Jesteśmy dziećmi Kaczyńskiego
13 października 2019 r. powrócił w Polsce PRL. Z własnej, nieprzymuszonej woli społeczeństwo polskie oddało się w posiadanie i władanie partyjnego reżimu socjalno-nacjonalistycznego w stylu Władysława Gomułki, aczkolwiek tym razem pod protektoratem kościelnym, a nie sowieckim. Są różnice, bo czasy są inne, a kapitalizm wymusza inne metody sprawowania władzy, lecz natura protekcjonalno-socjalnej oligarchii, demoralizującej masy szowinizmem, pychą i gotówką, pozostaje ta sama.
Rezultat tych wyborów znany był od wielu tygodni. Prawie te same wartości, które ogłosiły sondażownie po zamknięciu lokali wyborczych, politycy i dziennikarze poznali z porządnych badań, które ktoś tam, nie wiem kto, przeprowadził. Przez miesiąc czekaliśmy na cud, na jakiś „game changer”, lecz bez wielkiej nadziei.
Od dawna już bowiem wiemy, że „na nich”, to znaczy na wyborcach PiS, żadne afery, nawet w stylu gangsterskim, nie robią wrażenia. Bezradność i przerażenie demokratycznej Polski narastało wraz z szyderczym triumfalizmem ludzi czerpiących profity z kolaboracji z partią, triumfalizmem, którego ostatecznej orgii możemy się spodziewać dopiero w najbliższych dniach. I nie udawajmy, proszę, że nic się nie stało. Nasze przerażenie jest w pełni uzasadnione. Wydarzyła się narodowa katastrofa i wielu z nas poczuje jej skutki na własnej skórze.
Stało się. Polska nieodwracalnie weszła na drogę budowy oligarchii partyjno-korporacyjnej wedle wzoru dawno już wskazanego przez Jarosława Kaczyńskiego, to znaczy wzoru węgiersko-tureckiego. Z tej drogi nie będzie już można zawrócić bez rewolucji na miarę 1989 r. Naród polski, który tyle razy pokazał dzielność, nie zdołał przywiązać się do wartości zachodnich, a zwłaszcza do wartości konstytucyjno-demokratycznych.
Za czasów II RP praktykował wolność polityczną przez lat siedem, w III RP przez lat niespełna 30. Kiedy podejmie następną próbę i jaka wówczas będzie demokracja, tego dziś nie wiemy. Tak czy inaczej – dziś żegnamy piękną wolną Polskę, nasze ukochane wolne, acz zawsze niedomagające demokratyczne państwo prawa, które wywalczyła dla nas Solidarność, naszą dumę i chwałę. Okrywamy się hańbą i wstydem, bo odrzucamy to, co w nas dobre i piękne, na rzecz pychy, chciwości, płaskiej, krótkowzrocznej interesowności i podziwu dla autokracji, które ogarnęły serca większości Polaków.
Mamy dokładnie to, na co zasłużyliśmy. Nie wolno nam nikogo obwiniać oprócz samych siebie. To diabelskie prawo demokracji. Skorzystaliśmy z niego po raz ostatni na wiele lat. Ojcze narodu, prezesie-naczelniku, prowadź swoje dzieci ku chwale Wielkiej Polski, dopóki starcza Ci sił. Na pewno jeszcze zdążymy wystawić Ci pomnik, zanim odwróci się karta historii.