Między Dudą a Putinem
Polityka wschodnia Polski jest tak samo niemądra i niebezpieczna jak polityka względem Unii Europejskiej. To polityka wręcz samobójcza. PiS uczynił też wiele, aby zniweczyć wysiłki zmierzające do poprawy relacji z Żydami i Izraelem. Smutną konsekwencją nieustającego obrażania się na Rosję (proporcjonalnego do przybierającej katastrofalne rozmiary infiltracji polskiego życia publicznego przez rosyjskie służby specjalne) jest ambicjonalny spór o udział Andrzeja Dudy w izraelskich uroczystościach dla czczenia wyzwolenia przez armię sowiecką niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Ma na nich być obecny Władimir Putin, który ostatnio nie po raz pierwszy wysoce lekceważąco i jednostronnie skomentował polską politykę wobec hitlerowskich Niemiec oraz kwestii żydowskiej, a nawet pochwalił pakt Ribbentrop-Mołotow.
Duda domaga się, aby właściwie go w Izraelu uhonorowano i pozwolono przemówić dobitnie – w przeciwnym razie na uroczystości nie pojedzie. Pojedzie, nie pojedzie – niewielka to dla Żydów strata ani niewiele ich to obchodzi. I właśnie to jest takie smutne – ani Polska nie jest już traktowana poważnie, ani tym bardziej Andrzej Duda. Jesteśmy od kilku lat wyłącznie jednym z egzotycznych niewielkich krajów, pełnych urazu i dziwnych pretensji, niemających pokrycia w sile i powadze państwa, nie mówiąc już o szacunku, jaki mieliby budzić nasi dyplomaci i autorytety publiczne.
Mogło być inaczej, byliśmy na dobrej drodze. Teraz jesteśmy irytującym, marginalnym krajem o złej reputacji, ostentacyjnie łamiącym zasady demokracji i pyszniącym się własnym bezwstydnym egoizmem jako rzekomą obroną interesu narodowego.
Jest wręcz przeciwnie – kompletny brak solidarności z Unią oraz pogarda dla europejskich wartości politycznych mogą tylko sprowadzić na nas nieszczęście. Z perspektywy Zachodu trzeba się nami interesować jedynie jako areną walki o wpływy między USA, do których histerycznie lgniemy, oraz Rosją, od której histerycznie się odżegnujemy, podlegając jednocześnie jej bardzo daleko idącym wpływom. Wizerunek egzotycznego kraju w środku Europy dopełnia schizmatyczny, agresywny katolicyzm i całkowita kapitulacja państwa względem roszczeń Kościoła do rządu dusz, kreowania polityki i zasysania środków publicznych w praktycznie nieograniczonych ilościach.
W wyobrażalnej perspektywie nie można mieć nadziei na istotną poprawę. Polski dyskurs państwowy jest tak skrajnie zakłamany, ślepy na rzeczywistość, rozbieżny z wiedzą i wrażliwością elit i opinii publicznej na Zachodzie, że chyba tylko Rosjanie albo Turcy mogą z nami pod tym względem konkurować. Tylko że z mitami narodowymi i pretensjami tych dwóch reżimów Zachód musi się liczyć, podczas gdy w reakcji na głupstwa opowiadane przez polskich notabli może co najwyżej spuszczać głowę z niedowierzania i zażenowania.
A jednak obowiązkiem ludzi dobrej woli jest wciąż przypominać najprostsze prawdy, które w przyszłości mogą stać się fundamentem pojednania z Zachodem, Rosją i Żydami oraz podstawą powagi o godności narodowej Polaków jako jednego z (nielicznych wciąż) narodów zdolnych do budowania swojej tożsamości na prawdzie o sobie. Gdyby jakiś polski premier lub prezydent chciał powiedzieć coś, co sprawi, że wysłuchano by go z uznaniem, a w konsekwencji również na nasz kraj spojrzano z szacunkiem, musiałby zdobyć się na kilka słów prawdy. Wcale nie tak trudnej wbrew pozorom, bo sprawy okołowojenne (a to one przede wszystkim podlegają systemowemu zafałszowaniu przez propagandę) są już solidnie oddalone w czasie. Jeśli trudne, to raczej dlatego, że nie jest całkiem łatwo pojąć, że w życiu i dziejach nic nie jest czarne ani białe – sprawcy bywają ofiarami, a ofiary sprawcami.
Oto kilka tez, które są tak ogólne i oczywiste, że nie mogą budzić żadnych sporów – pod warunkiem minimalnej wiedzy i dobrej woli – a których wypowiadanie miałoby magiczną moc otwierania zablokowanych relacji z Zachodem, Rosjanami i Żydami. Gdyby Andrzej Duda wypowiedział je w Izraelu (co jest zupełnie niewyobrażalne), to prócz wzbudzenia furii w szeregach faszystów zdobyłby uznanie opinii publicznej USA, Izraela i Rosji, walnie przyczyniając się do poratowania upadłej godności naszego państwa.
1. Polska była pierwszą ofiarą nazistowskich Niemiec, a jej wkład w zwycięstwo nad hitleryzmem, u boku zachodnich aliantów oraz armii sowieckiej, był wielki i chwalebny.
2. W latach 30. XX w. istniał w Polsce silny ruch faszystowski, a państwo polskie miało złożony stosunek do hitlerowskich Niemiec i do kwestii żydowskiej. Niestety, w latach poprzedzających II wojnę światową narastał państwowy antysemityzm, a polityka Polski zawierała coraz więcej elementów imperialnych i nacjonalistycznych, włączając w to projekty kolonialne, plany ekspulsji ludności żydowskiej oraz pogłębiającą się współpracę z nazistowskimi Niemcami, będących przedmiotem podziwu i fascynacji znacznej części elit politycznych kraju. Kulminacją współpracy z hitlerowcami była napaść na Czechosłowację w 1938 r. i zajęcie Zaolzia.
3. Rosja stała się w 1939 r. sojuszniczką Niemiec, czego przypieczętowaniem stał się rozbiór Polski jesienią tego roku. ZSRR wkroczył do wojny zaraz po jej wywołaniu przez Niemcy, m.in. anektując wschodnie terytoria RP, zgodnie z zawartym z Niemcami paktem. Aż do czerwca 1941 r. ZSRR był wobec Polski agresorem.
4. Komunistyczny reżim Stalina dopuścił się wielkich zbrodni na narodzie rosyjskim oraz innych narodach ZSRR, a także na społecznościach podbijanych przez siebie krajów. Jedną z ofiar sowieckiego komunizmu byli Polacy, których prześladowano już przed wojną, a następnie – w ogromnej skali – w czasie jej trwania.
5. W czasie II wojny i okupacji niemieckiej Polacy stawiali bohaterski opór najeźdźcom, walcząc w kraju i poza jego granicami. Nie powstał marionetkowy rząd polski ani polskie oddziały wermachtu. Istniała w Polsce, w dużej skali, kolaboracja, lecz organy podziemnego państwa polskiego i rządu na uchodźstwie zachowały postawę niezłomnie antyfaszystowską. Armia Krajowa i rząd polski, mimo pewnych niegodziwych incydentów, pomagały też ludności żydowskiej.
6. Wielu Polaków bezinteresownie ratowało Żydów w czasie wojny. Większa liczba Polaków czyniła to interesownie, a jeszcze większa Żydów krzywdziła. Machina eksterminacyjna, na czele z obozami zagłady, funkcjonowała jednak bez zorganizowanego udziału Polaków. Nie było polskiej obsady obozów ani polskich podmiotów społecznych i gospodarczych współpracujących w logistyce zbrodni ludobójstwa. Niemniej podległa Niemcom polska policja („grantowa”) brała udział w wyłapywaniu uciekających z gett bądź ukrywających się Żydów. Miały też miejsce liczne pogromy – w trakcie wojny i po jej zakończeniu.
7. Armia Czerwona, która wkroczyła do Polski jako najeźdźca, po raz drugi wkroczyła do niej jako wyzwolicielka. Narody ZSRR, na czele z Rosjanami, mimo panującego nad nimi totalitarnego ustroju, którego były tyleż podmiotami, co ofiarami, dokonały nadludzkiego wysiłku i kosztem dziesiątek milionów ofiar zwyciężyły Niemców na froncie wschodnim, przyczyniając się w decydującym stopniu, na równi z zachodnimi aliantami, do pokonania Hitlera.
8. Pochód armii sowieckiej przez Polskę w 1944 i 1945 r. był aktem wyzwolenia i tak był przez ludność postrzegany – mimo licznych przestępstw i zbrodni popełnianych przez sowieckich żołnierzy na polskich cywilach.
9. Po zwycięstwie nad Niemcami Polska nie stała się w pełni krajem wyzwolonym i niepodległym, gdyż popadła w zależność od ZSRR, która do 1956 r. nosiła cechy okupacji i oznaczała zaprowadzenie ustroju totalitarnego. W dalszych latach Polska była państwem zależnym i niesuwerennym względem ZSRR.
10. ZSRR był wyzwolicielem Polski, lecz również jej ciemiężycielem. Nie umniejsza to jednak zasługi narodów ZSRR w zwycięstwie nad hitlerowskimi Niemcami. Poległym na terenie Polski żołnierzom Armii Czerwonej należy się godne upamiętnienie i wdzięczność ze strony Polaków.
11. Stosunki polsko-rosyjskie wymagają naprawy. Nasze narody powinny się lepiej poznać i bardziej niż dotychczas współpracować, a przywódcy polityczni powinni w tych kontaktach – gospodarczych, naukowych i kulturalnych – pomagać.
12. Stosunki polsko-żydowskie i polsko-izraelskie wciąż nie są takie, jakimi chcielibyśmy je widzieć. Kontakty są intensywne, lecz wciąż dają znać o sobie nieufność, żal i uprzedzenia. Powinniśmy nadal wspólnie pracować na rzecz pojednania, co w wielu przypadkach wymaga od obu stron korekty dotychczas żywionych przekonań.
Wydawałoby się, że ten prosty, prawdziwy, wręcz elementarny w swej bezpretensjonalności i naturalności przekaz powinien być jak żyzna gleba, na której mogłyby kwitnąć pokój i współpraca. A jednak w życiu politycznym, tak jak w prywatnym, nawet proste prawdy są rzadkim luksusem. Życie jest bowiem pasmem kłamstw i złudzeń. Tylko wielcy politycy są zdolni – i to tylko czasami – odrzucić je, uwalniając głęboko pod nimi ukryte źródła życia, pokoju i przyjaźni między ludźmi. Nie wolno nam przestać wierzyć w to, że kiedyś zakłamanie, egoizm i pogarda dla innych ustąpią na rzecz szczerości, otwartości i dobrej woli. Tylko z takiej nadziei i z ciężkiej pracy odważnych ludzi bierze się postęp.