75 lat po Holokauście – skandal i wstyd
Dziś 23 stycznia w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie odbywa się 5. Światowe Forum Holokaustu, organizowane przez fundację Mosze Kantora, miliardera pochodzącego z Rosji. W Forum zorganizowanym dla upamiętnienia 75. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz przez Armię Czerwoną bierze udział Władimir Putin, przyjmowany w Izraelu ze szczególnymi honorami.
Jak wiemy, prezydent Polski nie weźmie udziału w uroczystości. Polskę reprezentować będzie ambasador. Za kilka dni, 27 stycznia, czyli w Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu, będącym jednocześnie datą wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau przez Armię Czerwoną, w Muzeum Auschwitz odbędą się uroczystości rocznicowe z udziałem delegacji z 54 państw. Ranga obu wydarzeń nie będzie ta sama – światowy rozgłos ma uroczystość w Jerozolimie, praktycznie bez udziału Polski.
Dla każdego Żyda i dla każdego potomka ofiar Auschwitz-Birkenau i innych obozów śmierci to, co wyprawia się w tym roku wokół kolejnej rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, musi być żenujące i zawstydzające. Ja w każdym razie odczuwam wstyd zmieszany z gniewem, czytając o przepychankach wokół uroczystości w Jerozolimie i lekceważeniu Muzeum Auschwitz w globalnym programie upamiętnienia 75. rocznicy zakończenia Holokaustu.
Niedobrze się stało, że w największej światowej skali pamięcią Holokaustu zajmuje się wielki oligarcha rosyjski. Mosze Kantor nie jest osobą wiarygodną jako biznesmen, lecz najwyraźniej fakt, że jest Żydem, i jeszcze ważniejszy fakt, iż jest miliarderem i może za wszystko zapłacić, to dla możnych tego świata, łącznie z władzami Izraela, wystarczający powód, by zapomnieć o wysoce podejrzanych interesach tego pana i poruczyć mu trudne a kosztowne przedsięwzięcia.
Coś, co w zgodzie i solidarnie czynić powinny rządy Izraela, Polski i Niemiec, powierza się w coraz większym stopniu fundacji kontrolowanej przez człowieka o być może imponującej, lecz moralnie wątpliwej reputacji. A dzieje się tak dlatego, że Polska i Izrael, rządzone przez skrajnie prawicowe środowiska polityczne, niezdolne są do porozumienia w kwestiach historycznych, wykazując się egoizmem i niedojrzałością. Ponadto uroczystości związane z Zagładą to dla Izraela i Netanjahu okazja do hołubienia Putina, od którego bardzo wiele zależy w kwestii bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie.
Dziś Izrael chowa się pod dwoma skrzydłami – amerykańskim i rosyjskim – i czy się to komuś podoba, czy nie, względy bezpieczeństwa narodowego w tym kraju de facto usprawiedliwiają nawet instrumentalizację pamięci Holokaustu. Nie muszę wyjaśniać, że mnie się to akurat bardzo nie podoba. Podobnie jak to, że Polska, z powodu katastrofalnej polityki względem Izraela i spraw historycznych, całkowicie przestała się liczyć. Izrael wie, że rząd polski będzie robił dokładnie to, czego zażąda od niego Ameryka, więc ani nie musi się Polską przejmować, ani nawet z nią komunikować.
Fakt, że dziś w Jerozolimie nie przemawia polski prezydent, jest dla mnie upokorzeniem, choć upokorzeniem jeszcze większym byłoby wygłaszanie tam przemówienia przez kogoś takiego jak Andrzej Duda. Pozostaje mieć nadzieję, że Putin w swoim przemówieniu powstrzyma się od kłamliwych i złośliwych wycieczek historycznych w naszą stronę.
Gdyby przywódcy największych państw świata naprawdę myśleli o Holokauście i jego ofiarach, bez wahania stawiliby się 27 stycznia w Muzeum Auschwitz. To oczywiste miejsce. Jeśli będzie inaczej, to dlatego, że – z ich punktu widzenia – Auschwitz ma nieszczęście być w Polsce, kraju pod rządami PiS nieszanowanym i lekceważonym, a także dlatego, że do Auschwitz nie przyjedzie Putin, który jest w Polsce w gruncie rzeczy persona non grata.
Cały ten żałosny splot politycznych okoliczności obrazuje słabość Polski, a jednocześnie poniża ofiary Zagłady. Nam, Polakom będącym ich potomkami – a jest takich ludzi w Polsce tysiące – pozostaje bezsilny gniew. Gniew, który nikogo zresztą nie obchodzi. Mam dziwne poczucie, że tych wszystkich prezydentów i premierów naprawdę mało już interesuje, że przed blisko 80 laty gdzieś w Polsce Icek z Ryfką, Berek z Sarą i Staś z Hanią, krawiec, kucharka, nauczyciel, uczennica… poszli do gazu. Przecież wszyscy już to wiemy.
Ile razy jeszcze mamy o tym mówić, jak gdyby nie było innych nieszczęść? Ile razy mamy jeszcze powtarzać „nigdy więcej”? Niestety, to wszystko cię obchodzi głównie wtedy, gdy Ryfka była siostrą twojej babci, a Staś Twoim pradziadkiem.
Mimo to z pewnością byłoby inaczej, a rocznica byłaby godnie upamiętniona, gdyby nie globalna kompromitacja Polski w związku z nieszczęsną ustawą o IPN, która – gdyby ją przyjęto – kneblowałaby usta każdemu, kto chciałby mówić prawdę o relacjach polsko-żydowskich w epoce hitlerowskiej. Sytuacja byłaby też znacznie lepsza, gdyby PiS nie zakończył działalności Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, która dawała Muzeum Auschwitz, a pośrednio państwu polskiemu osłonę dyplomatyczną i zapewniała stosowny prestiż w zakresie spraw związanych z pamięcią o Zagładzie.
Niestety, prostactwo, które dorwało się do władzy, zniszczyło wszystko, co się da – i to akurat w takiej sferze, w której Polska z łatwością mogła cieszyć się prawdziwym międzynarodowym respektem.
Na to, co się dziś dzieje, Polacy i Żydzi mają wspólne słowo: katastrofa.