Czy faszyzm już przyszedł?
Tak, faszyzm już przyszedł. Polska 2020 nie różni się wiele od Polski 1935. To kwestia ilości, nie jakości. Brakuje jeszcze kultu wodza, bo reszta już jest – jakkolwiek nie w pełni jeszcze rozwinięta.
A jednak jest: jeden naród, jedna religia, jedna partia, wyrażająca wolę zdrowej części narodu, narodowa gospodarka pod kontrolą partii, zawłaszczenie mediów publicznych i nieustająca propaganda narodowo-religijna, obliczona na indukowane w społeczeństwie poczucie wyjątkowości na przemian z poczuciem zagrożenia przez obcych i wroga wewnętrznego, pogarda dla innowierców, osób homoseksualnych i lewicy, oligarchizacja, umafijnienie i upartyjnienie władzy oraz wszelkich instytucji i publicznych podmiotów gospodarczych, drakońskie prawo karne, nadużywane w celach politycznych, instrumentalizacja instytucji demokratycznych i całego aparatu państwa w propagandzie wyborczej, ogromne uprawnienia dla policji i służb, powszechna inwigilacja, podporządkowanie władzy partyjnej aparatu ścigania i wymiaru sprawiedliwości, bezkarność przestępców działających z ramienia władzy i na rzecz partii, gigantyczne przepływy finansowe na rzecz Kościoła rzymskokatolickiego i przywileje dla tej organizacji sięgające statusu faktycznej eksterytorialności oraz immunitetu dla przestępców w sutannach, upolitycznienie i klerykalizacja szkolnictwa, nieustające kampanie zniesławień i oszczerstw prowadzone wobec przeciwników politycznych i niechętnych władzy grupom społecznym lub zawodowym, trwały stan zastraszenia kadr administracyjnych, zastąpienie służb cywilnych partyjnymi troglodytami…
Tak, tak. Polska jest już państwem na wpół faszystowskim. Pod względem ideologicznym niezbyt się różni od narodowo-katolickich reżimów frankistowskiej Hiszpanii czy Portugalii Salazara ani od reżimu Mussoliniego, od którego ideologia tego rodzaju zaczerpnęła swą powszechnie używaną nazwę.
Nie, źle mówię! Jest bardzo ważna różnica! Słabość tej władzy sprawia, że mimo swej jednoznacznie nacjonalistycznej i katolickiej mentalności rządzi ona nader łagodnie w porównaniu z Mussolinim czy Franco. Byłoby obraźliwe dla ofiar faszystowskich satrapów nie uwypuklić różnicy stopnia i skali: PiS nie wsadza swych wrogów do więzienia, jak to czyniono w „sanacyjnej” Polsce, ani ich nie zabija, jak robił to choćby Franco.
Wystarczy jednak kilka procesów pokazowych i paru politycznych więźniów, a kraj na wpół faszystowski natychmiast zmieni się w faszystowski całkowicie. To się może stać dosłownie w ciągu jednego roku. Są w Polsce tacy, którzy tylko na to czekają! Czają się w partiach i partyjkach, w paramilitarnych organizacjach, w bigoteryjnych stowarzyszeniach, na plebaniach, w gangach i klubach kibiców… Są ich już setki tysięcy. Gotowych wyleźć ze swych nor, z czym kto ma: pałką, kastetem, pistoletem. Dokształcają się i trenują.
Mają swoje zebrania, tajne obozy i broszury. Płynie do nich wciąż nowa, świeża krew – poczęta z tępo szowinistycznej szkoły, z osiedlowej beznadziei i z zawziętej kościelnej idiosynkrazji. Brakuje im tylko dzielnic żydowskich, które mogliby splądrować, lecz gdy kij w ręku, zawsze jakiś pies się znajdzie. Przemoc tylko czeka, by wylać się z sieci na ulice. Na razie pluje pod nogi i obrzuca wyzwiskami takich jak ja, lecz to tylko kwestia czasu. Wierzcie mi – wiem, co mówię, bo żyję z tym od lat. Faszyści za chwilę przekroczą rubikon. Chyba że obalimy ten rząd…
Jednym z narzędzi budowania faszyzmu, czyli ustroju opartego na unifikującej ideologii nacjonalistyczno-katolickiej oraz partyjnym autorytaryzmie, zastraszeniu i represjach, jest wspieranie nienawiści i przemocy symbolicznej w sferze publicznej. Chciałbym się dziś odnieść do tego właśnie aspektu procesu faszyzacji Polski, pragnąc zachęcić Czytelników do wsparcia niezależnego projektu dokumentalistycznego Konrada Szołajskiego, autora znanych filmów o patologiach Kościoła i środowiskach zwolenników PiS. Konrad przygotowuje film „Mowa nienawiści” i prosi wszystkich zaangażowanych w zwalczanie politycznej dziczy o udział w zrzutce na produkcję.
Poprzez bardzo szerokie stosowanie bądź jawne nadużywanie art. 196 kk mówiącego o obrazie uczuć religijnych w Polsce surowo karze się za antykatolickie słowa i gesty oraz krytyczne zniekształcanie symboli religijnych. Mówiąc ogólnie i nieco upraszczając, na podstawie przepisów chroniących tzw. uczucia religijne oraz zakazujących propagowania ustroju totalitarnego i nienawiści na tle rasowym nie wolno źle mówić o Polakach, o katolikach i ich religii. Wszelki satyryczny przekaz na temat religii katolickiej, a zwłaszcza parafrazowanie obrazów kojarzących się z tą religią, spotyka się z represją. Jednakże przepisy nie dają żadnej specjalnej ochrony osobom LGBT (co już samo w sobie dobrze obrazuje mentalność i intencje kolejnych ekip rządzących), a za to stosowane są wielce wybiórczo. Dlatego w Polsce de facto dozwolone jest (nie podlega faktycznemu ściganiu):
– lżenie i piętnowanie osób LGBT, zwłaszcza gdy tylko zachowany jest kamuflaż, np. stylizowanie wypowiedzi na krytykę „ideologii LGBT”.
– antysemityzm, nawet w skrajnej formie, jak dowodzi przypadek nietykalnego Międlara.
– okazywanie pogardy i nienawiści ludziom lewicy oraz ideom lewicowym.
– okazywanie pogardy i nienawiści dla ruchu feministycznego i osób poruszających problematykę dyskryminacji na tle spraw płci (gender).
– zniesławianie, pomawianie i lżenie funkcjonariuszy państwowych i samorządowych, takich jak sędziowie i prokuratorzy czy prezydenci miast.
– gloryfikowanie zbrodniarzy wojennych, hołubionych przez państwo i organizacje faszystowskie.
Brutalne nagonki w najbardziej odrażającym, knajackim stylu prowadzone są pod osłoną najwyższych organów państwa i z udziałem wysokich funkcjonariuszy instytucji rządowych, jak Ministerstwo Sprawiedliwości. Kampanie „trollingu” prowadzone są w internecie za pieniądze pochodzące z rządzących partii, a chamska nacjonalistyczna i religiancka propaganda, niwecząca wizerunek Polski za granicą, finansowana jest (i bezczelnie przepłacana) ze środków publicznych.
Zastraszeni i zindoktrynowani prokuratorzy i sędziowie umarzają nawet najbardziej bulwersujące sprawy. Internet kipi od żydożerstwa i islamofobii, a na murach miast widnieją tysiące antyżydowskich napisów, podczas gdy władze zachowują wobec tych faktów akceptującą bezczynność, jednocześnie prześladując ludzi opozycji za najmniejsze formalne wykroczenie. Wielotysięczne demonstracje faszystów, pełne ryczącej przemocy, symboliki faszystowskiej i nienawiści rasowej, są przez władze nie tylko tolerowane, lecz osłaniane i nierzadko wychwalane.
Biskupi i księża, nawet ci dopuszczający się jawnie przestępczej mowy, jak abp Jędraszewski wzywający do obrony białej rasy przed obcymi, którzy gotowi są trzymać białych w rezerwatach, są całkowicie bezkarni. Samorządy w setkach gmin przyjmują uchwały o jawnie homofobicznej treści, inspirowane przez Kościół katolicki i organizacje działające na rzecz interesów Watykanu.
Kobiety pragnące skorzystać z przysługującego im prawa do aborcji spotykają się z odmową ze strony zastraszonych, zindoktrynowanych i kontrolowanych przez Kościół lekarzy oraz placówek medycznych. Wszystkie organizacje i osoby działające na rzecz tolerancji, pluralizmu, świadomości seksualnej i wartości konstytucyjnych spotykają się z niechęcią bądź nawet z represjami ze strony władz. W szkołach panoszą się księża ze swymi obsesjami seksualnymi, chorymi przesądami i obskurantyzmem, podczas gdy działalność edukacyjna w obszarach, na których prawicowa władza oraz Kościół pragną zachować monopol, jest praktycznie uniemożliwiona.
Nienawiść, wrogość, oszczerstwo, bezczelność i chamstwo są wszechobecne w życiu politycznym – także w wypowiedziach najwyższych przedstawicieli władzy. Temu niebywałemu rozpanoszeniu i zdziczeniu obyczajów towarzyszy lęk opozycji i kręgów ludzi kulturalnych przed jakąkolwiek reakcją. Każdy bowiem przypadek przemówienia do hołoty jej własnym językiem stwarza okazję do głoszenia twierdzeń, jakoby chamstwo i zdziczenie występowało po obu stronach.
Kłamstwa władzy, jakoby była tu jakaś „równowaga”, padają na podatny grunt i wielu ludzi w nie wierzy. To jeszcze bardziej nas paraliżuje. Trzeba zniszczyć ten mechanizm zastraszania i szantażu moralnego. Tym ludziom trzeba mówić prosto w oczy, kim są i co ich czeka, gdy Polska stanie się państwem prawa. Depisyzacja musi iść do samego dna, do samego korzenia, a wszystkie apanaże kleptokratów muszą zostać odzyskane. Muszą działać specjalne ustawy i specjalne ekipy prokuratorskie, wyposażone w specjalne środki osobowe i materialne.
Bez tego się nie obędzie, gdyż reżim Kaczyńskiego, Ziobry i biskupów zakorzenił się już bardzo głęboko w tkance państwa. Każde nieukarane przestępstwo tej władzy i jej akolitów będzie jak ukryta pod ściółką lasu smrodliwa grzybnia, z której w przyszłości na powrót odrodzić się będzie mogła faszystowska pleśń i polityczna gangsterka. Ale to już temat na inną okazję. Oby zdarzyła się jak najszybciej.