Czas na ogłoszenie bojkotu wyborów
Niepokoi mnie niejednoznaczność kandydatów w wyborach prezydenckich. Niepotrzebnie zwlekają z wycofaniem się z wyborów. Zapewne w obawie, że gdyby to zrobili, Kaczyński mógłby ogłosić stan klęski żywiołowej i z automatu przesunąć wybory o 90 dni, a wtedy znaleźliby się na lodzie. Obawa może i słuszna, lecz przecież zanim złoży się oficjalną rezygnację, można ją zapowiedzieć. Sądzę, że na taką zapowiedź przyszedł już najwyższy czas.
Brak jasnego stanowiska Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i innych kandydatów opozycji pośrednio legitymizuje katastrofalne pseudowybory 17 maja, zwiększając prawdopodobieństwo, że się odbędą. Jestem bardzo rozczarowany brakiem odwagi opozycji, która nie chce wyciągnąć ręki do rozsądniejszych ludzi w obozie władzy i pomóc w obaleniu Kaczyńskiego.
Zapewne nikt się dziś nie pali do brania współodpowiedzialności za kraj, i to nadal pod wodzą Morawieckiego. Nic dziwnego, ale przecież czasem trzeba wykrzesać z siebie nieco więcej odwagi i podjąć polityczne ryzyko. W końcu ważą się sprawy najważniejsze, łącznie z obecnością Polski w Unii Europejskiej. Jeśli pseudowybory się odbędą, znajdziemy się na równi pochyłej, po której zjedziemy z Unii wprost w objęcia putinowskiej Rosji. Wygląda na to, że politycy nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, skupiając się na ryzyku epidemiologicznym związanym z wyborami.
I w to graj Kaczyńskiemu! PiS chciałby, aby o wyborach mówiło się głównie w kontekście zagrożenia zdrowotnego, gdyż większość wyborców Dudy bardzo łatwo uwierzy, że jest ono nieznaczne i stanowi ryzyko warte podjęcia w imię zachowania władzy przez ten rząd. Za to opozycja nie będzie w stanie przekonać ogółu społeczeństwa, że ryzyko to jest bardzo duże. W końcu nie wiemy, jak wyglądać będą komisje – jak wielu ludzi będzie się w nich spotykać i w jaki sposób będą zabezpieczani.
PiS nie boi się też protestów wyborczych, bo i tak wiadomo, że będą to wybory nielegalne i nieprawidłowe, masowo oprotestowywane przez obywateli, a w końcu zatwierdzone przez Sąd Najwyższy, w tym czasie już kontrolowany w pełni przez PiS. To jest po prostu scenariusz Kaczyńskiego i jeśli będziemy jakoś tam protestować, to właśnie taki scenariusz się spełni. Po pseudowyborach Unia ogłosi, że były to wybory nieprawidłowe, wobec czego powinny być unieważnione.
PiS tego nie uczyni, co oznaczać będzie delegitymizację rządu i urzędu prezydenckiego dla instytucji unijnych i faktyczne zamrożenie naszego członkostwa (bardzo możliwe, że połączone z wyłączeniem nas z układu z Schengen). To byłby szczyt marzeń Kaczyńskiego, który oświadczy wtedy, że Unia nas zdradziła, w co chętnie uwierzą jego zwolennicy.
Niestety, politycy grzecznie, jak po sznurku, idą za Kaczyńskim. A robią to trochę z bezradności, trochę z wyrachowania, a trochę w nadziei, że jesienią ulica i tak zmiecie PiS. Owszem, zmiecie, ale wtedy będzie to już musztarda po obiedzie.
Jak bardzo nieporadna jest opozycja, widać choćby na przykładzie akcji „trzy lata za niegłosowanie”. PiS bardzo sprytnie napędza frekwencję, włączając do ordynacji dwuznaczny przepis o karach za ukrywanie kart do głosowania. Oczywiście chodzi o to, żeby, dajmy na to, mąż nie wyciągnął pakietu żony ze skrzynki i go przed nią nie ukrył. Ale tego jasno się nie mówi. PiS nie uspokaja tych, którzy planują nie oddawać głosu (nawet pustego), a opozycja wybrała irracjonalne straszenie ludzi, że będą za niegłosowanie karani. I dokładnie tego chce PiS – żeby ludzie się przestraszyli i wrzucali niewypełnione karty do skrzynek.
Najwyższy czas, aby kontrkandydaci Dudy powiedzieli jasno, że w tej farsie nie wezmą udziału: niech Duda „wygrywa” jak największą przewagą głosów. Najwyższy czas powiedzieć jasno, co będzie, gdy PiS jednak dopchnie kolanem te „wybory”. To znaczy wezwać praworządnych i światłych obywateli do bojkotu, wycofać demokratycznych kandydatów oraz zapowiedzieć, że po niewątpliwym „zwycięstwie” Dudy posypią się protesty, a wszystkie organizacje międzynarodowe i rządy zaprzyjaźnionych państw zostaną przez opozycję poproszone o stanowcze odrzucenie tych wyborów i nieuznanie ich wyników.
Tylko radykalne działania opozycji i jasne instrukcje dla demokratycznej części społeczeństwa mogą sprawić, że wybory 17 maja albo się nie odbędą wcale, albo będą tak absurdalne, że nawet Duda nie będzie mógł udawać, że jest legalnie wybranym prezydentem. Wizja skrajnego kryzysu gospodarczego i zablokowania wypłat z budżetu unijnego dla Polski może sprawić, że Kaczyński przestraszy się jesieni i odpuści. Po prostu w obawie o samego siebie. Bo argument siły jest jedynym, na który Kaczyński może zareagować. Tylko że tę siłę trzeba mu pokazać.
Dlatego oczekuję od Kidawy-Błońskiej, Hołowni, Biedronia, Kosiniaka-Kamysza, od Budki i Czarzastego jasnych deklaracji: nie startujemy w nielegalnych wyborach, nie uznamy ich wyniku i będziemy aktywnie przeciwdziałać uznaniu ich przez Polaków oraz podmioty zagraniczne. Niech PiS się zapieni i ogłosi nas zdrajcami ojczyzny – to będzie znak, że zaczyna się naprawdę bać. A tylko strach może sprawić, że zaczną się wycofywać. A cofając się, mogą rozdeptać swojego szefa. Skoro już politycy nie potrafią utworzyć rządu technicznego z udziałem opozycji ani obalić zaburzonego dyktatora, to niechaj przynajmniej pokażą zdecydowanie w kwestii „wyborów” i zmotywują te siły wewnątrz reżimu, które mogą doprowadzić do przełomu.
Wszyscy to wiedzą, ale dla porządku przypomnę zasadę funkcjonowania takich małych mafijnych półdyktatur jak reżim PiS: wszyscy funkcjonariusze i kolaboranci są lojalni z obawy o swoje stanowiska i dochody. Przestają być lojalni, gdy wiedzą, że i tak je stracą, a mogą stracić nawet więcej – jeśli narozrabiali i ewentualnie czeka ich sąd. Reżim rozbraja się straszeniem, obietnicami immunitetu i przekupywaniem jego funkcjonariuszy. To są trzy instrumenty, którymi umiejętnie musi posługiwać się każdy pretendent do przejęcia władzy. Oczywiście pod warunkiem, że stoi za tym wola społeczna.
Dziś to wszystko jest możliwe. Nie czekajmy, aż reżim załamie się sam lub pod wpływem zamieszek, do jakich zapewne dojdzie za kilka miesięcy. Koszty opóźnień w rozbrajaniu PiS i odsunięciu Kaczyńskiego od władzy będą tragicznie wysokie. Bądźcie mądrzy i nie skazujcie nas na ich ponoszenie.