Nadzieja trzaska ostatnia
Piszę te słowa, nie znając jeszcze wyników late poll. Wiadomo, że będzie trochę więcej na Rafała Trzaskowskiego głosów z zagranicy i z ostatnich kwadransów wyborów. Wiadomo też, że wyborcy Andrzeja Dudy częściej odmawiają ankieterom udzielenia informacji. Poza tym wiele osób wprowadza ankieterów w błąd, wobec czego sondaż exit poll ma bardzo duży błąd statystyczny, choć socjologowie starają się z jak największym przybliżeniem szacować czynniki zakłócające i uwzględniać je w prognozie wyniku.
Jednak żadna metodologia nie jest w stanie w pełni zrównoważyć „czynnika ludzkiego” obniżającego precyzję pomiaru. Tak czy inaczej – jest mało prawdopodobne, że PKW ogłosi jutro, że jednak wygrał Trzaskowski. Podobnie mało prawdopodobne jest, że zwycięstwo Andrzeja Dudy będzie oczywiste. Jeśli otrzyma – wedle oficjalnych wyników – mniej niż 51 proc. głosów, to możemy być pewni lawiny protestów wyborczych, a następnie protestów przed Sądem Najwyższym, który obecnie znajduje się już pod kontrolą Kaczyńskiego. W zwycięstwo Dudy nie uwierzy większość spośród wyborców Trzaskowskiego i nawet jeśli protesty w końcu ustaną, znaczna część społeczeństwa nie będzie uważać Dudy za legalnie wybranego prezydenta. Sam też nie uwierzę w wynik w rodzaju 50,6 proc. dla Andrzeja Dudy, bo nie mam najmniejszych powodów do zaufania dla tej władzy i jej uczciwości.
Wyborom towarzyszyły skandale zakrawające na fałszerstwo. W krajach Unii Europejskiej, gdzie Trzaskowski ma gigantyczną przewagę, były wielkie trudności z głosowaniem korespondencyjnym. Również na terenie Polski w wielu komisjach wydawano karty bez pieczątek, co musiało skutkować głosem nieważnym. O kolejnych nieprawidłowościach będziemy się zapewne dowiadywać. Dla zaciemnienia obrazu również PiS zapewne wyśle parę protestów wyborczych, tak aby Sąd Najwyższy mógł w końcu wyrazić ubolewanie i stwierdzić, że nieprawidłowości nie miały przesądzającego wpływu na wynik. Tym samym wybór Dudy zostanie zatwierdzony.
Prawie na pewno wygrał Duda, choć nadzieja trzaska ostatnia. Jeszcze zobaczymy. Jeśli jednak Duda, to marne to jego zwycięstwo. Nigdy wcześniej nie było tak, aby cały aparat państwa, łącznie z rządem, oraz wszystkie media publiczne zostały zaangażowane w kampanię wyborczą, i to kampanię brudną – opartą na oszczerstwach, zniesławieniu i kłamstwach. Tak ordynarnej nagonki i tak bezprzykładnej propagandowej chwalby, połączonej z bezwstydnym przekupstwem wyborczym, III RP jeszcze nie widziała.
Jeśli przegraliśmy, to tylko o włos. Moralnie jesteśmy zwycięzcami. Bo walka była nader nierówna i ze strony rządzących skrajnie nieuczciwa. Nie będzie teraz wielkiej zmiany, lecz z pewnością już zmienił się zasadniczy trend polityczny. Opozycja jest w natarciu i ma swojego lidera. Kaczyński zaś wychodzi z tej batalii osłabiony. Duda też nie będzie mu już całkiem powolny, bo o trzecią kadencję przecież się ubiegać nie może, a poza tym wolałby chyba uniknąć Trybunału Stanu i innych nieprzyjemności po zakończeniu kariery politycznej. Eldorado PiS już się kończyło. Teraz Kaczyński i jego ludzie będą mieli na głowie drugą falę epidemii i kryzys gospodarczy, a zarządzanie – w przeciwieństwie do pożyczania pieniędzy i dojenia państwa – wychodzi im słabo. Specjalnych powodów do radości nie mają. Zaraz jesień i zaczną się schody.
Kaczyński z Ziobrą na pewno przykręcą jeszcze śrubę. Zapowiadane ataki na wolność mediów i uczelni wyższych w jakiejś formie będę dokonane. Jednak tak naprawdę Kaczyński ma już i tak pełnię władzy. Jego problemem będzie teraz jej utrzymanie, a nie poszerzenie. A przede wszystkim jego problemem będzie zarządzanie państwem w kryzysie, z opozycją dyszącą mu w kark.
Z prezydentem Trzaskowskim byłoby mu łatwiej, bo byłoby na kogo zwalać, lecz również z kim współpracować. Z Dudą tak się nie da – zwalić na niego niczego nie podobna, a żadnego potencjału intelektualnego ani on sam, ani jego urzędnicy nie wnoszą. No a kto właściwie będzie rządził? Przecież nie Kaczyński, który chyba nie umie nawet zarządzić sobie stówki z bankomatu i generalnie nie wychodzi poza personalia, czyli zastępowanie jednych ludzi innymi, jeszcze bardziej posłusznymi i zdeprawowanymi. Czas wydawania pieniędzy dobiega końca. A to jest dla PiS jak najgorsza wiadomość. Będą liczyć na pieniądze z Unii. Na jakiś czas starczy, lecz na jak długo? Ale zostawmy te dywagacje. Dziś – mimo wszystko – mamy powody do radości.
Bo choć zapewne przegraliśmy, to i tak możemy sobie pogratulować. To była dobra i obiecująca walka, a Rafał Trzaskowski oraz jego małżonka zdali liderski egzamin. Wróciła nadzieja, a w polityce nadzieja jest matką zwycięstwa.