Opozycja zaczyna ze sobą rozmawiać
29 listopada w Badowie pod Warszawą spotkali się politycy opozycji w bardzo poważnym składzie, aby poważnie porozmawiać o perspektywach współpracy. Okazją była konferencja zorganizowana przez Komitet Obrony Demokracji, obchodzący właśnie swoje pięciolecie.
W spotkaniu wzięli udział: Szymon Hołownia, Jakub Karyś (KOD), Paweł Kasprzak (Obywatele RP), Wojciech Kubalewski (Zieloni), Marta Lempart, Kinga Łozińska (KOD), Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) i Rafał Trzaskowski. Najważniejszy efekt tej rozmowy to szczera obietnica, że będą następne spotkania w tej formule. Kolejne KOD zamierza zorganizować pod koniec stycznia 2021 r.
Wydaje się, że to mało. A jednak te rozmowy są ważne i obiecujące. Kaczyński jest bowiem silny słabością opozycji. A ta jest słaba nie tylko dlatego, że niewielu Polaków w ogóle przejawia jakąś aktywność społeczną, a tym bardziej polityczną, lecz przede wszystkim z powodu osobistych ambicji i animozji pomiędzy przywódcami reprezentującymi różne nurty politycznego myślenia i politycznego działania.
Na podziały personalne oraz ideowe nakłada się zasadniczy i bardzo trudny do przezwyciężenia podział na politykę zawodową, uprawianą w ramach partii politycznych mających reprezentację parlamentarną, oraz aktywność polityczną ruchów społecznych i stowarzyszeń działających z dala od instytucji publicznych.
Nawiązanie współpracy, współpracy konkretnej, zmierzającej do wspólnych przedsięwzięć politycznych, było jak dotąd ponad siły polityków i aktywistów. W 2016 r. nie udało się utworzyć stałego forum współpracy i koordynacji pod egidą KOD. Na posiedzenia Komitetu „Wolność – Równość – Demokracja” liderzy polityczni wysyłali zaledwie swych reprezentantów i cała inicjatywa upadła.
Jak będzie tym razem? Zobaczymy. Po niedzielnym spotkaniu mamy powody do ostrożnego optymizmu. Paneliści mówili tym samym językiem i szukali porozumienia, unikając sporów. Na początek tak jest lepiej. Można powiedzieć, że wszyscy zgodzili się z następującą diagnozą:
Obecne wydarzenia są bezprecedensowe i mają ogromny potencjał zmian. Nic nie będzie już jak wcześniej, a schyłek władzy PiS jest widoczny. Jednak upadek tego rządu nie nastąpi natychmiast. Ale można liczyć na przedterminowe wybory. Niewykluczone, że pewna grupa posłów prawicy przejdzie do obozu demokratycznego, dzięki czemu możliwe będzie zdobycie większości w Sejmie oraz powstanie rządu tymczasowego. Przyszły rząd nie może jednak zostać wyłoniony spośród obecnych polityków partyjnych, bez zgody i udziału ruchów społecznych organizujących obecne protesty młodzieży i kobiet.
Tymczasem konieczna jest praca programowa i ścisła współpraca ruchów społecznych z politykami, którzy odpowiadają za translację postulatów społecznych na konkretne projekty legislacyjne. Nie można bagatelizować różnic w poglądach i postawach politycznych wśród protestujących oraz rozbieżności ideowych pomiędzy organizacjami społecznymi, niemniej wszystkich łączą sprawy podstawowe, jak prawa człowieka, praworządność, prawa kobiet i świeckość państwa.
Wszyscy starali się być dla siebie mili, jakkolwiek między wierszami można było wyczytać, z czym będzie kłopot. Otóż ponadpartyjna, a właściwie pozapartyjna platforma konsultacji społecznych i prac programowych, mogąca w przyszłości wyłonić nowy rząd, siłą rzeczy musi być czyjąś inicjatywą, do której kolejne podmioty powinny się przyłączać.
Tymczasem ambicje tworzenia społecznej agory oraz forum dyskusji politycznej, a w końcu politycznych negocjacji, ma kilka organizacji. Byłoby najlepiej, aby funkcję gospodarza pełnił KOD jako organizacja dość słaba, niezagrażająca innym, że zostaną zdominowane lub zmanipulowane. Tymczasem realną szansę na stworzenie forum dialogu politycznego ma właśnie organizacja silna, dysponująca środkami i autorytetem. Jednakże w tym przypadku siła jest słabością. Trudno sobie wyobrazić, aby przywódcy partyjni podporządkowali się procesowi demokratycznemu toczącemu się z dala od gremiów partyjnych, a jedocześnie zarządzanemu przez któregoś z liderów/liderek ruchów społecznych.
Oddolne, społeczne wyłanianie rządu jest odwiecznym marzeniem demokratów. Za każdym razem zaklinamy się, że rząd tym razem nie powstanie za zamkniętymi drzwiami partyjnych gabinetów, a politycy nie wjadą do ministerstw na grzbietach działaczy społecznych. To się nigdy nie udaje. Co najwyżej najważniejsi działacze mogą przejść do zawodowej polityki. A działalność rozmaitych think tanków i rad programowych zawsze w końcu okazuje się marginalna. Większe znaczenie praktyczne mają regularne, nieformalne spotkania liderów politycznych, którzy na co dzień nie rozmawiają w większym gronie.
KOD stworzył taką możliwość – miejmy nadzieję, że politycy i działacze będą na tyle roztropni, aby z niej korzystać.