Przemysł kulturalny i genialne dzieci
Wielki filozof i mentor lewicy Theodor Adorno jako pierwszy zauważył, że kultura staje się przemysłem i nawet rzeczy wybitne wprzęgane są w kapitalistyczny system produkcji wytworów kultury, które sprzedaje się z zyskiem na rynku zaludnianym przez konsumentów specjalnie do tej roli przygotowanych przez ten sam system. Przemysł kulturalny generuje popyt i zapewnia podaż – tak jak w każdej innej dziedzinie. Jest przeto częścią wielkiego światowego Systemu gospodarki kapitalistycznej, kreującej nierówności społeczne, bezwzględną rywalizację, a czasami również przemoc kolonialną i militarną.
Gdy wybałuszając oczy z podziwu, z czerwonymi uszami słucham i oglądam genialnych siedemnastolatków objawiających swój geniusz muzyczny i swój kunszt na Konkursie Chopinowskim, to dopada mnie poczucie nierzeczywistości. Nie tylko mnie. Również fachowcy objawiają charakterystyczną ambiwalencję: z jednej strony nie posiadają się z zachwytu, widząc, że te prawie dzieci grają równie wspaniale co uznani dojrzali wirtuozi XX wieku (i zapewne o wiele lepiej niż sam Chopin i długi szereg koncertujących pianistów XIX i XX wieku), a z drugiej strony domyślają się w tym jakiejś… mistyfikacji?
A jeśli nie mistyfikacji, to – powiedzmy – „przetrenowania” metodami godnymi (a może i niegodnymi) sportu wyczynowego. Chodzi nawet nie o to, że tym prawie dzieciom odebrano kawał dzieciństwa, poddając je reżimowi codziennych wielogodzinnych lekcji i ćwiczeń od wieku przedszkolnego, lecz o to, że niebywała dojrzałość ich gry tak dramatycznie nie licuje z ich ograniczonym doświadczeniem życiowym, że musi mieć w sobie coś sztucznego.
Nikt nie powie o tych zachwycających młodych ludziach, że są „starzy-maleńcy”, lecz jednocześnie nie możemy do końca uwierzyć, że przeżywają pełnię dojrzałego aktu artystycznego, jednoczącego przez twórczą interpretację dusze kompozytora i wykonawcy jego muzyki. Niewątpliwie tego aktu dokonują, lecz na ile są w nim obecni swą osobowością, a na ile jest to „dojrzałość wyuczona”, tego wiedzieć nie podobna. Stąd uczucie niepokoju, swoisty dysonans poznawczy.
Gdybym miał sobie wyobrazić siedemnastolatka dającego wspaniały wykład filozoficzny (nie słyszałem o czymś podobnym, lecz wyobraźnia nie stawia tu przede mną nieprzebytej bariery), to reakcja moja byłaby jednoznaczna. Uznałbym to za coś nienaturalnego, sztucznego i nieautentycznego, a sam wykład za po prostu wyuczony. Bardzo uzdolniony filozoficznie nastolatek mówi jak bardzo uzdolniony nastolatek, a nie jak bardzo uzdolniony profesor. W przypadku muzyki czy gry aktorskiej bardzo młodego człowieka ten efekt repulsji nie jest tak silny co w przypadku nieoczekiwanej „przemądrzałości” nastolatka, lecz mimo to zawsze w jakimś stopniu się zaznacza.
Co to ma wspólnego z rynkowo-marketingową organizacją życia artystycznego? Otóż te wspaniałe młode „uduchowione maszyny do grania” są mimo wszystko produktami. Może produktami najszlachetniejszego rodzaju produkcji, lecz jednak produktami. A częścią maszynerii produkcyjnej jest również sam konkurs. System działa w taki sposób, że droga do sławy i pieniędzy prowadzi przez konkursy, które pełnią funkcję selekcji, promocji, targów biznesowych, a także bardziej subtelną funkcję ustalania kryteriów dobrej gry – w dialektycznym sporze konserwatystów z reformatorami, otwartymi na nowości i indywidualności.
Druga, równoległa droga prowadzi przez wielką osobistą indywidualność i kreowanie własnej, niepowtarzalnej osobowości artystycznej poza wszelkim kanonem, lecz z zasady jest ona trudniejsza i ostatecznie raczej mniej dochodowa.
Jako że w tle rywalizacji na światowym poziomie są pieniądze, muzycy są również inwestycjami. Ich wykształcenie kosztuje krocie, podobnie jak instrumenty. Trzeba też płacić ogromne koszty promocji, a na wcześniejszych etapach również nagrań. Za największymi gwiazdami, niczym za sportowcami, może stać cały team, którego jądrem może być ojciec albo matka plus agent, lecz razem z pozostałymi elementami układanki robi się z tego mikroprzedsiębiorstwo.
A potem przychodzą kontrakty na granie i nagrywanie, męczące trasy koncertowe, presja ze strony agentów i moc frustracji w życiu osobistym, które dla kogoś, kto poświęcił się wielkiej karierze muzycznej, staje się coraz bardziej iluzoryczne. Problemy, które zawsze podnoszono w związku z „cudownymi dziećmi”, dziś dotyczą cudownych nastolatków, cudownych dwudziestolatków…
Koncerty, trasy, festiwale, wywiady, nagrania, recenzje, sesje zdjęciowe – życie wybitnego solisty kręci się w kieracie, w którym utrzymanie wolności i skupienia na samodzielnym rozwoju artystycznym staje się z biegiem lat coraz trudniejsze. A do tego ta mordercza konkurencja ze strony coraz młodszych i coraz bardziej perfekcyjnych koleżanek i kolegów. Bez psychoterapii się chyba nie obędzie.
Cokolwiek się zagra albo wyda, muszą pojawić się zachwyty, bo publiczność jest egzaltowana i egzaltacji oczekuje. Cały świat muzyczny pławi się w miodzie i szampanie. Tylko wtajemniczeni znają właściwy kod pochwał i wiedzą, kto naprawdę jest ceniony, a kto tylko rutynowo wychwalany. Zresztą nawet wielcy znawcy mają kłopoty z kryteriami ocen i czasami wręcz żenująco różnią się między sobą.
Do tego dochodzą osobiste animozje i upodobania, nie mówiąc już o konfliktach interesów. Konkursy artystyczne to chyba jedyna dziedzina życia, w której toleruje się łamanie zasady, że nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie. Juror oceniający niegdysiejszego własnego ucznia jest akceptowany, bo pod względem genetycznym jury stanowi swoiste przedłużenie grona egzaminacyjnego z konserwatorium.
Konkursy nie są całkiem zdrowe, lecz również kariera polegająca na dawaniu popisów przyciągających coraz większą publiczność skazuje artystę na trudne do zniesienia kompromisy. Jak to w życiu – nie ma doskonałego modelu, a wielkie wzloty ducha przygotowywane są w kuchni, nie w salonie. Praca muzyka jest w dużej mierze wręcz fizycznym treningiem, a jego kariera – grą, w której raczej jest przedmiotem czyichś interesownych manipulacji niż w pełni autonomicznym podmiotem. Status wolnego twórcy, który „nic nie musi”, osiągają nieliczni i raczej nie w młodości.
W literaturze (którą rozumiem o wiele lepiej niż muzykę) sprawy mają się podobnie. Jak nauczysz się pisać opowiadania, powieści albo reportaże, masz szansę wejść na rynek, na którym rządzą wydawcy, recenzenci, organizatorzy festiwali, a nawet księgarze, lecz na pewno nie ty. Jeśli coś się sprzeda, możesz liczyć na to, że coś u ciebie zamówią, lecz niekoniecznie to, co chciałbyś napisać. A jak już to coś zamówionego napiszesz, to załatwią ci jakieś spotkania w ramach jakiegoś festiwalu, do tego ze dwa wywiady i kilka recenzji. Każdy doczeka się swoich pochwał, a wielu jakiejś nagrody. I tak, chociaż jesteś przeciętnym dostarczycielem „contentu” dla przemysłu literackiego, chodzisz w niejasnym poczuciu własnej wybitności i wyjątkowości, skutkiem czego skazujesz się na zderzenie z ziemią i terapię zaburzeń narcystycznych, z elementami depresji i kryzysu twórczego. Jeśli jesteś dobry, możesz to jeszcze sprzedać w postaci autobiograficznej opowieści z wątkami pijackimi.
Kultura być może nigdy nie była tak obfita i potężna jak dziś. Z pewnością też nigdy nie była tak dostępna. Zalew wszystkiego jest tak dojmujący, że w zasadzie wykluczone jest, aby jakikolwiek artysta był gwiazdą wyłączną w swoim gatunku i gładko zajął po śmierci pozycję klasyka. Skoro w naszych czasach komponuje dziesięć razy więcej kompozytorów niż sto lat temu, to musimy mieć kilku Brahmsów i Rimskich-Korsakowów. A skoro gra dziś tysiące wirtuozów, to nie jeden i nie dwóch gra lepiej niż Paganini. Publiczność brodzi w geniuszu po pas i nie jest w stanie zmieścić nic więcej. Dusi się duchem i umiera z przesytu. Wszystko jest rutyną – rutyną jest geniusz, rutyną jest zachwyt i rutyną jest wyjątkowość. W księgarniach stoją i leżą setki pięknie wydanych średniej klasy książek, reklamowanych jako dzieła wybitne, aczkolwiek ta średnia jest nieporównanie wyższa niż kiedykolwiek dawniej, bo nigdy tak wielu nie pisało i nigdy tak wielu nie czytało.
I co będzie dalej? Co może się jeszcze wydarzyć w muzyce, literaturze, malarstwie, skoro wszystkiego jest więcej, niż potrzebujemy? Skoro nie ma już żadnego niezaspokojonego wielkiego głodu, a jedynie ten głód codzienny, zaspokajany dzień za dniem najsmakowitszą i najzdrowszą strawą?
Otóż będzie źle. Bo będzie to, co jest, tylko jeszcze więcej. Wielki dom towarowy z książkami, utworami muzycznymi, obrazami, filmami i czym tam jeszcze. Wszystko tanie i w dobrym gatunku. Będą się wokół nas uwijać subiekci-recenzenci i subiekci-dziennikarze, podpowiadając nam, co mamy chwalić i jakimi słowami. A my będziemy za psi pieniądz kupować, chwalić i wydalać z pamięci, by następnego dnia kupować, chwalić i wydalać co innego.
Genialne dzieci z Konkursu Chopinowskiego wchodzą w okrutny świat zglobalizowanej, hiperprofesjonalnej kultury, w którym czeka je nieuchronnie ten sam los luksusowego utowarowienia. Niech sława i pieniądz lekkie im będę.
Komentarze
Wynaturzenie, degeneracja, autodestrukcja…
A po drugiej stronie – potencjalnie konsumenckiej – lekki wkurw przechodzący we wkurw właściwy i w końcu… zobojętnienie…
I być może w dalszym planie kolejny popytowy kryzys gospodarki kapitalistycznej.
I ostatnia deska ratunku – utowarowić obojętność, zobojętnienie…
I być może znowu – w przedostatnim spazmie – sukces farmaceuty, który wypromuje i sprzeda z kosmicznym zyskiem – zważywszy na skalę problemu – tabletki na zobojętnienie.
W czasach ewolucji spieniężania świadomości społecznej w królestwie marketingu i reklamy… całkiem realne.
Smutne to wszystko.
Smutna prawda !
Jest to generalny problem nadmiaru podaży, latwość dostepu.Kiedyś np. w XIX wieku meloman, chcąc słuchać Beethovena, Brahmsa czy Wagnera, musial telepać sie jakąś karetą czy dyliżansem setki kilometrow. Taką wyprawę, byc może jedyną w zyciu, pamiętał jako coś wyjatkowego, o czym opowiadał wnukom.
Dziś dzięki mezzo i innym kanałom, ma się dostęp do najlepszych wirtuozów, najwspanialszych orkiestr. Nie ma o czym opowiadać wnukom.
Kiedyś pisząc jakąś pracę magisterską czy doktorska, trzeba było ślęczeć godzinami w bibliotece, szukać źródeł, bibliografii. Dziś wystarczy kliknąć w youtubie i wyskakuje tysiące artykułow i książkowych materiałów na potrzebny temat. Kiedyś mialo się czas, np. w drodze do biblioteki, by przemyśleć, „obmacać” temat ze wszystkich stron. Dziś nadmiar informacji powoduje, że ów czas refleksji kurczy sie, gdyż potrzebny jest na jej przetrawienie .
Mamy szwedzki stól; gdzie tysiące potraw sprawia, że tracimy apetyty po kilku daniach.
Modlił się Żyd do pana Boga ; Spraw panie Boże, żeby mi było łatwiej, żebym wszędzie mógł dotrzec szybko, natychmiast uzyskiwal dostęp do wiedzy.
Pan Bóg w końcu zirytowany , kazał wymyslić Gutenbergowi druk, potem Marconiemu radio, potem jeszcze komus telewizje, internet i na głowę biednego Żyda zwaliły się mega tony wiedzy, został przywalony, stracił smak, stracił ciekawość.No bo jak pragnąć zobaczyć piramidy w Egipcie, czy Petrę, skoro możemy to natychmiast znaleźć w mediach.?
Info dla Blogomatolka mm
Piecietny zarobek netto miesiecznie w Niemczech dla osoby samotnej (podatek) wynosi…
1.489,17 € = 1.724,85 $
Nie podzielam pesymizmu Hartmana. Wierze bowiem w wydawnictwa alternatywne. Poza tym we wlasny smak.
Oglądając trzeci etap na żywo, a wiem, że Pan też w niedzielę rano, zastanawiałem się nad tymi wychwalanymi siedemnastolatkami, którzy ciągle tworzą u mnie ambiwalentne odczucia. Dlatego z przyjemnością przeczytałem Pana komentarz powyżej, bardzo spójny z moimi przemyśleniami.
@reneta 18 października 2021 8:32
Chyba powinno być „kolejny podażowy kryzys gospodarki kapitalistycznej” a nie „popytowy kryzys”.
Z opowieści prof. Jana Hartmana wychodzi tylko to, co już dawno zauważyłem.
Człowiek to prawie jak komputer, można mu niemal każdy program włożyć i będzie nawet lepszy od niejednego znanego wirtuoza lub filozofa, który na swoją wrażliwość wirtuoza lub filozofa pracował całe życie.
Nasuwa się właściwe pytanie (podobne do prof. Jana), czy ten młody człowiek rozumie, czuje to, co ten pamiętny wirtuoz czy filozof dochodząc do tego sam w swoim życiu? Obawiam się że nie – to zaprogramowany homo sapiens, któremu się tylko wydaje, że jest tak dobry, jak ten który doszedł do tego własną pracą i życiem mijającym.
Tak, to prawda – nie da się skopiować i zaprogramować jak oryginału – podróbka zawsze będzie podróbką, chyba że to cel tych, którzy zarobić mają okazję na tym, co nie można. Nie można sprzedawać kopii, jako oryginału nawet jeżeli dla ucha lub rozumienia będzie lepsza – to nie ta droga. Droga właściwa polega na tym, że masz na swoją oryginalność całe życie i nie daj się sprzedawać jako chodzący program, którym nie jesteś, choć wielu by chciało na tym zrobić na użytek kasy kapitalisty i kapitalizmu.
Czyżbyśmy byli tylko komputerami, których tak łatwo zaprogramować w celach i dla przemysłu kulturalnego i cudownych dzieci dla zbijania kasy? Obawiam się że tak!
Bardzo dobry wstępniak prof. Jana Hartmana – pobudza we mnie lęk przed tym, co już dawno podejrzewałem.
reneta
18 PAŹDZIERNIKA 2021
8:32
„W czasach ewolucji spieniężania świadomości społecznej w królestwie marketingu i reklamy… całkiem realne.”
Jest jedna rzecz w człowieku, którą nie da rady spieniężyć – to właśnie świadomość.
Nie mylić świadomości z inteligencją.
Nasz ludzki problem polega na tym, że jesteśmy tylko inteligentami nie mając w sobie świadomości. Gdyby było inaczej – świat ludzki nie stałby nad swoją przepaścią, do której prowadzi ludzka inteligencja.
Chyba już tak było, tu, na ziemi?
polska socjalistyczna
18 PAŹDZIERNIKA 2021
13:21
Chyba powinno być „kolejny podażowy kryzys gospodarki kapitalistycznej” a nie „popytowy kryzys”.
Nie, ma być jak stoi… to moja hipoteza – przeczucie nadejścia – jeszcze nie teraz – solidnego obniżenia nastrojów rynkowych wskutek nadmiaru podaży tandety „przemysłu kultury i sportu” wszelakiego i przesytu nudy preparowanymi widowiskami i spektaklami na niskim, coraz niższym poziomie… wypranymi z naturalnej niegdysiejszej maestrii, smaku i wyjątkowości.
Ileż można oglądać i płacić za shit opakowany w sreberko?
Chyba, że jako masa ewoluujemy i dryfujemy na pozycje gównojadów troglodytów?
Czego nie można wykluczyć i wtedy moje „intuicje” wyrzucić do kosza.
A zatem spadek – może nawet zanik – konsumpcji w tych sektorach działalności gospodarczej szeroko rozumianej „kultury”, który może wywołać ujemny szok popytowy, który z kolei może wywołać szok podażowy – zakłócenie „produkcji” i te dwa wzajemnie nakładające się i wzmacniające szoki mogą wywołać kryzys kulturowy i gospodarczy.
Oczywiście, że trzeba mieć na uwadze, że „w sektorach kultury i kreatywnych w Polsce zatrudnionych jest ponad 300 tys. osób, co stanowi około 2 procent wszystkich zatrudnionych. 60 tys., a więc jedną piątą, stanowią artyści i twórcy. Wkład kultury do PKB to 3,5 procent, a więc niewiele mniej, niż wnoszą sektor hotelarski i gastronomiczny, a wytwarzana wartość dodana to około 30 mld zł, czyli około 2 procent wartości dodanej w całej gospodarce . Poza tym, kultura jest siłą napędową dla innych sektorów, takich właśnie jak turystyka, hotelarstwo i gastronomia, co potwierdzają dane dotyczące organizacji festiwali muzycznych czy filmowych. W wielu regionach świata wpływy z turystyki powiązanej z kulturą stanowią główne źródło dochodów”.
A zatem i ewentualny kryzys będzie szyty na miarę…
Jestem od dziecka zawzietym „konsumentem” muzyki, bo nie odwazylabym siebie nazwac melomanem. Meloman to cos wiecej, to znawca, zas moje „konsumenctwo”(?) sprowadza sie do bezwstydnego sprawiania sobie przyjemnosci. Jednych kompozytorow chce sluchac, innych nie, to samo dotyczy ich utworow. Rowniez uczestnikow tegorocznego konkursu dziele na tych, ktorzy budza we mnie emocje, oraz tych, ktorzy mimo aplauzu znawcow i publicznosci sa mi obojetni. Nie interesuje mnie, ile maja lat, i jaki kierat jest ich udzialem, to ich problem. Ja po prostu chce ich sluchac
Jest drobna różnica. Genialne dzieci na konkursie chopinowskim ODTWARZAJĄ. Rozumiem, że aranżacja, interpretacja, technika też może być genialna. Ale to nie to samo, co NAPISAĆ owy utwór muzyczny, albo powieść. Stworzenie nowego dzieła kultury to trochę coś innego.
I jeszcze jedna uwaga: żyję nadzieją, marzeniem, że ów przesyt zniknie, gdy (przynajmniej niektórzy z nas – elity) jako ludzkość odkorkujemy sobie ograniczenia kognitywne wchodząc w epokę transhumanizmu. Otworzy się przed nami (nielicznymi elitami) nowa otchłań. Nie tylko kultury wąską pojmowanej jako „sztuka i literatura”, ale też w najszerszym znaczeniu – włącznie z nauką. A potem general AI i krzywa Progresu mknie do góry…
Poza tym, wracając na ziemski padół „tu i teraz”, podpisuję się pod tezami Autora.
A moze jednak……sa dzieci ktore od urodzenia kochaja muzyke,uwielbiaja spiew,a do tego uwielbiaja ruch. To jest wlasnie cudowne ze one to psiadaja, mozna to rozwinac a mozna tez zniszczyc i to doszczetnie. Stworzmy wiec warunki aby byly lepsze niz my i pokazywaly Name czego nie poznalismy.
Blogomatolek sie realnie broni i ciagle bredzi.
@lukipuki
Problem polega na tym, że wszelkie próby zdefiniowania czym jest świadomość, nie są satysfakcjonujące. Filozofia i jej córka psychologia próbują uchwycić ten fenomen. Niejednemu fiilozofowi już wydawało sie, że już,już złapał, zrozumial; Kantowi, że to podmiotowość transcendentalna, Heideggerowi, że to jest przytomność(Dasein), inaczej podchodzą do niej fenomenologowie a inaczej egzystencjaliści. Ale większośc naszego zycia uplywa w stanie bez świadomości, kiedy śpimy, a nawet na jawie też większość chwil jest pozaświadoma, kiedy bezmyślnie gapimy się. Czy jesteśmy bardziej świadomi, kiedy nudzimy się, niż kiedy jestesmy podnieceni. A może tylko wtedy, kiedy świadomie chcemy uchwycić świadomość ? Czy to jest możliwe ? Oko nie widzi siebie. Owszem widzi w lustrze obraz siebie, ale samo siebie nie może zobazcyć. Może pdobnie jest ze świadomością ?Wiemy, że ona jakoś jest, że ona przygasa, gasnie, potem znów się zapala jak plomień świecy.
Ciekawe, jak to jest u zwierząt ? Czy psy, koty maja jakąś świadomość ? Chyba mają. Bo dlaczego by nie, skoro domniemujemy, że posiadają ją takie osobniki jak Bąkiewicz czy Janusz Kowalski.
„Wielki filozof i mentor lewicy Theodor Adorno jako pierwszy zauważył, że kultura staje się przemysłem i nawet rzeczy wybitne wprzęgane są w kapitalistyczny system produkcji wytworów kultury, które sprzedaje się z zyskiem na rynku zaludnianym przez konsumentów specjalnie do tej roli przygotowanych przez ten sam system. ”
Theodor Adorno w połowie lat 30-tych publicznie taki pogląd wygłosił. Ale niekoniecznie jako pierwszy. Gdyby usunąć z powyższego zdania słowo „kapitalizm” to mamy wypisz-wymaluj koncepcję z lat 20-tych wdrażaną przez urzędników państwa radzieckiego a która ostatecznie, w 1934 roku została nazwana „realizmem socjalistycznym” i przyjęta oficjalnie jakokierunek w jakim sztuka ma dążyć. Oczywiście wcześniej co wybitniejszi artyści zdążyli już ZSRR opuścić lub rozstać się w ogóle z tym światem….
Kolejne cudownie „uzdolnione muzyczne” dziecko naszych czasów to niejaki Mata, zbuntowany raper, rapujący o patointeligencji (z grubsza swoim środowisku), syn dyżurnego prawnika III RP, prof. Marcina Matczaka. Ostatnio okazało się, że Mata może jest i zbuntowany, ale nie aż atak, by nie podpisać kontraktu z … McDonaldem na reklamę śmieci żywieniowych. Środowisko raperów zatrzęsło się ze śmiechu lub oburzenia, a świat dzielnie to wytrzymał.
No, ja nie jestem entuzjastą konkursów. Radzę sobie skromnie. W ten sposób, że wyszukuje w przewodnikach informację o uznanych dyrygentach i odtwórcach. Nie jestem zawiedziony globalną siecią. Natomiast co do wytworów kultury, to myślę, że jest tak, jak z nauką, czyli problemem jest bierny odbiór i brak interakcji przy masowym czytelnictwie. Poziom blogów jest taki, że szukaj wiatru w polu. Nic mądrego tutaj się w zasadzie nie dowiesz. Nie tylko na polskich uczelniach student jest w sytuacji słuchacza, który nie mówi. Tak samo jest w USA. Jednak rynek kultury i rynek biznesowy, pozwalają komunikować się i rozwijać pasję, bo jest tam specjalizacja, której nie ma akurat u nas. Niewątpliwie więc najważniejszy jest rynek i specjalizacja, bowiem to oznacza profesjonalizm. No, ale tam gdzie tego nie ma, pomóc może sztuczna inteligencja. Myślę, że jest taka potrzeba. Sztuczna inteligencja jest nam potrzebna do masowej interakcji. Inteligencja tutaj nie zdaje egzaminu, naukowcy też. W Polsce w branżach usług publicznych, czy też prawniczych nie ma się od kogo uczyć. Ale też narzekają lekarze, stomatologowie. Myślę, że i inne zawody, też.
Lekowy L. od dawna podejrzewal. Czyzby nowa teologia?
Ponizsze nic nie znaczy…
„ chyba że to cel tych, którzy zarobić mają okazję na tym, co nie można“.
Nie chodzi przy tym o bledy w pisaniu, lecz mysleniu lub jego brak.
Lewy
Masz rację. Życie straciło smak, bo wszystkiego jest za dużo i nie sposób się w tym rozebrać. Pora umierać.
„Ale w koło jest wesoło”
https://www.youtube.com/watch?v=8ozuH7unuX0
EKLER: odcinek #1 / PREMIERA!
Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami❗
Witajcie w świecie Ekleru. Tak rysuje się historia telewizji Wytrwamy. Tu pojawia się tajemnica, tutaj wszystko ma swój początek. Oglądacie na własną odpowiedzialność.
„Świątynia była pełna rozpusty i uczt.”
(2 Księga Machabejska 6:4)
Historia zaczyna się od Arcybiskupa Ryszarda i Siostry Krystyny. Szybko jednak okaże się, że do tanga trzeba trojga. Na szczęście oni swojego trzeciego już mają. Ksiądz Damian jest prawdziwym żołnierzem na którego można liczyć.
Niektóre słowa wybrzmiewające w serialu możecie już znać, gdyż życie samo wkładało nam słowa w usta. Żywy Ojciec Przewodnik jest naszym wzorcem, dlatego niektóre kwestie brzmią jak żywe.
Zainteresowała Cię historia Ekleru❓
PRZEKAŻ LUDZIOM ZE SWOJEJ PARAFII
Dobrego seansu!
Kolejny odcinek już za tydzień:
21.10.2021!
Widzimy się
bądźcie pozdrowieni
Przyda się troszkę wiedzy. Chopin napisał swoje koncerty, które właśnie teraz słuchamy w finale konkursu, mając lat 19. Był niewiele starszy od tych młodych wykonawców. Wiadomo oczywiście, że proces twórczy musi iść z jednoczesną dojrzałością i wrażliwością, a o ich poziomie świadczy samo dzieło, ale nie umniejszajmy odtwórcom, że są nieczułymi robotami, zbyt młodymi i niedojrzałymi aby czuć muzykę sercem. Przemysł przemysłem, ale pewien procent ludzkości zawsze był i będzie awangardą, od genialnych młodych artystów po nieludzko mądrych młodych naukowcow. I to co raz młodszych! Takie czasy, takie możliwości. Z jednej strony przesyt, z drugiej postęp. Mądry człowiek sobie z tym poradzi i odróżni jedno od drugiego. W dzisiejszym koncercie tylko jedna osoba mnie urzekła swoją grą, właśnie ta najmłodsza!
„Genialne dzieci (…) wchodzą w okrutny świat zglobalizowanej, hiperprofesjonalnej kultury, w którym czeka je nieuchronnie ten sam los luksusowego utowarowienia”.
Panie Profesorze,
smutny i jakiś dziwnie posępny, wręcz niesamowicie ponury, jest ten Pański najnowszy wstępniak. I zauważyłem, że na forum, nie tylko ja tak sądzę. Podejrzewam, że wpływ na „atmosferę oraz nastrój tego felietonu”, to ma zapewne jesienna, typowo polska, aura. No ale cóż zrobić, Konkursy
Szopenowskie odbywają się jesienią, a nie w środku upalnego lata.
Ponadto nie ukrywam, że przez chwilę zastanawiałem się, czy w ogóle mogę zabierać głos na temat zawarty we wstępniaku Gospodarza?
W przeciwieństwie do żony, która posiada wykształcenie muzyczne, ja nie mam jakichkolwiek predyspozycji muzycznych.
Owszem, wspólnie słuchamy muzyki, nie tylko w domu, ale nie dyskutuję na tematy muzyczne. Jestem świadomy swoich ograniczeń.
Chociaż, niektórzy ze znajomych, nieco zgryźliwie twierdzą, że do końca pozostanę wierny dźwiękom dawno minionych i tych nieco bliższych … pól bitewnych, kopyt końskich, pancerzom rycerskim, szczękowi białej broni oraz salw armatnich.
Przy okazji zauważyłem, że chyba już autentycznie się starzeję. Otóż po wielu latach, ponownie, nawet często, słucham Franka Sinatry.
Filmy, w których grał Sinatra, nawet STĄD DO WIECZNOŚCI (From Here to Eternity) z 1953 roku, za który otrzymał nagrodę Złotego Globa, wydają się już dzisiaj klasycznymi ramotkami. Niestety.
Natomiast jego piosenki, są słusznie uznawane za ponadczasowe, a on sam, za najwybitniejszego piosenkarza amerykańskiego XX wieku.
Panie Profesorze,
zgadzam się z Panem, że być może kultura nigdy wcześniej, nie była tak obfita i zapewne tak dostępna jak dziś. Tak, w tej sprawie jesteśmy zgodni?
Ale zupełnie poważnie się zastanawiam, czy rzeczywiście – szeroko rozumiana – kultura, jest dziś aż tak potężna? To, że na rynku widzimy, tak dominujący zalew: pięknie wydanych książek, utworów muzycznych, obrazów, filmów itp. jeszcze – moim zdaniem – nie świadczy o wielkiej potędze kultury, przynajmniej w Polsce. Stwierdzam to z pełną odpowiedzialnością.
Czy np. o potędze kultury w Polsce, świadczy chociażby publiczne zachowanie wielu przedstawicieli tzw. elit, cokolwiek rozumiemy przez to określenie? A może wypowiedzi, przynajmniej niektórych osób publicznych, na łamach prasy, przed kamerami telewizyjnymi bądź mikrofonami radia? Czyżby?
A może o potędze kultury w Polsce świadczy zachowanie tzw. zwykłych ludzi, np. w środkach komunikacji publicznej, w marketach, na terenie obiektów sportowych, w szkołach i na uczelniach, a nawet w części budynków kultu religijnego? Pytania moglibyśmy mnożyć.
Nie chcę przesądzać, ale do potęgi kultury w Polsce, jest jeszcze stosunkowo daleko.
I na koniec,
w dzisiejszych realiach, wszystkie osoby genialne, które decydują się poświęcić swoje życie, np. zawodowej działalności artystycznej, to muszą wiedzieć, że prędzej czy później, ale raczej prędzej – wejdą „w okrutny świat zglobalizowanej, hiperprofesjonalnej kultury”. Ze wszystkimi tego splendorami, zaszczytami, honorami, ale i … konsekwencjami.
Wybór należy do nich!
Dzisiaj mija czwarta rocznca samospalenia sie Piotra Szczęsnego. Ten czlowiek w rozpaczy spowodowanej niszczeniem Polski przez psychopatę Kaczyńskiego i jego przestepczą szarańczę,zaprotestowal, i zostawil protest – listę wszystkich podłości i przestępstw niszczących Ojczyzne. Polski, ktora po róznych zawirowaniach historycznych, w końcu dostała szanse by stać się normalny krajem i powoli takim sie stawała.
Pamiętajmy o Piotrze Szczęsnym
Mag o starosci…. I tak mowimy od Sokratesa.
@Lewy 19 października 2021 7:32
O, Radości, Iskro Bogów, Kwiecie Elizejskich Pól !
Jakiż ty jesteś naiwny, miły Człowieku. Nie było i nie ma żadnej „szansy by [Polska} stała się normalnym krajem”. W 1989 doszli do władzy styropianowi złodzieje i łajdacy oraz zdrajcy z lewicy i odtworzyli zdemoralizowane kapitalistyczno-demokratyczne państwo, które musiało pójść w kierunku faszyzmu – zgodnie z nieśmiertelnymi marksistowsko-leninowskimi prawami historii – tak działa antykomunizm, rusofobia i antysemityzm. I nie ma już odwrotu.
A Piotra Szczęsnego serdecznie żal. Biedny dobry Człowiek. Jeśli już chciał radykalnie zaprotestować przeciwko szalejącemu złu mógł to zrobić w 1989, gdy faszyzm kiełkował, gdy rozkradano gigantyczny majątek Polski Ludowej i powstawały fundamenty faszystowskiego Instytutu Polskiej Nienawiści IPN.
Złóż kwiaty i znicze od niektórych z nas na tym blogu na płycie Piotra na Placu Defilad.
Lewy bardzo przeżywa niegodziwość wynikającą z tego, że u władzy jest PiS. Warto jednak zastanowić się nad tym, czy UE jest jakąś nową wartością w prawie międzynarodowej i polityce. Mnie się wydaje, że nie. Po pierwsze jest to organizacja zrzeszająca państwa. Po drugie wśród zrzeszonych państw, mamy bardziej i mniej ważne. W obecnej sytuacji opcja Polska w UE wg PO, to koncepcja Polski w sojusz z Francją i Niemcami, w opozycji do USA i świata anglosaskiego. Opcja PiS jest odwrotna, to sojusz Polski z potęgami morza, przeciwko sąsiadującymi państwami rimlandu i heartlandu. Opcja PO odpowiada więc koncepcjom przedwojennych monarchistów, zwolenników sojuszu z Niemcami w celu ochrony ówczesnych klas posiadających. Co ciekawe owa przedwojenna opcja była właśnie antydemokratyczna. Opcja sojuszu z Niemcami, a szerzej opcja sojuszu państw heartlandu z państwami rimlandu ma jednak jedną praktyczną wadę. Jak dotąd wszystkie wojny i konfrontacje gospodarcze o dominację światową wygrywały państwa morskie, chociaż często wydawało się, że nie mają takiej potęgi militarnej, jak przeciwnicy. Państwa takie mają jednak coś istotnego. Okazuje się, że mają pieniądze i kontrolują zasoby, a to oznacza, że łatwo z nimi przegrać kolejną konfrontację. Pytanie w tej sytuacji jest racjonalne a nie irracjonalne, co Polska może mieść z sojuszu Polsko Niemiecko Francuskiego, a co z sojuszu z Anglosasami. W obu przypadkach odpowiedź nie jest konkluzywna. Wynika to z słabiej pozycji Polski wobec rzekomych sojuszy, które faktycznie są raczej układami klienckimi. Prawda jest niestety taka, że nikt nie chce Polski jako sojusznika i nikt nie chce Polski traktować na równi. Taka jest realna polityka, a reszta to przygłupie ględzenie na temat Kaczyńskiego i samospalenia człowieka cierpiącego na depresję.
głos zwykły
19 PAŹDZIERNIKA 2021
20:17
„Jak dotąd wszystkie wojny i konfrontacje gospodarcze o dominację światową wygrywały państwa morskie, chociaż często wydawało się, że nie mają takiej potęgi militarnej, jak przeciwnicy. Państwa takie mają jednak coś istotnego. Okazuje się, że mają pieniądze i kontrolują zasoby …”.
No i kontrolują kanały komunikacyjne. Na tym przejechały się Niemcy podczas II wojny swiatowej.
Lewy
19 PAŹDZIERNIKA 2021
7:32
„Dzisiaj mija czwarta rocznca samospalenia sie Piotra Szczęsnego”.
Nawet po jego śmierci znęcasz się nad człwiekiem chorym psychicznie.
18 .09.2021 starszy mężczyzna popełnił (w „Białym Miasteczku”) w centrum Warszawy samobójstwo. „Oddałem życie jako protest przeciwko strajkowi służby zdrowia, bo jest polityczny …” napisał. Jest temat? Można nim grzać? A wiesz dlaczego nie jest grzany przeciw opozycji? Bo są gusta i augusta, czyli pewnych rzeczy się nie robi. Czas wyrosnąć z sowietyzmu.
Czy z genialnych dzieci wyrosną genialni urzędnicy?
Rządnikom brukselskim wszystko się pomieszało. Sami niepraworządni i niezaradni życiowo, chcą sprowokować europejską awanturę, poniżając narody wschodniej Europy, które nigdy nie zdołały wybić się na niepodległość. Te kary i te pouczenia są całkowicie oderwane od rzeczywistości i od nachodzącego kryzysu cywilizacji śródziemnomorskiej. Przegrywamy wyścig ekonomiczny z krajami Azji , a oni w kółko Macieju o tym samym. Jaką klasę społeczną oni reprezentują w tym parlamencie? Globalne korporacje , czy bankierów pragnących utopić całą Europę w długach, które będzie się dziedziczyć do spłacania? A może oni reprezentują sodomitów , którzy na starość pozostaną pod opieką heteroseksualistów ? To jest pomieszanie z poplątaniem, prawdziwy urzędniczy cyrk z którego już wypadło jedno ważne państwo. To jest obecnie najważniejszy problem ogłupionego przez media młodego pokolenia Europejczyków.
nikt nie chce Polski jako sojusznika i nikt nie chce Polski traktować na równi
No, niestety 🙁
Ale jest promyczek nadziei.
Jak ukończymy przekop i lotniskowce będą mogły dopływać do Elbląga, to powstanie tam sojusznicza (anglosaska) baza wojenna na miarę Sewastopola i świat wreszcie się nas przestraszy 😎
Lewy
18 PAŹDZIERNIKA 2021 20:10
„Problem polega na tym, że wszelkie próby zdefiniowania czym jest świadomość, nie są satysfakcjonujące. Filozofia i jej córka psychologia próbują uchwycić ten fenomen”.
Żeby nie było, za problem wzięli się ostatnio fizycy, w tym bardzo wybitni jak Roger Penrose. Z tego co oni mówią (wraz z amerykańskim lekarzem Stuartem Hameroffem) poważnie rozważa się hipotezę, że ludzka świadomość przeżywa śmierć człowieka (i zostaje we Wszechświecie), mózg jest bowiem rodzajem komputera kwantowego. Hameroff postawił tezę, że kwantowa koherencja zachodzi w mikrotubulach, strukturach białkowych w neuronach mózgu. Znajdujemy je też w komórkach eukariotycznych będących częścią cytoszkieletu. Ja tylko relata refero, sygnalizuję, że o tym się mówi. Jeśli kwanty mogą być w tzw. superpozycji, w różnych miejscach jednocześnie i stanach, np. istnieć i nie istnieć zarazem … to?
W obronie UE, najsłodsze rodzynki argumentacji Europejczyków podczas obecnego kryzysu.
― „ Podpisane traktaty dają trybunałowi prawo do stanowienia prawa i nie można odrzucać jego wyroków bez stawiania się poza Unią”.
Podczas gdy Monteskiusz wierci się w grobie sędziowie europejscy prawa stanowią i prawo egzekwują. Gdzieś tak już było? Wczesnośredniowieczne królestwa przychodzą do głowy. Ale tam sędzią, ustawodawcą i wykonawcą był król (on przynajmniej z Bożej łaski).
― „TSUE nie musi orzekać w sprawie konstytucji państw członkowskich, ale w sprawie zgodności ich polityk z postanowieniami traktatów …”.
Sędziowie prócz stanowienia i egzekwowania prawa zajmują się jeszcze polityką. To nadal Średniowiecze.
― „A im więcej czasu upłynie, tym bardziej TSUE będzie musiał interpretować traktaty, tworzyć orzecznictwo i odgrywać taką samą rolę co Sąd Najwyższy USA …”.
No jest precedens. Parlament UE niedawno oburzył się na zakaz aborcji w Teksasie, zanim odniósł się do tego Sąd Najwyższy w USA. Zobaczymy co dalej z tym prawnym euromesjanizmem.
― „Rząd sędziów” staje się rzeczywistością, wyprzedza zmiany traktatów i pomysł wspólnej obrony”.
Wszyscy o Monteskiuszu słyszeli, rzadko kto go czytał. Co filozof prawa mówi o dobrym rządzie? „Rząd taki możliwy jest tylko wtedy, gdy nie będzie on sam dla siebie prawodawcą, wykonawcą i sędzią, w przeciwnym bowiem wypadku ów rząd mógłby istniejące prawa zawsze zmienić, aby były po jego myśli, wykonać je i sądzić według nich. Tym samym nie byłoby żadnej różnicy między taką władzą a władzą despotyczną.
― „Trybunał umacnia swoją pozycję znacznie szybciej niż nowe wspólne polityki, i to jest oczywiście to, co mobilizuje wrogów”.
Pozostaje pytanie, jaki mandat społeczny ma umacniający się Trybunał, w imię czego się umacnia, w jaki sposób i czy w ogóle będzie można odwołać/zmienić tak umocniony Trybunał? Czymś on będzie różnić się od dyktatury?
― „Wspólna obrona, autonomia strategiczna, wspólna polityka naukowa i przemysłowa – to już nie są tematy tabu”.
Stare pytanie nadal aktualne, ile armat i rakiet ma europejskie mocarstwo? Na razie trudno się doliczyć.
No tak, marność świata kultury nie jest mniej marna od marności reszty świata. Wiem, bo pochodzę z takiej rodziny.
Pisanie komentarzy też jest marne, bo kto to przeczyta?
Z drugiej strony, gdyby chcieć przedstawić propozycję pozytywną, musimy wkroczyć w jakąś religię czy ideologię.
Z ciekawości, jeśli Pan przeczyta, Panie Hartman – czy już objął Pan krytyką cały świat, czy tylko jego część? Gdyby żyć wystarczająco długo, by zdekonstruować i obnażyć wszelkie ludzkie zachowanie — to by dopiero musiało być uczucie! Tylko wtedy co dalej?
Mauro Rossi
20 października 2021
12:05 i 12:13
Mauro,
powtarzasz za wybitnymi fizykami, że powszechnie rozważa się hipotezę, iż ludzka świadomość przeżywa śmierć człowieka i zostaje we Wszechświecie. Mózg jest bowiem rodzajem komputera kwantowego. Wspominasz także o kwantowej koherencji, o mikrotubulach i o strukturach białkowych w neutronach mózgu.
Sygnalizujesz ponadto o komórkach eukariotycznych będących częścią cytoszkieletu, a także o kwantach, które mogą być w tzw. superpozycji, w różnych miejscach jednocześnie i stanach, np. istnieć i nie istnieć zarazem. No rzeczywiście, to jest niesamowite!
Zapewne także piękne to wszystko, ciekawe i bardzo mądre. Przyznaję, że jestem pod wrażeniem!
Przywołałeś również, a jakże, Monteskiusza. A nawet twierdzisz, że wszyscy o Monteskiuszu słyszeli, tylko rzadko kto go czytał.
Hmm, z pewnością Monteskiusza nie czytała cała populacja, aktualnie żyjąca na Ziemi. Ale śmiem twierdzić, że sporo osób, chyba nawet więcej niż myślisz, nie tylko słyszała o nim, ale także czytała Monteskiusza.
Swoje wywody kończysz starym pytaniem, które podobno nadal jest aktualne, a mianowicie: ile armat i rakiet ma europejskie mocarstwo?
Oj niedobrze, Mauro,
są chwile, kiedy mnie zaskakujesz. Widać wyraźnie, że niekoniecznie jesteś zwolennikiem pozostania Polski w strukturach Unii Europejskiej.
Mam rację? A jeżeli tak, to czy pomyślałeś dalej: co będzie, w przypadku (zakładam teoretycznie) naszego wystąpienia z UE? Czy wówczas będziemy mieli szansę na cokolwiek innego? Cokolwiek?
No cóż, Mauro, z jednej strony poruszasz daleko wyszukaną problematykę naukową, co – samo w sobie – oczywiście nie jest niczym nagannym, a z drugiej strony, na forum bloga prezentujesz postawę, która jest co najmniej kontrowersyjna. Świadomie nie używam bardziej dosadnych określeń, wychodząc z założenia, że nie ma takiej potrzeby.
Np., do chwili obecnej nie rozumiem, czym kierowałeś się – broniąc na forum kogoś takiego, jak tego nieszczęsnego Wyszkowskiego, było nie było – przypominam – członka Kolegium IPN, po jego wypowiedzi na temat Wandy Traczyk-Stawskiej oraz innych powstańców warszawskich.
Dlaczego nie chcesz zrozumieć, że publiczna obrona Wyszkowskiego trąci skandalem, nie tylko towarzyskim?
Natomiast, chowanie się za plecami prawicowych publicystów, bojówkarzy, zadymiarzy i klasycznych, rodzimych hunwejbinów – też niczego nie zmieni.
Musisz zrozumieć, Mauro, że obecne realia w Polsce, w niczym nie przypominają sytuacji w Chinach Ludowych, w okresie maoistowskiej Wielkiej Proletariackiej Rewolucji Kulturalnej, w latach 1966-1976.
Przy okazji, Tobie oraz podobnym przypominam, że POLITYKA jest pismem społeczno-politycznym o charakterze liberalno-lewicowym. Dlatego też, jeżeli szukasz – swoiście pojmowanych – wartości prawicowych, to szukaj ich na innych blogach. A jest ich bez liku, możesz przebierać jak w ulęgałkach.
Na zakończenie,
przed niespełna dwoma tygodniami, prosiłem Ciebie na forum, abyś wyjaśnił swoje stwierdzenie: „w PRL też byli tzw. partyjni akowcy”.
W PRL, w latach 1949-1990, funkcjonowała organizacja kombatancka o nazwie Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD). Faktem jest również, że do 1989 roku, ZBoWiD był politycznie i organizacyjnie podporządkowany PZPR.
Członkiem tej organizacji był m.in. mój dziadek ze strony matki, uczestnik Wojny Obronnej Polski we wrześniu 1939 roku w szeregach Armii POMORZE, uczestnik obrony Warszawy i jeniec wojenny w jednym z hitlerowskich stalagów.
Nie dysponuję pełnymi, potwierdzonymi danymi, ale np. w połowie lat 60-tych ubiegłego wieku, ZBoWiD zrzeszał ok. 60 tysięcy byłych żołnierzy AK, których do 1956 roku, ze względów politycznych, nie przyjmowano do tej organizacji.
Mauro,
czy Twoim zdaniem, członkowie ZBoWiD, a wcześniej żołnierze AK, to „byli partyjni akowcy”?
I zamiast, jak wspominam wyżej, wówczas odpowiedzieć na moją prośbę, to Ty postanowiłeś dokonać frontalnego odwrotu, następnie zdezerterować z pola bitwy i umknąć do przysłowiowej mysiej dziury.
A nuż rozejdzie się po kościach.
Oj niedobrze, Mauro!
Czy wiesz, Mauro, co groziło chociażby na bezkresnych stepach rosyjskich, po obu stronach frontu, w trakcie koszmarnej zimy na przełomie 1941 i 1942 roku, podczas zamieci śnieżnej oraz huraganowego, lodowatego wiatru i temperatury otoczenia sięgającej minus 40 stopni – za sianie defetyzmu, zwątpienie, czarnowidztwo i dezercję z pola walki?
Mr Hyde
20 PAŹDZIERNIKA 2021 19:08
„Oj niedobrze, Mauro, są chwile, kiedy mnie zaskakujesz. Widać wyraźnie, że niekoniecznie jesteś zwolennikiem pozostania Polski w strukturach Unii Europejskiej”.
Jeśli krytykuję obecną UE (wolałem EWG), a ty twierdzisz, że z tego powodu jestem przeciwnikiem pozostania PL w strukturach europejskich wiesz co z tego logicznie wynika? To mianowicie, że opozycja krytykując totalnie polski rząd występuje z Polski. Tuskexit to się nazywa. 🙂
„ … czy pomyślałeś dalej: co będzie, w przypadku (zakładam teoretycznie) naszego wystąpienia z UE”?
To zupełna fikcja, Baba Jaga dla dzieci. Nie myśl, że wystąpić z UE jest łatwo. Nie ma procedur na wyrzucenia kraju czlonkowskiego z UE o ile sam tego nie chce. Bruksela własnie dlatego ma plan mniej ambitny, wspiera opozycje w celu obalenia rządu w Warszawie. Przyznał to wczoraj w PE Manfred Weber chwaląc Tuska za organizacje antyrządowych wystąpień. Tusk był chyba nieco zażenowany, bo nie słyszałem by podziękował.
„ … nie rozumiem, czym kierowałeś się – broniąc na forum kogoś takiego, jak tego nieszczęsnego Wyszkowskiego …”.
Wyjaśniłem powody, podałem drastyczny kontrprzykład Frasyniuka, oceniłem róznice. Dodam jeszcze, że „powstanka” Wanda Traczyk-Stawska ma liberalne poglądy (w jej wieku to moim zdaniem osobliwe, ale nie moja sprawa) i wielokrotnie brała udział w opozycyjnych imprezach, także tęczowych. Liberalna opozycja, która kiedyś drwiła z martyrologii powstańczej dziś jest murem za powstaniem, prawdopodobnie taktycznie i czasowo.
„POLITYKA jest pismem społeczno-politycznym o charakterze liberalno-lewicowym. Dlatego też, jeżeli szukasz – swoiście pojmowanych – wartości prawicowych, to szukaj ich na innych blogach. A jest ich bez liku, możesz przebierać jak w ulęgałkach”.
Skąd supozycja, że szukam tu wartości konserwatywnych? Może nie jestem zbyt bystry, ale nie aż tak. Mam nadzieję, że nie opowiadasz się za światopoglądową segregacją.
„ZBoWiD zrzeszał ok. 60 tysięcy byłych żołnierzy AK, których do 1956 roku, ze względów politycznych, nie przyjmowano do tej organizacji”.
Nie wiem, czy w tamtych szeregach było ich aż tylu, ale oczywiście należeli. Nie wszyscy akowcy zapisywali się do komunistycznego ZBOWIDU (jeśli mieli możliwość to woleli do Światowego Związku AK), a tamtych nazywali partyjnymi akowcami.
„Abdulrazak Gurnah, tegoroczny noblista, mówił, że ludzie poddani kolonizacji stają się czymś pośrednim pomiędzy swymi przodkami a kolonizatorami. Nie są już dziedzicami swojej kultury, którą nauczono ich uważać za prymitywną i której się wstydzą, ale nigdy też nie stają się tymi „białymi ludźmi”, którymi chcieliby być.
My też mamy problem z takimi międzyludźmi, tym większy, że to, co oni sobie wyobrażali – jakiś „naród europejczyków”, do którego mieli nadzieję zostać przyjęci – rozwiewa się jak fatamorgana. Pozostaje zagubienie i pogubienie.
Zewnętrznym tego wyrazem jest całkowite pomieszanie znaków i pozbawienie ich sensu – właśnie zapaść semiologiczna. Pozostaje tylko znak ślepej nienawiści, czystej, negatywnej emocji – wulgarny bluzg.”
Polscy sędziowie i polskie media, lekceważąc wyrok Trybunału i polską Konstytucję, przepoczwarzają się w takie byty „międzyludzkie”, serwując narodowi zapaść semiologiczną, chorobę gorszą niż epidemia.
woytek
21 PAŹDZIERNIKA 2021
4:33
„Polscy sędziowie i polskie media, lekceważąc wyrok Trybunału i polską Konstytucję, przepoczwarzają się w takie byty „międzyludzkie”, serwując narodowi zapaść semiologiczną, chorobę gorszą niż epidemia.”
Co Ty pier..sz, że tak powiem.
To TK wciąż polską Konstytucję lekceważy i rząd PiSu.
Nic nie słyszałeś o trójpodziale władzy, gdzie sądy polskie są niezależne od władzy?
To mówi Konstytucja, i bardziej UE chroni polską Konstytucję niż ci u władzy (PiS) – tego chyba też nie zauważyłeś?
@ lukipuki 16:05
Ponieważ starasz się poziomem rozmowy dorównać Sikorskiemu , więc informuję cię , że ja nie jestem kobietą.
@polsko socjalistyczna
Ja bym dorzucil do zdemoralizowanej kasty lekarzy. Ogromne uposażenia, przywileje, emerytury . Prawde powiedział nasz wielki Lenin, o polska socjalistyczno, że kucharka może rządzic, zostać sędzią i lekarzem chirurgem.Nigdy sie nie zdemoralizuje, nigdy nie powstanie kasta kucharek. Nie wiadomo po co są jakieś uczelnie, na których kształci się przyszłych sedziów, lekarzy, skoro kucharka może sama przeprowadzić operację na sercu albo mózgu pacjenta.