Ani jednej więcej! Siedem prawd o aborcji
Dziś przez miasta całego kraju przeszły marsze gniewu i protestu przeciwko skutkom, do jakich prowadzi pisane pod dyktando fundamentalistów prawo aborcyjne. 22 września w Pszczynie zmarła trzydziestoletnia ciężarna kobieta, u której zalęknieni lekarze nie przeprowadzili koniecznej terminacji ciąży, czyli aborcji.
Zabieg był konieczny ze względu na odejście wód płodowych. Bojąc się nękania przez fundamentalistów, a może nawet przez własnych przełożonych, lekarze wybrali własne – naiwnie pojęte – bezpieczeństwo prawne zamiast dobra pacjentki. Pomimo wad płodu i zagrażającego życiu stanu matki zwlekali do momentu, aż płód samoistnie obumrze. Czekali za długo – doszło do zakażenia, w wyniku którego kobieta zmarła.
Ta śmierć była do przewidzenia i do uniknięcia. Lecz ta śmierć nie poszła całkiem na marne. Dzięki niej miliony Polaków dowiadują się, że drakońskie, oparte na religijnym fanatyzmie i egzaltacji prawo antyaborcyjne zabija. Tę prawdę świat zna od wielu dekad – zakazy aborcji sprowadzają niebezpieczeństwo na kobiety, które dokonują jej w złych warunkach podziemia aborcyjnego bądź też nie otrzymują na czas należnego im świadczenia medycznego, gdy ciąża zagraża ich życiu.
Od kiedy w następstwie tragicznego „wyroku” trybunału Przyłębskiej lekarze nie mogą usuwać płodów obarczonych ciężkimi wadami rozwojowymi, w szpitalach przybywa nieszczęśliwych kobiet, bezradnie leżących ze swymi umierającymi noworodkami. To kobiety uboższe, może mniej zaradne – takie, które nie mogły pójść za radą Jarosława Kaczyńskiego i wyjechać na zabieg za granicę.
Tych nieszczęść będzie więcej, bo fundamentaliści, wychowani przez Kościół i mający znaczne poparcie wśród biskupów, nie zatrzymają się w swoim pochodzie ku całkowitemu zakazowi i penalizacji aborcji. Już teraz zgłaszają projekty ustaw służące fundamentalistycznej biopolityce. Chcą, aby aborcja była karana jak zabójstwo, a specjalna instytucja – Instytut Demografii i Rodziny – kontrolowała kobiety i sprawdzała, czy aby któraś nie dokonała aborcji.
To czysty faszyzm – i w takim, znanym już z niechlubnych dziejów eugeniki i biopolityki, kierunku idziemy. To się dzieje naprawdę i lepiej, abyśmy nie zamykali oczu, bo możemy się obudzić w zupełnie innym kraju. W kraju, w którym państwo zadba o „biologiczną substancję narodu”, jak już dziś wzywa do tego bp Marek Jędraszewski.
Jako bioetyk czuję się w obowiązku powtarzać kilka dobrze znanych prawd na temat aborcji. Chciałbym, żeby wybrzmiały i dzisiaj – gdy przeżywamy gniew i ból z powodu tragedii, do jakiej doszło w szpitalu w Pszczynie. Pozwólcie, że streszczę owych kilka zasadniczych prawd o aborcji. Sądzę, że wszyscy powinniśmy o nich pamiętać.
1. Są tacy, którzy uważają, że aborcja nie jest złem, a więc czymś, czego należy unikać. Takie osoby stanowią jednakże niewielką mniejszość społeczeństwa i ludzkości. Ogromna większość uważa, że aborcja powinna zdarzać się jak najrzadziej. Panuje światowy konsensus odnośnie do tego, że należy wprowadzać takie regulacje prawne i prowadzić taką politykę społeczną, która doprowadzi do realnego zmniejszenia liczby dokonywanych aborcji. Dlatego też:
2. Nie ma żadnego publicznego sporu „zwolenników aborcji” z „przeciwnikami aborcji”, a nazywanie zwolenników zakazu aborcji „obrońcami życia” zawiera w sobie kłamliwą sugestię, że gdy ktoś jest za prawną dopuszczalnością aborcji, jest „wrogiem życia”. To podłe, odrażające nadużycie. W istocie spór dotyczy tego, w jaki sposób aborcja powinna być uregulowana prawnie i proceduralnie. Można być zagorzałym przeciwnikiem dokonywania aborcji, a jednocześnie uważać, że powinna być ona dozwolona.
3. Istnieje spór o status moralny i prawny embrionu i płodu, lecz wszyscy jego uczestnicy (z wyjątkiem fundamentalistów katolickich, którzy doprowadzili do zrównania aborcji z morderstwem w kilku krajach Ameryki Łacińskiej) zgadzają się co do trzech spraw. Po pierwsze, status ten jest pośredni pomiędzy statusem innych materiałów biologicznych pochodzenia ludzkiego (łącznie z gametami) oraz statusem dziecka zdolnego do samodzielnego życia poza organizmem matki. Po drugie, status płodu zmienia się w czasie, wraz z jego dojrzewaniem. A po trzecie – w razie dopuszczalności aborcji musi zostać wyznaczona granica, poza którą uśmiercenie zdrowego płodu nie może być tolerowane. Jaka jest ta granica, pod jakimi warunkami aborcja może być dopuszczalna i jak ma wyglądać udział placówek medycznych i innych instytucji w procedurze decyzyjnej poprzedzającej aborcję – to wszystko jest sporne.
4. Nie istnieje bioetyczny spór odnośnie do tego, czy całkowity zakaz aborcji jest sprawiedliwy i czy prowadzi do zmniejszenia liczby dokonywanych aborcji. Wiadomo bowiem, że takie zakazy są mało skuteczne i w niewielu przypadkach odstraszają kobiety od poddania się aborcji. Wiadomo też, że całkowity bądź prawie całkowity zakaz aborcji sprzyja powstawaniu podziemia aborcyjnego, w którym dochodzi do powikłań i śmierci kobiet. Panuje światowy konsensus bioetyków i lekarzy odnośnie do tego, że całkowity zakaz aborcji nie jest skutecznym środkiem prowadzącym do ograniczenia liczby takich zabiegów.
5. Istnieje kilka modeli regulowania aborcji – od niemalże całkowitej swobody, poprzez wymóg konsultacji z ciałem eksperckim, prezentującym kobiecie inne możliwości i oferującym pomoc w razie zmiany decyzji, aż po częściowy zakaz aborcji, odnoszący się do płodów zdrowych. Nie ma natomiast dyskusji odnośnie do tego, czy kobieta w stanie zagrożenia zdrowia i życia bądź nosząca płód z wadami letalnymi ma czy też nie ma prawa do aborcji. W całej mnogości kultur i koncepcji etycznych jedynie radykalne skrzydło katolicyzmu postuluje pełny zakaz aborcji bądź zakaz z wyjątkiem sytuacji zagrożenia życia kobiety. Postulaty takie są przez międzynarodową społeczność bioetyków i lekarzy, a także przez opinię publiczną (z wyjątkiem niewielkiej części wyznawców katolicyzmu) uważane za moralnie odrażające. Zmuszanie kobiety do rodzenia dziecka z gwałtu bądź dziecka, które umrze w męczarniach, powszechnie traktowane jest jako okrucieństwo, za którym stać może tylko ślepy fanatyzm.
6. W krajach, gdzie aborcja jest dozwolona, a więc w prawie wszystkich krajach Zachodu, prawodawca zazwyczaj nie rozstrzyga o tym, czy istnieje coś takiego jak „prawo kobiety do aborcji”, o którym mówi wielu autorów nurtu lewicowo-liberalnego oraz feministycznego. Doktryny prawne i państwowe unikają opowiadania się po którejś ze stron sporów filozoficznych i światopoglądowych. Prawodawcy państw demokratycznych pozostawiają trudną decyzję o aborcji sumieniu kobiety z uwagi na wielką wartość, jaką na poziomie konstytucyjnym przypisuje się w nich wolności prokreacyjnej, a zwłaszcza autonomii jednostki w odniesieniu do własnego ciała. Ponadto prawodawcy kierują się ustaloną wiedzą o tym, że zakaz aborcji jest generalnie nieskuteczny i prowadzi do niepożądanych następstw społecznych. Regulowanie aborcji, podobnie jak regulowanie wielu innych drażliwych kwestii i praktyk, dokonuje się w pełnej świadomości, że rolą prawa jest minimalizować zło, nie zaś machinalnie zakazywać zła i nakazywać dobro.
7. Istnieje dobrze ugruntowana wiedza o tym, jak można i należy ograniczać aborcję. Po pierwsze, aborcji jest mniej, gdy kobiety (pary) mają dostęp do taniej i skutecznej antykoncepcji oraz do wiedzy na jej temat. Po drugie, aborcji przeciwdziała dobra edukacja seksualna, dzięki której młodzież poznaje fizjologię prokreacji oraz uczy się kultury seksualnej, czyli odpowiedzialnego podejścia do życia płciowego. Po trzecie, ograniczeniu aborcji sprzyja atmosfera szacunku dla kobiet ciężarnych i dobra opieka medyczna oferowana im, a następnie matkom i ich małym dzieciom. Kto naprawdę chce zwalczać aborcję, powinien propagować antykoncepcję, edukację seksualną i politykę społeczną wspierającą kobietę i dziecko. Świadoma i zdrowa prokreacja nie wymaga policyjnego nadzoru, lecz szacunku dla kobiet i ich prawa do stanowienia o sobie – również wtedy, gdy nie zgadzamy się z ich decyzjami.