Komitetowi Obrony Demokracji dziękujemy!
„Wytrwaliście i my wszyscy będziemy waszymi dłużnikami”, powiedział Donald Tusk w płomiennym przemówieniu wygłoszonym w sobotę 27 listopada w Warszawie do trzystu delegatów i gości zgromadzonych dla uczczenia szóstej rocznicy powstania Komitetu Obrony Demokracji. Wraz z Tuskiem dziękowali KOD Barbara Nowacka (KO), Rafał Trzaskowski (KO), Małgorzata Tracz (Zieloni), Konrad Fijołek (prezydent Rzeszowa), Michał Kamiński (KO), Robert Biedroń (Lewica) i inni politycy oraz działacze.
Z kolei KOD dziękował swoim przyjaciołom i współpracownikom – zarówno z własnych szeregów, jak i z zaprzyjaźnionych organizacji, a których przedstawiciele wręcz tłumnie przybyli na to długie i radosne spotkanie. Wręczono dyplomy „Przyjaciela/Przyjaciółki Demokracji” najbardziej zasłużonym działaczom samego KOD i innych organizacji oraz mediów. Nie chciałbym wymieniać wszystkich nazwisk ani streszczać licznych przemówień, bo pełna relacja wideo dostępna jest na profilu FB KOD.
Nie zawsze było tak dobrze. Komitetowi Obrony Demokracji – wielkiej nadziei całej demokratycznej Polski w pierwszych latach rządów PiS – podziękowano, gdy doświadczył kryzysu wizerunkowego, którego skutkiem była zmiana przewodniczącego. Wydawało się, że już się nie podniesiemy. A jednak stało się inaczej. KOD w spektakularny sposób się odrodził i odzyskał wigor, a jego działalność stała się w pełni profesjonalna. Jest dziś, pod przewodem Jakuba Karysia z Rzeszowa, największą polską organizacją pozarządową działającą w obronie wartości konstytucyjnych, dysponującą rozbudowanymi strukturami w całym kraju, silną kompetencjami i codziennym zaangażowaniem kilkuset doświadczonych działaczy. W znacznej większości są to osoby w dojrzałym wieku, pamiętające PRL i świadome, czym jest państwo autorytarne i jak łatwo możemy utracić zdobycze demokratyczne, dzięki którym nasze życie stało się lepsze po 1989 r.
Dawno mamy już za sobą okres „kodziarstwa”, czyli amatorskiego, spontanicznego ruchu, polegającego na tłumnym maszerowaniu z zabawnymi hasłami, w tej specyficznej atmosferze, którą rozumieją pragnący czasem się nieco odmłodzić pięćdziesięciolatkowie, lecz niezbyt komfortowej dla młodszych pokoleń. W epoce późnego PiS czas żartów i happeningów się skończył, a też wizerunek KOD jako ruchu zdziecinniałych beneficjentów PRL, pod przewodem „alimenciarza”, choć tak bardzo niesprawiedliwy, krzywdzący i daleki od prawdy, udało się propagandzie PiS silnie zakarbować w umysłach Polaków.
Musimy się z tym wszystkim liczyć. Dlatego KOD działa już inaczej. Nie każe nam skakać, bo „kto nie skacze, ten za PiS”. Jego najważniejszym słowem nie jest „KOD”, lecz „KONSTYTUCJA”. Wymachuje nie własną flagą, lecz polską i unijną. Na co dzień wykonuje wielką, aczkolwiek mało spektakularną pracę organiczną w małych miastach, urządzając tysiące spotkań i akcji lokalnych, a przede wszystkim wspiera działania mniejszych organizacji, nie pchając się wszędzie ze swoim logo. To bardzo mądre postępowanie. Większość ludzi nawet nie wie, że gdy na ulicy jest protest, to na jego zapleczu działa KOD – użyczając lokali i sprzętu, dając ludzi, szkoląc i doradzając w sprawach organizacyjnych. Wielkie demonstracje młodych kobiet i mężczyzn, jakie pod koniec 2020 r. przelały się przez kraj w związku tzw. wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego i tragicznym zaostrzeniem prawa aborcyjnego wraz ze Strajkiem Kobiet organizował właśnie KOD.
Niewiele osób o tym wie, ale to dobrze. KOD jest już dojrzałą organizacją, która nie musi się reklamować. Jej partnerzy, czyli stowarzyszenia prawników – obrońców wolnych sądów, organizacje walczące o prawa człowieka, takie jak Akcja Demokracja, nauczycielski Protest!, Obywatele RP czy Lotna Brygada Opozycji – wiedzą, do kogo dzwonić. Podobnie politycy. Partie są dość słabe i nawet skromny potencjał organizacyjny KOD pozwala w wielu przypadkach podwoić ich sprawność i sprawczość, gdy chodzi o organizację protestów.
Bo trzeba sobie powiedzieć jasno: polskie społeczeństwo jest politycznie bierne i zarówno zawodowe, jak i społeczne organizacje polityczne dysponują bardzo szczupłymi zasobami i niewielką liczbą działaczy w porównaniu z zachodnimi demokracjami, gdzie, paradoksalnie, nie ma tak wiele do zrobienia, jak w coraz bardziej osuwającej się w bezprawie i autorytaryzm Polsce. Tym większa jest jednakże nasza wdzięczność, że politycy europejscy nas dostrzegają i doceniają. Niedawno przedstawiciele KOD odebrali w Brukseli Europejską Nagrodę Obywatelską. Jest nadzieja, że gdy Polska powróci do wspólnoty państw demokratycznych i wyjdzie z unijnego karceru, znajdą się na Zachodzie politycy, którzy dadzą nam kolejną szansę. Jednak droga do odzyskania zaufania i pozycji, jaką mieliśmy w Unii przed nastaniem rządów Jarosława Kaczyńskiego, będzie z pewnością długa i stroma.
KOD wytrwał, przetrwał i się wzmocnił. Daje oparcie i nadzieję – taki był wspólny przekaz ze strony naszych partnerów i przyjaciół. To wielka radość i satysfakcja. Szkoda tylko, że Polacy nawet nie znają tych kilkudziesięciu najważniejszych działaczy KOD i innych stowarzyszeń, dzięki którym zsuwanie się Polski po równi pochyłej dokonuje się wolniej, dając nam wszystkim czas na obalenie reżimu, zanim będzie za późno. O tych małych zwycięstwach, dzięki którym niezaangażowani społecznie i lekceważący z pozoru bezsilnych opozycjonistów obywatele mogą cieszyć się swoim życiem „z daleka od polityki”, pięknie mówił weteran opozycji z czasów PRL, pomysłodawca Komitetu Obrony Demokracji Krzysztof Łoziński. Bez KOD destrukcja sądownictwa i całego państwa prawa posunęłaby się już znacznie dalej.
Po sześciu latach niestrudzonej działalności KOD może być z siebie dymny. I jest. A jednocześnie nie zamierza iść na emeryturę. Na pewno nie zaprzestanie działalności, zanim nie powróci w Polsce demokracja, a gangsterzy zadeptujący i rozkradający Polskę nie zostaną rozliczeni. To ostatnie jest dla nas sprawą najwyższej wagi i nie pozwolimy, aby złodzieje uciekli z łupami, ciesząc się bezkarnością w imię „pokoju społecznego”.
KOD prowadzi i rozwija szczelny monitoring wyborów i będzie bronił tego ostatniego szańca demokracji z całą determinacją. Jego aktualna agenda jest na wskroś polityczna. Nie chce startować w wyborach, choć poprze wybranych kandydatów do Sejmu, a zwłaszcza do Senatu. Będzie jednakże nalegać na jednoczenie się i głęboką współpracę sił opozycyjnych w kontekście wyborów i tworzenia przyszłego rządu. Dialog i koalicyjność były od początku przesłaniem KOD do polityków – i tak jest nadal. Zebrani na sobotniej uroczystości sprawili Donaldowi Tuskowi wielkie owacje, lecz jednocześnie skandowali: „zjednoczona opozycja!”.
KOD ma telefon do każdego, kto dla polskiej demokracji może coś uczynić – od Tuska po lokalnego działacza z Podkarpacia. Jest siłą polityczną trwale działającą na scenie publicznej. Nie jest zawodową partią, z opłacanymi funkcjonariuszami i pracownikami biurowymi, lecz nie jest też efemerycznym ruchem skupionym na jednej wybranej kwestii. Jest czymś pośrednim między partią i „tematycznym” stowarzyszeniem. Jest tworem demokratycznym i zdecentralizowanym – nie ma wodza, którego słowo kończy każdą sprawę, lecz posiada funkcjonalne centrum koordynacyjne w postaci zarządu i rady regionów.
Jak każda organizacja ma swoje frakcje i wewnętrzne konflikty, lecz potrafi nad nimi panować i nie musi już działać w warunkach permanentnego kryzysu, od pożaru do pożaru. KOD ma sześć lat – KOD jest już dorosły. Obyśmy żyli krótko i skutecznie!