Katastrofa polskiego autobusu. Czy Kościół uderzy się w piersi?
Jestem wstrząśnięty katastrofą autobusu z Polakami jadącymi do Medjugorie (Medziugorie) w Bośni i Hercegowinie. Bardzo możliwe, że decyzję o wyruszeniu na tę pielgrzymkę podjęli na skutek akcji oplakatowania całego kraju przez pewną katolicką fundację. Na plakatach zachęcających do odwiedzenia Medjugorie, gdzie znajduje się słynne sanktuarium maryjne, widnieje potrójny napis „Pokój”. Wymowa jest jasna – obawiasz się, że wojna z Ukrainy przeniesie się do Polski? Jedź do Medjugorie, aby wymodlić pokój!
Trudno znaleźć odpowiednie słowa opisujące to nadużycie. Jak można w taki sposób żerować na nieszczęściu Ukrainy? Przecież ci, którzy czerpią zyski z organizowania pielgrzymek do Medjugorie, nie są „bożymi prostaczkami”, wierzącymi, że naprawdę los wojny zależy od tego, ilu ludzi będzie się modlić w pewnym sanktuarium w Bośni i Hercegowinie.
A jednak zarówno ci (nieznani mi) organizatorzy, jak i setki tysięcy biskupów i księży katolickich w całym świecie od wielu stuleci wmawiają ludziom, że Bóg jest kimś, do kogo trzeba zwracać się przez pośredników („orędowników”), a najbardziej niezawodną spośród nich jest Maryja. Modlitwy do niej, jak przekonują, są niezawodnie skuteczne, o czym świadczą liczne cuda, takie jak uzdrowienia. Jeśli owe cuda przemawiają za skutecznością modłów do Maryi, to chyba najbardziej elementarna uczciwość intelektualna nakazuje – symetrycznie – uznać, że skoro modlitwy nie zostały wysłuchane, to Maryja czasami zawodzi. Tego jednakże od biskupów i księży nie słyszymy nigdy.
Może więc teraz? Biedni ludzie, od dziecka zapewniani, że ich szczęście i powodzenie zależy od modłów do Maryi, dali się po raz kolejny uwieść i zapłacili za bilet w daleką podróż, aby w odległym sanktuarium modlić się do Maryi tym skuteczniej. Bo Ona chętniej słucha w jednych miejscach niż w innych. Jechali, modląc się. Czy modlili się o katastrofę swego autobusu, czy może o zdrowie i pokój? Jechali po pokój, a znaleźli śmierć.
Pytam więc, czy Kościół wykaże się tą elementarną odwagą i przyzna, że jednak tym razem rachuby na „nieustającą pomoc” oraz „wstawiennictwo” Maryi zawiodły? I natychmiast odpowiadam: oczywiście nie. Bo Kościół nie kieruje się ani zdrowym rozsądkiem, ani prawdą, ani moralnością, lecz dogmatami i własnym interesem. A jego dogmaty i interesy stanowią, że choćby nie wiedzieć jak nieskuteczne były katolickie modlitwy (tj. Bóg nie spełniał próśb wiernych), nadal będzie twierdził, że Maryja jest niezawodna, a modły bez wyjątku skuteczne. Jeśli nie są, to wina człowieka – widocznie modlił się nieszczerze lub nie zrozumiał, że modlitwa to coś więcej niż tylko prośba. I tak to „interes” będzie się kręcił dalej.
I chcę powiedzieć jasno tym wszystkim biskupom składającym kondolencje rodzinom ofiar: to wy posłaliście tych ludzi na śmierć i choć bynajmniej nie braliście jej pod uwagę, to ponosicie za nią część odpowiedzialności. Gdyby nie wasze zarobkowanie na całkowicie bezpodstawnym wmawianiu ludziom, że pewna kobieta, przebywająca w pośmiertnej, acz cielesnej powłoce w niebie, zanosi modły katolików do Boga, a modły te są skuteczne, nie byłoby tej pielgrzymki i nie byłoby tych ofiar. Czy potraficie wziąć odpowiedzialność, czy też nadal „biznes Medjugorie” będzie się kręcił? Czy nadal wisieć będą owe haniebne plakaty zachęcające do pielgrzymki? Czy nadal księża namawiać będą swoich parafian, aby wsiedli do kolejnego autobusu i pojechali przez Chorwację do Bośni i Hercegowiny?
Macie problem. Macie kłopot. Jak widać, to wcale nie jest takie obojętne z praktycznego punktu widzenia, czy naprawdę istnieje jakaś Maryja i czy można się do niej skutecznie modlić. Ja wprawdzie nie wierzę, aby jakikolwiek biskup traktował na serio legendę o Maryi, lecz mimo to chcę powiedzieć jasno i wyraźnie: nie istnieje żadna św. Maria zwana Maryją, mieszkająca w niebie orędowniczka i opiekunka ludzi. I bynajmniej nie jest obojętne, czy się w jej istnienie wierzy, czy nie. Gdyby ludzie, którzy zginęli w tej strasznej katastrofie, zostali przez szkołę bądź przez światłych ludzi w czas poinformowani, że opowieść o Maryi orędowniczce jest tylko legendą, jedną z tysięcy podobnych legend różnych religii, nie wsiedliby do tego autobusu i nadal by żyli.
Jak widzicie, księża i biskupi, religia czasami jest bardzo kosztowna. Może kosztować ludzkie życie. I zaiste – przekonało się o tym już wiele milionów ludzi na całym świecie.