Polska gryzie niemiecką rękę
Koalicję Obywatelską dopadła panika moralna albo i jakaś gorsza przypadłość, bo prawie gremialnie zagłosowała za zjadliwie antyniemiecką sejmową uchwałą o zadośćuczynieniu, którą 14 września poparło aż 437 posłów. Warto przypomnieć nazwiska posłów, którzy nie ulegli szantażowi moralnemu ze strony PiS i nie zawahali się zagłosować przeciwko bądź wstrzymać się od głosu, wiedząc, że czeka ich nagonka w mediach podporządkowanych władzy.
Przeciwko zagłosowali posłowie: Klaudia Jachira (KO), Tomasz Aniśko, Małgorzata Tracz i Urszula Zielińska z Partii Zielonych. Od głosu wstrzymali się Krzysztof Mieszkowski (Nowoczesna), Maciej Gdula, Maciej Kopiec, Katarzyna Kotula, Anita Sowińska z Lewicy, a także Robert Kwiatkowski, Andrzej Rozenek i Joanna Senyszyn z PPS. Posłowie Polski 2050 nie wzięli udziału w głosowaniu. Brawa dla odważnych posłanek i posłów, a zwłaszcza dla niezawodnej Klaudii Jachiry, która musiała stanąć samotnie, ratując w jakiejś mierze honor swojego klubu.
Zasadnicza treść uchwały jest następująca: „[Sejm] wzywa rząd Republiki Federalnej Niemiec do jednoznacznego przyjęcia odpowiedzialności politycznej, historycznej, prawnej oraz finansowej za wszystkie skutki spowodowane w Rzeczypospolitej Polskiej i obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej w wyniku rozpętania II wojny światowej przez III Rzeszę Niemiecką. (…) Sejm Rzeczypospolitej Polskiej oświadcza, że należycie reprezentowane państwo polskie nigdy nie zrzekło się roszczeń wobec państwa niemieckiego. Twierdzenie, że roszczenia te zostały prawomocnie wycofane lub przedawnione, nie ma żadnych podstaw – ani moralnych, ani prawnych. Krzywda milionów Polaków krzyczeć będzie, dopóki nie zostanie sprawiedliwie naprawiona”. Podobne twierdzenia wysunięto pod adresem Rosji, mgliście zapowiadając skierowanie roszczeń również w jej stronę.
Jestem zdumiony i oburzony tym, że posłowie opozycji przyłączyli się do odrażającej, hucpiarskiej akcji PiS, systematycznie opluwającego Niemcy i antagonizującego Polskę z jej najważniejszym sojusznikiem i sąsiadem w celu pogłębienia nastrojów antyniemieckich i zebrania wyborczej premii za sianie nienawiści i wrogości. Posłowie ci nie tylko wykazali się tchórzostwem, lecz swym postępkiem ugodzili w polską rację stanu. Ich głos „za” oznacza bowiem, że uchwała polskiego Sejmu nie jest tylko kolejną chamską połajanką skompromitowanego reżimu, do czego nasz cierpliwy i wyrozumiały sąsiad zdążył się już przyzwyczaić, lecz siarczystym policzkiem wymierzonym przez całą polską klasę polityczną, a więc i przez polskie państwo i polskie społeczeństwo.
Trudno sobie wyobrazić większą niewdzięczność wobec jedynego narodu, który właśnie z powodu zbrodni popełnionych przez ojców i dziadów przez długie dekady hojnie i wiernie, na przekór niemałej wrogości, z którą wciąż się w Polsce spotyka, wspierał nas politycznie i finansowo. I to zarówno na poziomie społeczeństwa obywatelskiego, jak i państwa. Pomoc zaczęła napływać do naszego kraju masowo w stanie wojennym, a uchodźcy i emigranci z Polski w liczbie setek tysięcy znaleźli w Niemczech drugą ojczyznę. Następnie to Niemcy stały się promotorami przyjęcia naszego kraju do Unii Europejskiej, a ogromne kwoty, jakie państwo polskie otrzymywało z Zachodu jeszcze na długo przed akcesją, w znacznej mierze pochodziły w budżetu Republiki Federalnej Niemiec. I nadal – już w ramach Unii Europejskiej – tak się dzieje. Wypominanie Niemcom zbrodni sprzed 80 lat właśnie teraz, gdy tak wiele zawdzięczamy dzieciom i wnukom sprawców, jest głupotą i podłością.
Uchwała Sejmu RP nie ma żadnego znaczenia praktycznego, bo Niemcy ani myślą za nic płacić i z pewnością nie zapłacą. Możemy co najwyżej stracić na tej awanturze. Istotny jest za to sens symboliczny tego dokumentu. Jest on wyrazem wrogości, jaką często ludzie mali i podli żywią względem swoich dobroczyńców. Polska mówi Niemcom: nie myślcie, że będziemy wam dziękować za miliardy euro i polityczne wsparcie w ciągu minionych czterdziestu lat. I tak jesteście nam winni znacznie więcej!
Jeśli więc rząd polski chce się z Niemcami rozliczać, to niechaj weźmie pod uwagę i wyceni wartość przyjacielskiej pomocy, którą Niemcy udzielili III RP, a także wartość transferów z Unii, w której Niemcy są najważniejszym płatnikiem netto. Niech weźmie pod uwagę wartość ziem utraconych przez Niemców po przegranej wojnie, a stanowiących obecnie znaczną część terytorium naszego kraju. No i niech wyprze się ciągłości prawnej państwa polskiego, unieważniając Polskę epoki stalinowskiej, w której pod wpływem ZSRR nasz kraj jednoznaczne zrzekł się wszelkich reparacji niemieckich. Czy na pewno chcemy, aby na gruncie międzynarodowym PRL został uznany za państwo nietożsame z obecnym państwem polskim? Na pewno leży w naszym interesie, aby uważano nas za twór nowy, powstały w roku 1989? To niebezpieczne igraszki i kierownictwo opozycji mogłoby zdawać sobie z tego sprawę.
Łatwo żądać rozliczeń z Niemcami, gdy można mieć pewność, że to zawstydzone swoją przeszłością państwo zareaguje spokojnie. Ale dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie. Prawnuki sprawców mogą wreszcie powiedzieć dość. Dlaczego mamy ciągle płacić na Polaków, którzy nas opluwają i nienawidzą? Przekroczenie jakiejś niewidzialnej linii może wywołać reakcję. I to bardzo wymierną. Pamiętajmy wszak, iż Niemcy mają najwięcej do powiedzenia w Unii. „W nagrodę” za napastliwą uchwałę mogą zablokować pieniądze z KPO, nawet po utracie władzy przez PiS i rozpoczęciu procesu odbudowy państwa prawa.
Jeśli posłom wydaje się, że Niemcy są nieskończenie cierpliwe, jak wielki pies, którego małe dziecko może bezpiecznie ciągnąć za uszy, to mogą się bardzo zdziwić. Nasz najważniejszy sojusznik i promotor może się zdenerwować i chapnąć nas w zadek. Będzie miał po temu wiele okazji.
No i wreszcie jest aspekt wewnątrzkrajowy tego pożałowania godnego wybryku. Okazuje się, że to jednak Kaczyński rozdaje karty i decyduje o tym, co będzie tematem dnia w życiu publicznym. Na jego sygnał spanikowana klasa polityczna grzecznie ustawiła się w szeregu. I to tylko dlatego, żeby w TVPiS nie obszczekano jej jako bandy zdrajców na usługach Niemiec. Jeśli w ten sposób zamierzacie obalić PiS, a potem wyrwać go z korzeniami z ciała polskiego państwa, to życzę powodzenia.
Jestem tylko prywatną osobą i mój głos nic nie znaczy, lecz mimo to czuję potrzebę przeproszenia przyjaciół Niemców za polskich polityków, a zwłaszcza za polityków opozycji, za to, co dziś uczynili. Liczę na to, że „reparacją wojenną” nadal będzie wasze poparcie dla obecności Polski w Europie, pomimo że czasami ta obecność jest dla partnerów z Zachodu niełatwym wyzwaniem.