Bóg i Kubuś Puchatek
Ciągle mnie pytają, dlaczego nie wierzę w Boga i kto wobec tego stworzył świat. Nie mogę ciągle tłumaczyć, więc postanowiłem raz na zawsze kwestię istnienia Boga rozwiązać i w przyszłości posługiwać się jedynie linkiem do tego tu felietonu.
Nie wierzę w Boga, tak samo jak nie wierzę w Zeusa albo Atona czy też inne legendarne bóstwo, które wedle wierzeń takiego czy innego ludu stworzyło świat i jest najpotężniejsze, a nawet jedno jedyne. Nic w tym dziwnego. Wyznawcy Allaha też nie wierzą w Boga, który jest polską nazwą na bóstwo, które Anglicy i Amerykanie nazywają God, Niemcy Gott, a owi wyznawcy islamu uważają za trójgłowy dziwotór, bez względu na odmiany lokalne. Za to wierzący w Boga nie wierzą w żydowskie bóstwo Jahwe, któremu poświęcone są pisma zebrane w zbiór zwany Biblią. Nie przeszkadza im to wyznawać zawarty tam dekalog, który jest nakazem wyznawania Jahwe i zakazem wyznawania innych bóstw, łącznie z Bogiem.
Dziwne, lecz człowiek to dziwne i szalenie paradoksalne stworzenie. Idźmy jednakże dalej. Kto wierzy w Ahurę, też nie wierzy w Boga, podobnie jak w Zeusa. Ba! Nawet sobie nie zadaje pytania, czy aby świata nie stworzyła jakaś Trójca Święta! Zupełnie jak wyznawcy owej Trójcy ani myślą na poważnie traktować ewentualności, że może jednak nie ona, lecz Ahura Mazda był łaskaw świat stworzyć. Gdyby zaś ktoś twierdził, że Bóg i Aton, a na dobitkę Zeus to jedno i to samo, lecz pod różnymi imionami, to zgrzeszy bluźnierstwem straszliwym. Chyba więc nie ma chętnych do forsowania takiej absurdalnej tezy? Zresztą jakże Trójca może być tym samym co jeden i w jednej istniejący osobie Allah? Myślę, że niewiele mają ze sobą wspólnego.
Pytanie, dlaczego w ogóle istnieje świat, jest zasadne, natomiast udzielanie „odpowiedzi”, że istnieje, bo został zrobiony (stworzony) przez kogoś, komu przyszedł do głowy taki zamiar, jest absurdalnie naiwne i po prostu głupie. A skąd wziął się ten ktoś? Sam się zrobił? A skoro sam się zrobił, to skąd wzięło się to, że są rzeczy, które zrobiły się same, i takie, które zrobił ktoś inny? Albo „zamiary” i ich „wykonania”? Albo rozróżnienie na byty konieczne i niekonieczne? I dlaczego robienie czy stwarzanie ma być czymś, co istnieje poza światem i niejako wcześniej niż świat? Kto stworzył stwarzanie? Przede wszystkim jednak jest czymś żenującym, że komuś może wystarczać za rozwiązanie zagadki bytu porównanie istnienia świata z ludzkim działaniem polegającym na robieniu czegoś, co się wcześniej zaplanowało. Można zrozumieć taką dziecinadę u człowieka pierwotnego, lecz w naszych czasach? Wstyd! Swoją drogą, samoistność świata nie jest ani trochę mniej tajemnicza niż samoistność jakiegoś bytu absolutnego, który wyobrażamy sobie poza światem, czyli „transcendentnego”. Żadne „stwarzanie” i żadni Zeusi bądź inne Bogi niczego nie wyjaśniają.
Czym jest więc Bóg? Bóg jest postacią polskojęzycznej literatury religijnej, związanej z religią chrześcijańską, a zwłaszcza katolicką. Ontologicznie jest to po prostu postać fikcyjna, taka sama jak Kubuś Puchatek. Dziecko, jak się je odpowiednio zbałamuci, też wierzy, że Kubuś Puchatek to coś więcej niż fikcja. A nawet jak zbałamucić się nie da, to nadal może Kubusia kochać i uważać, że jest to miś najlepszy i najpiękniejszy. Może są i inne misie, jak na przykład Miś Paddington, lecz te inne misie są tylko skromnymi podróbkami albo zapowiedziami tego najlepszego z misiów, czyli Puchatka.
Na szczęście Alexander Milne, kreśląc postać Kubusia, nie zażądał, abyśmy wierzyli, że Kubuś istnieje od zawsze i nie może nie istnieć, będąc misiem doskonałym. Od biedy jednak mógłby tak uczynić i wtedy pewnie znalazłyby się dzieci, dla których ów miś byłby w najwyższym stopniu realny, gdyż takim go właśnie ogłoszono w momencie jego stwarzania.
Bogu przydarzyło się to samo. Wymyślono go nie tylko jako legendarnego Stwórcę świata, jego Prawodawcę, Ojca, Króla i Sędziego (brrr!), lecz w dodatku zadekretowano, że istnieje i nie istnieć nie może, a kto by twierdził inaczej, to nie wie, o czym mówi, bo powiedzieć o Bogu, że nie istnieje, to nie tylko bluźnierstwo, lecz sprzeczność sama w sobie. Owszem, sprzeczność, lecz tylko z warunkami wymyślonymi razem z postacią nazwaną Bogiem. To tak jak z Pulcheryją, którą można sobie wymyślić jako najpiękniejszą z kobiet. Wtedy twierdzenie, że nie jest najpiękniejsza, stanowić będzie gwałt nie tylko na jej czci, lecz również na samej pulcheryjnej semantyce, czyli na Pulcheryi definicji projektującej.
Papier wszystko zniesie, podobnie jak ludzka wyobraźnia. Można sobie roić, że Miś Puchatek jest najlepszym z misiów, a Bóg najlepszym z bóstw. Można sobie wymyślić, że ów Bóg, a nie kto inny, wszystko wymyślił i urządził, a nawet że obarcza go smutna konieczność istnienia. Gdyby bowiem można było pomyśleć, że jednak nie istnieje, to byłby kimś mniejszym niż ktoś, o kim czegoś takiego pomyśleć niepodobna. Wszystko to jednak jest pewną grą słów i wyobrażeń. Ja proponuję w to miejsce Praojca Puchatka, który ma i tę doskonałość, że gdyby nie chciał, toby nie istniał – i upieram się, że jest to większa doskonałość niż istnienie konieczne i z własnej istoty wynikające.
I na koniec pozwólcie, że złożę wyrazy współczucia i ubolewania tym wszystkim, którzy nie potrafią odróżniać Bogów, Allahów i Kubusiów Puchatków od innych osób. Tych zaś, którzy żądają ode mnie dowodów nieistnienia Boga, proszę, aby wpierw udowodnili, że nie istnieje Kubuś Puchatek, a jak się już z tym uporają, to żeby poszli za ciosem i obalili bluźnierczą tezę o istnieniu Praojca Puchatka – jedynego prawdziwego Stwórcy świata. W razie powodzenia stawiam pół litra.
Poznajcie Kubusia Puchatka w wersji Dennisa Carlssona. On też istnieje, więc lepiej miejcie się na baczności!