Klauzula lekarzy bez sumienia
To tragedia dziecka i wstyd dla stanu lekarskiego. Zaiste trzeba być tchórzem bez serca i sumienia, pozbawionym lekarskiego etosu pyszałkiem, by odesłać bez pomocy zgwałcone dziecko! Chcę to bardzo jasno powiedzieć – jako bioetyk – tym wszystkim ginekologom i szefom oddziałów ginekologicznych, którzy dla własnej wygody i spokoju, pragnąc uniknąć konfrontacji z agresywnymi organizacjami religijnymi, uniemożliwiają kobietom skorzystanie z przysługujących im praw. Tak – za kłamliwe powołanie się na artykuł 39 ustawy o zawodzie lekarza („Lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem”) nie grożą żadne kary ani nieprzyjemności!
Któż zajrzy w serce lekarza, by rozstrzygnąć, czy kierował się najgłębszymi przekonaniami, czy też jedynie zasłaniał się nimi i fałszywie się na nie powoływał, podczas gdy tak naprawdę powodował nim lęk? Dowody nie są tu możliwe. Ale wiedzcie, że ludzie swoje wiedzą i krzywdzicielami dzieci pogardzają. Nawet jeśli ci chowają się pod sutanną.
Za nadużycie klauzuli sumienia nie grożą kary, bo jest to przepis o charakterze honorowym. Jego szczególny status polega właśnie na tym, że musimy wierzyć oświadczeniu tego, kto się na taki wyjątek powołuje. Wymuszanie na kimś, a zwłaszcza na lekarzu, wykonywania czynności, z którymi się fundamentalnie nie zgadza, jest łamaniem sumień, upokorzeniem i poniżeniem godności tej osoby. Dlatego sprzeciw sumienia jest pięknym i godziwym prawem.
Jednakże adresowane jest ono do ludzi honoru, którzy nie będą go nadużywać, a za to będą używać go z wdzięcznością i pokorą. Wymaga to odpowiedniej kultury moralnej i prawnej. Niestety, w Polsce jej nie ma, a w konsekwencji klauzula sumienia okazuje się pałką, którą Kościół katolicki i fundamentalistyczne organizacje religijne biją w lekarzy, wymuszając na nich odmawianie wykonania aborcji pod pretekstem konfliktu sumienia; a potem ta pałka ląduje na plecach pacjentek. To one stają się ofiarami.
Wbrew prawu Polki zmuszane są do rodzenia umierających na ich oczach dzieci oraz dzieci gwałcicieli. Obsesje jednej z organizacji religijnych (nabyte zresztą niezbyt dawno temu) stają się przyczyną niewyobrażalnych cierpień. A dzieje się tak dlatego, że członkowie tej organizacji, gdy dochodzą do władzy, mają czelność stanowić prawo wedle życzeń i instrukcji swoich „duchownych” przełożonych, powołując się przy tym na władzę i rozkazy otrzymane od pozaziemskiej istoty. I dzieje się to wszystko w XXI w., w czasach gdy nikt nie ma już wątpliwości co do potwornej, krwawej przeszłości oraz niewyobrażalnej wprost skali przestępstw i nadużyć w tej organizacji w czasach współczesnych.
To, co wydarzyło się ostatnio na Podlasiu, gdzie lekarze odmówili zakończenia ciąży zgwałconej niepełnosprawnej intelektualnie czternastolatki pomimo błagań jej rodziny, jest dowodem najdalej posuniętej patologii moralnej i organizacyjnej. Tym trudniejszej do zwalczania, że narzędziem tej patologii jest moralny szantaż polegający na nadużywaniu etycznej kategorii, jaką jest sumienie. Okrucieństwu, jakim jest odmowa aborcji w takim przypadku, towarzyszy obłudne przywoływanie najwyższych wartości i związany z tym fałszywy patos.
Nie byłoby to jednakże możliwe, gdyby nie indolencja etyczna i prawna, przez którą ludzie dopuszczający się nadużyć bez trudu mogą się usprawiedliwić – przed sobą i przed innymi. Dotyczy ona sensu i znaczenia klauzuli sumienia oraz samego pojęcia sumienia. W walce z tą głęboką i przewrotną patologią przydać się mogą proste wyjaśnienia, które pozwalam sobie tu sformułować odnośnie do klauzuli sumienia.
Po pierwsze, klauzula sumienia jest wyjątkiem, a nie regułą. Nie oznacza uprawnienia do odmawiania wykonania dowolnych czynności wymaganych przez reguły zawodu i zobowiązania pracownicze, lecz nadzwyczajną bezkarność takiej odmowy w nadzwyczajnych okolicznościach. Osoba, która w pewnych przewidywalnych i powtarzalnych sytuacjach będzie powstrzymywać się od wykonywania pewnych czynności zawodowych, ma moralny obowiązek albo zrezygnować z wykonywania tego zawodu, albo uprzedzić o tym pracodawcę.
Jeśli ktoś zatrudnił się jako ginekolog i zataił przed pracodawcą, że nie będzie zdolny wykonywać wszystkich przewidzianych przez prawo i sztukę leczenia czynności, dopuścił się nadużycia. Od ginekologa oczekuje się, że będzie wykonywał aborcje – jest to oczywista część jego zawodu. Jeśli nie może ich wykonywać ze względów moralnych, np. z powodu przekonania, że donoszenie ciąży z gwałtu jest dopustem bożym, który kobieta ma obowiązek znosić, winien jest z góry swoje stanowisko przedstawić, dając przyszłemu pracodawcy szansę podjęcia świadomej decyzji o jego zatrudnieniu bądź niezatrudnieniu.
Po drugie, klauzula sumienia, chroniąc lekarza, nie czyni go niewinnym. Niewykonanie czynności przewidzianych przez reguły zawodu nie jest suwerennym wyborem, lecz działaniem konfliktowym, zagrażającym słusznym prawom innych osób. Dlatego zakres typowo sformułowanego (w krajach demokratycznych) przepisu jest minimalny i zawiera gwarancję, że niewykonanie czynności (na przykład aborcji) nie naruszy praw adresata tej czynności (na przykład kobiety potrzebującej aborcji). W przepisie polskim do 2015 r. była mowa o obowiązku lekarza, jakim jest poinformowanie pacjentki o innej, realnej możliwości uzyskania świadczenia. Dowodem całkowitego niezrozumienia sensu klauzuli sumienia jako przepisu nadzwyczajnego, wynikającego z szacunku dla prywatności (uczuć, przekonań) lekarza, a nie wyposażającego lekarza w swoiste metauprawnienie do niewykonywania swoich obowiązków, jest upatrywanie w obowiązku informowania pacjentki o innych możliwościach uzyskania świadczenia niekonsekwencji. Niestety, przepisu nie zrozumiał również Trybunał Konstytucyjny, który odnośną część przepisu zakwestionował. Nie znaczy to jednak, że obowiązek informowania nie istnieje – nadal jest on obowiązkiem etycznym, wynikającym z etosu lekarskiego, z nakazu poszanowania autonomii pacjenta.
W przepisie zwanym klauzulą sumienia nie chodzi o to, że lekarz ma prawo umywać ręce, czyli całkowicie odciąć się od pacjentki, mówiąc: „nie chcę mieć z tym nic wspólnego”. Nikt nie może przepisem prawa zostać upoważniony do odmowy realizacji cudzych praw, jeśli urząd czy zawód go do ich realizowania właśnie predestynuje. Lekarz korzystający z klauzuli sumienia powinien rozumieć, że dany mu jest przywilej, a korzystanie z niego może spowodować dolegliwość dla jego pacjentki. Na dowód, że rozumie tę nadzwyczajną sytuację, w pierwszym rzędzie powinien pacjentkę przeprosić, a następnie potwierdzić jej prawo do aborcji w danym przypadku i właściwie ją skierować. Poniechanie przeprosin, a zwłaszcza złamanie ustawowego nakazu udzielenia wskazówek pacjentce, jest dowodem buty, a nie wrażliwości sumienia.
Po trzecie, klauzula sumienia chroni wyłącznie lekarza i ma zastosowanie do osoby, a nie instytucji. Nikomu nie wolno narzucać swojego „głosu sumienia” innym, a w szczególności używać swej władzy do tego, aby aborcja nie była wykonywana przez innych niż on sam lekarzy. Żaden ordynator ani dyrektor szpitala nie ma prawa zabronić swym podwładnym wykonywania zgodnej z prawem aborcji, powołując się na klauzulę sumienia. Może się na nią powoływać wyłącznie w odniesieniu do siebie, czyli „mówić za siebie”. W przeciwnym razie jest to ewidentne nadużycie władzy. Nie istnieją żadne prawne podstawy do funkcjonowania publicznych oddziałów ginekologicznych, w których „aborcji się nie wykonuje”. Tego rodzaju deklaracja kierownika placówki powinna być przesłanką do natychmiastowego zwolnienia go z funkcji.
Patologia wokół nadużyć klauzuli sumienia wiąże się też z nieznajomością pojęcia sumienia.
Po pierwsze, nie istnieje i nie może istnieć żadne absolutne prawo do kierowania się w działaniu własnymi odczuciami, przekonaniami moralnymi, a w szczególności pragnieniem zachowania komfortu emocjonalnego (czystego sumienia). Nie jest bowiem tak, że czyn jest moralnie słuszny, gdy spełniany jest zgodnie z nakazem sumienia działającego. Gdyby tak było, w życiu moralnym nie byłoby żadnych reguł, niczego wspólnego i obiektywnego. Nie liczyłyby się normy, zasady ani reguły, a jedynie subiektywne przekonania i odczucia. Dwa przeciwstawne czyny mogłyby być słuszne, jeśliby tylko ich wykonawcy działali „w zgodzie z własnym sumieniem”.
Po drugie, nie jest prawdą, że Kościół daje ludziom przyzwolenie na działanie wedle własnego sumienia. Doktryna kościelna (niemogąca zresztą być żadną podstawą w stanowieniu świeckiego prawa) podkreśla rolę sumienia wyłącznie po to, aby usprawiedliwić łamanie przez katolików prawa w przypadkach, gdy jest ono sprzeczne z opinią („nauczaniem”) Kościoła. Postępowanie w zgodzie z własnym sumieniem jest przez Kościół całkowicie potępiane, jeśli ów „głos sumienia” jest rozbieżny z jego naukami i nakazami.
Z pewnością „sumienie jako wewnętrzna norma postępowania” traci w oczach Kościoła swój prymat, jeśli nakazuje komuś dokonać aborcji albo apostazji. Kościelna narracja o prymacie sumienia jest pełna zakłamania i obłudy, a jej celem jest podburzanie wiernych do łamania prawa. Przykładem jest właśnie sprawa aborcji i nakłanianie lekarzy, aby pod pretekstem sprzeciwu sumienia bojkotowali, czyli łamali prawo dające kobietom możliwość dokonania aborcji w pewnych okolicznościach.
Po trzecie, sumienie to umiejętność stosowania ogólnych zasad moralnych w konkretnych przypadkach, a zwłaszcza w trudnych sytuacjach, gdy występuje konflikt dóbr, interesów i uprawnień różnych osób. Składa się na nie emocjonalna i moralna wrażliwość, empatia, doświadczenie moralne i życiowe. Sumienie nie jest żadną prostą władzą, żadnym zmysłem dobra i zła, lecz bardzo złożoną podmiotową funkcją. Wielu ludzi ma ją jedynie w stopniu zalążkowym. Takie osoby myślą, że wolno im zawsze postępować tak, aby nie odczuwać moralnego i emocjonalnego dyskomfortu – tak jakby przysługiwało im prawo do nieposiadania wyrzutów sumienia i rozterek.
Jest wręcz przeciwnie – człowiek moralnie rozwinięty wciąż ma rozterki i wątpliwości, martwiąc się, czy postąpił właściwie, i zastanawiając, jak ma postąpić w kolejnych sytuacjach. Biada, gdy lekarz ma zawsze czyste sumienie i o jego czystość dba jak o czystość swego fartucha. Po pewnym czasie nawyk zadowolenia z siebie będzie u niego tak dobrze już ukształtowany, że dalsze starania będą całkiem niepotrzebne. Śmiem twierdzić, że lekarze, którzy tak podle obeszli się z niepełnosprawną i skrzywdzoną dziewczynką, śpią snem sprawiedliwego, a ich skarlałe, klauzulą jak próżniowym opakowaniem otoczone sumienia, sumienia szczątkowe i schowane, lecz za to pochwalone i pobłogosławione przez Kościół, śpią niczym nieniepokojone.