MSN, czyli ZNIECHĘTA sztuk pięknych
Była kiedyś Zachęta w pięknym pałacu, oddanym sztuce niegdyś współczesnej, a teraz jest Zniechęta w brudnym betonowym bunkrze, oddana współczesnej zgrywie. Nie mam słów dla opisania degrengolady, której pomnikiem jest stojący na wprost Pałacu Kultury biało-szarawy bunkier, zbudowany za jakieś horrendalne pieniądze ku chwale tandety i bezguścia. Czy to miał być pomnik lat 90.? Jakiś architektoniczny performance „Najtisowy świat”? Litości!
Kwestia koloru jest tu kluczowa. Wszyscy wiemy, że Pałac Kultury był kiedyś bialutki jak lelija, a teraz jest skutkiem starości żółto-szary. Czyż inny los spotkać może biały prostopadłościenny bunkier robiący za Muzeum Sztuki Nowoczesnej? Ależ owszem! Pod warunkiem że raz w roku, kosztem miliona złotych, będzie pucowany z zewnątrz i od środka. Tymczasem w ciągu tych kilku miesięcy, od kiedy tu straszy pośród innych kontenerów pracowniczych pobliskich budów, zdążył już zrobić się szary na spojeniach płyt, a dolne partie ścian w środku budynku już są w ciapki skutkiem niezliczonych interakcji z obuwiem. Ludzie! Każde dziecko wie, że białe ubrania po jednym dniu używania idą do prania! Co za kretyn wymyślił, żeby pośrodku miasta pełnego spalin stawiać śnieżnobiały budynek?
Wymyślił, to wymyślił. Może wcale nie taki głupi. Architekt wiedział, że w krajach na dorobku białe kojarzy się z awansem społecznym przez domycie i wypranie. Słusznie kombinował. Duże, białe, wykrochmalone – sami wiecie. Ale żeby nie było nikogo, kto by puknął się w czoło? Czemu nie znalazło się dziecię, które zawołałoby: „Król jest blady!”? Nie! Bo w warszawce wszyscy tylko chwalą i cmokają, z dzióbków tiu, tiu sobie piją i tanimi bąbelkami się stukają, bo, nie daj Boże, jakaś nietrafna krytyka, to następnym razem do Białej już nie zaproszą. To nie wina architekta, który wiedział, jak zarobić – to wina bezguścia, niekompetencji i tchórzostwa elit, które zdrowy rozsądek trzymają w szafce na buty, a do miasta wychodzą z głową manekina prosto z établissement coiffure.
Szanowni opiniotwórcy i biurokraci miasta stołecznego Warszawy! Taki biały bunkier z tandetnych materiałów sztuczna inteligencja może zaprojektować w pięć minut, i to z palcem w gniazdku USB! Każde dziecko to wie. I wy też. A jak nie, to zróbcie eksperyment. Zmarnowaliście szansę na to, by nowy wspaniały gmach stał się rozpoznawalną na świecie ikoną Warszawy! Tak jak opera w Sidney czy Muzeum Guggenheima w Bilbao. Sidney jest na końcu świata, a i tak każdy wie, co tam warto zobaczyć. O Bilbao zaś mało kto w ogóle słyszał, zanim zbudowano tam słynny obiekt, zresztą również poświęcony sztuce współczesnej.
Jaka szkoda! Mogło wszak być tak pięknie. Wychodzisz z Dworca Centralnego i już po kilku minutach oglądasz słynne na cały świat dzieło sztuki architektonicznej. Czy Polski nie było stać na ten prezent dla samej siebie?
Gdybyż ta „prosta i szlachetna bryła” chociaż broniła się elegancją! Ale nie. Bynajmniej. Prosty i elegancki jest główny budynek oddanego do niedawna do użytku Szpitala Uniwersyteckiego Collegium Medicum UJ. Wygląda jak lepszy pierwowzór Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Tylko że tam białe ściany, szara podłoga, metalowe drzwi w kolorze cynku są na miejscu. No i wykończenie lepsze. A tu, w Warszawie, wszystko tanie, byle jak wykończone i brudnawe. Płyty źle przycięte, spojenia szerokie, kolor i faktura typu „marmur chiński klasy drugiej użytkowej”. Za to atmosfera szpitala, to owszem, jak najbardziej. Dobrze, że nie cuchnie lizolem.
Dobra, może ta klatka schodowa nawet nie najgorsza, tylko pilary zgubiły proporcje. Jednakże jest tam, owszem, wystarczająco ładnie, aby piękni młodzi ludzie robili sobie na schodach zdjęcia do mediów społecznościowych. I do tego na razie MSN służy. Państwowe Zakłady Autopromocji dla ludu pracującego miast i wsi. Będzie lajków co nie miara! O co i ja proszę.
No dobrze. Pożartowali. Ale naprawdę – tego się nie robi miastu! MSN, Zniechęta Sztuk Pięknych, pozostanie na zawsze pomnikiem epoki przejściowej, jedną z wielu aspiracyjnych „miejscówek” w średniej wielkości mieście pretendującym do bliżej nieokreślonego prestiżu i znaczenia. Jakie miasto, takie muzeum sztuki nowoczesnej. Jest ich w świecie pełno. I większość wygląda koszmarnie. Jeśli to jakaś pociecha, to ja się cieszę razem z wami. Już dobrze, już dobrze, nie bądźmy dla siebie zbyt surowi. Przecież tyle przeszliśmy…