Czy Trzaskowski wygra?
Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich byłoby dla Polski katastrofą. Czymś znacznie gorszym niż zwycięstwo Andrzeja Dudy w roku 2015 i 2020. Duda jest człowiekiem słabym, instynktownie poszukującym mentora, chwiejnym i pomimo wieku niedojrzałym. Owszem, jest głęboko zainfekowany nacjonalizmem i klerykalizmem, wierzy w niezliczone mity historyczno-religijne, posuwając się do groteskowej bigoterii. Ale to wszystko mieści się, by tak rzec, w granicach śmieszności. Z Andrzeja Dudy można się śmiać. Jest „memiczny”.
Karol Nawrocki to zupełnie co innego. On śmieszny nie jest i nie będzie. To człowiek bezwzględny, prący do władzy i gotów na wszystko. Jego nacjonalizm i klerykalizm nie są już zaczadzeniem, lecz zacietrzewieniem. Jego umysł i emocje sformatowane są po „kibolsku” – w imię plemienia i jego chwały, a przede wszystkim dla zdobycia dominującej pozycji w stadzie gotów byłby na wszystko. Zapewne fascynuje go przemoc, a już na pewno brutalność. W brutalny sposób zwalniał ludzi, którzy śmieli w kierowanych przez niego instytucjach na krok odstąpić od narcystycznej narodowo-katolickiej narracji.
Gdyby został prezydentem, nie poprzestałby na wetowaniu ustaw i niepodpisywaniu nominacji. Starałby się wszelkim sposobami obalić rząd, finansowałby z budżetu kancelarii takich samych jak on ultrasów, wzniecał niepokoje. Łatwo wskazać w historii przywódców o takiej nacjonalistyczno-klerykalnej i militarystycznej mentalności, jaką ma Nawrocki. A ich poczynania mrożą krew w żyłach. Tak, z całą pewnością Nawrocki jest człowiekiem niebezpiecznym. I to nawet dla PiS. Dziś wiesza na ścianie portret Kaczyńskiego, a jutro sam przyniesie Kaczyńskiemu własny portret do powieszenia. No i ma zaledwie 41 lat. Jeśli zechce, będzie czynny w polityce jeszcze 30 lat i więcej. I kto wie, czy nie zatęsknimy jeszcze za „analogowym” prezesem z Nowogrodzkiej.
W jaki sposób Rafał Trzaskowski może sobie poradzić z tak groźnym przeciwnikiem? Jak walczyć na ringu, gdy jeden uprawia „wolną amerykankę”, a drugi klasyczny boks z wszelkimi zasadami fair play? Niestety, tu się „na grzecznego” nie da. Trzaskowski musi okazać charakter. Tymczasem jest to polityk ostrożny, mało wyrazisty, kojarzący się raczej z wdziękiem niż siłą. I to trzeba zmienić.
Rafał Trzaskowski musi pilnie przejść wizerunkowy lifting. Musi stać się „jakiś”, czyli wyrazisty i jednoznaczny. Okrągłe słówka, którymi broni się przed wpadkami, tylko mu szkodzą. Trudno – zdarzy się, że powie o jedno słowo za dużo. Ważne, aby wyborcy zobaczyli w nim silnego człowieka, któremu można zaufać. Niechaj po prostu zacznie mówić „wprost i na temat”, co naprawdę myśli. Wtedy nie będzie już potrzebny sztuczny luz i uśmiech, bo jak jesteś sobą, to po prostu jesteś sobą. Łatwiej też wtedy znieść trudy kampanii, bo nie trzeba udawać. A już najgorsze, co może zrobić, to chwalić się znajomością francuskiego i nosić sportowe zegarki do garnituru.
Rzecz jasna, Trzaskowski musi objechać cały kraj i w każdym miasteczku mierzyć się z włóczącą się za nim bandą najemnych i nienajemnych rozrabiaczy. Musi mieć dobre nagłośnienie i dobrą ochronę. Prowokatorzy będą bowiem zawsze w pobliżu. W każdym, najmniejszym miejscu musi być briefowany przez lokalnych działaczy, tak aby zawsze wiedział, gdzie się znajduje i czym żyją tam ludzie. Dla każdego musi mieć gotową odpowiedź na najważniejsze pytanie: co może pan dla mnie zrobić?
Jednakże ta walka nie rozstrzygnie się na targowiskach miasteczek, lecz w internecie. A tam Nawrocki będzie miał organiczną przewagę dzięki ruskim trollom i chińskim algorytmom. Rosjanie zrobią wszystko, co w ich mocy, aby prezydentem Polski został niszczący demokrację i antyunijny szowinista, nawet jeśli deklaratywnie będzie bardzo antyrosyjski. A mają na to sposoby, co niedawno pokazali choćby w Rumunii. Ta sama maszyneria zostanie uruchomiona w Polsce. Żeby się przed tym bronić, ekipa Trzaskowskiego i politycy sojuszniczych partii muszą tworzyć wielokrotnie więcej „kontentu” niż PiS, bo algorytmy będą i tak dawać wielokrotną przewagę materiałom Nawrockiego. Dlatego sztab Trzaskowskiego musi stworzyć prawdziwą fabrykę filmików i postów z kandydatem w roli głównej oraz – niestety – filmików i postów demobilizujących elektorat Nawrockiego.
Obawiam się, że sztabowcy Rafała Trzaskowskiego tkwią mentalnie w czasach sprzed pandemii. Wygląda na to, że zastanawiają się, „o czym będzie ta kampania”, jakie będą tematy, które ludzi „grzeją”. Tymczasem nie o tematy chodzi, lecz o emocje i wszechobecność. Wygra ten, kto będzie „wypadać z lodówki” i przekona miliony ludzi, że jest „bezalternatywny” i na pewno wygra. Bo miliony ludzi chcą oddawać głosy na zwycięzcę. Nie chcą, żeby ich głos się zmarnował, a za to pragną być sprawczy. Kto zadowoli tę potrzebę, kto przekona więcej ludzi, że i tak musi wygrać, ten wygra.
W marketingu politycznym trzeba myśleć na metapoziomie. Produkt nie liczy się aż tak bardzo. To nie produkt (kandydat) jest oceniany przez konsumenta (wyborcę), lecz sama kampania marketingowa. Marketing w gruncie rzeczy promuje nie produkt, lecz sam siebie. Jeśli sztab Trzaskowskiego nie zatrudni prawdziwych specjalistów od sprzedawania kampanii jako „metaproduktu”, poprzestając na opakowywaniu samego produktu w ładne słówka i garnitury, to wszyscy przegramy. Dzisiejsza demokracja jest igrzyskiem brutalnych spin doktorów, specjalistów od marketingu politycznego, hakerów i obcych służb. Nie ma miejsca dla słabych, nie ma miejsca na skrupuły. To jest „wolna amerykanka” na ubitej ziemi. Zwycięża się chytrością, siłą, uporem i brutalnością. Reszta jest prawie bez znaczenia.