Co będzie z Ukrainą?
Przedstawiany przez polskie media obraz Ukrainy i toczącej się tam wojny z zasady jest wyidealizowany. Solidarność elit i pewnie nie tylko elit z Ukrainą jest na tyle silna, że ukształtowała się niepisana umowa, aby o sytuacji pisać tylko w sposób budujący, to znaczy w miarę zbieżny z oficjalnym dyskursem w kraju prowadzącym wojnę obronną. W myśl tej umowy mówienie prawdy może działać demobilizująco i sprzyjać wrogowi, wobec czego słuszne jest i sprawiedliwe, aby prawdę częściowo ukrywać.
Dziś się to powoli zmienia. Coraz więcej artykułów prasowych wspomina o dużych stratach po stronie ukraińskiej, o licznych dezercjach, o konfliktach w elitach władzy i podziale społeczeństwa. Nadal jednakże polskie media obowiązuje „urzędowy optymizm”, a Ukraina jest w nich idealizowana. Nie do końca tak to wygląda w prasie zachodniej, niemniej drażliwe problemy i tam omawiane są ze znaczną ostrożnością. Nikt bowiem nie chce, aby jego słowa przypominały cokolwiek z propagandy rosyjskiej.
Zgadzam się, że trzeba zachowywać daleko idącą ostrożność i powściągliwość w opisywaniu problemów Ukrainy. Nie zgadzam się jednakże na propagandę i wishfull thinking. Przyszedł czas, aby w sposób spokojny i wyważony zmierzyć się z prawdą. Bez powiedzenia sobie, jak jest, nie będzie postępu i nie będzie pokoju. Oczywiście to nie moja rola, żeby w sposób autorytatywny, tak jak znawca, odsłaniać kurtynę. Mogę jednakże powiedzieć, jakie są tematy czy tezy, które trzeba w międzynarodowej debacie publicznej odważnie podjąć i przedyskutować, jeśli mamy wspierać Ukrainę w sposób mądry i realistyczny.
To żadna filozofia – tematy te krążą gdzieś po marginesach wypowiedzi ekspertów, pojawiają się w zdawkowych uwagach i aluzjach. Za to całkiem wyraźnie wybrzmiewają w wypowiedziach samych Ukraińców. Wystarczy ich zapytać. Ja takie rozmowy odbyłem i to właśnie one natchnęły mnie do napisania tych słów.
Nie będę udawał znawcy, więc poprzestanę na zasygnalizowaniu problemów.
- Nieufność pomiędzy Ukraińcami rosyjskojęzyczni (ze wschodu kraju) oraz ukraińskojęzycznymi (z zachodu) nie zniknęła pod wpływem wojny. Konsolidacja narodu ukraińskiego nadal jest wyzwaniem na przyszłość.
- Znaczna część społeczeństwa (wedle pewnie nie do końca wiarygodnych badań – nawet do 40 proc.) gotowa jest pogodzić się ze stratą terenów na wschodzie i oprzeć pokój z Rosją na ustaleniu nowych granic.
- Znaczna część (jaka?) mieszkańców terenów zajętych przez Rosję zaakceptowała nową sytuację i nie pragnie powrotu Doniecka, Ługańska i pozostałych okupowanych terenów do Ukrainy.
- Ukraina nie przestała być państwem bardzo skorumpowanym i raczej autorytarnym. Wojna w dużej mierze przytłumiała demokratyczne życie polityczne, a odwlekanie wyborów (z pewnością przynajmniej częściowo uzasadnione przez toczącą się wojnę) pogłębia ten odwrót od demokracji.
- Społeczeństwo jest silnie podzielone ze względu na stosunek do wojny. Jedni idą walczyć, inni się od walki uchylają. Jedni muszą uciekać przed bombami, a inni korzystają z okazji, aby polepszyć swój byt, emigrując za granicę. Zarówno w samej Ukrainie, jak i w diasporze Ukraińców dzielą poważne różnice poglądów i postaw, które obecnie oddziałują być może nawet mocniej niż jednocząca siła solidarności w oporze.
- Rosja popełniła szereg potwornych zbrodni w Ukrainie, a wojna w zdecydowany sposób zbliżyła Ukrainę do Zachodu. Większość Ukraińców chce wstąpienia kraju do NATO i UE, ale nadal pokaźna część społeczeństwa czuje się kulturowo związana z Rosją i widzi przyszłość Ukrainy w orbicie rosyjskiej. Dla patriotów Ukrainy – zwłaszcza na zachodzie kraju – takie postawy są oburzające. Z kolei dla wielu zrusyfikowanych Ukraińców zachodnioukraiński model patriotyzmu ukraińskiego jest nie do zaakceptowania. Wojna nie zdołała przełamać tego podziału.
- Ukraińcy uchodzący z kraju ogarniętego wojną zostali przez kraje Zachodu przyjęci z otwartymi ramionami. Jednakże większość przybyłych to nie uchodźcy wojenni, lecz emigranci z terenów pozafrontowych (na które zresztą też spadają pociski). Obecnie rzesze Ukraińców w krajach Zachodu, łącznie z Polską, funkcjonują jako emigranci ekonomiczni. Ich stosunki z miejscową ludnością dalekie są od tego, co można by nazwać brataniem się. Raczej należałoby je określić jako poprawne, lecz dość chłodne.
- No i wreszcie sama wojna. Niesamowity wysiłek wojenny Ukrainy sprawił, że Rosja nie może osiągnąć swoich celów. Udało jej się jednakże zabrać ok. 20 proc. ukraińskiego terytorium. Należy ten stan rzeczy uznać nie za sukces agresora, lecz broniącej się Ukrainy. Jednakże odzyskanie ziem nie wydaje się możliwe i chyba mało kto, nawet w samej Ukrainie, myśli inaczej.
Gdy spojrzeć na to wszystko trzeźwym okiem, to wprawdzie obraz jest szary i zatarty, a nie czarno-biały, lecz bynajmniej nie tragiczny. Wygląda na to, że zarówno Rosja, jak i Ukraina mają powody, by wojnę zakończyć. Zależy na tym również Europie i USA. A skoro wszyscy mają już dość, to pewnie wojna faktycznie się skończy. Rosja odtrąbi wielkie zwycięstwo, Ukraina uzna swą ograniczoną przegraną, a Zachód odetchnie z ulgą. I choć zapewne ceną za pokój będzie zatrzymanie unijnych i natowskich aspiracji Ukrainy, to z pewnością nastanie pokoju otworzy nowy rozdział w historii Ukrainy.
Będzie to czas odbudowy, wielkich inwestycji zachodniego kapitału oraz – miejmy nadzieję – zwalczania korupcji i budowania demokracji. I choć nieładnie życzyć komuś „ograniczonej przegranej”, to wobec naporu realiów tego właśnie bym Ukrainie życzył. Niech Ukraina wygra swoją przyszłość, skoro nie może wygrać wojny! Tylko silna, demokratyczna i powiązana z Zachodem Ukraina może przetrwać. Wierzę, że tak właśnie będzie.