Krew prezydenta
Panie Prezydencie, musi Pan wyzdrowieć i wrócić do polityki – jako ten, jeden z bardzo nielicznych, którzy zapłacili cenę… Odtąd Pański głos będzie się liczył w dwójnasób, a podli ludzie i kłamcy zastanowią się dwa razy, zanim obrzucą Pana błotem.
Nóż w rękach recydywisty i zbrodniarza dał Panu immunitet należny osobom, które wiele przeszły, robiąc dla dobra publicznego to, co robią. Nie mówmy o ofierze – nie narażał się Pan przecież świadomie i jest wprost nie do wiary, że służby nie zdołały ochronić tak wysoko postawionej i narażonej na niebezpieczeństwo osoby. Lecz to, że nie złożył Pan ofiary, nie znaczy, że nie jest Pan ofiarą. Jest Pan ofiarą zła i od dziś symbolem dla naszego obywatelskiego sprzeciwu wobec tego zła, jakim jest sącząca się każdego dnia, a czasem dudniąca, hałaśliwa podłość rozzuchwalonej w zakłamaniu, pogardzie i nienawiści politycznej hołoty, nierzadko szczekającej z bardzo wysoka.
Oto właśnie „przemysł pogardy”, upaństwowionej, zinstytucjonalizowanej pogardy reżimu dla wszystkiego, z czym nie po drodze pazernej i pozbawionej hamulców sitwie, dla wszystkiego, co kulturalne, wolnościowe, przyjazne światu w całej jego różnorodności. Tak było, gdy faszyści zabili prezydenta Narutowicza, i tak jest dzisiaj. Licząc od tamtego tragicznego dla Polski dnia, jest Pan pierwszym polskim politykiem wysokiego szczebla, który padł ofiarą zamachu. Przeto jest Pan poniekąd następcą Gabriela Narutowicza. To zobowiązuje – i Pana, i nas.
Takie więc owoce rodzi pycha i nieznające umiaru załganie. Tak się dzieje, gdy władza daje sygnał do przemocy, obmacując się po kątach z faszystami, maszerując z szowinistyczną hołotą, nurzając się w najbardziej bezwstydny populizm i przekupstwa wyborcze, rzucając najgorsze kalumnie i oszczerstwa, łącznie z obsesyjnymi oskarżeniami o morderstwa i zdradę.
Niech ten dramatyczny (lecz nie tragiczny – bo Pan będzie żył!) dzień będzie symbolicznym, lecz prawdziwym początkiem upadku tego zdeprawowanego reżimu. I przyjmijmy, że nie przypadkiem to okropne wydarzenie miało miejsce w Gdańsku, w mieście, skąd wyszła polska wolność, mieście Lecha Wałęsy i Donalda Tuska. Teraz nie odpuścimy. Nie odpuszczą Pańscy przyjaciele, w tym obaj ci wybitni politycy. Pańska przelana w wolnej Polsce krew nie pójdzie na marne. Od dziś rządzi nami słuszny gniew. Przeciwstawimy go nienawiści i podłości tego rządu, który depcząc to wszystko, co wywalczyła niegdyś Solidarność, zdradził i ją, i nas wszystkich.
A dopóki jeszcze gra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, niechaj każdy z nas na złość nienawistnikom za Pańskie zdrowie raz jeszcze złoży datek. Orkiestra gra dziś „bez focha”. Szanujemy to. Dorzućmy bez „focha”. Ale od jutra niech słuszny, etyczny gniew już w nas nie zgaśnie. Aż do jesiennego zwycięstwa. Wracaj do zdrowia, Panie Pawle!