Umarła Bożena Aksamit – wybitna dziennikarka (ta „od Jankowskiego”)
W południe 1 lutego odeszła w wieku 52 lat Bożena Aksamit, niezwykła i jedyna w swoim rodzaju osoba, a także wybitna dziennikarka, od wielu lat pracująca dla „Gazety Wyborczej” i innych wydawnictw Agory, jak „Wysokie obcasy” oraz „Duży Format”. Chorowała na raka – cierpiała z niezwykłą godnością, wręcz pogodą ducha. Bardzo ją za to podziwialiśmy.
Ostatnio było o niej głośno z powodu reportażu poświęconego przestępstwom seksualnym, o które oskarżany jest ks. Henryk Jankowski. Wiele mówiło się też o innych jej niedawno opublikowanych pracach, np. o przełomowym artykule dotyczącym gwałtu małżeńskiego. Można powiedzieć, że Bożena odchodzi, będąc u szczytu kariery zawodowej. Niedawno ukazała się napisana przez nią wspólnie w Piotrem Głuchowskim książka reporterska, poświęcona gangstersko-stręczycielskiej działalności sopockiej „Zatoki Sztuki”, a kilka lat temu książka poświęcona dziejom transatlantyku Stefan Batory.
Bożena nie zawsze była dziennikarką. Skończyła oceanografię, pracowała m.in. jako grafik komputerowy, lecz to właśnie dziennikarstwo okazało się jej prawdziwym powołaniem. Dziennikarstwo i może jeszcze psychologia, bo na niej znała się szczególnie dobrze i umiała z tej wiedzy korzystać. Zresztą znała się na wielu rzeczach – była niebywale oczytaną i ciekawą świata osobą. To sprawiało, że jej prace, a zwłaszcza wywiady sięgały bardzo głęboko w sedno spraw, odsłaniając ważne, ukryte warstwy zjawisk i ludzkich charakterów. Była niebywale dociekliwa, lecz jednocześnie lojalna i życzliwa wobec swoich rozmówców i informatorów. Była też nieustraszona – nie bała się rozmawiać w cztery oczy nawet z gangsterami. Po prostu nie bała się niczego. Nie lubiła, gdy nazywano ją dziennikarką śledczą, ale tak naprawdę nią była.
Bożena Aksamit urodziła się i wychowała w Bolesławcu, lecz już od czasów studiów mieszkała w Trójmieście – w Gdańsku, w Sopocie, potem znów w Gdańsku. Z czasem stała się wielką znawczynią i miłośniczką tego regionu – Trójmiasta i Kaszub. Znała w Gdańsku i Sopocie niemal każdy dom. Przez lata pracy w gdańskim oddziale „Gazety Wyborczej” pozna też tajniki lokalnych elit. Była kopalnią wiedzy o gdańskich i sopockich układach i układzikach. Szczególnie dobrze orientowała się zaś w sprawach kościelnych, a w ostatnich latach skupiła się na badaniu pedofilii wśród duchowieństwa katolickiego. Posiadała ogromną wiedzę na ten temat. Zamierzała stworzyć większe opracowanie poświęcone pedofilii, a także napisać (razem z Piotrem Głuchowskim) książkę o ks. Jankowskim.
W szczególny sposób Bożena związała się ze środowiskiem ks. Jana Kaczkowskiego i prowadzonego przez niego w Pucku hospicjum. Tam właśnie ją poznałem. Kaczkowski miał niezwykłą charyzmę, a Bożena niezwykłe ciepło i jakąś zdumiewającą bezpośredniość w obcowaniu z ludźmi; świetnie się dopełniali. Niezwykły, bardzo ujmujący sposób bycia Bożeny, jej szczerość i naturalność sprawiały, że ludzie do niej lgnęli. Miała rzadki dar przyjaźnienia się. Nic dziwnego, że skupiła wokół siebie grono kilkunastu bardzo interesujących, lecz jednocześnie bardzo różnych osób. Wszyscy byli jej przyjaciółmi i stali się też przyjaciółmi pomiędzy sobą. Dziś ją opłakują, wraz z mężem i córką. Nie będzie już naszej Bożenki i beztroskich zabaw nastoletnich pięćdziesięciolatków. Pozostanie pamięć o wybitnej dziennikarce i wspaniałej, kochanej Bożce, której nic i nikt zastąpić nie zdoła. Bożena Aksamit była jedna i niepowtarzalna. Na niebie zgasła jedna gwiazdka. A może właśnie się zapaliła.