PiS przegrał haracz, lecz Gowin z Hołownią rosną

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Brawo! Jeszcze Gowin nie wypowiedział się ostatecznie w sprawie ustawy o podatku od reklam, lecz można już zakładać, że będzie dobrze. Wygląda na to, że haracz mający zdusić wolne media w Polsce jednak nie przejdzie. Rządowi polskiemu zdążyli już pogrozić palcem Amerykanie, a reakcja Unii Europejskiej też nie będzie łagodna.

Wydaje się przesądzone, że po raz kolejny PiS będzie się musiał wycofać rakiem. Owszem, będzie jakiś inny projekt i w ten czy inny sposób sytuacja mediów niezależnych zostanie pogorszona. Jednak tego ciosu w szczękę uniknęliśmy.

Determinacja i solidarność mediów protestujących przeciwko haraczowi była spektakularna. Musiała zrobić wrażenie nawet na Kaczyńskim. Dziś już wiadomo dokładnie, które media są niezależne – mianowicie te, które wzięły udział w czwartkowym blackoucie. W kupie raźniej – dla reżimu pokaz odwagi i waleczności środowiska mediów to dowód, że Polska nie Węgry i zniszczenie wolności słowa może być zadaniem ponad siły partyjno-kościelno-mętnobiznesowej sitwy.

Każda przegrana reżimu cieszy, jednakże ta cieszy podwójnie. W tle mamy bowiem konflikt Kaczyńskiego z Gowinem i z Ziobrą. Powoli obóz władzy rozłazi się w szwach i z pewnością Kaczyński nie kontroluje już swoich koalicjantów. Najlepszy dowód, że szczerze ich nie znosząc, nie znalazł dotąd sposobu, żeby się ich pozbyć. Co więcej, czas leci i chociaż kondycja Kaczyńskiego jest zaskakująco dobra, to jego kariera dyktatora chyli się już ku końcowi. Walka o przywództwo toczy się już otwarcie i chociaż nie jest w interesie głównych graczy, aby rozbijać koalicję i ogłaszać nowe wybory, to wszyscy szukają nowych pozycji startowych i szykują strategię na epokę „po Kaczyńskim”.

Ten okres przejściowy trochę potrwa, bo biedna opozycja ani chce, ani nie umie sięgnąć po władzę, a społeczeństwo jest – mimo wielkiej mobilizacji młodzieży w sprawie zakazu aborcji – zmęczone i bierne. Będzie więc z grubsza, jak jest (mówię to z bólem, bo miałem nadzieję na przełom). Tyle że tarcia i przepychanki będą coraz bardziej intensywne, co w połączeniu z kryzysem gospodarczym musi źle wpłynąć na sondaże PiS.

Koalicję rządową z największą rozkoszą będą rozwalać jej liderzy, z Kaczyńskim włącznie. W polityce liczą się bowiem interesy, lecz jeszcze bardziej emocje. A wśród emocji najbardziej wpływowa jest nienawiść. Środowisko zbudowane na chciwości i nienawiści rozpada się z tych samych powodów. Trudno mi sobie wyobrazić wrogość, jaką żywią do siebie ci ludzie, podobne jak żądzę władzy takich osób jak Ziobro i Gowin, nie mówiąc już o Kaczyńskim. Tam, gdzie nie staje wyobraźni, trzeba uciec się do rozumowania.

Ziobro jako osobnik bez żadnych skrupułów, a jednocześnie infantylnie owładnięty mitologią nacjonalistyczną i religijną (żaden narcyz nie obywa się bez wiary i żaden nie może dojrzeć, gdyż kosztowałoby go to rozpacz), będzie szalał, strasząc świat tym, co by się wydarzyło, gdyby przejął władzę. Straszak Ziobro wzmacnia pozycję Morawieckiego i Gowina. Tylko że Morawiecki jest biznesmenem i pragnienie władzy nie jest w nim ugruntowane. Premierowanie kosztuje go straszne pieniądze, więc na dłuższą metę nie może się bawić w politykę. Jedynie Gowin nie ma nic innego i w swej nieokiełznanej próżności widzi się Jarosławem Odnowicielem, Wielkim Reformatorem i czym tam jeszcze. Oczywiście nie bez Wielkiej Idei. A jest nią utrwalanie jedynie słusznej ideologii, której służy wiernie i otwarcie od wielu lat. W jego świecie ludku pilnują biskupi, a wielka arystokracja ducha i przemysłu (znaczy się Gowin) dba o państwo i dobrobyt powszechny, goniąc przy tym bolszewika, co to podatki podnosi i na byt nienarodzony czyha.

Jednak od kilku miesięcy ma Gowin konkurenta do stanowiska Wielkiego Katolickiego Reformatora. Jest nim nie mniej zapalczywy i zagorzały obrońca świętej wiary Szymon Hołownia, pragnący być Gowinem 2.0 – bardziej charyzmatycznym, młodszym i inteligentniejszym.

Rywalizacja Gowina z Hołownią jest bardzo ważnym czynnikiem polskiej polityki. Czynnikiem niezwykle niebezpiecznym. Obaj są lojalnymi i zaangażowanymi katolikami stawiającymi interes Watykanu co najmniej na równi z interesem Polski. Jednakże w odróżnieniu od Ziobry i Kaczyńskiego nie przywierają do najbardziej patologicznych części Kościoła, lecz tych bardziej ucywilizowanych i cieszących się szacunkiem części klasy średniej i elit. Dwaj silni gracze tego samego pokroju, stawiający na ten sam elektorat, sprawią, że Polakom wyda się, że mają wybór jedynie pomiędzy pop-fundamentalistami obsługującymi klasę ludową oraz cywilizowanymi katolikami, przypominającymi partie chadeckie na Zachodzie.

Jeśli nad nijaką z zasady Platformą, będącą partią ogólnej przyzwoitości i ogólnego oportunizmu zawisł szklany sufit, to może to oznaczać, że przyszłe wybory okażą się konkursem na cywilizowaną centroprawicę, w którym Ziobro i Kaczyński (lub jego następca) będą odgrywać rolę straszaka, naganiającego do urn ludzi przerażonych i zbrzydzonych ośmioma latami pisowskiego sobiepaństwa i korupcji.

Gdzie spojrzeć, tam Kościół – w różnych wydaniach. Dla każdego coś miłego. Dla ludu PiS i Rydzyk, dla „zaangażowanych katolików postępowych” – Hołownia, a dla obywateli ceniących dobre obyczaje, twarde, acz rozważne rządy oraz niskie podatki – Gowin. A jeśli jesteś przedsiębiorcą rolnym, chodzisz grzecznie do kościoła i masz dobre układy w swojej gminie, to zostaje ci jeszcze Kosiniak-Kamysz.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Prezydent nie wszystkich Polaków

Pojawił się znikąd i trafił na szczyt. To będzie zapewne najbardziej konfrontacyjna prezydentura ze wszystkich dotychczasowych, której skutkiem może być paraliż państwa. Tylko czy Karol Nawrocki faktycznie jest mocarzem, na jakiego pozuje?

Rafał Kalukin

Tak czy owak, w tej ruletce wygrywa zawsze Watykan. Jesteśmy w pułapce. Właściwie cała klasa polityczna, z wyjątkiem kilkuprocentowej lewicy, jest w rękach biskupów. Konkurs piękności polegać będzie na tym, kto lepiej uda, że ogranicza przywileje Kościoła, by jeszcze je umocnić.

I co z tego może mieć Polska? Ano tyle, że w tej rozgrywce nie należy zbytnio drażnić Zachodu. Wobec tego pozwolą nam żyć, a nawet szczekać. Na to ostatnie nikt już zresztą nie będzie zwracał uwagi, bo nowe pokolenie w najmniejszym stopniu nie jest zainteresowane własnymi prawami politycznymi, całkowicie zadowalając się swobodami osobistymi i możliwością zarabiania. Wobec tego: patrz tytuł.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama