Po co wraca Tusk?
Przez lata wołałem „Tusku, wróć!”, a Tusk nic. Nie byłem jedynym komentatorem, który wreszcie stracił już wiarę, że odwieczny wróg Prezesa RP zdecyduje się na finalne starcie. Przyznam, że jestem zaskoczony. Ale i bardzo uradowany.
Decyzja Tuska znaczy bowiem, że z badań wynikło, iż powrót taki ma sens. Tusk nie zamierza przegrać – jeśli decyduje się na wielki wkład pracy, a jednocześnie porzucenie bardzo dobrej posady w Brukseli (bo nie da się na dłuższą metę tego łączyć), to musi widzieć realne szanse na zwycięstwo. To zaś oznacza, że Donald Tusk uznał, iż Kaczyński jest naprawdę osłabiony, a w ruskich i pisowskich hakowniach nie ma niczego, co naprawdę mogłoby mu zaszkodzić. Kaczyński ma takie same badania i niemałą wiedzę o hakach, wobec czego można założyć, że będzie odkładać starcie tak długo, jak się da. Inaczej mówiąc, wcześniejszych wyborów nie będzie.
Mamy więc jeszcze trochę czasu. Kaczyński zrobi wszystko, żeby zohydzić Tuska w oczach Polaków, lecz trudno sobie wyobrazić, aby był w tym skuteczny poza swoim elektoratem. Dla reszty Tusk jest nadzieją. Nadzieją tym większą, im bardziej rozczarowująca była dotychczas opozycja.
Rzecz jasna, zadaniem Tuska będzie zjednoczenie opozycji wokół Platformy. Trzeba ją będzie odbudować, co wcale nie musi być takie trudne. Z pewnością zapiszą się nowi ludzie, zmieni się dynamika i narracja, wstąpi w partię nowy duch. A odzyskanie prowadzenia w sondażach stanowić będzie fundament pod rokowania z szefami partii opozycyjnych, to znaczy z Hołownią, Czarzastym i Kosiniakiem-Kamyszem. Ten ostatni walczy o przetrwanie, więc większego kłopotu z przyciągnięciem go do koalicji nie będzie. Dostanie rolnictwo i chyba wystarczy. Hołownia jest rasowym narcyzem, więc można go wziąć na obietnice poparcia w wyborach prezydenckich, które zresztą ma szansę wygrać. Najgorzej będzie z Czarzastym, który bardzo drogo będzie wołał za swoją skórę. Jednakże wór Tuska z prezentami też niemały, więc się powinni dogadać.
No i jest jeszcze lud. Lud, który musi dostać tzw. nadzieję i tzw. program. Na co postawi Platforma? Znów na ciepłą wodę w kranie i autostrady? Byłoby to katastrofą. Przede wszystkim musi się zdecydować, czy chce budować nowoczesne, praworządne i świeckie państwo, czy też dalej chce taplać się w odwiecznym PO-PiS-ie, u biskupa pod sutanną. Mam nadzieję, że zdecyduje się na to pierwsze.
Przyszedł czas na radykalizm. Trzeba dać ludziom prawdziwy Nowy Ład – rozwojowy, ekologiczny i wyrównujący szanse. Trzeba dać ludziom pewność, że łajdactwa i złodziejstwa PiS zostaną rozliczone do końca i żaden z gangsterów nie uniknie kary. Że nie powtórzy się nieszczęsna abolicja po utracie władzy przez Kaczyńskiego w 2007 r.
Jeśli Donald Tusk przemówi jako mąż stanu, obiecując wyrwanie państwa z łap uzurpatorów i gangsterów, a następnie jego odbudowę na fundamencie konstytucji i praw, to jest w stanie raz jeszcze porwać masy. Jednakże nie da się tego zrobić „na letnio”. To musi być język wojenny. Czy on potrafi uderzyć w tarabany? To się okaże. „Na spokojnego” tego nie wygra. Sprawy zaszły już za daleko.
Oczywiście, konkurenci będą okazywać Tuskowi lekceważenie i go dyskredytować, aby wzmocnić swoją pozycję. PiS będzie montował afery i ciągał Tuska po prokuratorach, bo tylko to potrafi. Lecz jeśli Donald Tusk okaże się odporny i wytrwały, zachowując przy tym wigor i format męża stanu o znaczącej pozycji w polityce międzynarodowej, większość ludzi będzie w nim widzieć jeśli nie męża opatrznościowego, to w każdym razie kogoś, kto może przywrócić złachmanionej i sponiewieranej Polsce godność i pozycję.
Jeśli Tusk faktycznie wraca, to ja gotów jestem dać mu kredyt zaufania. I sądzę, że tak postąpią miliony Polaków. Będziemy w napięciu przyglądać się, jak realizuje swój plan odbicia Polski z łap Kaczyńskiego. A jak przyjdzie czas, to się przyłączymy. Jeśli jednak znów będzie o wodzie w kranie, wizjach w szpitalach psychiatrycznych i niewątpliwych zasługach Kościoła, to machniemy ręką.
Pytanie brzmi, czy Donald Tusk umie się uczyć na własnych błędach i oderwać od technokratycznych doradców i ich wykresów, z których nieodmiennie wynika, że jak chcesz łowić szeroko, to musisz trzymać się środka. To prawda, tyle że ten środek trzeba wyznaczyć w nowym miejscu – tam, gdzie on naprawdę w cywilizowanym świecie jest. W sensie moralnym i symbolicznym zadaniem Tuska jest właśnie to: wyprostować Polskę i przywrócić równowagę. Powodzenia!