Moi polityczni idole
Dziś coś bardzo optymistycznego – mój prywatny ranking najlepszych polskich polityków. Jak każdy człowiek emocjonalnie angażujący się w życie polityczne mam swoich faworytów i swoje autorytety. Są to ludzie, których szanuję, cenię, a nawet ich podziwiam, co bynajmniej nie znaczy, że zawsze się z nimi zgadzam. Chętnie jednakże powierzyłbym im rządy, bo wierzę w ich uczciwość, kompetencje i chęci do ciężkiej pracy.
Te osoby to czynni (a nawet początkujący) politycy bądź tacy, którzy już zamknęli kariery, lecz wciąż biorą udział w życiu publicznym i mogą co najmniej doradzać nowemu rządowi po odzyskaniu władzy przez siły prodemokratyczne.
- Marek Borowski. To już pan w wieku emerytalnym, lecz wciąż niestrudzenie i niebywale kompetentnie komentujący polską politykę. Zawsze rozważny i rzeczowy, doskonale zorientowany w sprawach ekonomicznych, imponuje pamięcią i wiedzą w zakresie historii życia politycznego w Polsce. Kulturalny, wykształcony, budzący zaufanie, a przede wszystkim ideowy. Dowodzi, że bycie człowiekiem lewicy nie musi oznaczać ekonomicznego marzycielstwa. Jest jednym z niewielu łączników współczesnej klasy politycznej z tym, co było nie najgorsze w czasach PRL, kiedy już zajmował wysokie stanowiska. Jego próba zreformowania lewicy nie powiodła się, za to o klasie, z jaką przez lata prowadził obrady sejmowe jako marszałek, dziś tylko można pomarzyć. Więcej by takiej „żydokomuny”!
- Donald Tusk. Jaki jest Donald, każdy widzi. Nie zgadzając się z jego światopoglądem (centrowo-liberalnym), nie mogę nie podziwiać jego osiągnięć politycznych i osobistych. Na naszych oczach z polityka nasuwającego podejrzenia o pewną niedojrzałość z czasem stawał się coraz bardziej wiarygodnym i sprawnym graczem, niezłym premierem, a w końcu prawdziwym mężem stanu na bardzo eksponowanym stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Dziś historia stawia go w ringu z odwiecznym wrogiem Jarosławem Kaczyńskim, wobec czego z męża stanu przeistacza się w męża opatrznościowego Polski. Oby mu się udało. Tusku, nie spieprz tego!
- Aleksander Kwaśniewski. Hiperinteligentny, imponujący karierą i historią swej działalności politycznej. Prawdziwy polityczny erudyta, którego karierę niepotrzebnie i z wielką szkodą dla Polski przerwały rzeczy drugorzędne. Dziś zdołałby tego uniknąć, ale trudno, stało się. I tak zrobił bardzo wiele. Nie tylko realnie współrządził Polską przez dziesięć lat, ponosząc historyczne zasługi dla włączenia naszego kraju w struktury Zachodu, lecz również pracował na rzecz Ukrainy i innych reformujących się krajów. Lewica bardzo wiele straciła, rezygnując z możliwości jednoczenia się wokół osoby Aleksandra Kwaśniewskiego jako honorowego przywódcy i budowania na jego dorobku jako dziedzictwie lewicy po roku 1989. Miałeś, chamie, złoty róg…
- Radosław Sikorski. Po Donaldzie Tusku i Aleksandrze Kwaśniewskim największa międzynarodowa kariera polityczna Polaka (nie licząc Wałęsy i Wojtyły jako przypadków szczególnych). Ewentualnie można by go porównywać z Jerzym Buzkiem. Człowiek niebywałe inteligentny, świetnie umocowany i ustosunkowany, sprawdzony na wielu eksponowanych stanowiskach. Dla nowego rządu ktoś taki byłby prawdziwym skarbem. Jest politycznym erudytą, bywalcem i doświadczonym negocjatorem. Niezwykle wysoko stoją jego akcje w Parlamencie Europejskim. Zna wszystkich i wszyscy znają jego. Centrysta z potencjałem do zgodnej współpracy z lewicą. Taki polityczny samograj – gdzie go poślesz, tam wszystko gra.
- Michał Kamiński. Niewiele jest przykładów tak pięknych i spektakularnych „nawróceń” w polityce – dziś prawdziwy pogromca Kaczyńskiego i jego ludzi. Michał Kamiński jest wielkim sejmowym retorem, którego miażdżących słów boi się PiS. Przemawia jak nikt inny, wbijając się swoją niebywałą inteligencją i zwięzłością jak ostry nóż w cielsko skorumpowanego reżimu. Mam nadzieję, że nie powiedział jeszcze w polityce ostatniego słowa. Dla mnie – wymarzony marszałek Sejmu lub Senatu.
- Joanna Senyszyn. Istna lwica lewicy. Kobieta z charakterem i temperamentem, jakich mało w polskiej polityce. Jej odwaga i samodzielność budzą podziw. Chodzi swoimi drogami i bezdrożami na lewicy, nikogo się nie bojąc i zawsze mówiąc jasno, co myśli. Imponuje inteligencją, ideowością i rozumem. Gdy postępowe idee głosi osoba w starszym wieku, jest to szczególnie cenne i wiarygodne. Dotyczy to zarówno spraw ustrojowych, ekonomicznych i ekologicznych, jak i drażliwych kwestii związanych z Kościołem. Antyklerykalizm Joanny Senyszyn jest tak wytrwały, kompetentny, a zarazem dowcipny i pełen inteligentnej ironii, że bodajże nikt w polskiej polityce nie może się z nią równać pod względem zasług w walce o świeckie państwo (no, może z wyjątkiem Palikota).
- Rafał Trzaskowski. To wciąż polityk na dorobku, walczący o swoją pozycję i wizerunek osoby dojrzałej do pełnienia najwyższych funkcji w państwie. Wierzę, że ma ten potencjał i nie potknie się o własne nogi, do czego ma skłonność. Inteligencja i urok osobisty, a także niepoślednie wykształcenie dają mu znaczną przewagę nad konkurentami we własnym środowisku politycznym. Rządzi Warszawą dobrze i sprawnie pomimo wrogości rządu i władz wojewódzkich. „Nie pęka” jednak i jeśli otrzyma szansę na więcej, to tym razem zapewne ją wykorzysta.
- Michał Szczerba. W duecie z Dariuszem Jońskim (który niesamowicie się wyrobił) albo i bez niego dokonuje istnych cudów jako „poseł śledczy” Kolacji Obywatelskiej. To niesamowite, że tak skromne narzędzia, jakimi dysponuje poseł, jeśli znajdą się w ręku zręcznego i pracowitego polityka, pozwalają osiągać takie rezultaty. Bez tytanicznej pracy Michała Szczerby i jego odkryć bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Na przykład afera respiratorowa zostałaby pewnie zapomniana. Jestem przekonany, że Szczerba reprezentuje ten typ ideowego polityka centroprawicy, który daje nadzieję na „klejenie” demokratycznej prawicy z demokratyczną lewicą.
- Klaudia Jachira. To samo powiedziałbym o Klaudii Jachirze, która reprezentuje tę odmianę liberalizmu, który nie bagatelizuje spraw socjalnych i nierówności społecznych. Niebywale wyrazista, pracowita i inteligentna, wytrwale pracuje nad tym, aby Jarosław Kaczyński i jego ludzie czuli się niekomfortowo w budynku Sejmu. Jej przemówienia i demonstracje zadziwiają celnością, trafiając w sedno i bezceremonialnie dezawuując szalbierstwa władzy. Jest nie tylko inteligentna i sprawcza, doskonale przygotowana, lecz również samodzielna. Dostała się do Sejmu o własnych siłach, z dalekiego miejsca „obchodząc” kandydata o mocnym nazwisku. W polityce powiedziała dopiero pierwsze słowo, lecz jej charyzma i siła charakteru predestynują ją do wielu dalszych liter. Również młody wiek i energia są atutami. Ma czas i ma siłę.
- Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Ideowa polityczka lewicy, posłanka z Wrocławia, wciąż na początku obiecującej kariery. Zaangażowana działaczka społeczna, w naturalny sposób wchodząca w politykę zawodową. Jako doktor filozofii w zakresie filozofii społecznej ma bardzo mocne podstawy intelektualne dla swojej działalności politycznej – także międzynarodowej. Doskonała kandydatka „merytoryczna” na stanowiska „polityczne” w dziedzinie polityk równościowych oraz polityki edukacyjnej.
Polska polityka ma krótką ławkę, ale widać, że się zmienia na lepsze. W młodym (umownie) pokoleniu pojawiają się ludzie innego niż dotąd formatu – ideowi, świetnie wykształceni i wiarygodni jako politycy. Czas żałosnych karierowiczów i niedouczonych cwaniaczków się kończy. Wbrew pozorom polska demokracja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Pod szlamem wulgarnego populizmu, faszyzmu, bigoterii i pospolitego, cynicznego karierowiczostwa kiełkuje nowa jakość. Coraz więcej młodych Polaków rozgląda się za mądrymi, kompetentnymi i nieprzekupnymi kandydatami na stanowiska polityczne w parlamencie i samorządzie. Jest na takich popyt, a dzięki temu jest i podaż. Głowa do góry!