Wolne w wigilię, czyli państwo z piernika
Gdy Kaczyński chwali inicjatywę Lewicy, to chyba coś jest nie tak, prawda? W dobie populistycznej „postpolityki” ideowość i tożsamość ugrupowań politycznych nie mają już żadnego znaczenia. Liczy się tylko dogadzanie ludziom i przymilanie się do nich.
To nawet nie jest paroksyzm klerykalizmu – to czysta dziecinada. Tylko zdziecinnieniem polityki i państwa można wytłumaczyć inicjatywę lewicy, aby uczynić 24 grudnia dniem wolnym od pracy. Tak jak gdyby nic się nie liczyło oprócz wygody obywateli – ani wartości konstytucyjne, ani konflikt państwa polskiego z Kościołem katolickim. Tak jak gdyby walka o świeckie państwo była tylko na niby, a tak naprawdę to wszyscy wiemy, że około przesilenia zimowego urodził się Zbawiciel. Skutkiem tego wiadomo też, że do Kościoła trzeba z szacunkiem, gdyż wielkich prawd jest strażnikiem. Za tę skłamaną świeckość i tę „budyniową” bezideowość i hedonistyczny populizm możemy zapłacić bardzo wysoką cenę! Lewico, opamiętaj się!
Legendy o wygnanych królewiczach, rodzących się pośród ludu i powracających w chwale na tron, oraz zbawcach i wybawcach uciśnionego ludu od tysięcy lat pocieszają cierpiących nędzę i upokorzenie, a sprawcom tych upokorzeń pozwalają kontrolować poddanych: przecież po śmierci pójdziecie do raju, a nam, bogatym, pisana jest kara za pychę i występki! Nie ma nic złego w tym, że w czasie przesilenia, gdy dnia zaczyna przybywać, świętujemy nadzieję na lepszą przyszłość w dekoracjach jednej z takich legend – manipulacja elit nie odbiera autentyzmu ani temu świętu, ani tej nadziei. Zbiegiem różnych okoliczności akurat ta żydowska legenda zdeklasowała wszystkie inne tego rodzaju i rozpowszechniła się niemalże na pół świata. Niechaj więc żyje Boże Narodzenie!
Wara państwu od Bożego Narodzenia. To sprawa ludu. Ono jest i trwa dwa dni. Tylko że to religijne święto ma już w kalendarzu aż trzy dni wolne! A ten trzeci, 6 stycznia, to na wyraźne żądanie Kościoła, któremu – jak zwykle – bez oporu uległo państwo polskie. Z oportunizmu i nihilizmu, bo sam pomysł, aby z okazji decydowania o takim święcie zapytać, czy wielu Polaków w ogóle przeżywa i świętuje z powodu legendy o trzech królach, jest zupełnie absurdalny. Wszyscy wiedzą, że nie o świętowanie tu chodzi, lecz o to, aby było więcej Kościoła i katolicyzmu w życiu społecznym i żeby państwo miało kolejny raz okazję złożyć hołd Kościołowi.
I jakiż to brak honoru tej lewicy, żeby teraz nie tylko przymilać się do narodu kolejnym wolnym dniem, lecz i przymilać do Kościoła! Kościół nie prosił, nie domagał się, a tu mu lewica na tacy przynosi kolejne święto! Chce być bardziej populistyczna od prawicy i bardziej papieska od papieża!
To, że tak oportunistyczna i serwilistyczna idea w ogóle powstała w głowie polityka lewicy, pokazuje, jak niska jest kultura polityczna i jak bardzo brakuje jej powagi. Przecież konstytucja gwarantuje neutralność wyznaniową państwa i nie jest rzeczą państwa promowanie religijnych świąt i wspieranie organizacji religijnych w rozwoju ich kultu. A wolne w wigilię to nawet nie ustępstwo względem święta religijnego (gdyż 24 grudnia nie jest świętem), lecz uprzedzające i uniżone afirmowanie nadchodzącego święta. To narzucanie się Kościołowi z państwową bigoterią. I to Kościołowi, który ma już bodajże dziesięć wolnych dni ustawowych na swoje święta. Kościołowi, który nawet nie jest „pogrążony w skandalach” ani „skompromitowany”, bo ani przez jeden dzień swej historii nie był inny, niż jest dzisiaj (a raczej znacznie gorszy).
Ta nierównowaga między liczbą wolnych dni z powodu świąt religijnych i państwowych sama przez się doskonale pokazuje, jak infantylnie klerykalnym krajem wciąż jesteśmy. Jest to tym bardziej rażące, że wciąż w żaden sposób nie upamiętniliśmy dniem wolnym narodzin demokracji. W grę wchodzi 31 sierpnia lub 4 czerwca. Ale tego jakoś nikt nie proponuje. Dlaczego? Bo państwo wydaje miliardy, aby uczyć dzieci o Zbawicielu, który urodził się w okolicy przesilenia zimowego, a nie robi nic, aby uhonorować początek nowej, demokratycznej republiki. Dlatego ludzie nie nauczyli się jej szanować. W to graj Kościołowi, który na tej słabości ducha państwowego zyskuje kolejne przywileje.
Jakież to żałosne, że akurat lewica, która poniosła tyle ofiar w swych dziejach, zwalczając feudalno-katolicki porządek społeczny i oddając ludom ich los w ich własne ręce, teraz łasi się do instytucji będącej najpotężniejszym bastionem reakcji, niosącym na barkach ciężar niewyobrażalnych win wobec niewyobrażalnej liczby ofiar terroru i wyzysku. To zdrada – zdrada nie diaboliczna i podła, lecz taka mała i żałosna, wyrosła ze zwykłej głupoty i infantylizmu.