Oko nienawiści
Jakiś czas temu podszedł do mnie pan w średnim wieku i wręczył mi wizytówkę, na której było napisane „ks. dr hab. Dariusz Oko”. Poprosił o spotkanie, był bardzo uprzejmy. Do spotkania nie doszło. Teraz ten sam człowiek, niby tak dla mnie grzeczny, publicznie powiada:
„U ateisty łatwo następuje degradacja człowieczeństwa. To widać w głębokiej niemoralności ich życia. Widać to na przykładzie władzy. […] Inni, walczący o gender najbardziej, to najbardziej zadeklarowani ateiści, jak prof. Hartman czy Środa. Przecież oni kilka miesięcy temu zaczęli mówić o pozytywnych elementach kazirodztwa – tak mówił przecież Hartman. To nie przypadek. Ono należy do istoty genderyzmu. Na szczęście nie jesteśmy jeszcze tak ogłupieni przez media”.
Niełatwo mnie sprowokować. Od lat jestem brutalnie atakowany przez Kościół – znieważany z ambon, w salach wykładowych i telewizyjnych studiach. Mam grubą skórę i dystans do siebie. Nie reaguję. Ale tym razem przeciągnęliście strunę.
A więc dość tego, panie kolego. Skoro twoja chora głowa uroiła sobie demony genderyzmu, walcz sobie z nimi za pomocą barbituranów. Ale póki chodzimy po mieście i nie mamy zielonych papierów, musimy odpowiadać za to, co mówimy. Są granice nienawiści i potwarzy – i ty te granice przekraczasz. W imieniu własnym i swojej organizacji. Takim tonem możesz sobie mówić do swoich biskupów – nie moja to sprawa. Ale skończyły się już czasy, kiedy to księża mogli bezkarnie szczuć, poniewierać i znieważać ludzi, którzy nie podporządkowują się ich władzy.
Skończyło się bezkarne gadanie o bezbożnikach, szatanach, poganach i cywilizacji śmierci. Za waszą pogardę, pychę i nienawiść będziecie płacić cenę. Cenę brzęczącej monety, niezapłaconej przez odchodzących wyznawców (najstraszliwszą dla was!), ale i cenę moralną. Oto na wasze odrażające kalumnie, za całą tę skręconą i zaplutą nienawiść, opakowaną w oślizgłą obłudę rzekomej łagodności i troski o dobro, padną słowa riposty. Czym bardziej będziecie podli i nienawistni, tym więcej usłyszycie prawdy o sobie. Więc przestańcie prowokować, bo prawda o was to morze krwi waszych ofiar, której starczy na ugaszenie każdego pożaru, jaki jeszcze przyjdzie wam do głowy wzniecić. Ta krew jeszcze nie cała wsiąkła w glebę zapomnienia!
Przez tysiąc lat średniowiecza Kościół katolicki utrzymywał w Europie totalitarny reżim, oparty na fanatycznej ideologii, wykorzystującej dowolnie dobrane elementy wierzeń judeochrześcijańskich, a służącej do kontrolowania całej ludności pozostałych po zachodnim Rzymie ziem, w całym przekroju życia: od najskrytszych myśli po najbardziej formalne relacje społeczne i instytucje.
Reżim ów skutecznie nadzorował nie tylko wszelkie poczynania ludzi, lecz również ich uczucia, myśli i sumienia, nie pozwalając na utrzymanie się jakiejkolwiek prywatności i swobody. Dążył do władzy absolutnej i ją miał. Mamił ludzi piękną komunistyczną wizją przyszłego społeczeństwa, w którym wszyscy będą równi, w którym nie będzie panów i sług, w którym nie będzie własności prywatnej i nikomu niczego nie będzie brakować. Wmawiał im, że śmierć nie istnieje, a kto będzie mu posłuszny, ten wstanie z grobu w nowym ciele i będzie żył wiecznie w szczęściu. Prości ludzie kiedyś w to wierzyli, potem udawali, że wierzą…
Nie było takiej sfery życia, którą wasza władza mogłaby pozostawić w spokoju, dając ludziom schronienie przez waszym wszechwidzącym okiem. A katownie i stosy zawsze czekały w pogotowiu. Powołując się na swoje rzekome związki z Bogiem i uzurpując sobie reprezentowanie Go, rzymski Kościół sprawował swoje rządy z przerażająco konsekwentnym okrucieństwem, przykrytym maską bezmiernej troski i miłości do Boga i człowieka. Spokój tego krwawego okrucieństwa i bezwstyd obłudy paraliżował i zdumiewał wszystkich ludzi myślących, jednocześnie napawając ich lękiem przed tą nieziemską władzą, lękiem tak wielkim, że nie pozostawało nic lepszego, niż przemienić go w bojaźń bożą i ukorzyć się przed kościelną potęgą.
Roztropny to wybór, bo przecież wszystkich, którzy okazywali najlżejsze nawet nieposłuszeństwo Kościołowi, z całą bezwzględnością mordowano, zwykle wcześniej poddając torturom. A każdy lud, który stawiał jakiś opór, pragnąc pozostać przy swojej świętej i pradawnej wierze, z największą pogardą i krwawym okrucieństwem – jako „pogański” – brany był w rzymskie jarzmo. Oddawał wam swoje świątynie, zginał kark przed waszym Bogiem i płacił daniny, jakich żądaliście.
Czynili tak ludzie prości, czynili królowie – bez różnicy. W strasznym lęku przez wami i karą boską. Władaliście berłem strachu zaiste po mistrzowsku – lepiej niż tyrani Wschodu. Również przodkom dzisiejszych Polaków ta krwawa potęga odebrała całą ich kulturę i całą przeszłość. Ich kulturę, ich mity i świętości bez żadnych skrupułów zniszczono bądź przejęto. Pamięć ich własnych tradycji ośmieszono i wyrugowano. Obrońców wiary i wolności pośród tych słowiańskich ludów po prostu wybito.
A potomnym (do dziś!) wmówiono, że ta potworna kulturowa tragedia była wielką i nadprzyrodzoną chwałą, za którą Rzymowi należy się wieczysta wdzięczność, cześć i pieniądz. Nasza historia ma tylko tysiąc lat i równa się dziejom waszej potęgi. Resztę wyrzuciliście na śmietnik. Zawłaszczyliście całe życie duchowe i wyrugowaliście wszystkie tradycje kulturowe, których nie udało się wam wchłonąć. Odebraliście pamięć, odebraliście wiarę i święta. Odebraliście tożsamość niezliczonym ludom Europy i całej ziemi. I choć z waszej dawnej potęgi pozostały ledwie resztki, nadal staracie się ze wszystkich sił, by przerażająca chwała średniowiecza przyćmiewała zorzę wolności ludów i ludzkich sumień. Ale to koniec. Nigdy więcej!
Jeśli ktoś uważa którekolwiek ze zdań wyżej napisanych za fałszywe lub nieścisłe, niech powie to w twarz milionom pomordowanych w imię krzyża. A jeśli uważa się za człowieka umiarkowanego i zgłasza tylko delikatne zastrzeżenie, iż przecież uczynił Kościół wiele dobrego, gdyż prowadził szpitale, przytułki i uniwersytety, to niechaj przez ćwierć sekundy pomyśli, czy wypada, czy po prostu wypada kłaść na jednej szali te wszystkie szpitale, a na drugiej te wszystkie miliony.
Czyżby wypadało jedno z drugim porównywać? Czy winy tej przerażającej instytucji stają się mniejsze z powodu jej dobrodziejstw? I czy znają może jakąkolwiek władzę, która nie ma zasług? Czyżby może przemawiał do owych „delikatnych i umiarkowanych” argument, że w ZSRR były szkoły, a w Korei Północnej są huty?
Światu zajęło kilka stuleci uwalnianie się z okowów tej monstrualnej potęgi. Jej współcześni spadkobiercy nadal niemalże nie poczuwają się do żadnych win, chełpią się swoją rzekomą chwałą i prawdziwymi bądź rzekomymi dobrodziejstwami, jakie przynieśli ludzkości. Mają czelność niedwuznacznie sugerować, że są religią lepszą od innych, a zwłaszcza tych, które ogniem i mieczem wytępili, a nawet – o zgrozo! – ich pycha posuwa się do tego, że mają się za wynalazców miłości i miłosierdzia!
Siłą rozpędu ludzie Rzymu utrzymują w wielu krajach bezprzykładne przywileje i nadal pouczają ludzi, w tym również niewyznających ich religii, jak mają żyć. Nadal, jak ks. Oko, bezkarnie lżą i sieją nienawiść. Ale czy bezkarnie? Jak widać, nie do końca już bezkarnie.
Nie twoją sprawą, księże Oko, jest moralność bądź niemoralność mojego życia i stopień degradacji mojego człowieczeństwa. Ja cię nie zaczepiam i moralności twego życia nie osądzam. Zajmij się lepiej sobą i swoimi kolegami. Wszak sami twierdzicie, że jest wśród was wielokrotnie więcej gejów niż w ogólnej populacji męskiej (i bardzo dobrze!), ale tych gejów w obrzydliwy sposób na każdym kroku znieważacie. Jakież to wstrętne i zakłamane! Sami twierdzicie, że jest wśród was aż 2 proc. pedofilów (słusznie tę wybujałą nadreprezentację nazywacie „przerażającą skalą”), ale ośmielacie się pouczać ludzi w kwestiach seksualności, a swoim ofiarom nie chcecie wypłacać odszkodowań. Sami przeżywacie swoją męskość nietypowo (chodzicie w sukniach, nie zakładacie tradycyjnych rodzin), a plujecie na wszystkich, których płciowość przejawia się inaczej niż u większości ludzi. Sami jakże licznie żyjecie w nieformalnych związkach i prawie że nie opiekujecie się swoimi dziećmi, a pouczacie innych, jak mają to czynić. I tak dalej.
Ja was nie zaczepiam. Ale dłużej milczeć nie zamierzam. Ani ja, ani inni, których macie czelność kąsać i opluwać. Dobre czasy bezkarnej nienawiści już się skończyły. Dopraszacie się swymi obsesyjnymi oszczerstwami i nienawistnymi tyradami prawdy o sobie. I tę prawdę, nawet jeśli nieco okrojoną i ocenzurowaną, dostaniecie. Nie tylko ode mnie. I nie pomogą zastraszanie, pisanie donosów, naciski i paszkwile w waszych gazetach. My już się was nie boimy. A gdy lęk opuszcza nasze serca, wasza władza nad nami się kończy. Stajemy się wolnymi i samodzielnymi ludźmi. Oto jest nasze „zdegenerowane człowieczeństwo”, które tak was przeraża.
Żyjcie po swojemu w pokoju, jako wolni i równi pozostałym. I pozwólcie żyć innym – w pokoju i po swojemu, respektując ich równe prawa i równą waszej ludzką godność. Wolna Polska jest dla wszystkich – dla was i dla nas.