Cyryl i metody
W dniu, w którym w Rosji zapadł haniebny wyrok na działaczki Pussy Riot, popierający ich aresztowanie i zblatowany z carem Putinem patriarcha Cyryl I podpisuje na Zamku Królewskim w Warszawie „Wspólne przesłanie do narodów Polski i Rosji”. Szopka warszawska.
Co powoduje rządem i mediami, że kreują wizytę patriarchy i ów dokument na wydarzenie o randze historycznej? Czyżby byli tak naiwni? A może jakaś kurtuazja – że niby „tak się mówi w podobnych razach”? Skrajny oportunizm? Chyba jednak cynizm. Dla mediów jest wypełniacz na cztery dni, a dla władzy znakomita okazja, by pokazać, że nie tylko papieżom się kłania, ale innym „przywódcom religijnym” również. Ot, taka niewinna etykieta dyplomatyczna – co złego to nie my, żadne tam szczególne płaszczenie się przed Watykanem. W dodatku z braku Putina, i Gundiajew dobry – wreszcie jakiś ważniejszy przedstawiciel Rosji raczył zaszczycić.
Nienawiść między Rzymem i Moskwą musiała rzeczywiście trochę przygasnąć ostatnimi czasy, skoro takie lokalne gesty stały się możliwe. Wprawdzie w normalnych warunkach napisanie banalnego tekstu o tym, że trzeba wybaczyć wzajemne krzywdy, ale nie zapominać o nich i w ogóle, powinno zająć dwie godziny pisania dla gramotnego urzędnika i dwa tygodnie konsultacji na szczeblach, niemniej jednak fakt, że w tym piekle dało się tego zakalca wypiec w dwa lata zasługuje na uznanie i podziw. Musimy się zachwycać, że po tylu latach „doszło do…”, że „nowy rozdział…”. No i się zachwycamy. Miód i wazelina. I o to chodzi!
Sam dokument jest zlepkiem pyszałkowatych frazesów o „pojednaniu” (to, że wy się tam żrecie między sobą, nie znaczy, że Polacy i Rosjanie mają jakieś szczególne złe relacje i potrzebne im „pojednanie”!) z typowymi połajankami fundamentalistów, którzy wspólnym szyfrem trwożliwie egzorcyzmują wszystko, co wydaje im się zagrażać ich pozycji. Ten cały obcy świat, którego tak się boją, umieją okleić paroma diabelskimi epitetami, w rodzaju „propagator aborcji i eutanazji”, „zdehumanizowany sekularyzm” czy „ateistyczny fundamentalizm”, lecz nic ponadto. Umieją tylko zatrzasnąć się na głucho w solipsystycznej paranoi i szaleństwie pychy, pozwalającej bez zażenowania przemawiać „do narodów” (ba, nieledwie „w imieniu narodów”!) i robić niedwuznaczne aluzje, że wszystko, co niekościelne jest niemoralne, a Kościół i Cerkiew są moralności ostoją (a to szczególne!). Na te wszystkie insynuacje, pomówienia i bezprzykładne zadufanie w sobie nakłada się jeszcze obłudny sztafaż retoryki „troski”. Oni są zawsze tak bardzo zatroskani i tak bardzo by nas chcieli „ubogacić”. Ach, dajcie mi chusteczkę, bom się wzruszył. Najzabawniejsza jest wszelako nowa zabawka kościoła i jak widać również cerkwi. Otóż jak się okazało, że inaczej się już nie da, instytucje te przyjęły elementy dyskursu liberalnego, godząc się przed kilkoma dekadami na takie bezeceństwa, jak demokracja i wolność religijna, które tak gorliwie i brutalnie zawsze zwalczały. Z rozczuleniem patrzę na te kościelne ćwiczenia z liberalizmu, gdy swe roszczenia do klerykalizacji państwa i wszelakich przywilejów podpiera argumentem „z wolności religijnej”, na przykład w naszym dzisiejszym „przesłaniu do narodów”. Oni myślą, że to taka sobie standardowa obłuda i rżnięcie głupa, ale ja widzę, że ten robak etyczności już się pod sutannę wkręcił i robi swoje…
Daleki jestem od twierdzenia, że przyjazd Cyryla do Polski jest bez znaczenia. Dla prostych katolików jest to jedyna okazja, by na własne oczy przekonać się, że podział chrześcijaństwa to nie jest tylko legenda o krainach a górami, lecz najprawdziwsza rzeczywistość. Widok biskupa, który rozmawia na równej stopie z jakimś obcym, doprawdy daje do myślenia każdemu, dla kogo oczywiste jest, że słowo „chrześcijanin” i „katolik” to synonimy, a słowo „Kościół” oznacza wyłącznie Święty Kościół Rzymsko-Katolicki. Dotychczas widzieli wyłącznie biskupów w roli przyjmujących hołdy, a tu, proszę, jaka afera! A może Kościół jest faktycznie tylko częścią czegoś większego? Jakiegoś szerszego „chrześcijaństwa”? I wcale nie jest w tym czymś szefem? Oj, ale czy to po bożemu tak myśleć, że może być coś większego od Kościoła i że Kościół może nie być dowódcą i przewodnikiem? Takie to myśli ma prosty katolik i są to myśli kształcące.
Wielkie halo z „przesłaniem” dowodzi, że co jak co, ale metody propagandy i PR mają panowie obcykane. Teraz się może komu zdawać, że Polaków i Rosjan dzielą głębokie animozje i żale wzajemne, ale Kościół i Cerkiew zainicjowały proces naprawy złych stosunków i pod ich światłym i czystym patronatem, z Bożą pomocą, bracia Słowianie odnajdą się na powrót w swym braterstwie, oczywiście za wstawiennictwem Matki Bożej. Zachęceni przez Kościół i Cerkiew, idąc za danym przez nie przykładem dobrej woli i mądrości historycy i politycy oddadzą się pracy wielkiego Pojednania. Hucpa to i żenada, ale na własny elektorat w sam raz.
Bardzo bym sobie życzył, aby Polacy z Rosjanami żyli bliżej. To ważna sprawa, ale księżom ani popom nic do tego. Niechaj żaby nie podstawiają swych upierścienionych łapek, gdzie konie kują.