Czym jest polski antysemityzm? Czy zdołaliście go uniknąć?
Ten artykuł przeznaczony jest dla osób w pełni przekonanych, że nie są antysemitami, a jednocześnie odczuwających dyskomfort w związku z ewentualnością, że im osobiście bądź Polakom w ogólności ktoś zarzuci antysemityzm.
Jest to więc artykuł dla prawie wszystkich… Odniosę się w nim do popularnych klisz, które bądź to są jawnie antysemickie, bądź to powtarzane są bez świadomości ich antysemickiego charakteru.
Wyszczególniłem ich – nieco złośliwie – 13 i każdą zaopatrzyłem w krótszy bądź dłuższy komentarz. Celem tego artykułu jest dopomożenie tym, którzy chcą się w pełni i do końca wyzwolić z antysemityzmu. Proszę przeczytać do końca jak check-listę, sprawdzając punkt po punkcie kolejne stereotypy i toposy, którym być może Pan/Pani ulega.
Kilkanaście miesięcy temu napisałem już podobny tekst, lecz tym razem mówić będę dobitniej i potraktuję temat bardziej wszechstronnie. Niemniej bardzo zachęcam do lektury tamtego artykułu: tutaj.
Jednocześnie z góry zapewniam antysemitów i osoby wychodzące z antysemityzmu, że jest we mnie ogromna wrażliwość na żydowski antypolonizm, czemu wielokrotnie dawałem wyraz. Tyle że tym razem po prostu piszę o czymś innym.
Nie mam też żadnych oporów przed głośnym mówieniem o żydowskich katach w UB, Żydach w powojennej partyzantce i pseudopartyzantce plądrującej wsie, Żydach witających Armię Czerwoną, okrutnym zachowaniu żydowskiej policji w gettach itp. W świecie żydowskim nie są to żadne tematy tabu.
Jednakże ten akurat tekst nie jest o tym. Jeśli ktoś domaga się, aby warunkiem mówienia o krzywdach wyrządzonych Żydom było jednoczesne mówienie krzywdach wyrządzonych przez Żydów, a zarazem wcale nie uważa, aby w razie poruszenia tematu żydowskiego pochodzenia wielu ubowców koniecznie trzeba było wspominać o tym, że Polacy wymordowali w czasie wojny co najmniej dziesiątki tysięcy Żydów, ten już poprzez tę asymetrię dowodzi swego antysemityzmu.
Tyle że oczywiście nie ma żadnego obowiązku mówienia zawsze o wszystkim naraz i wystawiania sobie rachunków krzywd, z którego będzie wynikało, kto komu więcej tych krzywd uczynił. Takie postępowanie jest tak małostkowe i w swej naturze plemienne, że nawet zdeklarowany antysemita powinien się go wstydzić. Poza tym licytacja na krzywdy jest w tym przypadku absurdalna. Nawet gdyby żydowscy ubowcy wymordowali 10 razy tylu etnicznych Polaków chrześcijan, niż wymordowali faktycznie, bilans krzywd zadanych Żydom przez Polaków i Polakom przez Żydów jest tragicznie nierówny, i to z uwzględnieniem różnicy w wielkości obu populacji.
Próba podjęcia takiej żenującej licytacji jest dowodem tego rodzaju upartej i zatwardziałej ignorancji, tego rodzaju ślepoty na fakty, o których nie chce się słyszeć, że już sama przez się stanowi jaskrawy przejaw antysemityzmu.
Powszechne jest w Polsce oburzenie twierdzeniem Israela Kaca, iż Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Tymczasem to sformułowanie znaczy tylko tyle, że znaczna większość Polaków jest antysemitami i że ten antysemityzm przenosi się z pokolenia na pokolenie. A to jest prawda, tak po prostu. Większość Polaków spełnia rozsądne kryteria antysemityzmu i wie o tym każdy polski Żyd z własnego doświadczenia.
Antysemityzm ma w Polsce bardzo głębokie korzenie i trwa mimo nieobecności Żydów – nie wynika bowiem z aktualnych doświadczeń i konfliktów, lecz stanowi dziedzictwo kulturowe, przekazywane młodzieży razem z innymi elementami pamięci społecznej. Rzecz jasna w odróżnieniu od czasów przedwojennych, gdy antysemici szczycili się swym antysemityzmem i z dumą nadawali sobie to miano, współcześnie prawie nikt nie chce określać siebie w ten sposób. Prawie żaden Polak nie uważa się za antysemitę, niemniej znaczna większość przynajmniej czasami powtarza któryś z przesądów, którąś z kłamliwych klisz wymyślonych przez antysemitów bądź kryjących w sobie antysemicki uraz.
Z pewnością sytuacja generalnie poprawia się, zwłaszcza jeśli zestawić ją z postawą Polaków przed II wojną światową, w czasie jej trwania czy w okresie PRL. Niemniej w ostatnich latach znów się pogarsza, a jawnie lub pośrednio antysemicka retoryka zajmuje coraz więcej miejsca w przestrzeni publicznej.
Źródła antysemityzmu są bardzo głębokie, bo sięgają samych podstaw tożsamości katolickiej (Żydzi to ci, którzy nie uwierzyli, że Jezus był Mesjaszem, i wydali go na śmierć), a także konfliktów klasowych, demograficznych i ekonomicznych, jakie przyniósł XIX w. i jeszcze dawniejsze czasy.
W niektórych okresach i na niektórych obszarach Polski sytuacja Żydów była znacznie lepsza niż w innych krajach europejskich, kiedy indziej zaś fatalna. Od końca XIX w. do dziś jest już źle bądź bardzo źle; ostatnio źle jest również na Zachodzie, głównie z powodu agresywnego antysemityzmu wśród ludności muzułmańskiej. W okresie intensywnego kształtowania polskiej świadomości narodowej (powstania narodowe XIX w., ale przede wszystkim II RP) upowszechniało się przekonanie, iż tylko ci potomkowie rozlicznych ludów zamieszkujących Polskę w średniowieczu, którzy dziś wyznają katolicyzm, są pełnoprawnymi Polakami i właściwym podmiotem polskiej państwowości.
Pozostali, w tym Żydzi, mają status „gości” bądź „tolerowanej mniejszości”. Jako goście czy mniejszość ludzie ci nie mogą mieć pełni praw, a ich lojalność względem narodu i państwa polskiego powinna być testowana. Żydzi czy prawosławni powinni co pewien czas oświadczać swoją lojalność względem państwa polskiego i objawiać respekt i wdzięczność z powodu otrzymywanej gościny.
W okresie II RP, kiedy to z wielu społeczności mówiących różnymi językami i mających różne tożsamości etniczno-kulturowe trzeba było uczynić jeden naród polityczny – Polaków – wrogość do Żydów była ważnym spoiwem i ważnym punktem odniesienia dla narracji narodotwórczej. Celowała w tym endecja, ale obsadzanie Żyda w roli wroga narodu i przeszkody w budowaniu suwerennej i dumnej Polski było niemal powszechne.
Prześladowania wobec Żydów – bicie, tzw. getta ławkowe na uczelniach, bojkot ekonomiczny, wykluczanie z zawodów, zakazy studiowania, szkalowanie w prasie i w kościołach itd. – stały się w XX w., a zwłaszcza w drugiej połowie lat 30., czymś w Polsce absolutnie powszechnym. Podczas wojny, pod wpływem propagandy nazistowskiej, było już tylko gorzej. Niestety, Holokaust niewiele zmienił – pogromy ludności żydowskiej ocalałej z Zagłady miały miejsce również po wojnie, bynajmniej nie tylko w Kielcach.
Polacy w swej masie nie tylko prawie nic o tym nie wiedzą, lecz mało ich to interesuje. Nie odczuwają z tego powodu wstydu, a ci bardziej zarażeni antysemityzmem gotowi są te potworne fakty podważać, umniejszać, a nawet usprawiedliwiać.
Nie jest zadaniem tego tekstu wyliczenie wszystkich krzywd doznanych przez Żydów z rąk Polaków. Nie o to tutaj chodzi, jakkolwiek krzywdy te będą w odpowiednich kontekstach wspominane. Nie wyliczam ich, gdyż brzydzę się czymś takim i nie widzę, w jaki sposób mogłoby to pomóc komukolwiek wydźwignąć się z antysemityzmu. Nie robię tego również dlatego, że ta lista byłaby niebywale długa, zupełnie rozsadziłaby ramy tego tekstu. Jednym z przejawów antysemityzmu jest uparta amnezja historyczna. Oczywiście ktoś, kto nie chce wiedzieć, że Jedwabne było normą, a nie wyjątkiem, a szantażystów i szmalcowników wielokrotnie więcej niż osób bezinteresownie ukrywających Żydów, ten jest antysemitą – niemniej nie o to mi chodzi, żeby niniejszym tekstem kogokolwiek uczyć czy informować.
Jeśli zechce (raczej nie zechce), wszystko sam łatwo odnajdzie w internecie i w książkach (ja w tej materii do żadnego autorytetu nie pretenduję – wiem tyle, czego każdy może dowiedzieć się w kilka dni). Moim zadaniem jest wyłącznie przystawić lustro do twarzy Polaka – takiego Polaka, który ma dość odwagi, by w nie spojrzeć.
Odwagi trzeba, bo w większości przypadków jednak zobaczy w nim twarz antysemity. Podkreślam przy tym, że nie zajmuję się tu antysemityzmem jawnym, czyli opowieściami o międzynarodowym spisku żydowskim, żydowskich krwiopijcach, podłej, lichwiarskiej naturze każdego Żyda, „talmudycznej moralności”, zdradzie wobec Chrystusa, lenistwie i chorowitości Żydówek itp. Artykuł ten dotyczy antysemityzmu, by tak rzec, kulturalnego.
A wracając do kwestii żydowskiej tożsamości „gościa” w endeckim dyskursie: każdy, kto wyobraża sobie, że Żydzi są jakby mniej podmiotowi, że w mniejszym stopniu niż Polacy etniczni czy Polacy katolicy są w Polsce u siebie, ten jest antysemitą. Myślenie o Żydach jako „obcych w naszym domu”, jakkolwiek wielu Żydów tak samo myślało o sobie, jest fundamentalną antysemicką kliszą, tym bardziej zajadłą i niebezpieczną, gdy traktuje się tę żydowską tożsamość jako skazę krwi bądź jakiś skażony „status ontologiczny”, niezależny od tego, jak bardzo Polką czy Polakiem jest dana osoba.
Podejrzliwe doszukiwanie się w kimś żydowskiego pochodzenia jest najbardziej typowym, a zarazem bardzo wyrazistym przejawem antysemityzmu. Antysemita mówi o Żydach, nawet całkowicie zasymilowanych, „oni”, nieustannie podejrzewając ich o złą wolę i nielojalność. Tego rodzaju piętnującą i wykluczająco-dyskryminującą postawę można nazwać antysemityzmem prostym.
Bywa, że Polacy uważający Żydów za element obcy i niepożądany, chętnie dający wiarę rozmaitym legendom o żydowskich spiskach i żydowskiej wrogości wobec Polski, po cichu (a czasami jawnie) popierają działania, które eliminowały Żydów z polskiej społeczności. Wśród nich są tacy, którzy z aprobatą mówią o Holokauście (dawniej było takich osób bardzo dużo) oraz o wymuszonej emigracji kilkunasty tysięcy Żydów w latach 1968-70.
Ci, którzy wyobrażają sobie, że zamknięte, jednorodne społeczeństwo polskie jest czymś lepszym niż wielokulturowa i wieloetniczna wspólnota, siłą rzeczy również są antysemitami. Chcieliby się bowiem Żydów pozbyć bądź cieszą się z faktu, że obecnie prawie ich już w Polsce nie ma. Niektórzy wręcz w głębi duszy uważają, że ci, którzy zabijali Żydów bądź wydawali ich w ręce Niemców, robili dobrą, acz brudną robotę – pozbycie się Żydów było bowiem historyczną koniecznością i warunkiem pełnego dobrostanu narodu polskiego.
Tacy ludzie stanowią najzajadlejszy i najpodlejszy gatunek antysemitów. Na szczęście nie ma ich wielu. Ich poprzednikami są niezwykle liczni do niedawna Polacy obwiniający Żydów za śmierć Chrystusa bądź o porywanie chrześcijańskich chłopców celem utoczenia ich krwi na macę. Dziś słyszy się takie rzeczy nieczęsto, podobnie jak to, że „Żydówki mają w poprzek” albo że „chorują na serce” i jest to naprawdę istotna zmiana kulturowa. Dawniej było to powszechne, podobnie jak mówienie o Żydach na co dzień nie inaczej niż „żydek”, „żydki”; wielu Żydów, którzy wyjechali z Polski wkrótce po wojnie, też tak mówi, gdyż tylko takie polskie słowo na oznaczenie Żydów poznali, nie wiedząc nawet, jak bardzo jest pogardliwe.
Wszystko to, o czym dotąd powiedziałem, podpada pod kategorię antysemityzmu prostego i nie stanowi głównego przedmiotu niniejszej rekapitulacji. Twierdzę, że w Polsce nadal jest wielu antysemitów prostych, czyli takich jak ci, którzy do II wojny światowej swoim antysemityzmem się szczycili. Są oni jednak stosunkowo małą mniejszością. To oni właśnie piszą w ankietach, że „nie chcieliby mieć Żyda za zięcia albo sąsiada”. Taki rodzaj antysemityzmu wychwytują badania socjologiczne.
Znacznie bardziej rozpowszechniony jest jednakże antysemityzm w formach bardziej zakamuflowanych i pośrednich. Jeśli mówię, że większość Polaków to antysemici, nie mam na myśli tego, że reprezentują antysemityzm w formie prostej, lecz w formie subtelnej, ukrytej za pewnym kodem językowym i symbolicznym, w przesądach, kompleksach i resentymentach. Osoby te powszechnie odżegnują się od antysemityzmu, a niektóre nawet głęboko wierzą, że antysemitami naprawdę nie są. Inni są niekonsekwentni i mówią „nie jestem antysemitą, ale…”, a jeszcze inni w głębi duszy zdają sobie sprawę, że są antysemitami, lecz wstydzą się tego nawet przed sobą.
Są i tacy, którzy przed własnym antysemityzmem uciekają w filosemityzm. No wreszcie są Żydzi, którzy przejmują, internalizują rozmaite antysemickie klisze, aby tym skuteczniej wtopić się w polskość bądź po prostu dlatego, że są przekonani, iż nikt nie śmie im (jako Żydom) antysemityzmu zarzucić. Ale ja akurat śmiem, przeto niniejszy tekst adresowany jest również do pewnej części polskich Żydów.
Mój artykuł nie jest i nie może być bardzo głęboki. Mówi rzeczy proste, doskonale znane ludziom zorientowanym w temacie, a nawet rzeczy trywialne. Nie mówię nic nowego, lecz nie powiem też nic kontrowersyjnego. I właśnie o to chodzi – żeby w jednym miejscu zebrać pewną liczbę antysemickich truizmów i banalnych na nie odpowiedzi. Są to zresztą odpowiedzi bardzo cząstkowe – nie piszę wszak monografii, lecz niewielki tekst o przeznaczeniu terapeutycznym, służący zwalczaniu antysemityzmu.
W czym więc wyraża się ów pośredni, najczęściej prawie automatyczny, nieświadomy i niekontrolowany antysemityzm? Oczywiście w pewnych kliszach, spopularyzowanych wypowiedziach i reakcjach, które nader często spotykamy w przestrzeni publicznej oraz w prywatnych rozmowach. Są to rozmaite manipulacje, półprawdy i wykręty, które łatwo zdemaskować, lecz nie ma tego w zwyczaju.
W generalnie antysemickiej społeczności, jaką stanowią Polacy, rozmaite podszyte antysemityzmem, niby-nieantysemickie wypowiedzi są w pełni akceptowane, zwłaszcza gdy towarzyszy im jednoznaczne odżegnywanie się od antysemitów. Oto przykłady.
1. W Polsce wcale nie ma tak dużo antysemityzmu; jesteśmy zniesławiani (przez Żydów) podobnymi twierdzeniami. No właśnie. Przykładem pośredniego antysemityzmu należącym do najbardziej typowych jest właśnie wspomniany metadyskurs, mający na celu falsyfikację bądź osłabienie zarzutów o antysemityzm, zwłaszcza zaś generalnej oceny Polaków jako antysemitów.
Tymczasem wystarczy powściągnąć złą wolę, aby zauważyć prawdę oczywistą, że wśród wszystkich wyzwisk, kalumnii i innych przejawów mowy nienawiści kierowanej do „obcych etnicznie”, z jakimi spotykamy się na murach i w internecie, lwia część, a właściwie prawie wszystkie są wymierzone w Żydów. Nie spotkamy napisów obelżywych dla Francuzów czy Słowaków, podczas gdy agresywnego antysemityzmu, wyzwisk, gwiazd Dawida na szubienicach itp. rasistowskich wybryków jest cała masa.
Kto twierdzi, że antysemityzmu jest mało i nie jest w Polsce problemem, ten bardzo wyraźnie wskazuje na samego siebie jako antysemitę. Nawet słowo „Żyd” brzmi w języku polskim ryzykownie. Zwrot „ty Żydzie” nadaje się na obelgę, podczas gdy (na przykład) „ty Rosjaninie” byłoby zupełnie niezrozumiałe.
2. Żydzi sami prowokują antysemityzm. Oczywiście najczęściej czynią to, protestując przeciwko antysemityzmowi bądź wspominając o pogromach. Jeśli chcą być traktowani z szacunkiem, to muszą na to sobie zasłużyć lojalnością wobec Polaków, solidarnością z nimi, wdzięcznością za doznaną pomoc.
Takie to zwykle komunikaty towarzyszą twierdzeniu, że antysemityzmowi winni są Żydzi. Polak, jak z tego widać, nie chciałby być antyżydowski i właściwie to nie jest, lecz, trudna rada, Żydzi go do tego zmuszają. Niechaj się zmienią, to i antysemityzm zniknie…
Ten antysemicki do cna sposób myślenia w jakimś stopniu jest powszechnie akceptowany, a przynajmniej niewielu ludzi zauważa ukrytą w nim agresję. Już samo kojarzenie czyjegoś nieakceptowalnego dla nas zachowania akurat z jego narodowością i przenoszenie niezadowolenia z tego zachowania na całą grupę jest ksenofobią. Za to odmawianie komukolwiek prawa do pamięci krzywd doznanych przez jego przodków oraz upominania się o prawdę jest agresją skierowaną na tożsamość innego.
Czyż ktoś, kto wzbrania Polakom mówienia o doznanych przez nich krzywdach ze strony Ukraińców czy Niemców, nie jest antypolski? Czyż Polacy nie mają prawa protestować, gdy są dyskryminowani i poniżani jako naród? Ponadto w wyrażeniach tego rodzaju zawiera się założenie o wykluczaniu się tożsamości polskiej i żydowskiej. Gdy ktoś jest Żydem, nie może być Polakiem. To fałsz oparty na odruchu wykluczenia. Kto tak myśli, ten jest antysemitą. Skrajną postać omawianej kliszy, mówiącej o Żydach winnych antysemityzmowi, jest obwinianie Żydów o Holokaust. Sami są sobie winni i częściowo własnymi rękami go dokonali.
3. Żydzi sami mordowali Żydów. Nie dość, że sami sobie są winni, to jeszcze sami uczynili sobie najwięcej krzywd. Policja żydowska w gettach i komanda więźniów żydowskich pracujących przy komorach gazowych są tego dowodem. A także szmalcownicy żydowskiego pochodzenia (i tacy się zdarzali). Dodajmy do tego, rozszerzając kontekst poza Holokaust, żydowskich oprawców z UB, którzy również od prześladowania Żydów nie stronili.
To, że Holokaust czasami dokonywał się z pomocą żydowskich rąk, jest raczej dowodem szczególnego tragizmu położenia Żydów i powinno budzić tym większą empatię – gdy budzi pogardę, stanowi tylko wyzwalacz dla skrywanego antysemityzmu. Tym bardziej gdy owej pogardzie dla żydowskiej policji nie towarzyszą żadne szczególne odczucia względem, dajmy na to, policji granatowej, często bardzo aktywnej w mordowaniu Żydów, a nawet względem samych Niemców.
Być może najsmutniejszą cechą polskiego antysemityzmu jest właśnie ten kontrast, w jakim pozostaje pogarda dla żydowskich policjantów z gett z brakiem wyrazistych uczuć względem Niemców, nie mówiąc już o Polakach, którzy z urzędu lub całkiem prywatnie brali udział w likwidacji gett, pogromach itd. W skrajnych przypadkach tego dyskursu obwiniającego Żydów o Holokaust dochodzi do zrównania „winy żydowskiej” z niemiecką.
4. Żydzi za dużo mówią o Holokauście. Polacy byli „drudzy w kolejce” do likwidacji. To bardzo powszechna i uparta klisza, łącząca okropną w swej niskiej małostkowości „zazdrość o Holokaust” z resentymentem, dążącym do umniejszenia jego znaczenia, na korzyść rzekomo porównywalnego cierpienia polskiego.
To ostatnie antysemityzm wręcz odruchowo porównuje właśnie z żydowskim. Jako że polskich Żydów zginęło 3 mln (dziś mówi się, że nieco mniej), to antysemicka resentymentalna propaganda PRL musiała orzec, że Polaków (tj. Polaków chrześcijan) też zginęło 3 mln. Byleby przynajmniej w liczbach bezwzględnych nie było mniej.
Przez cały okres PRL propaganda uprawiała też proceder polonizacji ofiar obozów zagłady, o których uczono w taki sposób, że dzieci były przekonane, że giną tam milionami Polacy, o Żydach i Holokauście nie dowiadując się przy tym niczego. I społeczeństwo polskie tę propagandę akceptowało – w przeciwieństwie do kłamstw o Katyniu i powstaniu warszawskim.
Z drugiej strony myśl, że pośród 3 mln polskich ofiar Holokaustu byli też liczni Polacy, nigdy się do świadomości społecznej nie przebiła. Podobnie jak to, że sytuacja Żydów i Polaków była podczas wojny diametralnie i dramatycznie odmienna. Niechęć do myślenia o Holokauście, bliżej nieokreślony dyskomfort związany z wypartymi i zapomnianymi winami, zazdrość o sławę, jaką ma w świecie Zagłada, przekonanie, że Żydzi sztucznie rozwinęli „przedsiębiorstwo Holokaust”, doprowadzając do marginalizacji cierpień Polaków, doprowadziły do zamknięcia się polskiej opinii publicznej w ciasnej pułapce urazy i resentymentu, wstydliwej zawiści, złośliwej ignorancji, a wreszcie zakłamania, którego dość żałosnym wyrazem jest dopominanie się, aby uznano Polaków za przynajmniej kandydatów na (kolejny) Holokaust.
Niestety, a właściwie „niestety”, Niemcy nie mieli takich planów, niezależnie od tego, że ten czy ów nazista mógł wyrazić takie marzenie. Wszelkie licytowanie się na cierpienie urąga godności człowieka, a jeśli już się zdarza w kontekście cierpień Polaków i Żydów w czasie wojny, to dlatego, że z poczuciem godności wygrywa tu jednak emocja antysemicka. Upór w ignorancji, dawanie posłuchu bałamuctwom i kłamstwom na temat relacji polsko-żydowskich – to wszystko jest właśnie antysemityzm.
5. Najwięcej drzewek w Yad Vashem mają Polacy, a za ukrywanie Żydów tylko w Polsce groziła śmierć. To wciąż na nowo powtarzane zdanie (druga jego część jest akurat nieprawdziwa) ma brzmieć jak wyrzut: „a wy, Żydzi, jesteście niewdzięcznikami, i wciąż wypominacie nam tych paru szmalcowników”. Co więcej, my, Polacy, byliśmy waleczni i bohaterscy, w wy, Żydzi, szliście do komór gzowych jak barany na rzeź, nie podejmując prób obrony.
To ostatnie jest kalumnią okrutną i byłoby nią nawet wtedy, gdyby było prawdą, że Żydom zabrakło waleczności (wielu Żydów też tak zresztą myśli). Również kompletna nieświadomość i twarda odmowa przyjęcia do wiadomości niezbitych faktów, świadczących o wielkiej dysproporcji, jaka zachodzi między liczbą bezinteresownie pomagających Żydom a liczbą Polaków zaangażowanych w ich krzywdzenie, jest aktywnym antysemityzmem.
Sprawiedliwych, ratujących Żydów bezinteresownie było w proporcji do liczby Żydów w Polsce niewielu, a ryzykowali życie przede wszystkim dlatego, że mogli zostać zadenuncjowani przez Polaków, co zresztą bardzo często się zdarzało. Bywało i tak, że bez pomocy Niemców Polacy sami ze Sprawiedliwymi się rozprawiali.
Świadectwa Żydów, którzy przeżyli w Polsce, są bardzo do siebie podobne – wszyscy doświadczyli prześladowań i szantażu, prawie wszyscy otrzymywali płatną pomoc i bardzo wielu otrzymywało pomoc bezinteresowną i bohaterską. Zasłanianie się Sprawiedliwymi dla wybielania Polaków i obwiniania Żydów o niesprawiedliwe wypominanie Polakom wrogości i współpracy z Niemcami jest niemal oficjalnym tropem retorycznym polskiego antysemityzmu, którym ochoczo posługują się władze, nie tylko proweniencji endeckiej.
6. Żydzi doświadczyli Holokaustu – jak to możliwe, że teraz robią to samo Palestyńczykom? Nienawiść do Izraela jest popularną, bo względnie bezpieczną formą wyrażania niechęci do Żydów, gdyż można ją w tym przypadku zakamuflować troską o prześladowanych Palestyńczyków. Troska ta ma krótkie nogi.
Prześladowania Palestyńczyków przez Arabów w innych niż Izrael krajach zupełnie tych „zatroskanych” nie interesują, nie mówiąc o dzieciach żydowskich mordowanych przez terrorystów palestyńskich. Za to dzieci palestyńskie ginące z rąk Izraelczyków wyciskają z oczy łzy naszych nieantysemitów. Asymetria ta jest więcej niż rażąca – jest groteskowa. Podobnie jak wielki gniew na przemoc stosowaną przez Izrael, któremu towarzyszy całkowita obojętność wobec przemocy, jakiej doznają obywatele innych krajów regionu.
Reżimy arabskie czy też reżim irański, nie mówiąc już o palestyńskim reżimie Hamasu w Strefie Gazy, żadnych silniejszych emocji nie wzbudzają. Co do meritum zaś, to zapewne nie ma wśród antysemitów takich głupców, którzy nie wiedzieliby, że Izraelczycy nie wyłapują ukrywających się Palestyńczyków, by uśmiercić ich w komorach gazowych. Nie uważają jednak tego rodzaju porównań za niestosowne i urągające pamięci ofiar Holokaustu, bo nie mają dla tych ofiar szacunku.
Nie mają też żadnej motywacji, aby dowiedzieć się czegoś o nader skomplikowanych relacjach izraelsko-palestyńskich. Gdyby taką motywację mieli, szybko dowiedzieliby się, że jakkolwiek rządy Izraela nieraz dopuszczały się czynów zbrodniczych, prowadząc antyterrorystyczne akcje odwetowe, to nigdy nie zbliżyły się nawet do „standardów” przemocy w prowadzeniu działań wojennych, które są normą w świecie, nie mówiąc już o tym, co robią Rosjanie, a w niektórych przypadkach kilka dekad temu nawet Amerykanie. Mimo wielu niewinnych i niepotrzebnych ofiar, a także aktów okrucieństwa sposób, w jaki armia izraelska traktuje cywilów po stronie wroga oraz jeńców, generalnie jest zdecydowanie wyróżniający się na tle innych krajów.
A co do tego, ile racji jest po której stronie, to już doprawdy pytania, których antysemita nawet nie jest zdolny sobie zadać, nie mówiąc już o tym, aby miał zadać sobie trud znalezienia uczciwej odpowiedzi.
7. Może i Polakom można coś zarzucić, ale i Żydzi krzywdzili Polaków, tworząc reżim komunistyczny i aparat represji stalinowskich. Poza tym Żydzi witali z radością Armię Czerwoną we wrześniu 1939 r. Przede wszystkim o ile temat zbrodni Polaków dokonywanych na Żydach (już sam ten zwrot, całkiem na miejscu, jest w polskiej przestrzeni publicznej wręcz skandaliczny) podnoszony jest w Polsce zawsze przy wtórze głosów oburzenia, wypominających Żydom ubeckich katów oraz niewdzięczność za bohaterstwo Sprawiedliwych, o tyle temat „żydokomuny” bez żadnych oporów i kompleksów od dawna omawiany jest w publikacjach pisanych przez autorów żydowskiego pochodzenia.
Zresztą i pamięć Sprawiedliwych przetrwała głównie dzięki Izraelczykom, bo aż do lat 90. Polacy nie chcieli o nich słyszeć, co zresztą odpowiadało również komunistycznym władzom.
A co do meritum, to choć porównania w skali krzywd są tu śmieszne, prawdą jest, że w aparacie bezpieczeństwa, zwłaszcza zaś w jego kierownictwie, było nieproporcjonalnie wielu Żydów. Nawet kilkanaście procent. Fakt ten był przez szeptaną propagandę komunistów wykorzystywany do tego, by nienawiść do ubecji przekierować na Żydów, co całkiem nieźle się udawało i, jak widać, udaje się do dziś.
Antysemitą jest każdy, kto nijak nie łączy faktu, że przytłaczająca większość ubowskich katów była Polakami z jakąkolwiek niechęcią do Polaków (i dobrze), za to obecność w tych służbach Żydów jest dla nich znakomitym powodem do obwiniania Żydów jako zbiorowości. Żydów, bo Rosjan (też byli w polskich strukturach) – już nie.
A co do meritum. Wśród Żydów było przed wojną wielu komunistów, którzy wierzyli, że ustrój komunistyczny wyzwoli ich współplemieńców z ciemnoty i ucisku, a sprawiedliwość i równość na zawsze usuną powody antysemityzmu. Komuniści, także ci żydowskiego pochodzenia, chętnie przyłączyli się do budowy PRL, w tym również „resortów siłowych”.
Zgodnie ze swoją kosmopolityczną i antynacjonalistyczną ideologią żydowscy komuniści i żydowscy ubecy odżegnywali się od swojego żydostwa, a nawet starali się je ukryć, co jest okolicznością interesującą, jakkolwiek bynajmniej nie znaczy, że nie możemy uważać ich za Żydów. Byli też tacy Żydzi, którzy przystępowali do wojska, milicji i UB, żeby mścić się na antysemitach z prawicy (endecji), oraz tacy, którzy pragnąc jak najgłębiej ukryć swoje pochodzenie, jako ubowcy szczególnie gorliwie znęcali się nad Żydami.
Oczywiście, w żaden sposób nie usprawiedliwia to niczyich przestępstw i zbrodni. Żydzi w służbach komunistycznych dokonywali ich na Polakach.
8. Pogromy były inspirowane i prowokowane przez Niemców, a ten w Kielcach – przez milicję. Jest rzeczą niebywałą i naprawdę źle świadczącą o polskich antysemitach, że naprawdę wyobrażają sobie, iż jeśli motłoch w dziesiątkach miejscowości, gdzie Polacy dokonywali mordów na ludności żydowskiej po ucieczce rosyjskich okupantów, był podburzany przez Niemców, to ci Polacy są jakby z tego powodu mniej winni.
Jeszcze bardziej absurdalna jest popularna wśród antysemitów narracja na temat pogromu kieleckiego z 1946 r. Skoro to milicja (zresztą polska…) rozpuściła pogłoski o porwaniu chrześcijańskiego chłopca przez Żydów, to najwidoczniej trafiła w „gusta” publiczności. Jakież ma w tym być usprawiedliwienie dla morderców? Jakże potworny i dziki był polski antysemityzm, skoro świeżo po Zagładzie mordowano w Polsce Żydów, a kościelna legenda krwi, mówiąca o porywaniu dzieci na macę, wciąż znajdowała posłuch.
9. Żydzi zdradzili Polskę – budowali na cześć Armii Czerwonej bramy powitalne. Jedni się cieszyli, inni nie. Różne były postawy mniejszości narodowych na kresach. Generalnie nie miały one żadnego, ale to żadnego powodu, aby poczuwać się do lojalności w stosunku do państwa, którego obywatelami drugiej bądź trzeciej kategorii Ukraińcy czy Żydzi byli przez minione 20 lat.
Wymaganie od Żydów z kresów, żeby porównując swój los pod panowaniem rosyjskim i polskim, z całą oczywistością wybierali to polskie, jest naiwne i dowodzi zupełnej nieznajomości stosunków, jakie panowały w byłym zaborze rosyjskim za II RP. Wielu Żydów uważało, że pod władzą rosyjską, nawet bolszewicką, będzie im lepiej niż pod władzą polską. Doprawdy daje to do myślenia – nie o wrodzonej podłości narodu żydowskiego, lecz o tym, jakim państwem była sanacyjna Polska.
10. Po marcu 1968 Gomułka wypędził kilkanaście tysięcy Żydów z Polski – mieli szczęście, bo każdy by chciał sobie wyjechać na Zachód. Owszem, mieli szczęście. Szczęście w nieszczęściu, jakim jest wygnanie z ojczyzny. Trzeba być bardzo cynicznym i pozbawionym empatii antysemitą, żeby żartować sobie (na wpół żartować) z tragedii, jaką było napiętnowanie, zaszczucie, ograbienie, a wreszcie wypędzenie z kraju tysięcy całkowicie niewinnych współobywateli.
Warto przy tym uzmysłowić sobie, że antysemicka nagonka reżimu Gomułki nie miałaby żadnego sensu, gdyby nie antysemickie nastroje w społeczeństwie, które powalały mieć nadzieję, że przyjmie ono antysemicką kampanię władz z aprobatą. I, niestety, na ogół tak właśnie było.
11. Polska była zawsze oazą tolerancji i krajem dla Żydów bardzo gościnnym. Owszem, bywało tak. Na przykład przez kilka dekad XVI w. Statut kaliski z 1264 r. czy też powołanie przez Stefana Batorego żydowskiego Sejmu Czterech Ziem to piękne karty naszej historii.
Jednak kart czarnych, epok restrykcji i prześladowań było więcej. Znacznie więcej. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że Polska naprawdę była „rajem dla Żydów”, ten uczynił duży krok w stronę antysemickiej mitologii nacjonalistów.
12. Żydostwo to religia, a nie narodowość, a jeśli już, to trzeba odróżniać Żydów (przez duże Ż) od żydów (przez małe ż). Czy Polacy chcieliby, aby im ktoś definiował ich osobiste i zbiorowe tożsamości, np. wymierzając, na ile Polak musi być katolikiem, aby pozostawał Polakiem? Żonglerka wielkim i małym „ż” jest przejawem arogancji, szukaniem okazji do pisania „Żyd” małą literą. A przynajmniej małostkową dbałością o to, żeby nie dochodziło do sytuacji, w których obok „katolika” przez małe „k” pojawi się Żyd przez duże „Żyd”.
13. Żydzi mają swoje muzeum (Polin), zbudowane za nasze pieniądze. I znów Żydzi to „oni”. Tak właśnie myśli antysemita. Dla niego historia polskich Żydów to nie jest historia Polski, a Żydzi nie są do końca „miejscowi”, bo miejscowymi mają prawo się czuć wyłącznie chrześcijanie. Dlaczego? Nie wiadomo, ale przecież to oczywiste. Traktowanie polskich instytucji żydowskich jako obcych albo przynajmniej częściowo obcych jest wyrazem nieufnego dystansu, jaki większość Polaków odczuwa w stosunku do Żydów. Ten dystans jest początkiem wykluczania, które przechodzi w piętnowanie i jawny antysemityzm. A Polin jest polskim muzeum, naszym i krajowym, będąc jednocześnie międzynarodową instytucją żydowską. Dla antysemity to dysonans, jeśli nie wręcz sprzeczność.
Jeśli czytaliście Państwo te słowa z trudem, z wewnętrznym oporem, to znaczy, że macie problem. Niczego szczególnego tu nie napisałem. Siłą tych słów jest ich banalność. Postarajcie się przemyśleć wszystko jeszcze raz. Dopiero gdy nie będziecie wygadywać ani jednej rzeczy z tego wszystkiego, co tutaj wyliczono, Wasza pewność, że nie jesteście antysemitami, będzie czymś więcej niż subiektywnym schlebianiem sobie. Dziękuję za lekturę!