Wszystkie ręce na pokład!

Przed nami trzy miesiące, które zadecydują o losie Polski na wiele lat. Stawką jest utrzymanie statusu państwa należącego do politycznej cywilizacji Zachodu, zachowanie ustroju konstytucyjnego z jego głównymi atrybutami, takimi jak podział władz, demokracja i praworządność, a także narodowe bezpieczeństwo w konfrontacji z agresywnym imperium na Wschodzie. Trzecia kadencja PiS oznaczać będzie utrwalenie pseudodemokratycznej oligarchii, zawłaszczającej i drenującej państwo na podobieństwo struktury mafijnej, a także zerwanie moralnych więzi z Europą Zachodnią i degradacja Polski do znanego z czasów PRL statusu obcego kulturowo i politycznie terytorium oddzielającego Zachód od Rosji. Zwycięstwo PiS w nadchodzących wyborach byłoby drogą bez powrotu i… wspaniałą wiadomością dla Kremla.

To nie będą demokratyczne i uczciwe wybory. Takich władze PiS nie organizują nigdy. I nie chodzi nawet o festiwal oszczerstw, kłamstw i prowokacji, jakim jest typowa kampania wyborcza tej partii. Fundamentalna bezprawność wyborczych poczynań PiS, w kampaniach parlamentarnych, samorządowych i prezydenckich, polega na masywnym wykorzystywaniu zasobów instytucjonalnych i finansowych znajdujących się pod kontrolą państwa do celów wyborczych.

Nie ma mowy o wyrównanych szansach. W kampanie PiS zaangażują się tysiące kontrolowanych przez rządzącą partię instytucji i jej urzędników, media publiczne i kontrolowane przez władzę media korporacyjne, a także biskupi i księża. Wyborom parlamentarnym towarzyszyć będą bezprawne propagandowe referenda, mające sugerować związek między pozytywną odpowiedzią na pytania referendalne a poparciem dla zadającej te pytania władzy. Wyborcy z małych miejscowości będą głosować w lokalach usytuowanych specjalnie w pobliżu kościołów, a inni dowożeni będą do lokali wyborczych transportem zorganizowanym przez władzę, co obliczone jest na wywołanie w nich psychologicznego efektu zobowiązania.

Zbyt daleko zaszedł już proces degradacji życia politycznego i niszczenia kultury politycznej, aby wybory dało się wygrać w zwyczajny sposób. Podobnie jak w czasach PRL miliony ludzi przekonane są, że władzy należy się od obywatela to, aby raz na kilka lat wyraził wobec niej poparcie poprzez rytualny gest wyborczy. W ustrojach autorytarnych znaczna część, a nawet większość obywateli nie zna wartości demokracji, a za to czerpie satysfakcję z podobania się władzy i bycia pełnoprawnym członkiem bezpiecznej i dumnej wspólnoty, jaką władza za pomocą środków propagandy kreuje i oferuje lojalnym obywatelom. W Polsce taka wspólnota skupiona wokół władzy i jej nacjonalistycznej symboliki dumy i chwały również istnieje. I podobnie jak w innych nacjonalistycznych pseudodemokracjach stanowi ona wystarczająco dużą część społeczeństwa, aby zapewnić rządzącej sitwie utrzymanie się u władzy.

Powiedzmy sobie uczciwie: pokonanie PiS za pomocą kartek wyborczych w październikowych wyborach to zadanie skrajnie trudne. Zwłaszcza że nie powstanie jedna lista i tzw. misja tworzenia rządu prawie na pewno przypadnie znów osobie wskazanej przez Kaczyńskiego. Mimo to wciąż możliwe jest duże osłabienie PiS, dzięki czemu kolejny rząd będzie niezdolny do przetrwania całej kadencji.

Te wybory same przez się może nie odbiorą PiS władzy, lecz jest szansa, że staną się milowym krokiem na drodze do odzyskania demokratycznego państwa prawa. Dlatego musimy oddać tym wyborcom całe swoje obywatelskie siły i zasoby. Każda i każdy z nas powinien się zaangażować w kampanię – chociażby poprzez swoje media społecznościowe, poprzez udział w wydarzeniach wyborczych, dyskusje na łonie rodziny i pośród przyjaciół. Każdy powinien dać z siebie tyle, ile może, aby przekonać do udziału w wyborach i głosowaniu na demokratów choćby jeszcze jedną osobę, która się waha.

Jednocześnie każdy, kto ma możliwość w tych wyborach wystartować, aby przynieść opozycji głosy swojego środowiska, powinien to uczynić. To nie jest czas, żeby wybrzydzać. Wszystkie trzy listy demokratów są dobre. Wszystkie trzy są w tej samej, narodowej, historycznej sprawie. Skoro już muszą być aż trzy, niechaj zapełnią się ludźmi, którzy zdolni są przyciągać głosy. Potrójna liczba nazwisk na listach wyborczych to akurat pozytywna strona rozproszenia opozycji. Uwierzmy, że te wybory mogą wiele zmienić na lepsze. Uwierzmy, bo to prawda! Każdy poseł i senator opozycji będzie teraz na wagę złota. Wszystkie ręce na pokład!