Morawiecki, biskupi, pedofile, żydożercy i żydowskie roszczenia
Nie dajmy się nabrać! Ile można słuchać obłudnych biskupich przeprosin za pedofilię. Jeszcze raz: jeśli za przeprosinami nie idą konkretne działania, takie jak przekazanie dokumentów prokuraturom oraz oferta wypłaty odszkodowań dla ofiar, są one warte tyle co naplucie w twarz. Tymczasem w Kościele katolickim wciąż obowiązuje zakaz informowania władz świeckich o przestępstwach seksualnych popełnianych przez księży. Zakaz ten – będący wulgarnym pogwałceniem wszelkich zasad cywilizowanej współpracy międzynarodowej – dla polskich biskupów jest wiążący nieskończenie mocniej niż zasady przyzwoitości, nie mówiąc o jakimś tam tubylczym „polskim” prawie, które nakazuje obywatelom informowanie władz o przestępstwach.
Biskupów, którzy przysięgają zdradzać Polskę, ilekroć lojalność wobec papieża i ich prawdziwej, watykańskiej władzy będzie tego wymagać (mam nadzieję, że żaden biskup nie poważy się na bluźnierczą sugestię, że posłuszeństwo papieżowi stoi niżej w hierarchii powinności niż obowiązek przestrzegania prawa kraju, którego obywatelstwo przypadkiem się posiada), nic nie obchodzą żadne tam zgwałcone dzieci. Obchodzi ich tylko wywoływanie wśród ludu wrażenia, iż spełnione są wystarczające warunki, aby móc załgiwać się przed sobą i światem, że utrzymywanie bandy pedofilów i ich ochroniarzy, udającej organizację religijną, jest moralnie usprawiedliwione.
Inaczej mówiąc, chodzi im o to, żeby żaden „wierny” nie zawahał się z rzuceniem banknotu na tacę, poruszony losem jakichś tam dzieci albo tknięty przeczuciem, że może wspieranie pedofilii okaże się nie najlepszym pomysłem na załatwienie sobie nieba u Pana Boga.
No, faktycznie, jest kilka mniej niesympatycznych i jakby mniej kryminalnych organizacji religijnych niż tzw. Kościół katolicki. Co jak co, ale w tej konkurencji koledzy z Watykanu i ich lokalni „rezydenci” wymiatają. A już w mordowaniu i gwałceniu dzieci nie mają konkurencji nawet w ISIS. No więc ile trzeba, żeby zwykły, wychowany w kłamstwie człowiek mógł opowiadać z przekonaniem rozmaite haniebne bzdury, że np. „nie cały Kościół jest zły” albo że „księży pedofilów nie ma wcale znacznie więcej niż w innych zawodach”?
Niewiele. Jak ktoś od dziecka żyje pośród samych kłamstw, to gotów jest powtarzać wszystko, co wzmocni jego plemienne poczucie godności lub przykryje wyrzuty sumienia. To, co wygadują na co dzień masowo Polacy, jest doprawdy horrendalne. Bo Polaków wychowała brutalna propaganda szkół i kościołów. Omdlewająca z pychy i narcyzmu, pełna skrywanej, obłudnie uśmiechniętej nienawiści do wszystkiego, co inne, w najbardziej prostacki sposób nacjonalistyczna i klerykalna. Tak było w II RP, tak było w PRL i tak jest dzisiaj. Nic się tu istotnie nie zmieniło.
Tak samo więc, jak przeciętny Polak gotów jest płacić na Kościół, „bo pedofile są wszędzie”, gotów jest też robić z siebie idiotę i udawać, że masywne żydożerstwo, które zalewa kraj i którego smród rozchodzi się nawet z urzędu premiera i z Sejmu, to jakieś „chuligańskie wybryki”. Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że większość Polaków „leci grepsem”, że antysemityzm to tylko jakieś marginalne i głupie ekscesy (a przecież chuligani są wszędzie), a tak w ogóle, to czego ci Żydzi chcą, skoro Polacy byli „następni w kolejce”.
Nie mam słów, aby wyrazić swój wstręt do tych zazdrośników holokaustowych, co to nie mogą przeboleć, że ktoś miał gorzej i teraz się niby przechwala i góruje nad Polakami w konkurencji martyrologicznej. Ta odrażająca mentalność załganej wrogości do Żydów, upozowanej na patriotyzm i sprzeciw wobec żydowskiej nieczułości i niewdzięczności, panoszy się wśród ludu i jego jak najbardziej demokratycznej reprezentacji, którą stanowi PiS. Słuchanie żydożerczych bredni wygadywanych przez Witek czy Morawieckiego zapiera dech w piersiach. Wychowani przez pół wieku najgorszego załgania i najbardziej żenującego zakompleksienia nawet nie wiedzą, że to, co dziś wygadują, jest wulgarnym antysemityzmem.
Zarzucanie Żydom, że protesty wobec ustawy uniemożliwiającej spadkobiercom (w tym Żydom) dochodzenia roszczeń i odszkodowań za przejęte przez państwo mienie, mają u podłoża jakieś niedostateczne docenianie wysiłku Polaków dla ratowania Żydów albo zgoła obwinianie Polaków – ofiar hitleryzmu – o krzywdy wyrządzanie Żydom, jest niczym więcej niż antysemickim ujadaniem, bez żadnego sensu i związku ze sprawą. Owszem, jest świętą i niepodważalną prawdą, że Polacy zamordowali bądź wydali Niemcom więcej Żydów, niż ich za pieniądze lub z dobrego serca uratowali, i jest równie świętą prawdą, że tysiące antysemitów uwłaszczyło się na pożydowskich domach, głosząc przy tym diaboliczną ględę, jakoby im się te domy należały z racji pomocy, jakiej Żydzi doznali ze strony katolików.
Owszem – wszystko to prawda. Tylko że ta prawda najdokumentniej nie ma nic a nic do rzeczy w obecnej sytuacji. Mówienie Izraelowi, że odmawianie odszkodowań za utracone mienie jest uprawnione przez fakt, że to nie Polacy są winni Holokaustu, stoi moralnie na tym samym poziomie co słynne „nie mamy pańskiego płaszcza”. Co to, do cholery, ma do rzeczy? Czy fakt, że Polacy nie wymordowali 6 mln Żydów, usprawiedliwia to, że Polak czy Żyd, któremu zabrano nieruchomość, nie będzie mógł jej odzyskać?
Związek między tymi sprawami istnieje wyłącznie w antysemickiej wyobraźni pisowców. Odbieranie ludziom ich praw w tym wypadku dotyczy w jakiejś mierze Żydów, więc wystarczy wytknąć Żydom jakieś grzechy (np. niedostateczną gorliwość w zaprzeczaniu, jakoby Polacy mieli coś wspólnego z krzywdzeniem Żydów, i negowanie istnienia w Polsce antysemityzmu), aby uznać barbarzyńskie prawo za legitymizowane moralnie. W końcu jest to przecież prawo dotyczące Żydów, prawda?
I proszę mi tylko nie mówić, że ślepo popieram jakieś roszczenia i nie rozumiem, co było przyczyną procedowanej w parlamencie noweli KPA, czyli ustawy o niewzruszalności decyzji administracyjnych starszych niż 30 lat. Wiem doskonale, w czym rzecz. Lecz załatwianie „tej rzeczy” w taki sposób jest po prostu zwykłym barbarzyństwem. I na to barbarzyństwo (dopełniające barbarzyństwo, jakim jest brak ustawy reprywatyzacyjnej) pisowska władza nigdy by się nie poważyła, gdyby nie wątek żydowski i możliwość rozłożenia nad nim parasola antysemickich emocji.
Polski rząd, po tym jak wydał Watykanowi wszelkie dobra, jakie ten raczył pokazać tłustym i upierścienionym paluchem, dbając o to, aby towarzyszyła temu zawsze sowita nawiązka, teraz pokazał swą komuszą naturę, legitymizując stalinowskie dekrety i „decyzje administracyjne”. Nie dość, że obsłużenie rabunku polskiej ziemi i budynków przez tzw. Kościół katolicki oraz bandy cwaniaczków, zblatowane ze skorumpowanymi urzędnikami, okupione zostało skrajną obstrukcją polskich władz, które jako jedyne w Europie nie wprowadziły przepisów reprywatyzacyjnych (oprócz tych nakazujących bezdyskusyjny „zwrot” ziemi i budynków Kościołowi oraz ułatwiających odzyskiwanie utraconego mienia przez inne organizacje religijne) i które czynią wszystko (na poziomie samorządów i sądów), aby nikt, kto nie bierze udziału w systemie korupcyjnej reprywatyzacji, niczego nie odzyskał, to dziś ustawowo zamyka się drogę do wszelkich, nawet najbardziej słusznych roszczeń i zamyka się toczące się, a przewlekłe sprawy, uzasadniając to obrzydliwym antysemickim jazgotem. I ulega temu prawie cały Sejm, biorąc za dobrą monetę przewrotne argumenty o wymaganiach Unii Europejskiej.
Gdy w przestrzeni publicznej padają wypowiedzi antysemickie, zwłaszcza zaś stwarzające pozory patriotyzmu i formalnie odżegnujące się od antysemityzmu, naród nadstawia ucha. Bardzo chętnie słucha tym uchem o Żydach, którzy czegoś tam się domagają, a im się nie należy. I o tym, że Żydzi, owszem, byli mordowani, ale czego chcą teraz od nas, skoro to nie my ich przecież mordowaliśmy i byliśmy „drudzy w kolejce”? I że amerykańscy Żydzi chcą nam coś zabrać. I tak dalej. I mówią potem takie rzeczy w domach. A jak widzą na murach żydożercze napisy, to mówią, że to tylko „tak się mówi” albo że to „głupie dzieciaki nasmarowały”.
A potem z tego przyzwolenia na antysemityzm i z tych haniebnych bredni, które powtarza się bez wstydu i bez najmniejszej chęci zorientowania się w tych trudnych sprawach, biorą się takie rzeczy jak dewastacje cmentarzy, które miały miejsce w ostatnich dniach we Wrocławiu i Bielsku-Białej, gdzie zniszczonych zostało łącznie ok. 140 żydowskich nagrobków.
No, niechby jacyś Żydzi zniszczyli katolicki cmentarz! O, wtedy by się działo. A tak? No, wiadomo, głupie wyrostki, chuligani. Społeczeństwo niewinne. Otóż winne. Winni są wszyscy. W internecie szaleją tysiące nazistów i świrów głoszących regularny rasizm i niekryjący swej nienawiści do Żydów. Nikt ich nie ściga, a za to setki tysięcy ludzi to ogląda. Posłuchajcie sobie np. takiego Olszańskiego z Osadowskim. Takiej nazistowskiej jazdy (w wersji słowiańskiej) nie uświadczysz w cywilizowanym świecie. Wszędzie tacy ludzie poszliby pod sąd, a ich wypowiedzi zostałyby zablokowane. Nie w Polsce. Bo Polska jest krajem, w którym o panach nazistach trzeba mówić z szacunkiem „narodowcy”, a rząd im jawnie sprzyja i jawnie ich finansuje. Premier składa kwiaty na ich grobach, a dyktator czyni ich wiceministrami.
Czas powiedzieć sobie jasno. Polska już nie jest krajem, w którym narasta faszyzm i antysemityzm. Jest krajem, którym nazizm cieszy się jawnym poparciem państwa, a watykańska władza, obłudnie podająca się za polską i patriotyczną, posługuje się nazistowskim językiem wprost i bez kamuflażu. Tak, mieszkamy w kraju, w którym utrzymywani przez państwo i lud przywódcy religijni wzywają do obrony białej rasy i biologicznej substancji narodu, a władze świeckie podtrzymują w ludziach nienawiść do Żydów, jednocześnie tchórzliwie swojego endemicznego antysemityzmu się wypierając.
Ba, w swym zakłamaniu ten kraj podaje się za wielkiego przyjaciela Izraela. To jedno wielkie kłamstwo. Polska nie jest żadnym przyjacielem Izraela, a Polaków, których nieskończenie mało obchodzą ludy muzułmańskie, jednocześnie niebywale porusza „holokaust Palestyńczyków” i „niesprawiedliwe roszczenia żydowskie”. Faktem jest tylko, że co bardziej światli i snobistyczni katolicy – nie wyłączając kilku prawicowych polityków – obnoszą się ze swą rzekomą przyjaźnią dla Izraela, aby w ten sposób przykryć kulturowo dziedziczony, zawstydzający antysemityzm. Owszem, są w Polsce całe miliony nie-antysemitów, a przygniatająca większość ludzi powtarzających haniebne antysemickie klisze nie ma zielonego pojęcia, że są antysemitami, mówiącymi podłe i kłamliwe rzeczy o Żydach. Prawdą jest również to, że są postacie publiczne, a w tym politycy szczerze przyjaźni wobec Żydów i Izraela. Tylko że takich ludzi jest garstka. I zawsze tak było.
Jako Polak i patriota chciałbym, aby media całego świata pokazywały, jak w Polsce dewastuje się żydowskie cmentarze, a premier i marszałek Sejmu plują na Żydów, żeby przykryć jawne bezprawie. Chciałbym, żeby Polacy dowiedzieli się wreszcie, z czym się kojarzą światu i jak żenujące są ich oczekiwania, iż świat będzie doceniał ich męstwo i zasługi, gdy własną demokrację rozwalają w drzazgi, a za ich dziecinną pyszałkowatością i budzącymi politowanie kompleksami i pretensjami kłębią się ksenofobia, antysemityzm, homofobia i klerykalizm.
Dopiero gdy świat pokaże Polakom, kim są i gdzie jest ich miejsce, zacznie się mozolny proces narodowego dojrzewania. Zajmie on jednak całe dekady, podczas których światli Polacy będą jedli wstyd łyżkami, a gawiedź będzie bawiła się znakomicie przy dźwiękach disco polo, rozpieszczana przez lewicowych intelektualistów. No, może z wyjątkiem tych, których inni lewicowi intelektualiści nienawidzą – jak samego Izraela.