Jak Matczak z Zandbergiem sobie pyskowali
Jak prof. Marcin Matczak z posłem Adrianem Zandbergiem nawtykali sobie przez Twittera, można sobie przeczytać dzięki łaskawości Onetu.
Awantura zaczęła się od opublikowanej przez „Politykę” (w tekście R. Kalukina „Tata Maty”) wypowiedzi prof. Matczaka: „Wątpię, aby tacy ludzie (młodzi o lewicowych poglądach – przyp. red.) byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces”. Potem ponowie potargali się trochę po szczękach na Twitterze (jak wyżej). Na tym jednak nie koniec. Pełny wyraz swojej filozofii ciężkiej pracy, dochodzenia do milionów od pucybuta i pogardy dla leniwych lewaków, którzy po ośmiu godzinach pracy chcą leżeć do góry brzuchami, zarabiając przy tym tyle co wypruwający sobie żyły ludzie czynu, dał Matczak w opublikowanym w „Wolnej Sobocie” 23 października felietonie.
To artykuł zdumiewający tak pod względem formy, jak treści. Tak bardzo agresywny, narcystyczny i karykaturalny w swym „republikanizmie”, że aż trudno uwierzyć, że napisany został na serio. Odnoszę wrażenie, jakby prof. Matczak pogubił się już tak bardzo, że pisze felietony w pół godziny i oddaje do druku bez czytania. Uniesiony na fali urażonej miłości własnej niczym Neptun ciska swój trójząb, lecz nie widzi, że jest jak chłopczyk tupiący kaloszkiem pośrodku kałuży.
Miałem się nie wtrącać do nieco żenującej akcji marketingowej dwóch młodych panów Matczaków, ignorując ich niesłychane produkcje, lecz ten tekst przeważył szalę mojej cierpliwości i niecierpliwości. Na stronę tej drugiej. Mam nadzieję, że pośród urazy i złości prof. Matczak przeczyta te słowa na tyle spokojnie, że ich treść dotrze do jego umysłu i uchroni przed dalszymi popisami infantylnej pseudomoralistyki rodem z wieców Trumpa, z pożytkiem dla godności profesora i prawnika.
Jako że zaliczyłem w życiu sporo podobnie głupich tekstów jak ten tutaj inkryminowany, mam nadzieję, że skorzysta z przestrogi starszego i bardziej doświadczonego w pisaniu głupstw kolegi. Tym bardziej że jako trzydziestolatek sam uwielbiałem okazywać wzgardę nieudacznikom i nierobom, a za to wielbiłem selfmademanów, dzięki czemu doskonale wiem, co prof. Matczak czuje i jak się z tej choroby uczuć wyleczyć. Zacznę więc od samego felietonu Matczaka, a potem kilka słów bardziej ogólnej natury.
Felieton zaczyna się od wzruszającej opowieści o tym, jak jego autor dzięki ciężkiej pracy doszedł do wszystkiego. Najpierw nosił żwir i w środku nocy zbierał ojcowe pieczarki, a potem „zrobił profesurę”. Zwrot ten sam w sobie stanowi przerażający atak na etos akademicki, ale to w sumie drobiazg. Felieton ma prawo do swoich retorycznych wygibasów. Matczak jest cool, bo przecież jest ojcem Maty, a to zobowiązuje. Zresztą niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie zrobił profesury albo innego papierka.
Przechwałki na temat samoróbstwa i pracowitości prof. Matczaka stanowią dla niego tło do powtórzenia niczym niepopartej tezy, że „młodzi nie są gotowi pracować tak ciężko, jak moje [tj. Matczaka, lat 45] pokolenie”. Jakoś zupełnie nie przypominam sobie, aby lata 90. były czasem szczególnie wzmożonej pracy mas młodzieżowych. Nie widziałem wówczas tłumów dwudziestolatków harujących po knajpach i rozwożących na rowerach pizzę dla zamożniejszych od siebie, tak jak ma to miejsce dzisiaj. Twierdzenie o jakimś upadku pracowitości pośród współczesnej młodzieży kłóci się z codziennym doświadczeniem, w tym z doświadczeniem rodzicielskim, które obaj z Matczakiem podzielamy. Moja córka (lat 23) od dawna pracuje i studiuje jednocześnie, podobnie jak jej koledzy. A że mają pewne wymagania i nie dają sobą w tej pracy pomiatać, to chyba dobrze. I tak zresztą pracują za grosze.
Jako porządny liberał Matczak przypomina, że każdy sobie może żyć, jak chce, lecz pretensje do bogatych, że są bogaci, to agresja leniwych i niezdolnych wobec uzdolnionych i ambitnych ludzi ciężkiej pracy. Z tej agresji (zawiści?) biorą się wysokie podatki, które potem się marnotrawi. Otóż bogactwo właścicieli kancelarii adwokackich (takich jak kancelaria Matczaka albo kancelaria mojego dziadka w przedwojennej Warszawie) nie bierze się stąd, że pracują oni po 12 godzin zamiast ośmiu jak te wszystkie bezetosowe lenie. Gdyby prof. Matczak nagle zaczął pracować osiem godzin dziennie, to i tak jego dochody byłyby wielokrotnie wyższe niż takiego, dajmy na to, nauczyciela czy kierowcy.
Bogactwo palestry bierze się z połączenia zasad rynku z systemem korporacyjnym, dzięki czemu godzina pracy wynajętego prawnika jest wielokrotnie lepiej opłacana niż innych specjalistów, a napisanie pisma procesowego wielokrotnie bardziej zyskowne niż felietonu, nie mówiąc już o artykule z zakresu filozofii prawa (sam napisałem w życiu jeden – za zero złotych). Gdyby bogactwo było po prostu pochodną ciężkiej pracy, świat byłby właśnie taki, jakiego chce lewica.
Tego Matczak nie pojmuje ni w ząb. W dalszej części swego felietonu daje wyraz wspomnianemu już wyżej przesądowi, jakoby lewica promowała lenistwo i przeciętność albo jakąś „urawniłowkę”. Bynajmniej! Lewica, od samego Marksa poczynając, zawsze domagała się tego, co liberałowie i libertarianie wpisują sobie na sztandarach: aby dobre zarobki „ludzi pracy” były następstwem pracy i z nimi były powiązane. Jednak najgłośniej swoją ciężką pracę i wielkie zdolności chwalą akurat ci, którzy zamiast zarabiać trzy razy więcej od innych, zbierają „premię za kapitalizm” w postaci zarobków pięć, dziesięć, a może i piętnaście razy większych niż to, co naprawdę wynika z pracy.
Nie, prof. Matczak dorobił się nie tylko na swojej ciężkiej pracy, lecz również na tym, że system gospodarczy jest taki, iż pozwala niektórym bardzo zdolnym i ciężko pracującym ludziom (jak Matczak) bogacić się kosztem tego, że inni bardzo ciężko pracujący ludzie – np. tacy, którzy, jak był łaskaw się wyrazić Pan Profesor, nie wygrali na loterii genowej – otrzymują za godzinę swej najemnej pracy wynagrodzenia bardzo skromne.
Dalej się dowiadujemy, że lata 90. to była „kultura zapierdolu” (nieprawda!), a zafundowali ją nam bolszewicy, którzy przez 50 lat PRL (PRL trwał 37 lub 45 lat, zależnie od tego, jak liczyć) pogardzali talentem, promowali przeciętność oraz indywidualną inwencję. Mieli bowiem zapisane w swojej ideologii, że docelowo należy dążyć do komunizmu, gdzie nie będzie już ciężkiej pracy.
Proszę wybaczyć, lecz większych głupstw nie da się już w tej materii wymyśleć. Od razu widać, że prof. Matczak nie miał w ręku Marksa i nic nie wie o epoce PRL – a może raczej tyle co z opowieści rodzinnych. Otóż żadnych bolszewików tu (po roku 1956) nie było. Była koncesjonowana przez Rosję autorytarna i dość anachroniczna (w porównaniu z Zachodem, bo na pewno nie w porównaniu z socjal-populistami w typie PiS) lewica. Lewica ta miała istnego bzika na punkcie ciężkiej i długotrwałej pracy, którą wychwalała pod niebiosa. Drugiego bzika miała na punkcie innowacyjności, zwanej wówczas racjonalizacją. Etos pracy to oni mieli taki, że Matczak się chowa. Niestety, słabo płacili i za pracę, i za innowację, przez co przegrywali „wyścig modernizacyjny” z Zachodem. Ale tylko z Zachodem – na tle reszty świata rozwój państw satelickich ZSRR był spektakularny. Aż do lat 80. poparcie dla tego ustroju było przeto masowe i nieporównanie większe niż to, jakim cieszy się dzisiaj demokracja liberalna sprzężona z wolnokonkurencyjną gospodarką, czyli ustrój, który obaj z prof. Matczakiem szczerze popieramy.
Bzdury, jakie wypisuje Matczak o Marksie, rozśmieszą każdego, kto czytał jego pisma. Nie ma w nich awersji do kapitalistów, których Marks podziwiał za odwagę i pomysłowość, z jaką poszukują sposobów na zdobycie nowych patentów, zwiększenie wydajności i pomnożenie swych zysków. Jednocześnie jednak potępiał nieokiełznaną chciwość większości kapitalistów (bo tacy faktycznie byli) i okrutny wyzysk, twierdząc, że wolnokonkurencyjna gospodarka – niezbędna na pewnym etapie dziejów – wytwarza system gospodarczy, w którym niesprawiedliwe nierówności i wyzysk pracowników są nieuniknione.
Dlatego, jak przepowiadał, kiedyś kapitalizm się skończy i zapanuje ustrój, w którym pracownicy będą właścicielami wytworów swej pracy. Żeby tak się stało, niezbędny jest odpowiedni poziom rozwoju techniki, pozwalający zastąpić najcięższą i najbardziej ogłupiającą ludzką pracę pracą maszyn. Bez kapitalizmu tego nie osiągniemy, lecz gdy to się już stanie, możliwe będzie uspołecznienie gospodarki i stworzenie ustroju, którego zasadą będzie solidarność, a nie konkurencja. Ustrój taki nazywa się komunizmem.
Po drodze będzie socjalizm, który polega na tym, że pracownicy są gospodarzami swych zakładów pracy, a kierownicy nie reprezentują właścicieli kapitalistów, lecz kolektyw pracowniczy bądź całą klasę pracującą. Główna kontrowersja między liberalizmem a socjalizmem polega nie na tym, że tylko „na swoim” pracuje się dobrze i wydajnie, żwawo konkurując z innymi, lecz na tym, czy można zachować pełnię praw obywatelskich i politycznych, gdy zarządzanie „środkami produkcji” staje się sprawą państwa i kierującej nim partii.
Okazało się w praktyce, że jednak nie, i dlatego dawny socjalizm został zmarginalizowany przez bardziej prorynkową socjaldemokrację, którą Marks krytykował. Ostatecznie socjalizm (również ten Marksowski) politycznie przegrał i dzisiejsza lewica w większości jest socjaldemokracją, jakkolwiek wciąż sporo jest neomarksistów. Nie mają oni jednak nic wspólnego z niechęcią do pracy. Doprawdy. Adrian Zandberg jest raczej socjalistą – ja raczej socjaldemokratą. Niemniej obaj chętnie staniemy pod transparentem głoszącym pochwałę ośmiogodzinnego dnia pracy, aby zwrócić uwagę na to, że system, który wymusza na ludziach ciężką pracę po 10 czy 12 godzin na dobę, aby mogli zamieszkać bez rodziców i założyć rodzinę, jest wadliwy.
Pochwała ciężkiej pracy oraz innowacji technicznych i organizacyjnych wpisana jest w samą istotę socjalizmu. Natomiast piętnowana przez Marksa alienacja, o której pisze tak niefrasobliwie prof. Matczak, nie znaczy bynajmniej, jakoby wszelka praca była zła i trzeba było dążyć do jej wyeliminowania, lecz że zła jest praca tępa i znojna. Taka praca odczłowiecza i poniża. Oderwanie pracy od człowieczeństwa oraz pracownika od owoców jego/jej pracy to dwa ważne aspekty zła społecznego, które nazywamy alienacją bądź wyobcowaniem.
Wielka szkoda, że w swym besserwisserstwie i zadufaniu w sobie utytułowani akademicko ludzie sukcesu pozwalają sobie powielać głupstwa i pomiatać ludźmi, którym wszyscy tak wiele zawdzięczamy. W tym wypadku Marksem. I to w tekście podpisanym „specjalista filozofii prawa”. Wolne żarty. Proszę sobie filozofią liczka nie wycierać.
Marks w pierwszym tomie „Kapitału”, lekturze obowiązkowej każdego adepta filozofii prawa, zajmuje się między innymi kwestią wyzysku w aspekcie czasu pracy. Opisuje walkę o wprowadzanie zakazu przymuszania dzieci do pracy ponad 13 godzin dziennie. I tak dalej. Ośmiogodzinny dzień pracy to wielkie zwycięstwo lewicy, łącznie z samym Marksem – zwycięstwo, z którego korzystamy wszyscy. Jeśli dzisiaj poseł Zandberg przypomina prof. Matczakowi, że obowiązuje ośmiogodzinny dzień pracy, to właśnie po to, żeby miał na uwadze wielką moralną wagę tego przepisu. Gwarancja czasu wolnego i uwolnienia połowy dnia od znojnej pracy jest równie wielką zdobyczą etyczną co sam etos pracy i aprecjacja pracy w życiu społecznym.
Wartością jest jedno i drugie. Osoby ciężko pracujące, sprzedające swoje siły wytwórcze jako pracownicy najemni, muszą być chronione przed wyzyskiem i nadużyciami. Nowoczesne prawo pracy, stworzone przez socjaldemokratów razem z socjalistami i światłymi liberałami (jak mój prapradziadek adwokat Feliks Kramsztyk – autor kodeksu pracy w II RP), taką właśnie ochronę daje. W pewnej mierze jest to również ochrona przed pychą bogaczy (takich jak Matczak), którzy czasami gotowi są pogardzać znojem ludzkim jako losem należnym ludziom mniej zdolnym i mniej ambitnym.
I tu jest ten moment, w którym Matczak mówi coś ważnego, choć niesłusznego. W końcowej partii swego artykułu przeprowadza podział na dobrą i złą lewicę. Dobra kontroluje rynek, aby nie krzywdził ludzi. A zła sprzyja przeciętności i brakowi ambicji, promując życiowych minimalistów. „Współczesna lewica zabija innowacyjność, a koryguje nie kapitalizm, ale kapitalistów”, pisze. Lewica, jego zdaniem, krytykuje ideę rozwoju i „nie ma wizji człowieka, który chce być lepszy indywidualnie, nie od razu jako wspólnota”. Otóż to nieprawda. Teoria polityczna lewicy jest dokładnie odwrotna, a programy polityczne partii lewicowych pełne są apoteozy rozwoju – zarówno techniczno-cywilizacyjnego, jak i osobistego. I to właśnie rządy lewicowe wydają najwięcej pieniędzy na badania podstawowe oraz nowe technologie, na przykład te związane z pozyskiwaniem energii odnawialnej.
Natomiast jest w tym, na co się skarży Matczak, pewna racja, bo zdarza się „zła lewica”, która nie stawia wymagań ludziom, a za to mizdrzy się do nich, licząc na ich głosy. Podobnie czynią inne partie, bo taka już jest podła natura demokracji. Nie możemy wiele na to poradzić – poza dezawuowaniem demagogii w życiu publicznym. Tylko że transparent na temat ośmiogodzinnego dnia pracy demagogią nie jest.
Nieporozumienie i uprzedzenie, któremu ulega Matczak, bierze się z niezrozumienia moralnej istoty lewicowości. Nie jest nią, jak w protestanckim liberalizmie/republikanizmie, pochwała ciężkiej i pokornej pracy prowadzącej do ziemskiego dobrobytu i zbawienia duszy, lecz godność człowieka, zagrożona przez upodlenie – również to, które przynosi praca polegająca na wyzysku. Otóż lewica stoi po stronie słabszych – również tych, którzy nie chcą i nie potrafią walczyć o karierę i wysokie dochody. Nie w tym sensie, aby mieli oni żyć na koszt ciężej pracujących i bardziej uzdolnionych, lecz w tym sensie, że wszyscy ludzie mają prawo do poziomu życia, jaki jest możliwy na danym poziomie rozwoju cywilizacyjnego i gospodarczego całej wspólnoty.
Jeśli możliwe jest, aby osoba, która sprząta wieczorami biura pana Matczaka, zarabiała tyle, aby mogła prowadzić samodzielne życie, to znaczy wynajmować skromne lokum i wychowywać dziecko (jeśli chce), to tak właśnie powinno się stać. Nawet gdyby okazało się, że niezbędnym warunkiem takiego urządzenia świata jest zmniejszenie dochodów Matczaka o dwa albo i trzy tysiące miesięcznie. I nie ma to nic wspólnego z żadnym promowaniem przeciętności. Światu potrzebni są tacy jak Matczak i tacy jak osoba, która u niego sprząta. Ba! Swoje prawa, i to bardzo rozległe prawa, mają również osoby, które w ogóle nie pracują i w zasadzie nie są potrzebne.
Bo społeczeństwo to nie tylko wymiana usług i potrzeb, a sprawiedliwość to nie tylko dystrybucja owoców pracy pomiędzy pracownikami i ich szefami. I w tym właśnie miejscu zaczyna się coś, co nazywa się filozofią i z czym mógłby się prof. Matczak trochę zapoznać, zanim zacznie się podpisywać „specjalista od filozofii prawa”.
Komentarze
Gdyby prof. Matczak tak ciężko pracował jak zaleca innym, to kiedy by miał czas wozić swojego domowego banana-rapera po studiach nagraniowych?
Pandemia pokazała, że bez pracy marnie opłaconych śmieciarzy i ekspedientek, dostawców jedzenia, że nie wspomnę o roszczeniowych (och – roszczeniowy – to ukochane słowo neoliberałów) ratownikach medycznych było by nam trudno funkcjonować. Za to bez dobrze opłaconej pracy pana Matczaka jakoś (do czasu? byśmy pofunkcjonowali.
Przyjemnie się czyta .
1. Marksem podpierają się lub zamiennie negują nie przeczytawszy go .
2. Problem nie w tym aby bogaci ( właściciel umownie nazwanych środków
produkcji) się bogacili ale by potrafili się tym bogactwem dzielić z tymi , którzy
ich dorobek pomnażają ( umownie świadczący usługi ).
3. Pochwała „ciężkiej pracy ” jak i pracy powyżej ośmiu godzin ( a to jest
największe i przez nikogo nie kwestionowane prawo pracy ) może i świadczy o
wielu niedoborach np. organizacji pracy , zacofaniu technologicznym itd.
4.Do rozważań Loose blues dorzucił bym jeszcze Lenina ( wiecznie żywy ) , który
w swym niewielkim ” Państwo a rewolucja ” tłumaczącym NEP ( potrzebę
nowego ładu coś na czasie ) postawił śmiałą tezę iż w wyniku rozwoju
ekonomiczno-technologicznego u jednostki zniknie chęć posiadania i nazwał to
komunizmem .
Szanowny panie profesorze
Na początek mała, małostkowa uwaga, ale skoro pan tyle nawrzucał Matczakowi, to zacznę od tego. Otóż Neptun nigdy nie rzucał żadnych gromów, ale byl to albo grecki Zeus albo rzymski Jowisz.
Ale to drobiazg.
Nie czytałem wypowiedzi prof. Matczaka, którą pan tak miażdży. Rzeczywiscie troche on sie rozpędza i być może jego syn Mata nadał mu ten rozpęd, ale szanuje Marcina Matczaka za to wszystko , co usłyszałem na temat praworządności niszczonej przez pis. Dlatego dziwie się pana atakowi na człowieka, który stanowi dla mnie autorytet, mimo ze z pewnością ma różne wady, a jakos nie ośmielił się pan „zamachnąć”na kolegę z UJ, szczycącego się byciem filozofem, Legutki zwanym profesorem. No ale może nie chce mieć pan konfliktów w miejcu pracy. To mogę zrozumieć.
Ale trudniej mi zrozumieć pana zauroczenie Zandebrgiem, który jest dla mnie takim lewicowym Lepperem, no troche przystojniejszym i dlatego oszołamia mlode dziewczyny. Ale pana ? Nie rozumiem. Przecież to ekonomiczny analfabeta, czysty populista, który założył partię Razem, która zawsze jest osobno, i tyle ma wspolnego z byciem razem ile Prawo iSprawiedliwoość z prawem i sprawiedliwością.
Pana rozważania na temat Marksa i alienacji to niezręczna obrona Marksa. Bo faktycznie, lepiej by było gdyby każdy człowiek pracował dla przyjemności, żeby, jak sobie Marks marzył, rano troche podlubał w warsztacie, w południe był filozofem, a po popłudniu poszedł na ryby. Niestety swiat jest brutalny i marzenia o pieknej księżniczce lub ksieciu jakoś nie wychodza i trzeba charować i godzić się na brzydką żonę czy męża niezgułę.
Piękny Adrian obiecuje cuda, jednocześbie przez swoje osobne Razem, doprowadził do tego , że lewica nie dostała sie do Sejmu i mamy pis w całej krasie. I to jest między innymi zasługa tego szlachetnego wikinga.
Przykro mi to mówić, ponieważ zawsze zgadzałem się z pana komentarzami, pana wnikliwą i bezpardonową krytyką kościoła i pisu. Tym razem , uważam, że pan odleciał w nieznanym kierunku.
Słusznie -Neptun wali z harpuna!
Bardzo celnie Panie Profesorze. U mnie też się dość długo matczakowa szala w stronę niecierpliwości wychylała. Ostatnio było już za wiele i doskonale rozumiem Pańską potrzebę opublikowania tego tekstu.
@ lewy
Marx sądził, że w wyniku postępu technicznego człowiek zostanie kiedyś uwolniony od PRZYMUSU pracy, czyli będzie pracować wtedy, gdy będzie chciał. Możemy nazwać tą koncepcję utopijną ale ona jest już w praktyce realizowana: w bogatych krajach człowiek juz nie musi pracować aby przeżyć, tyle że będzie żył na poziomie na tyle niskim, że większości to nie satysfakcjonuje. Przypomnę, że postulat zakazu pracy dzieci miał doprowadzić do powstania społeczeństwa nierobów, 12 a potem 8 godzinny dzień pracy miał spowodować recesję a dziś już w wielu krajach mówi się o dniówce sześciogodzinnej a nawet całkiem poważnie podchodzi się do koncepcji powszechnego dochodu obywatelskiego czyli de facto praktycznej realizacji wspomnianego postulatu Marxa, bez potrzeby oszukiwania służb socjalnych.
Proj. Matczak ze swojej głupoty wzmacnia populistów Kaczyńskiego i Ziobrę. Nie ma co się dziwić że hasło ,,uprzywilejowana kasta” pada na podatny grunt.
lukipuki
21 PAŹDZIERNIKA 2021
16:05
„Nic nie słyszałeś o trójpodziale władzy, gdzie sądy polskie są niezależne od władzy”?
Powtarzasz za innymi, a ja chętnie posłuchałbym argumentów. Czy sądy zależne od władzy prawomocnie uniewinniłyby opozycyjnego dziennikarza Piotra Najsztuba, który ― działając w warunkach recydywy ― potrącił na białych pasach staruszkę (już nie żyje), nie mając prawa jazdy, ubezpieczenia i kierującego samochodem bez ważnych badań technicznych? W jakim kraju, gdzie sady istotnie zależne są od władzy, byłoby to możliwe?
W PL sądy tak na 90 proc. sprzymierzone są z opozycją, która w przypadku dojścia do władzy obiecuje korporacji prawniczej status quo, czyli dotychczasowe przywileje, zpewnienie bezkarności oraz dziedziczenie zawodu. Z punktu widzenia obecnej władzy wystarczy jej opcja zero, czyli władza sądownicza nie jest zależna od żadnej konfiguracji politycznej, ale wyzbywa się nawyków korporoacyjnych i dziala wyącznie w granicach prawa.
Brawo profesorze. Zgadzam się w całej rozciągłości. Poza tym mam już trochę dość tych Matczaków i jego synka – pożal się boże rapera. Co to za bzdura. Ten cały Mata, to jakiś kompletny dziwoląg, coś wykrzykujący, tylko w ogóle nie wiadomo, co chce powiedzieć. Nie znajduję w tych jego krzykach ani jednej jasnej myśli. Widzę, że teraz jego tatuś też trochę poleciał.
Panie Profesorze a może Pan nie przypomina sobie, aby lata , o których mówi Matczak to była „kultura zapierdolu”, bo spędzaliście je inaczej. Pan na Wydziale Filozofii, a Matczak na Wydziale Prawa i w najlepszej polskiej kancelarii. I nie pamięta Pan pracującej młodzieży , bo widzieliście młodzież z innych wydziałów.
Dziekuje bardzo za ten artykul. Pozdrawiam.
Warto by zapytać jakie podatki płaci pan Matczak, a jakie pani sprzatająca jego biuro. Adrian Zandberg jest również z pewnością demokratą :).
Dlaczego mój komentarz poszedł w kosmos?
Spór Matczak vs Zandberg sprowadza się do sensowności zapisu ośmiogodzinnego dnia pracy w Konstytucji.
Taki zapis nie ma żadnego sensu.
Proszę nie udawać, że Pan nie rozumie istoty rzeczy i nie przykrywać meritum słowotokiem rodem z magla.
Wszystko sprowadza sie do posiadanych kompetencji. Prof Matczak jest dobrym konstytucjonalistą i niech tak pozostanie. Podobnie filozof nie powinien autorytatywnie wypowiadać się na temat historii, co dość często robi autor bloga, szczególnie w odniesieniu do Narodu Wybranego. Takie wypowiedzi poparte tytułem naukowym brzmią często w sposub naiwny i uproszczony dla specjalisty z danej dziedziny naukowej. Więcej pokory Panowie Prof.
@ Lewy
Ciekawy sposób argumentacji 😉 „Nie czytałem Matczaka, ale się wypowiem i będę go bronił”
Felietony prawnicze Matczaka poświęcone degrengoladzie stworzonej przez *** w Polsce są bardzo dobre i merytoryczne.
Niestety jego riposta na „spór” twitterowy z Zandbergiem w GW oraz wczorajsza dalsza twitterowa „radosna twórczość” jest na żenującym poziomie. Pełna agresji, kłamstw, pomówień i urażonego ego. Gdybym nie wiedział, że to napisał poważny profesor prawa lat 45, to bym pomyślał, że mamy do czynienia z jakimś głupiutkim zauroczonym rolnym rynkiem nastolatkiem od Korwina (nazywanym w internecie czule kucem).
Profesor Hartman idealnie punktuje i prostuje te wszystkie idiotyzmy jakie Matczak na temat lewicy wypisuje,
Druga sprawa. Wygląda na to, że w swoich poglądach na lewicę niewiele odbiegasz od Matczaka. Te ciągle liberalne kłamstwa pod adrdesem lewicy już dawno stały się żenujące.
Zandberg nie założył sobie partii. To po pierwsze. Po drugie, nie jest wściekłym komunistą, tylko socjaldemokratą w europejskim tego słowa znaczeniu (tutaj w prof. Hartmanem się nie zgodzę odnośnie socjalizmu Zandberga).
Po trzecie i najważniejsze, to nie dzięki partii Razem *** wygrał wybory i niszczy kraj. Stało się to dzięki zadufanym i wierzącym w swoją niezwykłość politykom PO.
Zandberg zrobił to, co każdy demokratyczny polityk: skutecznie zaprezentował partię, której jest członkiem i jej program. Na tym polega cała jego „zbrodnia”, na byciu skutecznym politykiem lewicy. I właśnie to tak bardzo drażni liberałów.
Do wygranej *** swoją cegiełkę dołożyła też Kopacz apelując, aby nie głosować na mniejsze partie, bo to pomaga *** oraz np. Polityka, która w całej serii artykułów z 2015 roku przekonywała, że Razem to jakaś dziwna radykalna lewica oderwana od rzeczywistości i nie warto jej popierać.
Gdyby nie ta krecia robota Kopacz i redaktorów z Polityki to być może Razem samodzielnie weszłoby do sejmu w 2015 roku i nie mielibyśmy tego całego bajzlu w Polsce.
No ale oczywiście liberałowie, tak jak ***, nigdy do błędu się nie przyznają. Ich rządy były pasmem sukcesów, ale ludzie po prostu ich nie docenili i tylko z tego powodu *** wygrał. Dobrze jest też zrzucić winę na lewicę, bo dla liberałów lewica prawie zawsze jest źródłem wszelkiego zła. Dokładnie to samo myślenie o lewicy proponuje Matczak, według którego „zła lewica ” promuje nijakość i zamiast pracować po 16 godzin dziennie chce mu zabierać jego ciężko zarobione pieniądze.
Znakomity tekst! Brawo! Z drobną uwagą – w Polsce haruje się przez samo ‚h’…
Uwaga o harowaniu dotyczy wpisu Lewego! Proszę ją wycofać. Wyrazy szacunku i podziękowania dla prof. Hartmana za skuteczny odpór nonszalanckiego Matczakizmu:-)
Verba Veritas et Sapientiae! Znakomity popis zdolności erystycznych i erudycji Autora. Knock out dla prof. Matczaka…
Cały problem jest w tym żeby prawo skutecznie chroniło członków wspólnoty przed wyzyskiem. Definicja wyzysku zmieniała się wraz rozwojem nauk społecznych ale zawsze wskazywała na przewagę uprzywilejowanych nad takimi którzy przywilejów ( społecznych, ekonomicznych , klasowych , genowych) nie mają .
Nikt nikomu nie zabrania pracować po 16 godzin na dobę w ramach własnego planu na życie.
Ale rzucanie w twarz przez osobę było nie było jest od jakiegoś czasu publiczną , innym że, jeśli nie pracują ciężko to są nierobami nie wnoszącymi żadnej wartości do wspólnoty jest nieeleganckie ( używając zwrotu grzecznościowego) i pokazuje, że system prawny w swojej istocie służy tylko tym którym udało się dostać do zawodu ( też pewnie różnie z talentami bywa) a nie daje w miarę nie drogi i powszechny dostęp do opieki prawnej .
Zatanawia mnie czy prof. Matczak miał okazję widzieć rysunek Andrzeja Mleczko z bardzo dawnych lat głębokiego PRLu , na którym to chyba zając hmm że tak powiem, ma okoliczność z żyrafą i podpis – puentę ” obywatelu , nie pieprz bezsensu”
Już widzę gościa który w pocie czoła, z wizją lepszego jutra w głowie ( domek, żonka, gromadka dorodnych , mądrych dzieci ) kopie przez 12 godzin na dobę rowy.
A ponoć kapitalizm to nie mamona ale capito .
Pozdrawiam Pana Profesora.
Marks był fanem Star Treka, tylko o tym nie wiedział 😉
Mad Marx
24 PAŹDZIERNIKA 2021
0:25
50 lat temu, kiedy bylem młodym gniewnym, zaczytywalem się Marksem, a zwłaszcza „Kapitał” robil na mmnie wielkie wrażenie. Rezczywiście bylo tam wiele ciekawych, może nawet genialnych mysli odnośnie analizy kapitalizmu. Potem dotarłem do źródel tej genialności i „odkryłem”, że czerpał ją od Smitha i Ricarda. Oczywiście nie jest to zarzut, Bach też ściągał od Vivaldiego czy Marcello.
Ale Marks poszedł dalej, bo wychodząc od tej rzetelnej analizy kapitalizmu, przekształcił się w proroka, przepowiadacza przyszlości. I tu niestety wywala się całkowicie. Oczywiście nie można zarzucać Marksowi, że nie przewidział Lenina, który kompletnie zniekształci jego prorctwo, polegające na tym,że rewolucja spadnie z historyczną koniecznością, jak dojrzała gruszka, tylko w najbardziej rozwinietych krajach kapitalistycznych, gdyż rozwój srodków produkcji musi do tego doprowadzić. Lenin, jako Rosjanin, wybrał oczywiście swoją niedorozwiniętą pod względem środków produkcji ojczyzne, ciemne niepiśmienne chłopstwo nazwał światlym proletariatem. No i nastąpiło coś w rodzaju komunistycznej aborcji.
Ale wróćmy do Marksa, a nawet lepiej do jego mniej bystrego przyjaciela Engelsa.
Engels wygłosił dla robotników w Westfalii kilka prelekcji, które można znaleźć w dziełach zebranych klasyków.
Raz mówi tak.
Towarzysze, naszym celem jest przeprowadzenie rewolucji. Rewolucja z samej definicji musi sie skończyć sukcesem, więc byłoby nonsensem uważać, że nasza się nie powiedzie, skoro ma to być rewolucja . To w logice nazywa się „petitio principi”
Jak wiadomo, sam Engels byl fabrykantem, i jako taki spotkal się z nieprzyjemnym dylematem. Bo z jednej strony te fabryki trzeba fabrykantom oddebrać, a z drugiej, jakże to tak odebrać, czy to aby nie będzie wyglądało na kradzież ?
Engels, jak klasyczny sofista-chytrusek, przecina ten węzeł gordyjski w nastepujący sposób;
Fabrykanci, którym odbierze się fabryki, otrzymają w zamian obligacje.
Oczywisćie nie wyjaśnia, co ci wywłaszczeni fabrykanci zrobią z tymi obligacjami, czy sobie je powieszą nad lóżkiem(o ile nie odbierze im się łóżek), czy też wytapetuje sie nimi ściany.
A świat poszedł zupełnie w innym kierunku. Oczywiście jest coraz mniej uciążliwych prac, fizycznych i umysłowych, jest coraz mniej wszelkiej pracy.
Jest problem ludzi zbędnych, którzy nie nadają się do żadnej pracy. Jest nas 7,5 miliarda, stoimi w obliczu katastrofy klimatycznej, nie tylko zacznie brakować jedzenie, ale zabraknie wody może powietrza. To są problemy o których Marks nie miał pojęcia i nie mógl mieć pojęcie. Dystrybucja coraz mniej jest związana z pracą.
Klepanie o 8-miu godzinach, czy 5-ciu, 4-rech itd czasu pracy nie dotyka w ogóle istoty katastrofy, która na ludzkość czycha
sorry oczywiście „czyha”
Lewy
23 PAŹDZIERNIKA 2021
23:04
@Lewy
… celna krytyka obu panów – Zandberga i Hartmana – narcyzów pierwszej wody, których „wkurwia” podobny im narcyz.
Ponadto filozoficznie usposobiony Hartman jakby nie zauważał, że takim frywolnym „miażdżeniem” Matczaka i jego familii daje kiepski przykład jak zwyciężać mamy.
W kraju zdominowanym przez dyplomowanych kretynów na etacie niszczenie skądinąd pożytecznych i odważnych ludzi jest co najmniej niefrasobliwością – o braku wyobraźni nie wspominając.
Mimo wszystko wolę utalentowanego narcyza od tumanowatych narcyzów, których zatrzęsienie wśród pisdnych i kościelnych funkcjonariuszy.
Na widok których nudności i wymioty są naturalną reakcją normalsa.
Mauro Rossi
24 PAŹDZIERNIKA 2021
0:37
„chętnie posłuchałbym argumentów. Czy sądy zależne od władzy prawomocnie uniewinniłyby opozycyjnego dziennikarza Piotra Najsztuba”
Jesteś naukowcem, Mauro. Wybałuszyłem więc gały na Twoje rozumowanie „Co by było, gdyby babcia miała wąsy?”. I odpowiem równie naukowo:: Czy sprawa blaszakowego wypadku z powodu przerwy w kolumnie rządowych panów z chamów ze śpiącą królewną ciągnęłaby się jak smród po gaciach, gdyby sąd był niezależny? I czyż wynik dochodzenia sądu niezależnego od władzy byłby w narodzie znany na długo PRZED wypadkiem?
Slawczan
23 PAŹDZIERNIKA 2021
22:45
@Sławczan
… prymitywny bo prostacki popis durnowatego obrońcy uciśnionych – obłudnego leninisty. Po co ci to?
„Matczak pogubił się już tak bardzo, że pisze felietony w pół godziny i oddaje do druku bez czytania.”
Oj, nie. Na pewno nie. Nie może być. To jest ciężka praca – co najmniej godzina dziennie przez 6 dni w tygodniu.
Troche sie Profesor rozmarzyl o pieknej teorii Marksa. Ale tylko krotko wspomina o jej brzydkiej realizacji (ostatnio np. na Kubie czy w Venezueli).
Wole juz te „gorsza” socjaldemokratyczna teorie i jej zdecydowanie lepsza realizacje jak np. w Skandynawii 🙂
A Zandberg to jest razem chyba tylko ze soba. Taki klasyczny lewicowy sekciarz 😉
„Jeśli możliwe jest, aby osoba, która sprząta wieczorami biura pana Matczaka, zarabiała tyle, aby mogła prowadzić samodzielne życie, to znaczy wynajmować skromne lokum i wychowywać dziecko (jeśli chce), to tak właśnie powinno się stać. ”
Veto. Człowiek pracowity na pewno sam po sobie sprząta, robi pranie, myje okna i kibel, przygotowuje śniadania, obiady i kolacje.
Mauro Rossi
24 PAŹDZIERNIKA 2021
0:37
lukipuki
21 PAŹDZIERNIKA 2021
„chętnie posłuchałbym argumentów. Czy sądy zależne od władzy prawomocnie uniewinniłyby opozycyjnego dziennikarza Piotra Najsztuba”
Jesteś tak naukowy, Mauro, że aż z niedowierzaniem przetarłem ślipia, jak zobaczyłem Twoje „Co by było, gdyby babcia miała wąsy?”. Zapytam równie naukowo: Czy sprawa wypadku rządowej kolumny blaszaków ze śpiącą królewną ciągnęłaby się jak smród po gaciach z wynikiem znanym przez niezależnych Polaków na długo przed wypadkiem, gdyby sądy były od władzy świeżych panów z chłopów niezależne?
Ale jeszcze raz mówię: pytam równie głup…przepraszam…naukowo jak Ty.
Cholera, przepraszam, z nerwów, że wyruszam na sporą trasę, nie przyuważyłem, co się zadziało z moimi wpisami.
Kagan zmartwychwstał.
@
mały fizyk
24 października 2021
11:27
Czy spadający z gałęzi ustrzelony ptak realizuje teorię grawitacji? Czy realizuje ją łucznik? I czy mu jakaś teoria do tego jest potrzebna?
Zandberg nie jest ani lewicowcem, ani lewakiem, cikolwiek by to miało znaczyć.
Jest narcystycznym cwaniaczkiem, który postanowił zrobić karierę polityczną i znalazł sobie właśnie taką niszę do zagospodarowania.
Zandberg powinien się martwić poparciem JH, bo kogo ten poprze, ten pada. Palikot, Napieralski, KOD.
JH to taki jednoosobowy polityczny zakład pogrzebowy. Skrzyżowany z maglem.
Niestety mam wrażenie, że po roku 1989 nie tylko studenci filozofii, prawa, socjologii nie czytają Marksa ale też ich nauczycieli zupełnie go zapomnieli. Stąd mamy zapaść w socjologii i w naukach społecznych. Bezpiecznie jest się zajmować mikrosocjologią, czy w ogóle sprawami „mikro”. Ideologia neoliberalna stała się religią i jak religia nie pozwala na krytyczną analizę. Zamiast niej otrzymujemy stale odgrzewany stek z banałów.
Nie chce mi się przedzierać przez wszystkie komentarze, ale nie zauważyłem, żeby ktoś zauważył prostą zależność, że świat pracy dzieli się na pracobiorców i pracodawców. Pracodawca i owszem niech zap… 24/24. Nikogo tonie obchodzi, jego sprawa, jego przywilej, jego biznes, ale od pracobiorcy łapy precz. Po to jest Kodeks Pracy, żeby go bronić np. przed „starym” Matczakiem. Nie zawsze to się jednak udaje.
Sam pamiętam sytuacje w biurze, ze ludzie pomimo, ze wszystko w zasadzie mieli zrobione to bali się o tej 16 podnieść dupy ze stołków i wyjść z biura, bo szef jeszcze nie wychodził i często siedział dziad do wieczora, a reszta z nim.
Gratuluję prof. Hartmanowi świetnej formy, który jak Mike Tyson obił i sprowadził na ziemię – nieuformowanego jak widać w pełni – specjalistę od filozofii prawa
Dobre podsumowanie inby o szesnastogodzinny dzień pracy, dziękuję. Nawet jeśli dyskusja będzie trwała, to już nie czuję potrzeby jej śledzić. Na marginesie: nie tylko osobiste obserwacje, ale także statystyki nie potwierdzają tezy prof. Matczaka, że jego (i moje) pokolenie pracowało więcej niż obecna młodzież: w 2000 roku nie pracowało ani nie uczyło się 22,1% osób między 15 a 29 rokiem życia, w 2019 roku – tylko 12,5%. https://twitter.com/KubisiakA/status/1451892837516300289 Ja pracowałam od połowy studiów, przez wiele lat w trybie tak opiewanym przez prof. Matczaka – teraz tego żałuję i nie tylko nie oczekuję od młodzieży, że pójdzie w moje ślady, ale ją przed tym przestrzegam.
Lewy
24 października 2021
15:06
Może on nadaje z Korei Północnej?
Tam też wszystko jest do góry nogami. I „sprawiedliwie”.
Co do ogólnej idei absolutnie się zgadzam, ale czy byłby uprzejmy Profesor wyjaśnić, jakiż to atak na etos akademicki kryje się rzekomo za hasłem „zrobić profesurę”? Pytam jako inny profesor 😉
„Bogactwo palestry bierze się z połączenia zasad rynku z systemem korporacyjnym.”
???? Raczej odwrotnie. Jeśli ktoś tam jest bogaty, to tylko z tego powodu, że nie ma normalnie funkcjonującego rynku prawniczego. Co do samej pracy, to różnie to bywa. W jednych pracach można i należy nawet pracować po kilkanaście godzin i dobrze, jeśli są z tego pieniądze, a w niektórych pracach jest to niemożliwe. Dla niektórych też niemożliwe jest wypracowanie jakieś normy, bo np. mają jakieś niepełnosprawności. Jeśli natomiast młodzież nie pracuje w sytuacji, gdy rynek jest rynkiem, gdzie nia ma dostatecznej liczby rąk do pracy, to oczywistym jest, że rynki pracy źle funkcjonują. Polska jest mocno zdestabilizowanym krajem, nadal 30 lat po transformacji. Nasi najbogatsi biznesmani są bardzo normalni. W zasadzie nie ma różnicy pomiędzy nimi, a innymi ludźmi. Ot, mają pieniądze, bo byli w odpowiednim miejscu i czasie.
@
adamsj
24 października 2021
15:14
Niestety mam wrażenie, że po roku 1989 nie tylko studenci filozofii, prawa, socjologii nie czytają Marksa ale też ich nauczycieli zupełnie go zapomnieli. Stąd mamy zapaść w socjologii i w naukach społecznych.
Raczej nie „stąd”. Ilu dobrych fizyków czyta prace Newtona?
Mad Marx
24 PAŹDZIERNIKA 2021
17:02
Nie zyczyłbym temy australopitekowi (no bo ten do góry nogami żyje gdzieś w Australi), żeby leczeniem jego mózgu zajął się jakiś najlepszy neurochirurg wybrany przez kominiarzy albo kucharzy. Pewnie jego mózg byłby mokrą plamą. Ale obawiam się , ze nawet wybrany przez kastę neutochirurgów najlepszy pośród nich nie naprawi mózgu naszego australopiteka. Demencja poszła za daleko. Jedynie co ten mózg może wyprodukować to słowotok.
Sędzia. Ojciec. Syn … upadek, nędza, dno … i każde inne słowo zbędnem, i w ogóle i w szczególe i pod każdem innem względem.
@ buberkó
„Raczej nie „stąd”. Ilu dobrych fizyków czyta prace Newtona?”
Ale każdy fizyk zna newtonowską mechanikę i rachunek różniczkowy. I nikt z wielkich fizyków nie twierdzi, że jego teorie są błędne
Tyle pisania o niczym….
Ciekawe, jak się będą czuli obecni celebryci polityczni, których stworzyła transformacja ustrojowa, jeżeli sprawdzi się moja przepowiednia :
Te wszystkie numery jakie Unia wykręca Polsce mogą być przebiegłą taktyką politycznych graczy. Niemcy są wewnętrznie znudzeni podtrzymywaniem przy życiu słabych ekonomicznie państw z południa i zachodu Europy, które utknęły w marazmie i pseudo problemach małżeństw jednopłciowych. Niemcom nie wypada wyjść z tej Unii i utworzyć sojuszu z Rosją , to muszą stworzyć pretekst usprawiedliwiający załamanie się koncepcji pod nazwą „Unia Europejska”. Atak na Polskę pod głupimi pozorami, nieprzestrzegania praworządności, zamykanie Polsce kopalń i elektrowni, jak i kwiatek do kożucha czyli LGBT, można tak rozkręcić , że to się wszystkim znudzi i polityczni gracze przystaną na dobrowolne rozwiązanie , czyli EUROEXIT. Tak się mogą zakończyć te idiotyczne przepychanki i spory o duperele. Jeżeli przyjmiemy taki scenariusz za prawdopodobny, to obecny rząd w Polsce staje się realizatorem planu politycznego, który rozwiązuje wszystkie problemy w obecnym kształcie Europy, który się wielu graczom już znudził.
@głos zwykły:
Piszę, bo zwracasz uwagę na jedną rzecz dla mnie oczywistą, której Matczak nie dostrzega — praca po kilkanaście godzin jest możliwa tylko w niektórych zawodach, zwykle wolnych, zwykle nieźle płatnych.
Ale problemów jest więcej. Po pierwsze, czy to jest praca efektywna? Pamiętam opowieść znajomego, jak to jego firmę przejęła skandynawska korporacja, zakazująca pracy ponad 8 godzin. Nagle okazało się, że da się robić to samo (pod polskim zarządem pracowali po kilkanaście godzin) w krótszym czasie i lepiej. 8 godzin pracy skoncentrowanego pracownika jest więcej warte, niż 16 godzin kogoś kto zarywa noce.
Druga rzecz, a jakie są koszty domowe? Innymi słowy: kto Matczakowi wychował syna? O dom ktoś musi zadbać — mniej pracujący, bądź niepracujący współmałżonek, albo wynajmowana i opłacana służba. Znowu wychodzi, że długa praca to nie etos, ale elitarny przywilej.
No i zapytałbym, jak te 16 godzin jest wypełnionych. Czy wlicza się w to dojazdy? Bo „pracownik ośmiogodzinny” musi je wykonywać w swoim czasie wolnym. Czy wlicza się załatwianie spraw domowych? Tu też, zależy od zawodu i miejsca pracy, ale jednak „ośmiogodzinny” ma ograniczenia. Przerwę na lunch sobie może w osiem godzin wliczy, ale kolację?
Jak znałem szefów pracujacych po kilkanaście godzin na dobę, to widziałem i dobre przykłady, gdzie rzeczywiście była to „praca za dwóch” (choć realnie wychodziło to zapewne bliżej 12-tu godzin niż 16-tu, odliczywszy czas prywatny); i negatywne, gdzie długość pracy owszem, służyła karierze, ale dając czas do tworzenia sieci społecznych, kontrolowania innych przy tej okazji, zbierania plotek i intrygowania, a nie wypełniania swoich obowiązków.
Ciężką pracą i znojem czy uprawianiem hobby za publiczne pieniądze zdobywa się tytuł profesora filozofii? Bo potem apanaże za wygenerowaną literaturę pod nazwiskiem z tytulem są całkiem godne i wymierne, zdaje się?
Panie i Panowie, uczestnicy tego forum!
Z całą powagą zapoznałem się treścią powyższych komentarzy i twierdzę bardzo subiektywnie, że chyba jest przesadą, dokonywanie aż tak szczegółowych analiz poglądów prof. Marcina Matczaka oraz Adriana Zandberga.
Nie chcę urazić Gospodarza i zarazem autora felietonu oraz, przynajmniej niektórych komentatorów, ale już przywoływanie na forum podczas dyskusji: Neptuna, Marksa, Engelsa i Lenina – przypomina chwilami nieco atmosferę kabaretu, mówiąc delikatnie.
Czy rzeczywiście czytelnicy bloga są autentycznie zainteresowani poglądami Matczaka i Zandberga? Czy naprawdę, jesteśmy szczerze spragnieni wiedzy o tym, co obaj panowie sobie nawtykali? Naprawdę?
Powtarzam – bez przesady!
M. Matczaka i A. Zandberga widuję i słucham, co pewien czas, chociażby w telewizyjnym programie autorskim Moniki Olejnik – „Kropka nad i”, w TVN24. A A. Zandberga dodatkowo, ale raczej okazjonalnie, podczas jego wystąpień z trybuny sejmowej. I stąd, w ogólnych zarysach, znam poglądy obu panów. I nie ukrywam, że mnie to w zupełności wystarczy. Niekoniecznie muszę wiedzieć więcej.
Ostatecznie, niczego im nie ujmując, panowie: Matczak i Zandberg, jak wiadomo, nie są czołowymi przedstawicielami naszego życia publicznego.
Ich realny wpływ na to, co ma miejsce w naszym kraju, jest mniej niż minimalny! Oczywiście przy tej okazji, nie mam zamiaru wymieniać nazwisk, obecnie najważniejszych osób w państwie, aby nie czynić im dodatkowej reklamy na forum.
I dlatego, moim zdaniem, podkreślam – nie ma potrzeby szczegółowo analizować wszystkiego tego, co publicznie powiedzieli bądź napisali, panowie Matczak i Zandberg.
Ale, oby faktycznie tak było, być może niektórzy obserwatorzy naszego życia politycznego, pragną wiedzieć zdecydowanie więcej? Być może? Mogę wypowiadać się wyłącznie za siebie.
Tak czy inaczej sądzę, że w chwili obecnej, w Polsce i nie tylko, są zdecydowanie ważniejsze sprawy niż poglądy panów: Matczaka i Zandberga.
Panie felietonisto pan nawet Kaczyńskiemu nie poswiecił tak sążnistego elaboratu co opinii profesora Matczaka na temat pracy. Co się porobiło się w tym kraju Matczak zostaje największym wrogiem ludu polskiego???? !!!!!
PAK4 25 PAŹDZIERNIKA 2021 9:02
Matczak prowadzi kancelarię prawną, a to oznacza, że zazwyczaj nie przygotowuje samodzielnie pism procesowych i innych. Pisma takie zazwyczaj redagują aplikanci lub młodsi stażem adwokaci lub radcowie prawnie. Teoretycznie może to robić kilkanaście godzin, jeśli jednocześnie jest osobą, która kontaktuje się osobiście z klientami. Do tego dochodzi szereg rozmów biznesowych, a nawet uczestnictwo w elitarnych klubach, ale bywa też i tak, że biedak, aby pozyskiwać klientów musi uczestniczyć w seks orgiach bogatych biznesmenów, co jest dość modne, bo biznesmani w ten sposób zbierają haki (nie tylko politycy potrzebują haków). Generalnie jednak, jeśli chodzi o profesjonalizm w zawodach prawniczych, to profesjonalistą może być tylko ten, kto wąsko się specjalizuje i ma w ramach tej b. wąskiej specjalizacji b. dużo klientów. Takich partnerów i adwokatów w Polsce jest bardzo mało. Większość z tych co dobrze zarabia, raczej korzysta ze swojej pozycji zawodowo towarzysko rodzinnej. Przykładowo jeden z najlepiej zarabiających w Polsce adwokatów to syn byłego pierwszego Prezesa SN.
@
Mad Marx
24 października 2021
20:53
Zgadza się. Wystarczy zapoznanie się z teorią Marksa, niekoniecznie trzeba jego dzieła przestudiować.
Co jest sukcesem, a co jego miarą? Niektórzy uważają, że sukcesem jest bogactwo, a jego miarą zasobność portfela. Dla nich wzorem powinien być więc Putin, który podobno jest najbogatszym z ludzi. Inni za sukces uważają społeczne uznanie, a mierzą go liczbą zwolenników. Ci powinni wzorować się na Kaczyńskim, który cieszy się uznaniem kilku milionów Polaków – i to tych prawdziwych – a także Boga, co potwierdza życzliwość biskupów. Są i tacy, dla których liczy się sukces zawodowy, a mierzą go i zasobnością portfela, i uznaniem bliźnich. Tak m.in. mają artyści i sportowcy. Jest też liczna grupa oszustów, którzy żerują na ludzkiej naiwności. Nie brakuje ich wśród biznesmenów, polityków, kapłanów czy prawników.
Wśród prawników wielu jest takich, którzy dbają o to, by prawo było niejasne i nieprecyzyjne, bo dzięki temu mogą zdobyć bogactwo lub władzę. Jest też wielu takich, którzy potrafiliby te wady prawa usunąć, ale nie zrobią tego, bo straciliby na tym finansowo. Musieliby pogodzić się z mniejszą liczbą klientów i niższymi stawkami.
Praca przez 16 godzin na dobę to idiotyzm, chyba że chodzi o to, by w jak najkrótszym czasie opanować sztukę żerowania na ludzkiej naiwności lub niewiedzy. Prawnik, który wytyka komuś brak chęci do takiej pracy, musi nim gardzić. Nie może przecież być tak głupi, by nie wiedzieć, że przez 16 godzin na dobę nie da się na dłuższą metę pracować ani fizycznie, ani umysłowo. A może dla niego te 16 godzin pracy to także śniadanie, obiad i kolacja oraz rozmowa z klientem przy kawie lub drinku, a praca to głównie wydawanie poleceń pracownikom? Tak to można pracować nawet 24 godziny na dobę, jeśli do czasu pracy wliczy się też przerwę na nocny odpoczynek.
Mr Hyde
25 PAŹDZIERNIKA 2021
12:04
Szanowny panie Hyde
Oczywiście ma pan prawo z wyżyn, z których pan sie wypowiada, uznać , że temat Zandberg-Matczak jest mało istotny. Bo reczywiście są sprawy ważniejsze np. problem koscielnej pedofilii, problem klimatu, problem umierajacych na granicy imigrantów, problem III wojny swiatowej którą straszy Morawiecki. Ale z pana wyżyn chyba pan przeoczył, ze ten temat podał Gispodarz blogu i dlatego mimo pana kręcenia nosem, i stawiania na baczność uczestników tego forum , chciałbym panu zwrócic uwagę, że pomylił pan forum, albo niech pan poczeka, aż Gospodarz podejmie temat , który bedzie panu odpowiadał i wtedy będzie pan mogł mniej krytycznie, ba nawet bedzie mógł pan pochwalć forumowczów.
Z uszanowaniem
Dyskurs musiał wybrzmieć, jako że pan Matczak pisał z pozycji liberalnych po łebkach, a pan Zandberg czytał po łebkach z pozycji populistycznych,
pombocek 24 PAŹDZIERNIKA 2021 11:13
„Czy sprawa blaszakowego wypadku z powodu przerwy w kolumnie rządowych panów z chamów ….”.
„Panów z chamów” szukaj wśród entuzjastów ośmiu gwiazdek, jest ich tam mrowie, poza analfabetami zdarzają się profesorowie uniwersytetów, w tym „subtelni” literaturoznawcy. W żadnym kraju, może poza Rosją, wjazd na rympał z drogi podporządkowanej w kolumnę pojazdów uprzywilejowanych nie spowodowałby radosnego amoku politycznej opozycji trwającego tygodniami (ty pokazujesz, że latami), łącznie ze zbiórką na nowy samochód dla sprawcy. Sprawca kasę łyknął po czym się z nią upłynnił, więc nawet nie może być żywym dowodem zbrodni pisoskiego rządu.
Mauro Rossi
25 PAŹDZIERNIKA 2021
23:48
Mauro, jako naukowiec niezależny, zauważyleś swoim zwyczajem wyłącznie towarzyszące duperele, a nie temat główny. Źle zrobiłem, że Twoją ilustrację zestawiłem z moją ilustracją, bo to zaciemniło temat. Powinienem był Twoje pytanie – „Czy sądy zależne od władzy prawomocnie uniewinniłyby opozycyjnego dziennikarza Piotra Najsztuba” – potraktować tak: Mauro, tryb warunkowy bywa używany na poziomie magla do przygwożdżenia przeciwnika, w nauce i w rzeczowych rozmowach jest nieprzydatny.
Lewy
25 października 2021
21:24
Jedynie słowo w kwestii formalnej.
Drogi Panie Lewy,
przede wszystkim, pragnę Pana poinformować, że pisząc swój poprzedni komentarz, w dniu 25 października, byłem w pełni świadomy – na forum jakiego bloga POLITYKI się znajduję. Nie było i nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce, jak to Pan – w sposób mało wyszukany – zupełnie niepotrzebnie, sugeruje w swoim komentarzu. Zapewniam Pana.
Ponadto, w przeszłości kilkakrotnie podpowiadałem Gospodarzowi, aby wypowiedział się na forum na proponowane przeze mnie, określone tematy. Do tej pory, Gospodarz bloga nie skorzystał z moich propozycji. Może kiedyś? Osobiście, nie robię z tego żadnego problemu.
Natomiast, zarzucanie mi przez Pana, że rzekomo – „coś przeoczyłem na forum, jestem zbyt krytyczny, kręcę nosem i stawiam na baczność uczestników tego forum oraz ich nie chwalę” – wydaje się zdecydowanie za dalekie, wręcz absurdalne, nie mające jakiegokolwiek uzasadnienia.
Niczego takiego, nawet podobnego, nie ma w moim poprzednim komentarzu. Warto sprawdzić.
Jedynie wyraziłem moją subiektywną opinię, która sprowadzała się do tego, że nie widzę potrzeby bardzo szczegółowego analizowania na forum poglądów prof. Marcina Matczaka i Adriana Zandberga. To wszystko.
Dodam tylko, że zdania w powyższej sprawie nie zmieniłem.
I zupełnie prywatnie,
na forum bloga POLITYKI, przynajmniej tego bloga – powinniśmy się wspierać i uzupełniać, a nie dawać sobie – takie lub inne – przytyczki bądź wzajemnie odbijać przysłowiowe piłeczki. Nawet przy zachowaniu indywidualnych, odmiennych poglądów.
Z poważaniem, Hyde.
Jedynie socjalizm (komunizm) jest systemem godnym człowieka myślącego i etycznego, i jak widać nie dotyczy to przywołanego tutaj Sędziego, który jest dzieckiem głupkowatego i zdemoralizowanego kapitalizmu. Kapitalizm to tylko etap przejściowy, który musi ulec likwidacji w taki lub inny sposób aby społeczeństwo mogło osiągnąć wyższy stopień cywilizacyjnego rozwoju w postaci socjalizmu (komunizmu). Podobnie jak na drodze ewolucji mimo upływu milionów lat dinozaury nigdy nie mogły się przekształcić w człowieka, lecz musiały najpierw ulec zagładzie w wyniku katastrofy i wówczas z małpiatki mógł wyewoluować człowiek, tak w zbliżony sposób w wyniku procesów historycznych kapitalizm, socjaldemokracja, liberalizm czy faszyzm muszą zniknąć, aby człowiek wyrwał się z niewoli głupoty i zepsucia i osiągnął swą domniemaną godność stając się bogiem a przynajmniej ze zjadacza chleba przemienił się w anioła.
@Rossi
Sprawca kasę łyknął po czym się z nią upłynnił,
Łżesz i manipulujesz nadal sprawnie, ale sprawa jest zbyt świeża, by ci ktoś uwierzył.
Pieniądze zebrane na zakup nowego seicento i na adwokatów (150 tys. złotych) przywłaszczył sobie („przymuszony” przez żonę przekazał jej całą kwotę) inicjator zbiórki, Rafał B. mieszkający w Wielkiej Brytanii.
Sebastian K. – oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku włączył się do ruchu na drodze, którą jechały rzekomo uprzywilejowane pojazdy w odstępach nie wskazujących na jej formację w postaci kolumny. Brak było też sygnalizacji dźwiękowej.
O ile wiem, to prawomocny wyrok w sprawie tego wypadku sprzed ponad 4 lat jeszcze nie zapadł.
@ Mauro z Rosji
W normalnym, cywilizowanym kraju kolumna wygląda tak, że samochody jadą za sobą w odległości kilku metrów. W taką kolumnę fizycznie wjechać się nie da, chyba, że ktoś jest ślepy albo w sztok zalany. Poza tym kierującego pojazdem uprzywilejowanym obowiązują wszystkie normalne zasady ruchu drogowego, w tym zasada ograniczonego zaufania i zasada zachowania szczególnej ostrożności.
W normalnym, cywilizowanym kraju do służbowego samochodu głowy państwa nie zakłada się opon wyciągniętych ze śmietnika a rządowe kolumny nie wpadają na samochody stojące na skrzyżowaniu na czerwonym świetle.
@bubekró
„Praca przez 16 godzin na dobę to idiotyzm, chyba że chodzi o to, by w jak najkrótszym czasie opanować sztukę żerowania na ludzkiej naiwności lub niewiedzy.”
Zastanawiam się dlaczego prawo pozwala prawnikom wykonywać ich pracę po 16h/ przez każdą z ich dób. Kierowcom cięzarówek prawo zabrania wykonywania ich zawodu nieprzerwanie, bez odpoczynku, przez czas przekraczjący pewien limit. Jeżeli ten limit godzin za kółkiem przekroczą, to komputer pokładowy nie pozwoli im się nawet zbliżyć do szoferki! Czy takiego prawnika jego wypasiony SUV opierniczy, jak ten za długo siedział w robocie? A przecie spartaczona przez prawnika robota może skutkować nie mniej tragicznymi konsekwencjami jak te spowodowane przez kierowcę przysypiającego za kierownicą na ruchliwej autostradzie! To samo tyczy sie innych korporatów – lekarzy. Na przykład, od czasu kiedy na terytorium RP zainicjowano pandemię Covid , lekarzom wykonującym obowiązki „związane z Covidem” płaci się podwójną pensję (bądźmy wszak sprawiedliwi – ekstra kasa nie może przekroczyć skromnych 15000 PLN). Czy to jednak oznacza, że medycy ci pracuję dwa razy dłużej, owe 16h? Jeżeli tak, to jakim sposobem potrafią w ok. piętnastej godzinie szychty odróżnić kowida od innego zwida? Natomiast, jeżeli pracują tylko osiem godzin, to albo praca przy kowidzie nie wymaga żadnych dodatkowych starań, albo poprzednio, przed kowidem, pracowali na pół gwizdka, jak jaki śmierdzący leń z plebsu. Tyle że w tym ostatnim przypadku powinni zwrócić połowę uposażenia pobieranego w czasach przedkowidowych (plus dodatkowe wziątki z czasów kowidowych). Czy może się mylę? Co na to filozofia medycyny?
Mad Marx z Moskwy 26 PAŹDZIERNIKA 2021 14:43
„W normalnym, cywilizowanym kraju kolumna wygląda tak, że samochody jadą za sobą w odległości kilku metrów”.
Tak można jechać, ale 20 km/h, przy wyższych prędkościach nie radzę, to zresztą byłoby wbrew przepisom (nie zachowanie bezpiecznego odstępu).
„W normalnym, cywilizowanym kraju do służbowego samochodu głowy państwa nie zakłada się opon wyciągniętych ze śmietnika”.
Też tak uważam, gdyby na początku lat 90. we wszystkich służbach, łączenie z BOR, zrobiono opcję zero, to takich mało sprawnych umysłowo funkcjonariuszy logistyki po prostu by nie było. Zemścił się brak konsekwentnej dekomunizacji. W tym sensie masz rację.
18karatów 26 PAŹDZIERNIKA 2021 14:43
„Brak było też sygnalizacji dźwiękowej”.
Była sygnalizacja świetlna. Jak pamiętam za Tuska kolumny rządowe też nie nadużywały klaksonów, bo to ludzi denerwuje, ograniczały się do sygnałów świetlnych. Wówczas było to ok., teraz jest zbrodnią.
„O ile wiem, to prawomocny wyrok w sprawie tego wypadku sprzed ponad 4 lat jeszcze nie zapadł”.
Nie spodziewaj się za wiele po „wolnych sądach”. Prawnicy nie żyją z szybkiego załatwiania spraw tylko ich przeciągania.
„Pieniądze zebrane na zakup nowego seicento i na adwokatów (150 tys. złotych) przywłaszczył sobie („przymuszony” przez żonę przekazał jej całą kwotę) inicjator zbiórki, Rafał B. mieszkający w Wielkiej Brytanii”.
No po prostu jesteście okropni, nawet we własnym gronie. Dziwię się, że prawnicza dynastia Pociejów z Krakowa nie broniła honorowo sprawcy wypadku (też z Krakowa) i trzeba było zbiórki.
No, jesteśmy okropni. Dynastia Pociejów na wieść o sprzeniewierzeniu zebranej kwoty rozpłakała się rzewnie, ale jak widzisz, oskarżony o spowodowanie wypadku broniony jest nadal.
Piszesz o sprawcy wypadku (też z Krakowa) a tymczasem Sebastian K. 21-letni mieszkaniec Oświęcimia jechał do domu w swoim mieście.
Więc jednak alzheimer 🙁 Biedny Rossi.
Współczuję aż tylu luk w pamięci, przecież sprawa była głośna i jest nadal względnie świeża.
Kolumna pojazdów uprzywilejowanych musi sygnalizować swój przejazd zarówno akustycznie jak i optycznie.
Prawo o ruchu drogowym:
Pojazdem uprzywilejowanym jest pojazd wysyłający sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie, jadący z włączonymi światłami mijania lub drogowymi.
Jeśli pojazdy takie jadą w kolumnie, to zarówno początek jak i koniec kolumny musi być sygnalizowany dodatkowo czerwonym światłem błyskowym.
Zabrania się wjeżdżania między jadące w kolumnie pojazdy uprzywilejowane.
Pod warunkiem, że pojazdy te są rozpoznawalne jako uprzywilejowane, patrz wyżej.
Według Sądu Rejonowego w Oświęcimiu kolumna BOR poruszała się emitując tylko sygnały świetlne. Brakło użycia przez nią sygnałów dźwiękowych a ponadto rządowe samochody naruszyły zasady ruchu drogowego.
„za Tuska kolumny rządowe też nie nadużywały klaksonów”
To ile było wypadków i procesów w związku z ich kolizjami?
Ile pancernych audi wylądowało na przydrożnych drzewach, w rowach lub w bagażnikach aut stojących na czerwonym świetle?
Notabene, jeśli Kraków i Szydło pałętają ci się w pamięci, to nie bez powodu. Może przypomina ci się kolizja spowodowana przez panią S. w wyniku której mocno ucierpiał samochód dostawczy (o zdrowie kierowcy nikt się jakoś nie zatroszczył) oraz uliczny słup oświetleniowy.
Na miejscu prawie natychmiast, choć dochodziła północ, pojawił się zatroskany minister Adamczyk, mimo to wina sprawczyni była jednoznaczna, mandat kosztował 450 zł plus 6 punktów karnych.
Lewy nigdy nie bedzie lewicowy…
Swiatowid wrocil i udaje, ze ma o jednak glowe wiecej. To przed Andrzejkami.
plaskostopiec
26 października 2021
17:53
@bubekró
„Praca przez 16 godzin na dobę to idiotyzm, chyba że chodzi o to, by w jak najkrótszym czasie opanować sztukę żerowania na ludzkiej naiwności lub niewiedzy.”
Chyba coś ci się źle przykleiło przy cytowaniu.
@ mauro z Rosji
Cwiczenie z matematyki:
2 samochody jadą z prędkością 50 km/h w odległości 25 m
Jaki czas minie dla nieruchomego obserwatora pomiędzy przejazdem pierwszego a drugiego samochodu?
Czy można z odległości 25 m w takim czasie nie zauważyć sporego auta w dodatku z włączonym „kogutem” ?
2. Po objęciu władzy PZPRawica zarządziła audyt we wszystkich instytucjach rządowych.(Potem w sejmie pokazywano gruby plik papierów, na oko kilkaset stron, które miały zawierac wykryte nieprawidłowości) Więc w Kancelarii Prezydenta i w BOR z pewnością też . Poza tym zwalniano masowo ludzi związanych z poprzednią władzą, których nowa uznała za niepewnych lub niekompetentnych. Czyli wychodzi na to, że albo żadnego audytu nie było , albo przeprowadzono go wyjatkowo niechlujnie, albo też opony ukradła już nowa ekipa.
Mad Marx z Moskwy 27 PAŹDZIERNIKA 2021 14:39
„Cwiczenie z matematyki: 2 samochody jadą z prędkością 50 km/h w odległości 25 m”. Jaki czas minie dla nieruchomego obserwatora pomiędzy przejazdem pierwszego a drugiego samochodu”?
Na tak postawione pytanie musze odpowiedzieć, że taki sam czas minie dla kierowcy jak i obserwatora. Nie są to bowiem prędkości relatywistyczne. 🙂
18karatów 27 PAŹDZIERNIKA 2021 5:51
„Kolumna pojazdów uprzywilejowanych musi sygnalizować swój przejazd zarówno akustycznie jak i optycznie”.
Czytaj dalej prawo drogowe. „Kierujący pojazdem uprzywilejowanym może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu drogowym ”. (art. 53, Prawo drogowe).
Z tego co wynika? Przepisy o ruchu pojazdów zobowiązujące kierowcę pojazdu uprzywilejowanego do sygnalizacji świetlnej dają mu jednocześnie możliwość (na podstawie tegoż samego art. 53) zwolnienia się z takiego obowiązku, czyli nie stosowania się do przepisów o ruchu drogowym. Jak może wiesz prawo to także sztuka interpretacji.
„ …. ale jak widzisz, oskarżony o spowodowanie wypadku broniony jest nadal”.
Nie wątpię, że gdyby kierowca seicento mocniej się zderzył broniony by był jeszcze bardziej. A najbardziej byłby broniony „kiler”, kierowca białoruskiej ciężarówki.
„To ile było wypadków i procesów w związku z ich kolizjami”?
W latach 2008-2015 „zdarzeń drogowych z udziałem pojazdów grup ochronnych BOR/SOP” było łącznie 60. W kolejnych trzech latach odnotowano ich natomiast 19. Średnioroczna ogólna liczba zdarzeń drogowych za PO wynosi 7,5, a za PiS – 6,3. (źródło: SOP).
A to też ładne, polecam.
„ … dwie luksusowe limuzyny Biura Ochrony Rządu gnające z prędkością 200 km/h spieszyły się na gdańskie lotnisko po Donalda Tuska. Gazeta stwierdziła, że kto jak kto, ale szef Rady Europejskiej na swoją ochronę nie może czekać”. (dziennik.pl 4 marca 2015)
Poroszony bredzi o Zygmuncie zamiast zobaczyc jak przewozeni sa rzadzacy u sasiadow np. Nie mam tu na mysli Rosji i naduzywania tam sygnalow. Rosi i rosi sie Blogomatolkowi.
Jeżeli transformacja stworzyła w Polsce tysiące kancelarii prawniczych i notariuszy, którzy stali się elitą finansową dawniej biednego społeczeństwa, a ci sami prawnicy, którzy obłowili się, stworzyli wcześniej to prawo, umożliwiające żerowanie na tym dorabiającym społeczeństwie, to znaczy, że to prawo było stworzone z taką podstępną intencją. To jest dostatecznie silny argument, aby prawnikom nie pozwalać tworzyć prawa, ponieważ stworzone przez prawników prawo, będzie przede wszystkim chroniło interesy prawników i odbierało społeczeństwu możliwość kontroli tego quasi mafijnego klanu. Unijne trybunały, kierując się podobnymi przesłankami solidaryzują się z ich odpowiednikami w Polsce i nakładają finansowe kary, które dotykają polskich podatników ale nie dotykają środowisk finansowych krezusów, którzy w ciągu 30 lat stworzyli dla siebie warunki do bezkarnego pasożytowania na polskich podatnikach. Czy tak ma wyglądać unijna sprawiedliwość?
Niech się Unia najpierw się przejrzy w lustrze , a potem niech się czepia praworządności w Polsce. Polska ma własną Konstytucję, w której zawarte są przywileje i możliwość karania obywateli polskich. Takie prawa tworzył polski suweren i on powinien mieć prawo te prawa zmieniać. Urzędnicy unijni nie konsultują własnych fanaberii prawnych z obywatelami państw odległych o setki mil, oni nawet nie usiłują się zapoznać z prawami i obyczajami krajów z własnego pogranicza na wschodzie , zachodzie i południu Europy. Arogancja urzędników przybrała groźne dla UE rozmiary. Urzędnicy wszystkich mocarstw cierpią na polityczną schizofrenię. Urzędnicy żyją w urojonej aurze dawnej wielkości mocarstwa, które odeszło w siną dal, ale oni nie przyjmują tego do świadomości. Nie ma jednak polityków i dziennikarzy dostatecznie niezależnych aby urzędnikom to uświadomić dobitnie. Media są własnością globalnych instytucji finansowych , a urzędnicy są zdalnie sterowani przez te media i polityków , których kariera zależna jest od właścicieli mediów i służb specjalnych. Tak wygląda demokracja i praworządność w dogorywającej demokracji , którą poznaliśmy i polubiliśmy w drugiej połowie XX wieku.
Nie mylić zbrodniarza Lenina z nami anarchistami. Anarchokolektywizm anarchokomunizm do tego dąży prawdziwa lewica. Lenin i cały ustrój ZSSR to był państwowy kapitalizm tak kapitalizm tyle że kapitał miało państwo a nie jednostki. Ale nie pracownicy kolektywy pracownicze zostały spacyfikowane a bolszewicy wygrali rewolucję tylko dzięki anarchistom. Których później rozstrzelali albo resztowali nadzorował to Trocki. Pierwsi o czerwonym o czerwonych w ZSSR że to biurokracja i terror powiedzieli anarchiści. Słowo Lewak, lewizna wymyślił Józef Stalin nazywając tak anarchistów. Dotąd używają to środowiska tzw. narodowe które za tzw. pseudo komuny doskonale się odnalazły np. Bolesław Piasecki szef ONR. W Polsce solidarność powstała po to by ośmieszyć związki zawodowe.
Temat dla prof. Matczaka.
„Reporterka „Gazety Wyborczej” Katarzyna Włodkowska, autorka tekstu: „Zabójca Pawła Adamowicza: Posiedzę dwa lata i wyjdę” ustaliła, że zabójca Adamowicza Stefan W. dokładnie zaplanował zbrodnię i znał jej konsekwencje. Jego czynami miała kierować nienawiść do Platformy Obywatelskiej oraz przychylność wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. W tekście kluczowy jest fragment, gdzie anonimowy informator opisuje, jak w grudniu 2018 r. (na miesiąc przed morderstwem prezydenta Adamowicza) ze Stefanem W. spotkało się kilka osób. „Podjechało audi, w środku kilku karków. Stefan wsiadł, po dziesięciu minutach wysiadł, oni odjechali. Był wyraźnie zadowolony. I zaczął to powtarzać (…) Że już wie, co zrobi”. Po tekście „Wyborczej” śledczy informowali, że w śledztwie dotyczącym zabójstwa prezydenta Adamowicza bada również wątek, czy i z kim Stefan W. mógł planować zabójstwo prezydenta. Ze strony prokuratury szybko nadszedł też kolejny sygnał. Śledczy podjęli decyzję o wszczęciu śledztwa w sprawie rozpowszechniania publicznie, bez zezwolenia, wiadomości z postępowania przygotowawczego. Po kilkunastu miesiącach to postępowanie zostało umorzone. Pojawił się kolejny wątek. Śledczy domagali się od Włodkowskiej, by ujawniła dane informatora, który w cytowanym wyżej tekście widział spotkanie Stefana W. z „karkami w audi”. Reporterka odmówiła, powołując się na tajemnicę dziennikarską. Sprawa trafiła do sądu i trafiła do kilku instancji. Ostatecznie 16 października Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował o uchyleniu tajemnicy dziennikarskiej, motywując to tzw. dobrem wymiaru sprawiedliwości.W piątek w prokuraturze odbyło się przesłuchanie Włodkowskiej. – Odmówiłam ze względów pryncypialnych i złożyłam obszerne wyjaśnienia tłumaczące powody, dla których to robię. Dziennikarz nie może denuncjować swojego informatora, a organy ścigania nie mogą wyręczać się pracą dziennikarza – mówi Onetowi Włodkowska. Fundamentem tego zawodu jest lojalność. Jeżeli informator prosi o zachowanie jego danych w tajemnicy, mam obowiązek go chronić. Gdybym się teraz ugięła, uderzyłoby to we wszystkich dziennikarzy. Trudno by było o pozyskanie zaufania u jakichkolwiek rozmówców – dopowiada.”
To jest przykład skandalu medialnego. Dziennikarka mogła wymyślić informatorów, aby zbudować na tym zmyśleniu całą nienawistną wobec rządzących historyjkę. Jeżeli sąd nie zmusi jej do ujawnienia informatorów, to otworzy kolejną ścieżkę dla tego typu działań dla innych „dziennikarzy” z mediów wrogich wobec rządu. Jeśli ta zbrodnia była zaplanowana , to nie może to pozostać tajemnicą świadka takiego zeznania . Artykuł tej pani BYŁ ZAPISEM ZEZNAŃ ŚWIADKÓW PLANOWANEGO MORDERSTWA. Czy ta pani to rozumie?
Jak się zachowa w tej sprawie polski sąd?