Ten reżim zabija!

Oni nie tylko kradną jak oszaleli, nie tylko rżną na oślep, terroryzują i przywłaszczają wszystko, co jeszcze niepoddane ich władzy, nie tylko depczą prawo i zasady przyzwoitości, nie tylko dewastują stosunki naszego kraju z Unią Europejską, nie tylko ślepo realizują – niczym na zamówienie – scenariusz polityczny najbardziej korzystny dla Rosji.

Oni również, a właściwie przede wszystkim ZABIJAJĄ. Chciałbym, abyśmy wreszcie to przyznali przed sobą i powiedzieli to światu: reżim Kaczyńskiego zabija ludzi i zamierza zabijać nadal. Bo nikt go nie powstrzymuje. Bo mu się to opłaca. Bo dawno już szyderczym rechotem i klaką zagłuszył wyrzuty sumienia – jeśli w ogóle w wieloletniej, jałowej rutynie „spowiedzi” i „rozgrzeszeń” na coś takiego jak sumienie jest miejsce. Bo przekroczył linię, spoza której nie ma już powrotu i trzeba brnąć dalej w kolejne zbrodnie.

A my patrzymy i nie chcemy wierzyć. Bo przecież zabijanie jest takie zwyczajne, że chyba wytykanie go reżimowi to jakaś przesada, a nawet histeria. Czyż cyniczne reżimy nie poniewierają ludźmi? Ważne, że akurat my na razie nie znaleźliśmy się na celowniku. I właśnie ta nasza głupawa obojętność i ten nasz lęk przed prawdą o tym reżimie i ten wstyd, który ogarnia nas na myśl, że krzycząc „cesarz jest nagi!”, zostaniemy potraktowani jak niesforne dzieci, sprawiają, że hołota może się czuć bezkarna. Co najwyżej, gdy straci władzę, będzie miała jakieś ciągnące się w nieskończoność procesy o korupcję – zupełnie nieszkodliwe dla kont w szwajcarskich bankach. Za zabójstwo nikt nikogo sądzić nie będzie. Przecież Kaczyński czy Morawiecki z nożem za nikim nie gonią. Więc w czym problem?

Jakie są konsekwencje społecznego przyzwolenia na mordercze metody uprawiania polityki, to niechaj uświadomi Wam przykład Ziobry. Za pierwszego PiS urządził prowokację wymierzoną w wybitnego transplantologa dr. Mirosława Garlickiego. Pamiętacie pokazowy proces i słynne „ten pan już nikogo życia nie pozbawi”? Otóż ta polityczna heca, mająca dodać Ziobrze popularności i wzmocnić go w oczach Kaczyńskiego, a także dać ujście jego patologicznej nienawiści do lekarzy, spowodowała nie tylko zatrzymanie transplantacji zaplanowanych przez dr. Garlickiego, lecz w ogóle kilkunastomiesięczną zapaść w przeszczepieniach serca. Wykonano ich w roku „po” o blisko sto mniej niż w roku „przed”.

Jak sądzicie, co stało się ze stoma pacjentkami i pacjentami oczekującymi na przeszczepienie? W tym okresie spotkałem się z Ziobrą (i Jackiem Kurskim) na antenie TVN. Zapowiadali, że tydzień później ujawnią wielką aferę transplantologiczną. Zdołałem im tylko powiedzieć ze studia, że podkopywanie zaufania do transplantologii jest dewastujące dla tej dziedziny medycyny i że to nie są żarty. Żadnej afery po tygodniu nie ogłosili.

Ziobro jest „niekompromitowalny”. W świecie politycznych (i nie tylko politycznych) gangsterów nie ma takiej kategorii jak kompromitacja. Liczy się tylko użyteczność, siła i „kwity”. Każdy łajdak, półgłówek, komuch i sprzedawczyk, psychopata, złodziej i kanalia jest swój, dopóki dostarcza głosów wyborczych, kontroluje grupę posłów bądź przynosi w zębach pieniądze dla partii. Tu jedyną zasadą jest brak skrupułów. Cel – władza „słusznych ludzi” – usprawiedliwia wszystko. A zresztą zwycięzcy nie muszą się tłumaczyć. Ich sukces mówi wszak sam za siebie.

Cynizm Jarosława Kaczyńskiego i jego funkcjonariuszy nie jest tylko odrażającym zjawiskiem moralnym i psychologicznym. Jest zabójczy, a więc zbrodniczy. Skończył się już czas eufemizmów. Najwyższy czas, aby w życiu publicznym zaistniało nazwanie przerażającego, a jednocześnie zupełnie banalnego, bo dla reżimów autorytarnych definicyjnego faktu: ONI ZABIJAJĄ! Kogo zabijają?

Na granicy z Białorusią torturuje się i z premedytacją doprowadza do śmierci uchodźców. Dla utrzymania popularności pośród nizin społecznych – pośród tych, którzy mówią na osoby o innej niż biała skórze „ciapaci”, a na ich widok chwytają za telefon, aby ich zadenuncjować, Kaczyński nakazuje swym siepaczom strzelać na postrach, szczuć psami i przerzucać raz za razem te same osoby przez granicę, jak piłki.

Nieszczęśni uchodźcy, wyzuci z wszelkich praw, stają się ludźmi-piłkami w rękach bliźniaczych dyktatorów – Łukaszenki i Kaczyńskiego. Ich sadystyczna zabawa, której reguły podyktował Kreml i KGB, ma nieubłagany i przewidywalny przebieg: za którymś razem człowiek-piłka, przerzucany przez granicę, umiera. A żeby gra toczyła się bez przeszkód, trzeba zastraszać i zamykać w areszcie tych, którzy poważą się zbliżyć, by ratować życie ofiar zbrodniczego procederu. I tak się właśnie dzieje. Przy aprobacie milionów moralnych spadkobierców morderców, szmalcowników i rabusiów z czasów II wojny.

Na posterunkach policji i w izbach wytrzeźwień katuje się ludzi na śmierć, a winni zbrodni nie są pociągani do odpowiedzialności. W ostatnich miesiącach policja zamordowała trzy osoby, a liczba pobić trudna jest do ustalenia. W „aresztach wydobywczych” przetrzymuje się i dręczy ludzi, którzy podpadli reżimowi bądź są potrzebni do urządzania pokazówek. Ilu ich jest? Dowiadujemy się głównie o tych, którzy zostali po latach uwolnieni przez sądy od zarzutów i domagają się odszkodowań za lata spędzone w aresztach.

W Pszczynie zmarła kobieta, u której nie przeprowadzono terminacji ciąży pomimo braku wód płodowych. Jest to stan zagrażający życiu matki, a jednocześnie prawie zawsze powiązany z ciężkim uszkodzeniem płodu. Jednakże to niejedyny przypadek, gdy zastraszeni lekarze nie wykonują aborcji, która powinna być przeprowadzona z pilnych wskazań medycznych. Sparaliżowani strachem uciekają się do „klauzli sumienia” albo – jak w przypadku pacjentki z Pszczyny – czekają na obumarcie płodu.

To horror, który zaistnieć może jedynie w warunkach rozszalałej teokracji. Wprowadzając drakońskie i brutalne prawo aborcyjne, oparte na nieludzkiej ideologii i posuniętej do skrajności obłudzie, PiS skazuje jedne kobiety na śmierć, a inne torturuje, każąc im nosić śmiertelnie chore płody, a potem leżeć przez całe tygodnie z umierającym dzieckiem u boku. Przecież mogą sobie wyjechać za granicę na aborcję, poucza dyktator. Nie znam w dziejach współczesnej Polski równie haniebnego połączenia obłudy z bezczelnością. Gomułka, Gierek czy Jaruzelski to przy Kaczyńskim, Morawieckim i Dudzie ludzie honoru. Gdy za PRL reżim kogoś zabił bądź swym sposobem działania do śmierci doprowadzał, wywoływało to wielki gniew społeczny, a rząd natychmiast popadał w kryzys. Dziś ani społeczeństwa nie stać na odruch sprzeciwu, gdy policja katuje na śmierć, ani reżim nie musi się tym przejmować. To upadek moralny. Jesteśmy społeczeństwem moralnych bankrutów. Czy zasłużyliśmy sobie na to, co nas spotyka? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie.

Straszne jest to, co dzieje się na granicy, w katowniach i w szpitalach. Jednak niepomiernie więcej jest ofiar cynicznego brutalizmu w zarządzaniu kryzysem pandemicznym. Ani razu rząd PiS nie ogłosił, że zasadą nadrzędną wszystkich jego działań będzie unikanie największej możliwej liczby zgonów, czyli ratowanie życia.

Nie ogłosił, bo nawet nie uświadamia sobie takiego obowiązku. W to miejsce kieruje się amoralną i śmiercionośną miksturą trzech zasad: ratowania życia, minimalizacji strat gospodarczych oraz utrzymywania popularności rządu pośród jego naturalnych wyborców. Na skutek epidemii zmarło już ok. 140 tys. Polaków, co pozostawiło rząd (i społeczeństwo) w zadziwiającej obojętności. Nie było ani dnia żałoby. W takich warunkach jakże łatwo bezkarnie podejmować decyzje, których celem nie jest minimalizacja strat w ludziach, lecz jakiś „miks korzyści” – epidemicznych, gospodarczych i wizerunkowych.

Żadna z tych decyzji nie została podjęta w wyniku profesjonalnych analiz i symulacji przeprowadzonych przez centrum analityczne, pracujące dla panelu ekspertów. Instytucji takiej bowiem nie powołano, a grupa 16 doradców (Rada Medyczna) nie ma ani zaplecza, ani autorytetu – rząd wybiera sobie pośród jej rekomendacji te, które mu odpowiadają „politycznie”. Można z całą pewnością powiedzieć, że wielu tysięcy zgonów można było uniknąć. Ilu? Czyich zgonów? Tego się nie dowiemy, a PiS i jego ludzie nigdy nie poniosą za swój ostentacyjny amoralizm i złośliwy antyprofesjonalizm żadnych konsekwencji. Ba, pandemia kiedyś się skończy i niezależnie od liczby ofiar będzie to w odczuciu elektoratu tej partii zasługa rządu. Ofiary wszak nie mają głosu, a martwi dosłownie i w przenośni się nie liczą.

Polityka śmierci wchodzi zresztą w nową fazę. Obecnie, odmawiając wprowadzenia restrykcji sanitarnych na obszarach objętych epidemią oraz ograniczeń dla osób niezaszczepionych, PiS z premedytacją doprowadza do zgonów, których można by dzięki takim restrykcjom uniknąć. Niezaszczepieni, masowo zamieszkujący powiaty, w których wygrywa PiS, nie życzą sobie żadnych restrykcji. Kaczyński i jego ludzie bez zmrużenia oka poświęcają życie wielu swoich wyborców w zamian za ich poparcie.

Jeszcze raz proszę nas wszystkich, abyśmy znaleźli w sobie odwagę porzucenia eufemizmów i spojrzeli prawdzie w oczy. ONI ZABIJAJĄ!