Zełenski, Holokaust i Żydzi

Izrael potwornie boi się Rosji i dlatego woli występować w roli mediatora między walczącymi stronami (zdaje się, że bez powodzenia) lub co najwyżej zapalić zielone światło dla izraelskich weteranów, którzy chcieliby pojechać na Ukrainę, by walczyć u boku ukraińskich żołnierzy. Zapewne może jeszcze uczynić to czy tamto w zupełniej tajemnicy, lecz generalnie nie pójdzie na udry z Moskwą. Zemsta Putina może być straszna, bo jego wpływy na Bliskim Wschodzie są znaczne, bezwzględność sprawdzona, zaś liczba agentów i zwolenników pośród ponadpółtoramilionowej rosyjskojęzycznej społeczności w Izraelu – ogromna.

Dalej idące zaangażowanie na rzecz Ukrainy mogłoby sprowadzić na Izrael zagrożenie wręcz egzystencjalne. Widać to choćby po skali antysemickiego hejtu. Masowe szyderstwa z izraelskiej chwiejności w sprawie ukraińskiej wydają się akcją rosyjskich służb. Dobre stosunki Rosji z Izraelem są już przeszłością, a lęk przed Iranem powiększył się o lęk przed rozszalałymi rosyjskimi generałami. Na szczęście znaczna część oligarchów rosyjskich i ukraińskich to Żydzi, co daje Izraelowi pewnego rodzaju ochronę, lecz tylko do czasu. Zraniona Rosja może dopuścić się najgorszego.

Nic dziwnego, że Wołodymyr Zełenski – sam będący Żydem – jest rozdarty i sfrustrowany. Było to widać w jego gorzkim przemówieniu do Knesetu w niedzielę 20 marca. Powiedział w nim, że w Moskwie mówi się o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii ukraińskiej”, co nasuwa skojarzenie z Holokaustem. Czyżby nie wiedział, że taka wypowiedź natychmiast stanie się tematem zastępczym i pretekstem do budowania dystansu między Izraelem a Ukrainą? Pewnie wiedział, ale mu się wyrwało.

Niestety, w Izraelu panuje od kilku dekad wręcz religijny stosunek do Zagłady. A najważniejszy artykuł tej wiary powiada, że wszelkie porównywanie Zagłady z czymkolwiek jest wstępem do jej umniejszania czy relatywizowania, czemu z całą mocą trzeba się przeciwstawiać. Samo w sobie stanowisko to jest absurdalne i obraźliwe dla ofiar innych ludobójstw, które stają się w tej optyce niejako „ludobójstwami drugiej kategorii”, lecz powód tej nadwrażliwości (przybierającej czasami rozmiary wręcz histeryczne) jest bardzo prosty i zrozumiały. Otóż większość antysemitów i wrogów Izraela lekceważy, umniejsza, a nawet neguje Zagładę. Jednakże ta żydowska nadwrażliwość i „ekscepcjonalizm” tak bardzo rażą nieżydowską opinię publiczną, że można je uznać za przewrotne zwycięstwo antysemickiej propagandy.

Z drugiej strony nie ma co się dziwić, bo życie w kraju, w którym miliony współobywateli i współmieszkańców opowiadają haniebne brednie, jakoby Żydzi robili Palestyńczykom to, co niegdyś im czynili Niemcy, jest emocjonalnie bardzo trudne. A przecież Żydzi w Izraelu (stanowiący raczej nieznaczną większość mieszkańców) słyszą taką mowę nienawiści i popisy monstrualnej głupoty niemal codziennie. No i w konsekwencji nawet pozbawiona złej woli czyjaś „nieortodoksyjna” wypowiedź o Zagładzie wzbudza gniew i retorsje.

Niestety, obkładanie pałką po głowie każdego, kto rozumiejąc wyjątkowość Zagłady, widzi też (inną) wyjątkowość innych wielkich ludobójstw, jest w Izraelu zabawą pewną swej bezkarności. To niby oczywiste, że każda zorganizowana i systematycznie przeprowadzana eksterminacja jakiejś grupy ludzi jest poza zasięgiem wyobraźni moralnej, a jednocześnie w każdym przypadku ma swoje makabryczne cechy swoiste (tak jak przemysłowo-biurokratyczny charakter w przypadku Zagłady Żydów), lecz w życiu emocjonalnym jednostek i narodów akurat nie zawsze oczywistości są najważniejsze.

Zełenski się podłożył i spotkał się z przewidywalnymi, acz wrednymi reakcjami komentatorów. Nie zmienia to jednakże faktu, że jego wypowiedź do najmądrzejszych nie należała. Dał nią paliwo sceptykom, którzy nie za bardzo przejmują się losem Ukraińców, bo Izrael cały czas jest w stanie wojny i nie egzaltuje się nią w taki sposób jak – dajmy na to – my. Dla większości Żydów wojna to wojna – nic nowego. Poza tym trochę się zazdrości tej ogromnej empatii, z jaką spotykają się dziś Ukraińcy. Napadani przez Arabów Żydzi nigdy na coś podobnego liczyć nie mogli. Żydzi budzą, owszem, szacunek, strach, podziw, ale sympatię i współczucie – prawie nigdy. Obowiązuje globalne stanowisko, zgodnie z którym wysadzanie w powietrze żydowskich dzieci jest akurat taką formą walki, jaka dostępna jest Palestyńczykom, więc w sumie nie ma co się dziwić. Cóż, nie ma co się dziwić, że tak miło traktowani przez oświecone masy Izraelczycy też nie kochają zachodnich filistrów.

No ale, powtórzmy to, mądra ta wypowiedź Zełenskiego nie była. Strzelanie do domu starców albo bloku mieszkalnego to zwykły terror i pospolita zbrodnia. Daleko, bardzo daleko jest od tego barbarzyństwa i bandytyzmu do budowania komór gazowych i duszenia w nich milionów ludzi. I owszem, może nie jest łatwo zrozumieć, że niepojęte zbrodnie też są jeszcze stopniowalne, ale ta trudność i bezradność wyobraźni moralnej nie usprawiedliwia idiotycznych porównań. Niemniej żadną miarą do takich porównań Zełenski się nie posunął. A za swoje niedelikatne i niemądre słowa przeprosił. Może i paru Żydów w Izraelu, którzy narobili niepotrzebny raban, też by przeprosiło?