Jachira, która skrzywdziła człowieka prostego

Za komuny jak nie wiadomo było, z jakiego paragrafu skazać osobę rozrzucającą ulotki, odwoływano się do przepisów o zaśmiecaniu ulic. No i historia niejako zatoczyła koło. Groteskowo. Oto bowiem Klaudia Jachira obwiniana jest o zaśmiecanie Sejmu. A przy okazji o wyręczanie się w swych błazeństwach pracownicami serwisu sprzątającego. Ten drugi element to już twórczy wkład PiS do retoryki pogardy i opresji. Za rządów PZPR nikt na to nie wpadł. Lud pracujący miast i wsi sprzątał ulotki po cichu, a partyjni bonzowie nie okazywali mu współczucia z powodu wyzysku i upokorzenia, jakiego z tego powodu doświadcza. Brawo, piarowcy PiS!

Słynny wiersz Miłosza „Który skrzywdziłeś” zainspirował posłów PiS, którzy postanowili urządzić sobie nagonkę na posłankę KO Klaudię Jachirę, rozsypującą w ławach sejmowych „konfetti” z papierków udających banknoty. Mszczą się w ten sposób za jej happening psujący zaprzysiężenie Adama Glapińskiego na kolejną kadencję na stanowisku prezesa NBP. Happening był udany i trafny – Glapiński odpowiada za politykę drukowania pustego pieniądza i galopującą inflację, nie mówiąc już o łamaniu zasady niezależności banku centralnego i osobistych mętnych interesach.

Bez dwóch zdań Jachira znów pokazała, że potrafi zaleźć za skórę Kaczyńskiemu i jego ludziom. A co ma do tego Miłosz? Otóż w swoim wierszu starszy on tyranów, którzy szydzą z upokorzeń i upodlenia prostych ludzi. Straszy ich „pamięcią poety”. Nigdy mi się ten wiersz nie podobał, bo skłonność tyranów do szydzenia z ludu i krzywdzenia prostych ludzi jest z pewnością daleko mniejsza niż zamiłowanie do prześladowania ludzi „złożonych”. Jednakże owa protekcjonalna figura prostego człowieka skrzywdzonego przez wykształconego despotę bardzo dobrze współgra z oczekiwaniami klas aspirujących, z których wywodzą się kadry PiS. Emancypują się one z tzw. klasy ludowej i choć funkcjonariusze partyjni już sami do niej nie należą, to chętnie manifestują swoją solidarność z ciężko pracującym i źle opłacanym ludem.

No i trafiła im się gratka! Papierki porozrzucane przez Klaudię Jachirę musiały posprzątać sejmowe sprzątaczki, co zostało bardzo solidnie udokumentowane na zdjęciach. Nie przypadkiem zapewne, bo liczba i gorliwość sprzątaczek zbierających karteczki w budzącej skojarzenie z upokorzeniem pozycji na kolanach nasuwa podejrzenia, że była to ustawka, a nie takie zwykłe sprzątanie.

Wyszło więc na to, że arogancka awanturnica Jachira, promowana przez Tuska, bezczelnie śmieci w Sejmie i zmusza ciężko pracujące kobiety do poniżającej pracy sprzątania bałaganu, który sama zrobiła. Osławiony poseł Łukasz Mejza udał się z kwiatami do sprzątaczek przepraszać je za zaistniałą sytuację. Pisowskie media rozgrzały się zaś od hejtu na Jachirę, którą po raz kolejny przedstawia się jako brutalną prostaczkę na smyczy Platformy i jej szefa.

Wszystko tu jest kłamstwem i manipulacją, wymagającą zdezawuowania.

Happening Jachiry (nie pierwszy i, miejmy nadzieję, nie ostatni) był w pełni uzasadniony i słuszny w swym przekazie. Sprzątanie – również w sytuacjach, gdy z jakiegoś powodu akurat jest coś więcej niż zwykle do posprzątania – jest zawodową działalnością zatrudnionych w tym celu osób, a nie formą upokarzania służby, jak to się może na wpół świadomie kołatać w pisowskich głowach. Ba, sprzątaczki są obywatelkami i mogą bardzo popierać Klaudię Jachirę albo odwrotnie. Założenie, że zostały upokorzone, w połączeniu z zupełnym zlekceważeniem ich podmiotowości (nikt ich nie pytał, co sądzą o Jachirze czy Glapińskim) dowodzi bezmyślnego protekcjonalizmu pisowców, gotowych bez pytania wykorzystywać te kobiety do swojej politycznej manipulacji. To oni, a nie Klaudia Jachira, zachowali się lekceważąco i używająco w stosunku do pań sprzątających w Sejmie – po pierwsze dlatego, że są sprzątaczkami, a po drugie dlatego, że są kobietami. Ta protekcjonalność nie była pewnie zaplanowana, lecz wyszła im spontanicznie, z samej głębi ich dusz. Po prostu tacy są.

Na tym jednak nie koniec. W nagonce na Jachirę posłużono się spreparowanym zdjęciem, na którym widać, jak fotografuje się ona na tle klęczących i zbierających z podłogi kartki pań sprzątaczek. Nie byle kto, lecz sama europosłanka Beata Mazurek, dawna rzeczniczka PiS, upubliczniła ten kolaż na Twitterze z agresywnym podpisem. Brzmi on tak: „Pycha, nadętość, zuchwalstwo, megalomania, napuszenie, pańskość, reklamiarstwo, bufonada, zarozumiałość, arogancja, próżność, buta i gwiazdorstwo na jednym memie”.

Rzecz w tym, że nie jest to mem (zdjęcie lub obraz spreparowany, uzupełniony napisem), a użycie przez Mazurek tego słowa ma chronić ją przed zarzutem, że rozpowszechnia fejki. Otóż rozpowszechnia. Zgodnie z jej oczekiwaniami wielu ludzi się nabrało, nie zauważając, że to kolaż. A co do tych epitetów, to znając osobiście Klaudię Jachirę, zapewniam również znaną mi osobiście (z czasów studenckich) Beatę Mazurek, iż ta jest osobą skromną, delikatną, empatyczną, dość nieśmiałą i samokrytyczną. Godna Rablais’ego litania wyzwisk pasuje natomiast jak ulał do Macierewiczów, Obajtków, Kaczyńskich, Morawieckich, Terleckich, Pawłowicz, Kęp, Szydło i tak dalej, i tak dalej. I z pewnością nie są to główne wady tych państwa.

Obrzydliwe zachowanie Beaty Mazurek pokazuje, jak skuteczna jest Klaudia Jachira. Niestrudzenie w swoich przemówieniach sejmowych – celnych, udokumentowanych i dowcipnych – bez znieczulenia i owijania w bawełnę wypunktowuje szalbierstwa władzy, czym doprowadza do wściekłości posłów PiS i samego Jarosława Kaczyńskiego. Czym bardziej odważnie Jachira mówi im prawdę prosto w oczy, nazywając rzeczy po imieniu i demonstrując całkowity brak lęku, tym bardziej są wściekli i bezsilni. I trzeba przyznać, że jak na jednoosobową działalność to, co robi Klaudia Jachira, jest spektakularnie skuteczne. Miliony ludzi otrzymują od niej nie tylko gotowe bryki na temat rządów PiS, lecz przede wszystkim nadzieję na zmianę. Bo przed Klaudią Jachirą jeszcze cała kariera. A Donald Tusk, który będzie musiał zdecydować, czy umieścić ją na listach wyborczych, i z pewnością mający z nią kłopot, karierę raczej już powoli kończy. Również Kaczyński zdaje sobie sprawę, że ta nader irytująca młoda kobieta będzie miała wpływ na Polskę przez długie lata, gdy on sam zejdzie ze sceny. Zmiana pokoleń to jednak brutalne prawo w polityce. Ulegają mu nawet najpotężniejsi.

Klaudia Jachira poradzi sobie bez względu na to, czy ktoś zaoferuje jej miejsce na liście. Jest już samodzielną, okrzepłą polityczką z milionowym poparciem i powszechną rozpoznawalnością. Usłyszymy o niej jeszcze nie raz. Jak nie w polityce sejmowej, to samorządowej. Albo i ulicznej. I z pewnością nie będą to wieści o kupczeniu stanowiskami, brudnych politycznych dealach czy innych szalbierstwach. Bo przy tym wszystkim Jachira jest niebywale uczciwa. I czym bardziej jest uczciwa, tym bardziej bezsilni są wobec niej skorumpowani karierowicze tworzący elitę władzy.

Nie pozostaje im nic innego, jak szydzić i opluwać. Lecz czym bardziej szydzą i plują, tym bardziej się odsłaniają ze swoją bezsilną złością. Na Jachirę, jak widać, nie ma mocnych. Z biegiem lat coraz bardziej podziwiam tę polityczkę, a moje poparcie dla niej w zasadzie nie zależy od poglądów na te czy inne sprawy społeczne czy ekonomiczne, które mogą nas różnić. W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, szczegóły tych poglądów tracą znaczenie, bo przecież teraz liczy się wiarygodność etyczna i realna sprawczość polityka. A Klaudia Jachira jest uczciwa, zdeterminowana i silna. Jest jedną z niewielu osób, na które można liczyć i które podtrzymują nadzieję, że reżim PiS upadnie, a zastąpi go rząd ludzi przyzwoitych i kompetentnych. Przy tym wszystkim Klaudia Jachira to solistka. Soliści zaś, jeśli im się już udaje, to grają na wielkich scenach przed wielką publicznością. Życzę więc tej solistce spektakularnej kariery. A przede wszystkim życzę tego nam, obywatelom.