Czy PiS ostatecznie upartyjni polskość i barwy narodowe?
PiS trzęsie się w posadach. Musi przełknąć niestrawne resztki po Ziobrze i poukładać ze sobą frakcje, z których każda ma ambicje wystawić swojego kandydata w wyborach prezydenckich, a następnie przejąć partię po Jarosławie Kaczyńskim. Sam zaś Kaczyński właśnie oberwał rękawicą i wywołany na ubitą ziemię przez ludzi Beaty Szydło musi udowodnić, że jeszcze panuje nad swoją partią. Jeśli do 9 lipca nie uda mu się osadzić na krześle marszałka sejmiku małopolskiego swojego człowieka, to będziemy musieli uznać, że jego gwiazda zaszła już za horyzont. A szanse na opanowanie sytuacji w Krakowie maleją z każdym dniem. Radni KO już mrożą co trzeba, aby świętować poszerzenie swojego obozu o piątkę czy szóstkę dezerterów z PiS.
Nawet jeśli jakimś cudem nie dojdzie do katastrofy w Małopolsce, to i tak z pewnością PiS przejdzie wkrótce daleko idące zmiany organizacyjne i personalne. Coraz więcej mówi się w tym kontekście o „rebrandingu”, czyli zmianie nazwy. Podobno testowana jest nazwa Biało-Czerwoni, nawiązująca do używanego w kampanii 2015 r. określenia „biało-czerwona drużyna”.
Nie wiem, ile trzeba mieć w sobie pychy, aby partyjny partykularyzm malować w narodowe barwy. A może to nie pycha, tylko zwykła bezmyślność? W każdym razie „zbiałoczerwonienie” ultraprawicowej, klerykalnej, populistycznej i dosłownie przeżartej przez złodziejstwo partii byłoby kolejnym aktem w długiej historii zawłaszczania polskiej symboliki przez rozmaite endecje, narodowców i innych malowanych bigotów spod ciemnych gwiazd. Cóż za bezwstyd! Wycieranie sobie oblicza polską flagą przez kipiących agresją nacjonalistów, ryczenie polskiego hymnu w czasie odrażających agresywnych zbiegowisk i egzaltowane eksponowanie orłów i krzyży, skąpanych w bieli i czerwieni, już od XIX w. przestrasza światłą publiczność oraz kala i zohydza polską symbolikę w oczach zarówno Polaków, jak i cudzoziemców, na których każdy przejaw nacjonalizmu i klerykalizmu robią jak najgorsze wrażenie.
Swoją drogą, jakże mało jest w tym polskim zaściankowym nacjonalizmie zmysłu wolności! Wszak jego egzaltacja dochodzi do szczytu w ekstatycznym akcie podporządkowania się obcej w końcu, zupełnie niepolskiej potędze Rzymu. Hasło „Bóg – Honor – Ojczyzna”, na którym młodzi bezmyślni szowiniści zdzierają sobie gardła, w swym zamyśle całkowicie eliminuje polskość ze sfery religijnej, która ma zostać – dodanym już w XX w. do starego poczciwego „Honoru i Ojczyzny” zawołaniem „Bóg!” – podporządkowana uniwersalistycznej potędze rzymskiego katolicyzmu.
Chyba tylko zupełną bezmyślnością można wytłumaczyć tę groteskową niekonsekwencję. Na tej samej bezmyślności opiera się powtarzanie przez młodych mężczyzn z klasy ludowej całkowicie elitarystycznego, ziemiańsko-oficerskiego zawołania „Honor i Ojczyzna”. Honor to przymiot klas wyższych i naturalni użytkownicy tego pojęcia uznaliby honorowe pretensje młodych „narodowców” za oburzającą uzurpację i groteskę. Co do ojczyzny zaś, to i ona jest przywilejem szlachecko-ziemiańskim. Narodowcy z Marszu Niepodległości nie mają dziedziczonej po ojcach ziemi, czyli ojczyzny, ani nawet krajoznawczo-etnograficznych zamiłowań. Muszą się zadowolić państwem i jako pretendenci do patriotyzmu właśnie o państwo powinni się troszczyć.
Ale czy na pewno narodowcy to właśnie ci, którzy chętnie płacą podatki i śledzą perypetie resortowych reform i deform? Jakoś tych „patriotów” nie widzę przy gazecie ani na demonstracji w obronie praworządności i demokracji. Za cały patriotyzm wystarczy im wrzask i podniosły nastrój masowej demonstracji pychy. Pychy zwanej dumą. Ale z czego? Z osiągnięć kilku upodobanych sobie bohaterów, z których prawdziwymi bądź urojonymi zasługami wszak nie mają nic a nic wspólnego?
Polska nacjonalistyczna, podkuta i rycząca, Polska wymachująca flagami i krzyżami – była i pozostaje ułamkiem narodu, jego najbardziej wsteczną i wstydliwą częścią, która wszelako tak usilnie i nachalnie podaje się za jego najzdrowszy rdzeń, że gotowi jesteśmy przed tą namolną i nudną w swej jałowej powtarzalności przemocą symboliczną skapitulować. Może rzeczywiście nie ma już sensu walczyć z troglodytami owładniętymi pychą, kompleksami i mrocznymi przesądami, wyrywając z ich łap polską flagę?
Może niechaj już lepiej ją zatrzymają, skoro i tak ją po tysiąckroć skalali swoim budzącym wstręt szowinizmem? Wszak jeśli weźmiemy do rąk biało-czerwoną flagę, to ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy „pisowcami” albo czymś jeszcze gorszym. Gdy biel i czerwień staną się barwami partyjnymi, flaga w ogóle stanie się niedotykalna dla przyzwoitych ludzi. To okropne. Naprawdę pozwolimy na to?
To zdumiewające, ale ci straszni ludzie, którzy uważają się prawdziwszych Polaków od innych, za jedynych prawdziwych patriotów, naprawdę chcieliby zredukować całe bogactwo narodu, całą jego różnorodność, do swojej ponurej nacjonalistycznej monokultury, w której ostatecznie wszystko sprowadza się do aktów samouwielbienia oraz pogardy dla wszystkich przeciwników. Nacjonaliści naprawdę chcą, aby cały naród składał się wyłącznie z nacjonalistów! Chcą jego skarlenia do nikczemnej postaci zgrai szowinistycznych krzykaczy. Niczego nienacjonalistycznego, czym nacjonalizm mógłby się karmić! Wyłącznie swoi: narodowi katolicy. Polskość biało-czerwonych to jałowy zagon, pozbawiona treści chwalba i egzaltacja samą sobą, spętana własnymi mitami i przesądami, głupia i skrajnie odpychająca dla świata zewnętrznego.
A jednak cyniczny endecy wciąż myślą, że na werbelku pobudzonego zbiorowego narcyzmu da się grać uwodzicielskie rytmy. Prawdziwi Polacy katolicy (a nie tacy, owacy, wiadomo jacy), pod okiem smutnych panów przysięgających wierność obcemu monarsze w dalekim Rzymie, znów będą szczuć nas naszymi własnymi flagami, rycząc, kogo oni tu zaraz powieszą i kto ma umrzeć, a kto ma żyć. Rozpadający się PiS pójdzie w radykalizm, bo takie są dziś nastroje w Europie. Zabetonuje w biało-czerwonych bunkrach swoje 30 proc. społeczeństwa i przyczai się do skoku na Polskę. Chciwy, przebiegły, cyniczny i pozbawiony skrupułów. A gdy przyjdzie już czas, uderzy na nas, praworządnych i umiarkowanych Polaków, biało-czerwonym hurmem.