Duda maszerował w Hajnówce
Jakimż trzeba być łajdakiem, by iść do dzieci i wnuków ofiar brutalnych, rasistowskich mordów i urągać im pod oknami ich świątyni. A to właśnie działo się w minioną niedzielę, i to drugi już raz, w Hajnówce. Najazd faszystów zmusił prawosławnych w Hajnówce do zmiany tradycyjnej pory mszy w wigilię Wielkiego Postu. Pozwolił na to sąd. W naszym kraju rasistowska nienawiść znajduje się pod opieką policji i wymiaru sprawiedliwości. Z pewnością mniej niż jeden na sto wybryków spotyka się z karą. W Krakowie napisów „J…ć żydów” nikt już nawet nie zamalowuje…
To nie tak, że nieszczęsna młodzież, ogłupiała przez propagandę, naprawdę myśli, że Romuald Rajs, ps. Bury, był bohaterem kłamliwie pomawianym o zbrodnie. Nie ma takiej kontrowersji. Jest rzeczą powszechnie przez historyków (nawet tych biorących swego czasu udział rehabilitacji Burego) uznaną, że jego oddziały mordowały białoruskich chłopów w okolicach Bielska Podlaskiego. Spory dotyczą liczby zabitych, osobistego udziału Rajsa w zbrodniach w poszczególnych wsiach i innych szczegółów. Że Bury był mordercą, rzecz jest pewna i wiadoma. Także młodocianym faszystom mającym czelność maszerować dziś przez Hajnówkę. Przekaz jest jasny: waszym przodkom należała się okrutna śmierć z rąk „polskich patriotów”, gdyż jako prawosławni Białorusini byli zdrajcami i wrogami Polski. A jeśli i wy myślicie o podobnej zdradzie, spotkać was może to samo. Śmierć wrogom ojczyzny!
Faszyści na całym świecie maszerują pod oknami swoich ofiar bądź ofiar potencjalnych. Za sanacji maszerowali przez żydowskie dzielnice Warszawy, maszerują pod polskimi kościołami we Lwowie, maszerują przez dzielnice Afroamerykanów w USA. Wszędzie te same glany, te same pochodnie, ten sam ryk, ta sama nienawiść. Ta sama pogarda dla innych i ta sama bezmierna pycha. I to samo bluźniercze powoływanie się na religię.
Jak świat długi i szeroki, faszystowska hołota panoszy się na ulicach, siejąc strach i wstręt. Panoszy się i u nas. Wyłażą ze swych nor, bo wiedzą, że ten rząd patrzy na nich łaskawie. Mają z nim wspólny kod. Rozumieją się bez słów. Hasło „żołnierze wyklęci” zapewnia nietykalność. Krzyż, który bezczeszczą swoimi brudnymi łapami, chroni ich przed sprzeciwem Kościoła. To już nie jest flirt i kokietowanie faszystów przez PiS i całą tzw. prawicę. To jest już system. „Dzielni chłopcy” ogrywają w nim rolę straszaków – jak ktoś za bardzo podskoczy, to znajdzie się bat na „komunistów i złodziei”. „Młodzi patrioci” panoszą się na ulicach, w kościołach i w Sejmie. Tak jak przed wojną, chociaż jest ich ciągle około dziesięciu razy mniej niż w latach 30. Będzie więcej. Rosyjski sponsoring do spółki z rodzimymi specami od organizowania bojówek oskrzydlających reżim chętnie się o to postara.
Ale to tchórze. Niewiele zdziałają. Kudy im do chłopców od Piaseckiego. Nie umieją nawet powiedzieć otwarcie: jesteśmy faszystami, nienawidzimy Żydów i wszystkich obcych, gardzimy demokracją. Są śmieszni. Używają faszystowskich symboli, na czele z „fasces”, od których faszyzm wziął swoją nazwę, ale nie stać ich nawet, aby otwarcie gloryfikować Mussoliniego i jego reżim. Czynią to ogródkami. To samo z Franco. A skojarzeń z Hitlerem boją się jak diabeł święconej wody. Tylko nocami niektórzy z nich smarują swastyki na murach i wypisują „śmierć żydom”. Są żałośni. Lecz przede wszystkim podli. Jeszcze raz to powtórzę. Jakim trzeba być draniem, aby wiedząc o popełnionych przez oddziały Burego zbrodniach, gloryfikować jego działalność i urządzać prowokacje u grobów jego ofiar!
Ale to nie ci nieszczęśni młodzi ludzie tak naprawdę są winni. Winni są dorośli, którzy wychowali ich w pysze, poczuciu wyższości i w nienawiści. Nienawiści do Białorusinów, Żydów, „lewków”, „pedałów” i kogo tam jeszcze. Na terenach, gdzie rozbrzmiewa jeszcze krzyk mordowanych w etnicznych i religijnych waśniach, nienawiść snuje się przez wiele dziesięcioleci. A od czasu do czasu wybucha. Odrażające marsze taki wybuch mogą zapowiadać. Dziś marsz, za rok marsz, a za dwa może już pogrom. Na razie faszyści, poprzebierani za katolików i kibiców, testują wytrzymałość niańczących ich władz. Sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć i na co mogą sobie pozwolić. Wiedzą już, że dla białostockiej prokuratury swastyka to „symbol szczęścia”. Wiedzą, że na ohydne prowokacje mają zgodę. Czemu więc czegoś nie podpalić, nie wybić kilku szyb? Sprawcy się wszak nie znajdą…
PiS symbolicznie rozpoczął swoją przygodę z relatywizowaniem zbrodni w 2006 r., kiedy to Lech Kaczyński odsłonił w Zakopanem pomnik Józefa Kurasia „Ognia”. Był w pełni świadom popełnianych przez jego odziały zbrodni. Miał to za nic. Tak samo jak Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda i Antoni Macierewicz. Gdyby przynajmniej zaprzeczali, gdyby kłamali. Nie, oni tylko wzruszają ramionami: co z tego, że niektórzy „żołnierze wyklęci” byli mordercami i rabusiami? To nieważne. Liczy się nowy kult, nasz, pisowski kult. Nie ma tu miejsca na żadne tam „niuanse”. Potrzebujemy „swoich” bohaterów i ich mamy.
I jak tu się dziwić, że w Hajnówce pluje się w twarz mniejszości etnicznej, skoro na szczytach władzy zapanował cyniczny „coztegizm”? Faszyści z Podlasia, demoralizowani od przedszkola w narodowo-katolickich szkołach i kościołach, to tylko biedna, ogłupiała i zaniedbana wychowawczo dzieciarnia. Poryczą, szybę wybiją, zbiją „ciapatego”, „lewaka” albo „pedała”. Potem wypiją kilka piw i pójdą spać, zadowoleni ze swej służby dla ojczyzny i „patriotyzmu”. To tylko dzieci…
Ale wy, dygnitarze partii i państwa, prezesie, prezydencie, ministrze, dziećmi nie jesteście. Wasza wina jest głęboka i substancjalna. Jesteście promotorami i patronami tych podłości. I tak naprawdę to Wy maszerowaliście w Hajnówce. Nawet jeśli byliście w tym czasie w Warszawie, moralna odpowiedzialność za tę odrażającą hucpę spoczywa na Was.