Kwaśniewski, wiadomo, hiena!
Wedle aktualnej doktryny SLD, były prezydent i założyciel tej partii, jest „hieną. A hieny, jak wiadomo, szybko umierają”. Tyle ma do powiedzenia sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski.
Ja wszystko rozumiem. Że dziś linia jest taka, że odcinamy się od E+ i Kwaśniewskiego. Że idziemy sami, ze swoim ideowym elektoratem. Że od zwolenników twardych rozwiązań rynkowych, jak Paweł Piskorski, trzymamy się z daleka. OK. SLD ma prawo do swojej tożsamości i ma swój własny elektorat. Leszek Miller ma prawo do rozmów z premierem o ewentualnej koalicji. Ma też prawo nie lubić Kwaśniewskiego i Palikota. To są ich sprawy.
A jednak są jakieś granice w wojowniczej międzypartyjnej retoryce. Nazwanie Kwaśniewskiego hieną przez młodego funkcjonariusza partyjnego jest szokującym naruszeniem tych granic. Ciekawe, czy kierownictwo SLD miałoby odwagę użyć takich epitetów w stosunku do prawicowych ex-prezydentów? A wobec swojego własnego ojca – proszę bardzo! Bo gdyby tak o Lechu Kaczyńskim Gawkowski powiedział „hiena”, to miałby sprawę w komisji etyki i zero szans na powtórny wybór. A przepraszałby i chlipał do wszystkich kamer świata przez trzy dni. A Kwaśniewski? Co mi tam, przecież w niego mogę walić bezkarnie. Kto mi co zrobi? A jednak nie do końca.
Mówię wam, młodzieży SLD-owska, opamiętajcie się! Możecie mieć żal do Kwaśniewskiego, że wybrał tworzenie koalicji centrolewicowej bez przywództwa SLD (jakkolwiek trudno to uznać za nieracjonalne), proponując SLD partnerstwo, jak jakiejś małej partyjce. Możecie stać murem za Leszkiem Millerem, który licytuje się na szorstkości ze swym przyjacielem Aleksandrem. Ale bez chamstwa, proszę. Pamiętajcie, że za rok albo dwa inne mogą powiać wiatry, a powiedzianych słów już się nie cofnie. Bo jak mi czasem pisują skini, „internety pamiętają”. A tak w ogóle, to po prostu nie podstawiajcie swych żabich łapek tam, gdzie konie kują. Jeszcze wam niechcący młot kowalski spadnie i będzie po nóżce. I na czym wtedy będziecie podskakiwać?
Europa plus nie jest konkurencją dla SLD. Elektorat Sojuszu to twarde 10%, które można powiększyć o kolejne 5% i szczerze Sojuszowi tego życzę. Jednakże są jeszcze miliony nie-prawicowych wyborców, którzy mają awersję do PRL i do SLD, który z owym minionym okresem kojarzą. Ja akurat tej awersji nie odczuwam, ale wszyscy wiemy, o co chodzi. Ci wyborcy długo głosowali na Unię Demokratyczną (Unię Wolności), a potem przerzucili swe głosy na PO. Teraz mają dość „lajtowej prawicy” z twarzą Donalda Tuska i czekają na nową „swoją partię”. No i taka partia – partia ludzi umiaru, demokratów o bardziej lewicowych lub bardziej prorynkowych poglądach, trochę dalsza od PZPR niż ma to miejsce w przypadku SLD – właśnie powstaje. Czy to grzech? Czy to jest grzech, że rodzi się formacja, która może wejść w przyszłości w koalicję z SLD i przejąć władzę z rąk prawicy? Czy naprawdę wolelibyście rządzić z PO niż z formacją Kwaśniewskiego i Kalisza?
Kochane SLD, pamiętajmy, że gramy do tej samej bramki. Musimy odebrać trochę PO, a zwłaszcza PSL, bo tylko spełnienie tych warunków pozwoli uniknąć zawiązania się w 2015 roku tragicznej koalicji PiS-PSL. Wspólnie odpowiadamy za to, by do tego nieszczęścia nie doszło. A to się nazywa odpowiedzialność za kraj. Więc nie harcujmy, tylko zastanawiajmy się, jak dotrzeć do ludzi w terenie z przesłaniem, że PiS nie ześle polskiej wsi manny z nieba, a za to racjonalne proeuropejskie partie, takie jak SLD i E+, pomogą tworzyć korzystaną dla Polski politykę rolną UE.
Idą wakacje. A po wakacjach zacznie się Wielki Sezon Wyborczy. Mamy całe gorące lato, by się opamiętać. A potem zacznijmy pragmatycznie współpracować, bo jak nie, to obudzimy się w Rzeczpospolitej Paranoi, ze stolicą w Toruniu.