Zostawcie już tę Platformę!
Nie rozumiem Donalda Tuska. Albo to ja nie nadążam za jego politycznym geniuszem, albo to on wcale nie jest genialny! Dlaczego pozwolił, by Platforma uległa erozji i nic z tym nie zrobił?Wciąż mam nadzieję – choć z tygodnia na tydzień coraz słabszą – że nie mając nic do stracenia a w perspektywie ostatnie dwa lata względnie nieskrępowanych rządów, Donald Tusk wykaże się odwagą jako premier. Bo dziś państwo Donalda Tuska przypomina rozgrzebaną budowę, po której snują się znudzeni robotnicy. Tu coś już stanęło, tam coś pociągnęli, ale raczej tandetnie, jednak końca inwestycji nie widać. W pierwotny projekt nikt już nie wierzy ani nawet nie pamięta dokładnie, co w nim było. Terminu oddania obiektu nie wyznaczono, wykonawca jedzie na kredycie, a perspektywy na kolejną transzę marne. Robotnicy mają dość i myślą, żeby znaleźć sobie inne zatrudnienie. Żeby to wszystko miało ręce i nogi, trzeba reorganizacji firmy. Niestety, na to się nie zanosi.
W tej metaforze firma to jest partia. Stworzenie PO było naprawdę spektakularnym sukcesem. W ciągu kilku lat ten wiarygodny i świeży projekt wyniósł jego głównego architekta do władzy. Wprawdzie pozbył się swych najbliższych współpracowników i objął pozycję wodza, ale zrekompensował ten ubytek na wizerunku demokraty stając się poważnym i wiarygodnym politykiem, mającym zawsze coś mądrego do powiedzenia. No i był silny.
Dziś słabnie. Z miesiąca na miesiąc. Na własne życzenie. Za wszelką cenę pragnął kontrolować partię, lecz przyjął oportunistyczną strategię – strategię zarządzania równowagą frakcji partyjnych. Oczywiście za cenę wynagradzania partyjnej arystokracji prestiżowymi stanowiskami. To prosta droga do stagnacji, a następnie rozpadu. I dzieje się to teraz na naszych oczach.
Pewien swojej przewagi, przyjął i trzymał przez długi czas Gowina w rządzie, znosząc jego wybryki. Sądził, że ma go pod kontrolą, choć nie miał wątpliwości, że ten wbije mu nóż w plecy, gdy tylko straci stanowisko. Zapewne po prostu długo ulegał temu szantażowi i odwlekał zmianę na stanowisku ministra sprawiedliwości. Podobnie jak ulegał z biegiem lat rozmiękczającej propagandzie konserwatywnej, która uczyniła z niego klasycznego chadeka, z akcentem libertariańskim (państwo sprawne, lecz minimalne), który doskonale usprawiedliwia brak aspiracji do kierowania wielkimi zmianami, o konstytucyjnych i historycznych wymiarach.
No i mamy dziś Tuska rozmiękczonego, zmęczonego i zakiwanego. Ale nie na tyle, by zrezygnował z walki. Znów jednak pojmuje tę walkę jako grę obliczoną na przetrwanie kolejnego kryzysu. Zabrakło mu wielkoduszności i fantazji, by zachować się jak wielki polityk. A jeszcze trzy lata temu obiecywał, że odda partię. Obietnicę złamał, jak to polityk. I mamy dziś premiera, który dzieli swój czas pomiędzy rządzenie i zbieranie do kupy tego starego gruchota, którym stała się dziś PO. To wkurzające, gdy pomyśleć, ile godzin trawi przywódca państwa na gadki-szmatki i partyjne gierki. Czemu tego nie odrzucił i nie poświęcił się naprawdę i do końca rządzeniu? Gdyby w porę wywalił Gowina i paru aferzystów z różnych tam „spółdzielni”, oddał partię Schetynie i skupił się na rządzie, to chociaż jego szanse (i tak niewielkie) na utrzymanie fotela premiera po 2015 roku byłyby mniejsze, Polacy zapamiętaliby sobie, że Tusk jest politykiem wielkiego formatu i w nagrodę osadziliby go na prezydenckim tronie na długie dziesięć lat – do samej emerytury. A tak to się tylko zmęczą Tuskiem i znudzą.
Dziś jest chyba za późno. Tusk musi znosić upokorzenia, które serwuje mu Gowin – tak łatwe do przewidzenia, a tak szkodliwe dla morale partii i dla jej popularności. Na szczęście jest lato i za chwilę będzie po krzyku – zanim ludzie wrócą z wakacji. Wódz nadal będzie wodzem, w rządzie kilka nowych twarzy. Tylko co z tego? W takim stylu można pociągnąć do 20% w 2015 roku, padając sobie w objęcia z Millerem, który wyciągnie 15%. Ale Kaczyńskiego i Rydzyka już się w ten sposób nie zatrzyma. Żeby oddalić zagrożenie autorytarne, trzeba naprawdę Wielkiej Zmiany. Bo Kaczyński ma rację, gdy mówi, że państwo jest słabowite i pozbawione ambicji. Tylko nie daj Boże, aby do wzmacniania państwa miał się znowu brać Macierewicz z Kamińskim! Ale zmiany nie zrobi już Tusk. Trzeba będzie poradzić sobie bez niego.
Niechaj sobie więc jedzie tuskobus, telepiąc się na wybojach, do tych swoich 20% w 2015. Ale ci, którzy w PO są nie dla kariery, ci niepokorni i odważni, wciąż jeszcze wierzący w politykę opartą na wizji, wiedzy i entuzjazmie, powinni rozejrzeć się za inną formacją. PO ma swoje najlepsze lata za sobą i nic nie zapowiada, żeby miała zejść z kursu „na trwanie”. To nie jest już miejsce dla ludzi odważnych i ideowych. Młodzi i ambitni politycy PO! Nie bójcie się puścić tej tratwy, która dryfuje donikąd. Popłyńcie samodzielnie na wyspę i razem z innymi zbudujcie nowy porządny statek, który zabierze Polaków do Europy! Obyśmy spotkali się tam wszyscy przy okrągłych stołach demokratycznej władzy – jako przyjaźni partnerzy, a nie wrogowie. Oby nadchodząca jesień była czasem pozytywnego fermentu i nowych nadziei na przebudowę polskiej polityki.