Obama kontra Kaczyński

Opinia Komisji Weneckiej była znana, zanim jeszcze zaczęła ona pracę. Jest czymś zdumiewającym, że PiS mogło sobie wyobrażać, że może być ona względnie mało krytyczna wobec ustawy, której jawnym i nieskrywanym celem było uniemożliwienie Trybunałowi Konstytucyjnemu blokowania pisowskich porządków. W sprawie autorytarnych rządów PiS, a zwłaszcza niszczenia zasad trójpodziału władzy, niezawisłości i nieodwoływalności sędziów, wypowiedziała się już jednoznacznie Europa. Wkrótce wypowie się też Ameryka.

Jeśli Brack Obama przyjedzie do Polski, to z całą pewnością da głos. A to może oznaczać, że Polska Kaczyńskiego nie będzie już miała przyjaciół, a więc zdana będzie całkowicie na manipulacje Rosji. Powieje mrozem od wschodu.

Unia Europejska jest wspólnotą demokratycznych państw i nie będzie tolerować żadnych autorytarnych reżimów ani recydywy realnego socjalizmu. Po prostu zakręci kurek z dotacjami, żeby nie finansować politycznej hucpy, a nad Odrą wrócą posterunki graniczne, skoro Polska nie chce nawet symbolicznie okazać solidarności z Zachodem w kwestii migrantów. Będzie to jeśli nie koniec, to zamrożenie naszego członkostwa w Unii.

Jeśli do tego odwróci się od nas Ameryka, zostaniemy sami z Kaczyńskim i jego obsesjami. Coraz bardziej osamotniony i zdesperowany, będzie coraz bardziej nieobliczalny i niebezpieczny. Zaczną się aresztowania, a utrata dotacji i ucieczka inwestorów rekompensowana będzie emitowaniem obligacji państwowych na coraz wyższy procent, czyli zadłużaniem Polski na pokolenia.

Jedyną szansą na utrzymanie się PiS przy władzy w następnej kadencji będzie takie zmanipulowanie ordynacji wyborczej, aby głos mieszkańców „województw pisowskich” ważył więcej niż głos Polaków z województw z zachodu kraju. Być może powstaną okręgi jednomandatowe skrojone przez analityków partyjnych w taki sposób, aby zapewnić zwycięstwo różnych lokalnych bonzów związanych z PiS. Czy tym sposobem Kaczyńskiemu uda się przejąć następną kadencję? Istnieje takie ryzyko. Za rok czy dwa nikt już nie będzie się nami przejmował.

Takich pół- i ćwierćdemokracji jest w świecie dziesiątki. Zachód traktuje je neutralnie i powściągliwie. Polska, która właśnie wypisuje się z Zachodu, również będzie traktowana z powściągliwą uprzejmością, czyli obojętnie. Znaczymy gospodarczo i militarnie zbyt mało, aby przywódcy wielkich państw mieli się przejmować takim uszczerbkiem w demokratycznej wspólnocie. Zafrasują się, ale po kwartale im przejdzie.

Niweczymy dorobek minionego ćwierćwiecza w szalonym tempie. Cóż, burzenie idzie szybciej niż budowanie. Odbudowa zniszczeń niestety nie zajmie roku ani dwóch. Zachód doskonale zapamięta sobie, że demokracja na wschodzie jest wysoce niepewna. Zresztą ma dość własnych zagrożeń demokracji, żeby jeszcze przejmować się Polską. A dla tandemu Trump-Putin, dla Trumputina, który będzie zapewne rządził światem, Polska stanie się małym żetonem na zielonym suknie.

Idą ciężkie czasy. Na opamiętanie Kaczyńskiego nie liczę. Na obalenie Kaczyńskiego przez wewnątrzpartyjną opozycję – jeszcze mniej. Stanowisk po stadninach i radach nadzorczych jest dość, żeby każdemu zatkać gębę. Czy może wydarzyć się coś, co złagodzi skutki naszej małej katastrofy? Poważny opór społeczny będzie możliwy dopiero, gdy zacznie drożeć żywność. Ale to dłuższa perspektywa.

A doraźnie? Znając Kaczyńskiego, można mieć nadzieję, że odrobinę przestraszy się ostrzeżeń Amerykanów, jeśli takie padną. Mam nadzieję, że dopóki nie nastąpiła jeszcze wielka katastrofa polityczna w Waszyngtonie, przed którą drżą dziś cała Ameryka i cały świat, dyplomacja amerykańska znajdzie drogę do ucha Jarosława Kaczyńskiego i wyjaśni mu, co się stanie, gdy upadnie w Polsce kontrola konstytucyjności prawa, a za to pojawią się więźniowie polityczni z kryminalnymi zarzutami i „aktyw obywatelski” bijący „zdrajców narodu w barwach ochronnych”.

Czy Obama znajdzie pół godziny na sprawy Polski i problemy psychologiczne Kaczyńskiego z Macierewiczem? Może i tak – w końcu niedługo szczyt NATO. Obama, tell him!