Śmierć i wiara

Nie chciałbym, aby moi Czytelnicy sądzili, że zajmuję się wyłącznie połajankami. Dlatego od czasu do czasu będę zamieszczał kilka słów od filozofa.

Czy wierzysz? Czy nie wierzysz? To bez różnicy. Droga do Realności prowadzi przez zapomnienie, także zapomnienie wiary. Hades jest wszak ciszą. Świadomość trzyma nas w poczuciu Tamtej Strony jako Tamtej, w poczuciu rozdzielenia z Bytem. Trzyma nas więc po Tej Stronie, po stronie życia. Podobnie pamięć. Podobnie wiara – bo kto wierzy, ten jest wciąż po Tej Stronie. Lecz podobnie też aktywna, bolesna niewiara, której strażnicy poświęcają życie w ofierze Realnemu na pokornym ołtarzu, nad którym nie sklepia się żadna świątynia. Odważni! Lecz w obliczu śmierci nie ma znaczenia, czy jesteś wierzący. Wszyscy jesteśmy niedowierzający – w wierze i niewierze. Wiara i niewiara stanowią jeden i niepodzielny „dwugest” egzystencji, która zbliża się do Tamtej Strony, oddając się śmierci.

Droga na Tamtą Stronę prowadzi tylko przez śmierć. Tylko ona ucisza język i ucisza myśl. Tylko ona odbiera skończoności jej skończoność. Śmierć wyzwala człowieka od człowieka, od niego samego, czyniąc go nareszcie tym, kim jako zmarły się stał – nicością obleczoną w bezpieczny mrok przeszłości. Droga na Tamtą Stronę prowadzi przez zapomnienie własnego imienia, imion swych ukochanych, swego miejsca na ziemi. Przez spełnienie tej prawdy, że niepewna i iluzoryczna egzystencja ludzka takąż właśnie jest. Przecież poświadczyć to może tylko jej zapadnięcie się w niebyt. Realność i nieskończoność otwierają się, gdy pozór i skończoność cielesnego życia domykają się w sobie i kończą.

Czy więc autentyczność śmierci jako dopełnienia iluzorycznej natury tu-bycia, „tegostronnego” bycia, jest jej własną istotą? Inaczej mówiąc, czy śmierć, w której dochodzi do spełnienia pozoru bytu, ludzkiego bytu jako pozoru właśnie, a więc do utraty tego, co nigdy wszak nie zostało wzięte w posiadanie, ma naturę straty? Nie. Nie może być prawdą śmierci to, że jest utratą, bo nie można utracić czegoś, czego i tak nie ma. Pozór jest nieutracalny. Przecież nie ma tu-życia, „tej strony” – wszystko to marność! To życie jest pozorem, a śmierć jest prawdą o tym pozorze. „Ta strona”, nasz żywot, zapadający się z każdą chwilą w przeszłość, to przecież strona niebytu, strona pozoru. Śmierć nie jest więc utratą. Jest onieprzytomnieniem, poprzez które niebyt ludzki dopełnia się, pozostawiając po sobie to, co jest zawsze – Byt. Cień kładący się na bycie, na Tamtej Stronie, cień, którym jest mozolnie ponawiany w kolejnych epokach naszego życia projekt mojej własnej egzystencji, niknie, a Byt zostaje odsłonięty. Śmierć jest tylko usunięciem przeszkody, jaką jest nasze ja dla samobytowania Tego-Co-Jest. Przez śmierć człowieka triumfuje to, co wieczyste i realne. Triumfuje Tamta Strona, która śmiercią każdej żywej istoty uchyla się i objawia pozostałym przy życiu, pozwalając dojrzeć się jako Tamta Strona dla tej strony – poprzez wieczyste memento mori.

Życie i śmierć mają tę samą realność. Nieprzytomne, proste, bezrefleksyjne życie i nieprzytomna śmierć należą do siebie i wykluczają, alienują z siebie nieszczęśliwego przytomnego i skończonego ducha. Jego cały los i jego cała realność zamykają się w zbieraniu Śladów. „Tegostronny”, światowy byt ma bowiem strukturę śladu. Uświadomione przeżycie jest śladem bezpośredniego doświadczania, zjawisko jest śladem rzeczy, znak jest śladem znaczonego, pamięć i domysł śladem zapadłego w czas przeszły lub przyszły. Po tej stronie ślady odsyłają do siebie nawzajem, mylą, robią koła i błądzą. W śladach śladów gubi się jestestwo, a klamry świadomości niczego trwale nie spinają. A jednak pośród śladów są i takie, w których zakwita sama Realność, sam Byt, tak jakby Tamta Strona uwidaczniała się, korzystając z tegostronnej struktury zjawiania się przez Ślad.

Nazywamy Ślady Tamtej Strony Pięknem, Prawdą i Dobrem. I nie znamy niczego innego, co miałoby realność. Nawet nasze gorączkowe staranie o utrzymanie identyczności naszego iluzorycznego bytu na tym się jedynie zasadza, że widzimy w nim świadka, a więc i ślad Dobra, Prawdy i Piękna, ślad Tamtej Strony. Cóż z tego więc, że śmierć? Czy śmierć pochłonie to, co Realne? Czyż zatrze, zgładzając świadka, samo Dobro, samą Prawdę, samo Piękno? Jakże by! A czy może zależeć nam, duchom mężnym, zależeć na czymkolwiek innym niż samo Dobro, Prawda i Piękno? Jakże by! Śmierć, która nie pochłania niczego Dobrego, Pięknego, Prawdziwego, niczego Realnego, pochłania jedynie skończoność. A tej nie możemy moralnie żałować, żałować jak utraconego bytu. Nad skończonością tylko płaczemy i litujemy się nad nią; kochamy jej niepowtarzalną ułomność, poczciwość i dobrą wolę, jaka może w niej zamieszkać. Skarb skończonego (życia) rozbłyska tylko w bolesnym świetle tkliwego miłosierdzia, w świetle łaski, nie mając własnego wewnętrznego blasku. Ale tkliwość dla małego dobra, małego piękna i małej prawdy tej strony, naszego świata, to już jest rzecz wyłączna tych, co zostają po tej stronie. To nasza zdobycz i mały skarb, którego Wieczność nie jest zdolna nam odebrać, choć to ona nam ją podarowała – jako ślad i znak. Śmierć nie wytraca małego dobra, małego piękna ani małej prawdy – w tym nasz triumf i nasza wolność. I dlatego właśnie tak żal umierać.

Ten, co udaje się w niebyt – nasz przewodnik – czyni wyłom w tej stronie, wiąże nas swą śmiercią z Tamtą Stroną, a więc składa się w ofierze Prawdy, Dobra i Piękna; zostawia nas, nieszczęsnych, ze skarbami Śladów. Ten, co odchodzi, ofiarowuje się Bytowi, składa swój byt w ofierze Bytu – po raz ostatni, ale i po raz pierwszy i jedyny tak naprawdę i tak radykalnie. Śmierć jest jedynym cudem, który zdarza się na ziemi. I każdy z nas będzie jego sprawcą!

A cóż wiemy o cudach Tamtej Strony? Nic. Rzecz to wiary. A wiara i niewiara jednaką mają moc i tak samo świadczą, jeśli tylko są w nich odwaga, dobra wola i męstwo odwrócenia się od siebie ku Tamtej Stronie – jako uwierzonej czy nieuwierzonej.

Zmarły, który nas zostawiłeś po tej stronie bytu, milcz! Tylko to i właśnie to potrafisz. Milcz sobie Nieznanemu, pomilcz Niewiadomemu. Przemilcz Imię. Niech bezgłośne rozlega się Kadosz, Kadosz, Kadosz. Amen.