Czas już zlikwidować „izby lekarskie”?
Kiedyś związek prokuratorów poprosił mnie o recenzję swojego kodeku etycznego, który chciał udoskonalić. Uczyniłem to z chęcią, dziwując się, że był tak bardzo, bardzo zły. Jakże upokarzające musiało być dla członków korporacji prokuratorskiej napomnienie, że mają być trzeźwi. Prokuratorzy jednak zachowali się pięknie – zapłacili i kodeks swój zmienili na lepszy. Lekarze zaś, gdy skrytykowałem fatalny Kodeks Etyki Lekarskiej, bynajmniej go nie zmienili, za to zebrali ponad dwa tysiące podpisów pod petycją do min. Arłukowicza, żeby kodeksowego potwarcę wyrzucił z funkcji w ministerstwie zdrowia. Wymowne?
Wtedy nie nawoływałem jednakże do reformy korporacji lekarskich, czyli izb. Teraz jednak sądzę, że przyszedł już czas, aby tej wszechwładnej, ustawą umocowanej instytucji dobrze przyciąć pazury. Wbrew swej samorządowej naturze jest to bowiem anachroniczna, feudalna instytucja władzy, monopolistyczna i autorytarna, stanowczo za mało transparentna, za mało poddana kontroli państwa, nie mówiąc już o kontroli społecznej (a przecież pacjentami jesteśmy wszyscy, przeto sprawy lekarzy są w jakiejś mierze sprawami całego społeczeństwa).
Tytułem zainicjowania dyskusji nad likwidacją izb lekarskich w ich obecnym kształcie pozwalam sobie przedstawić garść uwag ogólnych na temat kulturowego i historycznego tła tego reliktu cywilizacji średniowiecznej. Samorządność i autonomia to piękne idee, ale nie wtedy, gdy stają się zasłoną dymną dla praktykowania w nowoczesnym świecie dawno już zdezaktualizowanych obyczajów feudalnych. W kontekście kultury feudalnej samorządność znaczy coś zupełnie innego niż w kulturze demokratycznej. Nie dajmy się już nabierać i nie mieszajmy tych dwóch zupełnie różnych rzeczy, które łączą tylko powierzchowne podobieństwa. Izby lekarskie są wielkim anachronizmem, utrzymującym się siłą bezwładności w wielu krajach – bo jest to na rękę establishmentowi lekarskiemu.
Ustrój feudalny umierał przez stulecia. Nawet rewolucja francuska nie wymiotła go z Europy na dobre. Widocznie nie był taki zły. Najbardziej widoczną pozostałością feudalizmu jest szczątkowa dwuwładza państwowo-kościelna w niektórych krajach, z Polską włącznie. Kościół jako państwo, suwerennie poczynający sobie na terytorium wolnej republiki, to właśnie takie „średniowiecze żywe”. Innym reliktem są współczesne odmiany średniowiecznych cechów rzemieślniczych. Korporacje i związki zawodowe, a w szczególności nasz polski Cech Rzemiosł Różnych, to instytucje rodem z dawnego ustroju, lepiej lub gorzej odnajdujące się w demokratycznej rzeczywistości.
Istotą cechu lub korporacji zawodowej jest to, że działa na mocy tzw. przywileju, to znaczy koncesji wydanej przez władze (księcia, króla) na wyłączność w zakresie danego rodzaju działalności. Dzięki temu rzemieślnicy zrzeszeni w cechu mieli gwarancję, że nie przyjdzie nikt obcy i nie zacznie sprzedawać taniej swych konkurencyjnych usług. W zamian za ten monopol korporacja dbała o jakość wyrobów, porządne szkolenie adeptów zawodu i kupiecką uczciwość. Niektóre korporacje zawodowe nadal działają na tej zasadzie. Żeby być lekarzem czy prawnikiem, trzeba się zapisać do odpowiedniej korporacji (cechu) i przestrzegać panujących w niej reguł. Jako że jednak mamy demokrację, korporacje zawodowe mają wbudowane w swój wewnętrzny ustrój zasady samorządności, na czele z instytucją wyborów. Bywa, że słów „korporacja” i „samorząd” (np. lekarski) używa się zamiennie, a nawet zastępuje się (rzekomo nieładne) słowo „korporacja” bardziej demokratycznie brzmiącym „samorządem”. To błąd. Korporacja to organizacja, a samorząd to jej funkcja. Żeby uczestniczyć w samorządzie, najpierw trzeba wstąpić do organizacji, czyli korporacji.
Korporacje istnieją po to, by chronić interesy swoich członków. Jedną z form ochrony tych interesów jest utrzymywanie wysokiej reputacji wśród klientów, czyli odbiorców usług świadczonych przez członków danego cechu. Niestety, to nie wystarczy. Interesy korporacji nie zawsze są zbieżne z interesami klientów, zwłaszcza gdy chodzi o ceny usług. Monopolistyczna korporacja będzie starała się utrzymywać je na wysokim poziomie. Aby to osiągnąć, zwykle dość oszczędnie przydziela uprawnienia zawodowe lub certyfikaty, do których wydawania jest uprawniona. Wszak wewnętrzna konkurencja też obniża ceny.
Monopol nie służy też samorządności. Jeśli lekarz czy adwokat nie może się wypisać ani przenieść do korporacji konkurencyjnej, to z czasem staje się zależny od władz swojej organizacji. A władze te rekrutują się raczej nie spośród autorytetów danego zawodu, lecz po prostu spośród osób, które związały swą karierę zawodową raczej z rolą działacza niż wykonawcy danego rzemiosła. W ten sposób powstaje grupa interesu, a czasem wręcz sitwa trzymająca rękę na „pulsie biznesu”. Mało kto spośród szeregowych członków gotów jest się takiemu naczalstwu narazić, a wybory, owszem, odbywają się, ale raczej w wąskim gronie „swoich” kandydatów bądź pomiędzy dwiema skłóconymi frakcjami działaczy.
Tak czy inaczej, biznes jest pod kontrolą. Na to nakłada się jeszcze typowa dla korporacji walka o maksymalną niezależność od państwa. Średniowieczny system przywilejów (koncesji) zastąpiła dziś demokratycznie definiowana autonomia. Silne korporacje, takie jak medyczna czy adwokacka, bronią swej autonomii jak niepodległości i potrafią nawet doprowadzić do przyjęcia ustaw gwarantujących im daleko posuniętą niezależność od państwa, przymusowy charakter zrzeszenia, a nawet coś w rodzaju etycznego samostanowienia. Tak jest w przypadku polskiej ustawy o izbach lekarskich, która czyni z samorządu lekarskiego coś na kształt autonomicznego Kościoła, a państwu polskiemu, które kształci lekarzy, odbiera prawa samodzielnego dopuszczania absolwentów studiów medycznych do uprawiania zawodu. Jest to ciężki anachronizm, trudny do pogodzenia z konstytucją, gwarantującą wszak wolność zrzeszania się, a więc również wolność niewstępowania do korporacji. Podobnie jest jednakże w wielu krajach, na przykład w Niemczech. Siła bezwładności średniowiecza jest zaiste wielka.
Począwszy od XVIII w., korporacje zawodowe w Europie i Ameryce Północnej posługują się nowymi narzędziami budowania własnego prestiżu. Narzędziami o charakterze, jak to się dziś mówi, piarowym. Chodzi o narzucenie władzom publicznym, a przede wszystkim członkom korporacji oraz jej klientom, wreszcie całemu społeczeństwu, retoryki chwały. Tak na przykład zawód lekarza, aż do XIX wieku bardzo nisko usytuowany w hierarchii społecznej, został w ciągu jednego stulecia „napompowany” do godności niemalże równej z kapłanem. Wprawdzie decydujące znaczenie miał tu fakt, że medycyna wreszcie zaczęła być naprawdę skuteczna, ale propaganda również zrobiła swoje. Napuszona mowa, pełna frazesów o posłannictwie i szczególnym powołaniu wykonawców danego zawodu (a raczej „nadzawodu”), zespolona jest z dobitnym wyrażaniem roszczeń paternalistycznych. Model ten zapożyczony jest oczywiście z propagandy kościelnej. Od klientów oczekuje się, że będą w pełni ufać przedstawicielom korporacji i okazywać im szczególny szacunek, a w zamian obiecuje się im ojcowską wręcz opiekę i wzorowe etycznie postępowanie. To jest właśnie paternalizm.
Najważniejszym środkiem budowania prestiżu korporacji stało się w XIX wieku pisanie kodeksów etycznych, będących rozwinięciem tradycyjnych, sięgających nawet czasów starożytnych przysiąg (jak tzw. przysięga Hipokratesa dla medyków), składanych przez adeptów zawodu. Owa „epoka kodeksowa” trwa w niektórych zawodach do dziś. Popularność kodeksów etycznych wynika z popularności – na fali liberalnego oświecenia minionych trzech stuleci – etyki jako świeckiej nauki o moralności, będącej trochę rozwinięciem, a trochę konkurencją dla moralistyki kościelnej.
Jako że w XIX wieku postawy paternalistyczne i autorytarne jeszcze niespecjalnie raziły opinię publiczną, kodeksy etyczne, podkreślające wielkie walory etyczne i powagę wykonawców danego zawodu, były dobrze przyjmowane. Ponadto dawniejsza moralność publiczna była jeszcze bardzo silnie zaangażowana w afirmację takich wartości arystokratycznych jak godność i honor, kodeksy etyczne świetnie nadawały się do budowania prestiżu grupy. Niestety, w dzisiejszej moralności znaczenie honoru znacznie spadło, a na czoło wysunęły się takie wartości jak sprawiedliwość, równość, autonomia, które akurat niezbyt nadają się do tworzenia aury czci dla lekarzy, adwokatów czy profesorów. Swoją drogą, ciekawe, że ci ostatni raczej już sobie odpuścili korporacyjną organizację razem z jej wątpliwym kolorytem. Rozmaite „akademie nauk” mają dziś znaczenie marginalne w porównaniu z wiekiem XVIII i XIX, kiedy faktycznie rządziły nauką.
Mimo że znaczenie korporacji zawodowych powoli się zmniejsza, a może właśnie dlatego kodeksy etyczne stają się coraz bardzie popularne. Świetnie nadają się bowiem do podnoszenia poczucia własnej wartości środowiska zawodowego i jego przywódców. Czym zaś ta wartość staje się dla społeczeństwa bardziej wątpliwa, tym ważniejsze staje się jej dekretowanie w specjalnych dokumentach. Służą więc kodeksy budowaniu prestiżu korporacji, umacnianiu jej autonomii, a także utrwalaniu wietrzejących z biegiem stuleci starych obyczajów i zawodowej etykiety.
Niestety coraz trudniej pogodzić dwie funkcje kodeksów – ochronę interesów organizacji oraz gwarancje etycznego traktowania jej klientów. Z jednej strony wymaganie od członków korporacji daleko posuniętej lojalności oraz dyskrecji umacnia tendencję do ukrywania nadużyć, a z drugiej nieunikniona sprzeczność interesów między korporacją i jej klientami wymusza na kodeksach obłudne ukrywanie najbardziej drażliwych kwestii bądź załatwianie ich za pomocą eufemizmów.
Przeciętnie biorąc, etyczny kodeks zawodowy jest więc dokumentem mało etycznym, bo znajdujemy w nim i paternalizm, i źle pojętą solidarność zawodową, i egoizm korporacyjny, i napuszoną retorykę, starannie pokrywającą to wszystko, co naprawdę etycznie istotne i etycznie wątpliwe. W dodatku kodeksy pisane są przez działaczy, i to nierzadko w atmosferze „burzy mózgów”. Działacze nie zawsze mają wiedzę etyczną i nie zawsze umieją ładnie pisać. Dlatego kodeksy poza wspomnianymi wadami są na ogół jeszcze nieporadnie sformułowane. Co gorsza, bywają sprzeczne z prawem powszechnym, zezwalając na praktyki prawem zabronione. Tak na przykład polski Kodeks Etyki Lekarskiej pozwala przeprowadzać doświadczenia naukowe z udziałem żołnierzy i więźniów.
Złe kodeksy trzeba zmieniać i to się robi. Nigdy jednak nie da się usunąć w pełni sprzeczności owych dwóch intencji: zabezpieczenia interesów korporacji i wyrażenia wierności najwyższym ideałom etycznym. Zawsze będzie tu jakaś rysa, a jej maskowanie zawsze będzie trochę obłudne. Mimo to kodeksy są potrzebne. Praca nad ich nowelizacją pozwala podnieść na wyższy poziom etyczną świadomość działaczy, a poza tym lepszy kodeks może odegrać pozytywną rolę w życiu danego środowiska zawodowego. Dobry kodeks to taki, który wyjaśnia członkom korporacji, że nie wystarczy przestrzegać prawa i kodeksu, żeby być „w porządku”. Kodeks musi sam przez się być aktem etycznym – otwierać na najbardziej drażliwe problemy i dawać wsparcie w etycznie ryzykownych sytuacjach.
Nie może jednak nikomu gwarantować niewinności. Wręcz przeciwnie – musi wyjaśniać, że sytuacje zawinienia są często nie do uniknięcia. Ponadto kodeks może uzupełnić prawo tam, gdzie jest ono zbyt ogólne, lub zinterpretować je tam, gdzie jego sens może budzić wątpliwości. Taki kodeks będzie wsparciem w codziennej działalności zawodowca, podstawą sprawiedliwych werdyktów dla korporacyjnych sądów, a nawet może stać się autorytetem dla sądu powszechnego. Natomiast zły kodeks, będący listą pretensji i urazów środowiska, zdominowany przez kompleksy, pychę i hipokryzję, jedynie demoralizuje swoich użytkowników. Tak czy inaczej, w każdym wypadku kodeks etyczny stanowi cenne źródło wiedzy o mentalności środowiska społecznego, w którym powstał. Najczęściej nie jest to wiedza szczególnie budująca.
Poddaję te refleksje uwadze medyków, licząc na to, że zamiast się na wszelki wypadek a priori oburzać, podejmą wyzwanie dyskusji.

Komentarze
Tutaj w zasadzie zgadzam się w całej rozciągłości z komentarzem autora. Anachronizm to dobre słowo. W Polsce w poszczególnych zawodach zaufania publicznego mamy do czynienia z rządami pewnych koterii aktywistów przy biernym udziale samych środowisk zawodowych. Osobiście uważam, że to jest związane z nieprawidłowo funkcjonującymi ośrodkami akademickimi, które są po prostu skorumpowane i dotyka je daleko idąca degrengolada. To się przenosi na różne dziedziny od administracji, sądownictwa i ustawodawstwa poprzez korporacje zawodowe na gospodarkę, która wcale nie jest taka wolna i rynkowa, jak głosi teoria.
Sam wykonuje zawód zaufania publicznego i muszą powiedzieć, że kodeks etyczny mojego zawodu jest dość luźną kompilacją komunałów z innych podobnych kodeksów, wzmocnionych troską o dochody korporacji. Prawdziwym dramatem jest jednak nasze prawo wewnętrzne, które ma bardzo luźny związek z prawem, a duży z hasłem: „róbta co chceta”, oczywiście w odniesieniu do władz i głównie ma to odniesienie do zarabiania pieniędzy w myśl zasady, że: „pieniądz nie śmierdzi”. Powiedzmy prawdę: chodzi tutaj o parweniuszostwo, które dorwało się do sera i chce się nażreć, ile wlezie.
Cokolwiek by Pan nie napisał, dziś chodzi tylko o jedno: o kasę. Cała reszta to tylko didaskalia.
Wszystko na sprzedaż i do kupienia.
Kiedyś młodzi ludzie zakładali kapelę punkową bo byli wqurwieni, dziś zakładają by na tym wqurwie zarobić…
Dowodem na na zapytanie Pana Profesora jest skrót mojej sprawy…
Pod koniec 40-lecia niewolnictwa w przychodni, pogotowiu i oddziale wewnętrznym (2007/2008 r.) w krótkim czasie zawieszono mi prawo wykonywania zawodu lekarza…za obronę wiary i krzyża Pana Jezusa…
W 2007 roku w TV Trwam był trzyodcinkowy reportaż o koledze lekarzu, który ściął krzyż (Kaszuby), ludzie płakali, postawili nowy (poza jego działką) z którymi także walczył.
Ponieważ w internecie trwały niewybredne ataki na naszą wiarę 04.10.2007r. napisałem prośbę do AM w Gdańsku (tam studiowałem) – o poskromienie jego wyczynów – z powiadomieniem Naczelnej Izby Lekarskiej. W odwecie zastosowano wobec mnie sowiecką psychuszkę;
1. Zaoczne rozpoznanie choroby.
Prezes NIL Konstanty Radziwiłł natychmiast napisał sam do siebie, ponieważ był wówczas jednocześnie wiceprezesem OIL w W-wie przy Puławskiej 18 (syg. tego pisma; NRL/ZRP/EJ/9441934/2007), że trzeba komisyjnie zbadać stan mojego zdrowia psychicznego!
2. Okręgowa Rada Lekarska wykazała się niezwykłą sprawnością i członkowie ORL powołali komisję lekarską ds. orzeczenia o mojej zdolności do wykonywania zawodu lekarza (uchwała nr 1143/R-V/07/poufne z dnia 19 października 2007 r.). Nie wezwano mnie i już drugi raz stwierdzono zaocznie, że jestem chory psychicznie.
3. W terminie odwołałem się od tej uchwały do Naczelnej Rady Lekarskiej wskazując, że jest niezgodna z zasadami etyki lekarskiej.
Nie wezwano mnie na posiedzenie Naczelnej Rady Lekarskiej, ale odpowiedziało Prezydium NRL (uchwała nr 35/07/V-pouf. z 07 z grudnia 2007 r.), że podziela podejrzenie, że jestem niezdolny do wykonywania zawodu lekarza ze względu na stan zdrowia. To było już trzecie zaoczne rozpoznanie choroby psychicznej (w tym wypadku ponownie przez hrabiego Konstantego Radziwiłła)!
4. Podczas trwania odwołania – od uchwały Prezydium NRL nr 35/07/V-pouf. z 07 z grudnia 2007 r. – do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego wezwano mnie na badanie przez powołaną komisję lekarską, która miała nieprawidłowy skład, bo tylko przewodniczący może reprezentować samorząd lekarski, a jedna z lekarek była członkiem ORL III kadencji i delegatką na IV Zjazd Lekarzy. Nie poinformowano mnie, że mogę przybyć z mężem zaufania.
Po rozmowie przypominającej zakładanie historii choroby komisja powinna skierować mnie do odpowiedniej placówki ze wskazanym lekarzem i ustaloną wizytą. Wysłano mnie „w Polskę” z zaleceniem, że „mam się leczyć” nie wiadomo na co i gdzie.
Posiedzenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie odbyło się dopiero 9 maja 2008 r. a ja już byłem „zbadany”.
5. Straciłem wiele czasu i pieniędzy, bo nikt nie chciał mnie przyjąć (korporacja psychiatrów działa jak mafia). Odkryłem istnienie pełnomocnika ds. zdrowia lekarzy (psychiatra), ale mimo umówionej wizyty nie chciał mnie przyjąć. Po czasie inna pełnomocnik stwierdzi, że jestem zdrowy, ale z OIL w W-wie pisano do niej anonimy z treścią naszych rozmów (z podsłuchiwania)! Zaskoczyła mnie zapytaniem przez telefon: dlaczego piszę do jej pracy anonimy? Nigdy nie napisałem żadnego…
6. Wojewódzki Sąd Administracyjny 9 maja 2008 r. rozpoznał moją skargę na uchwałę Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 7 grudnia 2007 r. nr 35/07/V. To oszustwo, bo uchwałę podjęło Prezydium NRL! Sąd skargę oddalił, nie widziano nic dziwnego w zaocznym procesie, a nawet potwierdzono, że jestem chory na co wskazywały pisma. Zdziwianie nie budziło też to, że w czasie odwołania…już mnie zbadano z uwagą, że „jednocześnie pozostając nadal przy wykonywaniu zawodu”.
7. Kontrolna komisja lekarska w dniu 16 czerwca 2008 (bez przewodniczącego) podtrzymała diagnozę z powodu niedopełnienia leczenia psychiatrycznego. Przewodniczący komisji lekarskiej zbadał mnie później, ale „już bez udziału zainteresowanego”.
Mimo tego wystąpiono z wnioskiem do Okręgowej Rady Lekarskiej o zwieszenie mi pwzl 2069345! W tym czasie miałem zezwolenie na pracę od;
psychiatry do 11 2008
oraz lekarza badającego nas okresowo do 12.2010!
8. Ponownie nie wezwano mnie na posiedzenie ORL w dniu 29 sierpnia 2008 r. (moje prawo), a wówczas poinformowałbym członków ORL o przestępstwie komisji lekarskiej i jej fałszywym szefie badającym zaocznie (z odległych wczasów). Kolega był zarazem szefem Komisji Etyki Lekarskiej!
Na tym posiedzeniu podjęto uchwałę nr 675/R-V/08/Poufne ORL w sprawie zawieszenia mi pwzl z wpisaniem mnie do Centralnego Rejestru Ukaranych!
Stało się to w czasie odwołania do Naczelnej Izby Lekarskiej! Dopiero 27 lutego 2009 r. uchwała ORL stała się prawomocna, ja już nie miałem pr. wyk. Zawodu lekarza!
9. Po przestępczym zawieszeniu mi pwzl prezes NIL na moją prośbę powołał komisję lekarską „niezależną” składającą się…z samych funkcjonariuszy samorządu lekarskiego. To było wielkie chamstwo i robienie sobie żartów z prawa.
10. W 2018 roku wystąpiłem o unieważnienie w/w przestępczych uchwał wskazując na zastosowanie psychuszki, ale 5 września 2018 roku nie zaproszono mnie na na salę (moje prawo), sterczałem na korytarzu. Nie podeszła do mnie Rzecznik Praw Lekarzy, która w obecności prawnika otrzymała całą dokumentację.
Przez 10 lat specjalnie pisałem o pomoc do różnych instytucji (RPO, RPP, Ministerstwo Zdrowia, Sejmowa Komisja Zdrowia, Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, Naczelny Rzecznik Praw Lekarzy w NIL, itd.), aby udowodnić, że mamy państwo papierowe.
Kłopot, bo nie umarłem! Nie wiem jak określić to – dalej trwające – działanie kolegów lekarzy, Polaków i katolików…
W styczniu 2013 r. zgodziłem się na badanie przez najwyższą komisję lekarską złożoną z:
– profesora reprezentującego OIL w W-wie
– konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii
– oraz profesora specjalisty z psychiatrii.
Na tej komisji była moja dyrektorka, która przez lata odpowiadała za moją pracę! Komisja nie stwierdziła choroby, ale skierowała mnie do Rzecznika Praw Lekarzy. Nie odebrałem od niego pisma, bo znał sprawę i zawsze dziwił się, że nie mam szacunku do kolegów samorządowców!
W obecnych wyborach do Izby Lekarskiej nie było minimalnej ilości głosów. Koledzy przedłużyli sobie czas wyborów! Piszę to, a pokój zalał zapach mafii…
https://www.wola-boga-ojca.pl
Szanowny Pan Profesorze Hartman,
z wypiekami na policzkach czytałem Pański tekst.
Rzucił Pan snop światła na rzeczywistość w jakiej żyjemy. Wielu z nas, tubylców, już miało okazję z tą korporacyjną rzeczywistością się zetknąć, w tym niestety np. z Naczelną Izbą Lekarską również która, przynajmniej w mojej ocenie, świetnie daje sobie radę z obroną medyków niekompetentnych, lekceważących swoje obowiązki i zwykłych partaczy i z mojego punktu widzenia reprezentuje moralną nędzę.
Naprawdę trudno znaleźć argumenty aby móc polemizować z tekstem jaki Pan popełnił.
Czyż nie jest tak, że stosunkowo słaby oddźwięk społeczny jaki miał miejsce w związku z „deformą” sądownictwa jaką nam funduje sprawujący władzę aktualnie reżim jest też skutkiem określonego funkcjonowania samorządów prawniczych i np. tego, że nie widać ich aktywności i reakcji w przypadkach mylenia przez wielu sędziów i prokuratorów posiadanych immunitetów z gwarancjami bezkarności?
Jestem pełen uznania za Pański tekst inspirujący do przemyśleń i ocen.
Miało być „Szanowny Panie…” a nie Szanowny Pan – przepraszam.
A przy okazji, może się czytającym lub komentującym przyda:
– Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.
Art. 17. Tworzenie samorządów.
1. W drodze ustawy można tworzyć samorządy zawodowe, reprezentujące osoby wykonujące zawody zaufania publicznego i sprawujące pieczę nad należytym wykonywaniem tych zawodów w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony.
Starzeję się. Robię się coraz bardziej niecierpliwy i jeśli, jak u Hitchcocka już w pierwszych akapitach nie ma „trzęsienia ziemi”, to czuję się bardzo zmęczony czytaniem. Czasami jednak przymuszam się i wtedy nagle, jak w tym artykule odkrywam wiele tak „wyświechtanej” przez wieki prawdy, że nikt już jej nie zauważa. Za to wszyscy ekscytują się nowymi pseudo-prawdami (np. „totalna opozycja”, „im się po prostu należy” itp.), bo w obiegu informacyjnym są nowe, a poza tym wciąż potęgą jest stara zasada – „prawdą jest powiedziane po trzykroć”.
Znam wielu lekarzy. To zwykli ludzie. Nie aniołowie bynajmniej. Zwykli. Znam wiele, przez stulecia przekazywanych (już od Hipokratesa) przykazań moralnych tego cechu. Pięknych przykazań. Więc czemu przestałem zauważać tą rosnącą przepaść pomiędzy nimi a zwykłymi „czynownikami” zawodu. Może czasami tylko jakiś „Hazan” mnie poruszy. Ech, entropia! Ale dziękuję za słowa przypomnienia.
Może gdyby ok. 150 lat temu górę wzięłaby teoria Bechampa nad teoriami Pasteura i Kocha medycyna poszłaby w kierunku naturopatii a nie preferowania leków syntetycznych. Ukierunkowana byłaby na to, na czym każdemu z nas najbardziej zależy – na jak najdłuższe ZACHOWANIE ZDROWIA a nie LECZENIE CHORÓB – często długie i nieskuteczne a nawet z powikłaniami groźniejszymi od leczonej choroby. Bardzo często jest to leczenie nastawione na niwelowanie OBJAWÓW czyli jak to określaliśmy w młodości – ” leczenie syfa pudrem” a nie dochodzenie i usuniecie PRZYCZYNY tejże choroby.
No bo tak naprawdę to już nie jest służba naszemu zdrowiu lecz BIZNES MEDYCZNY. Zdrowy człowiek nie jest dla nich dobrym klientem, pacjent wyleczony to klient utracony – na nich się nie zarabia.
Najgorsze jest to, że Izby Lekarskie ścigają tych lekarzy, którzy nie dość, że skutecznie leczą swych pacjentów lecz ZA METODY , którymi to czynią a są to metody naturalne, których skuteczność i bezpieczeństwo poparte jest wielowiekowa praktyką i doświadczeniem.
W wielu krajach naturopatię traktuje się jako legalną metodę leczenia a wybór należy do pacjenta ale u nas pozbawia się lekarzy je stosujących prawa wykonywania zawodu , bo „propagują metody niezgodne z aktualna wiedza medyczną”.
To NASZE zdrowie się nie liczy – procedury ważniejsze ???
Zmiany w Kodeksie Etyki niewiele to zmienią.
Należy odebrać NIL prawo nadawania i odbierania uprawnień wykonywania zawodu. Państwo szkoli, państwo nadaje i państwo odbiera stosowne uprawnienia.
I jeszcze jedno – wprowadzenie zasady PŁACENIA ZA EFEKT !
I nie na podstawie „kosztów wynikowych” lecz wg z góry uzgodnionej kwoty obejmującej koszty badań, leków, zabiegów.
Im to zrobi szybciej, skuteczniej i bezpieczniej tym więcej pieniędzy zostanie dla lekarza. I tak zarobionych pieniędzy ludzie lekarzom nie będą zazdrościć.
Drogi profesorze: qui bono?
Wywiódł pan,że izby lekarskie ,to szemrana korporacja i podparł się pan kwestią etyki.Czyli napisał (opisał) pan,że to towarzystwo nie ma nic wspólnego z moralnością.Może jest tak,jak pan pisze,może nie.99,99% społeczeństwa nie ma dostępu do „kuchni „,więc musi wierzyć na słowo. Ja panu wierzę.
Bardzo podobną opinię o starym KRS wygłasza Z.Ziobro i cała ferajna S.P. Piszą,że stara KRS,to było jedno wielkie szambo cwaniacko–złodziejskie ,które trzeba wyleczyć i że robi to właśnie pan Z.Z,stąd takie wściekłe ataki ze strony korporacji prawniczych i skorumpowanych prawników w TSUE i Trybunale Praw Człowieka. Jednym słowem:Ziobro -szeryf i obrońca prawdy we wszechświecie contra mafia prawnicza.
Tu też przeciętny Polak -czytelnik ma wiedzę 0,01% stanu rzeczywistego,podobnie,jak w sprawach izb lekarskich. Musi uwierzyć komentatorom,żeby wyrobić sobie jakiś pogląd.
Sądzę,że pański felieton o korporacjach medycznych ,to miód na skołatane serca Ziobry i Solidarnej Polski.Oni mają prawo głosić, że wreszcie ktoś spoza PiSu i Sol.Polski napisał prawdę o korporacjach.
Drogi profesorze: czy o to panu chodziło pisząc ten felieton?
A organizacje chroniace pacjentki i pacjentow?
legat
3 LUTEGO 2022
„Mauro, a więc jest tak, najpierw twierdzisz, że aby inwigilować kogoś przy użyciu Pegasusa wystarczy znać numer telefonu a następnie drwisz sobie i próbujesz zdeprecjonować to co powiedziałeś snując banialukę że telefon Kołodziejczaka musiałby być zainfekowany Pegasusem zanim on go posiadł”.
Liczyłem na twoją inteligencje, powinieneś to docenić. Z tego wynika, że Kołodziajczak nie miał Pegasusa, mimo usilnych starań Giertycha.
„wybory powinny zostać powtórzone (zdaniem m.in. b. szefa PKW, sędziego Hermelińskiego).”
Najpierw wybory prezydenckie nie mogły się odbyć, bo pandemia, później nie mogły się odbyć korespondencyjne, ze względu na „zabójcze koperty” (Grodzkiego), na koniec jak PAD wygrał z Czaskowskym to powinny być powtórzone. Tako rzeczce Hermeliński, który w latach 70. pracował w komunistycznej prokuraturze. Hermeliński to naprawdę szczery i liberalny demokrata. Myślę, że PAD chętnie by się zgodził na powtórzenie wyborów, pod warunkiem powrotu do stanu wyjściowego, czyli PAD vs. Kidawa-Błońska. Pięcioletnia kadencja zaczynałaby się od daty tych powtórzonych wyborów. Pasuje? 🙂
„Miało być „Szanowny Panie…” a nie Szanowny Pan – przepraszam”.
A i tak już wszyscy zrozumieli aluzję. 🙂
Mad Marx
3 LUTEGO 2022
„ 1800 żołnierzy to jest siła JEDNEGO pułku. Obecność to raczej symboliczna”.
Sądzisz pewnie, że to są siły za słabe choćby do obrony przesmyku suwalskiego. Przecież o co innego chodzi. Śmierć tych Amerykanów w wyniku nagłej napaści to casus belli. Chodzi o to by na Kremlu trzy razu zastanowili się zanim coś głupiego zrobią. Podczas zimnej wojny doskonale się to sprawdzało.
Co do samego anachronizmu korporacji zawodów zaufania publicznego. Niewątpliwie w Polsce wpływa na ten anachronizm kilka czynników dot. elit, państwa i historii. Kilka razy pisałem o zapóźnieniu cywilizacyjnym Polski. Ten anachronizm wynika z tego zapóźnienia, a więc obiektywnej słabości. Istnienie jednak czynnik wspólny Polsce i innym państwom, a jest to bardzo szybki rozwój gospodarczy i rozwój nauki, technologiczny. Warto tutaj poczytać przekrojowo o tym rozwoju z dowolnej dziedziny np. z dziedziny medycyny Davida Schneidera tytuł: Historia Współczesnej medycyny. Renesans, wynalezienie chirurgii i rewolucja implantów. Owa książka pokazuje, że taki anachronizm jest w związku z postępem medycyny nieunikniony, oraz że samemu postępowi służył brak należytych uregulowań od początku do dzisiaj. Co jest więc racją bytu korporacji medycznych i innych, oraz ustawodawstwa oraz bardziej generalnie regulacji. Tą racją jest obrona słabszych. Tych mniej równych, którzy zazwyczaj płacą koszty postępu, a są to ogromne koszty. W medycynie to są ogromne koszty wydawane na własne zdrowie i nieproporcjonalnie wysokie ryzyko, że produkt medyczny, lek czy procedura będą szkodliwe lub nieskuteczne. W przypadku medycyny owo ryzyko będzie dotykać zarówno tych bogatych jak i biedniejszych. W przypadku prawa owo ryzyko dotyka biedniejszych, chodzi tutaj jednak nie tylko o osoby fizyczne, ale też o przedsiębiorstwa, a nawet państwa, gdzie wszystkie powyższe podmioty będą przegrywały słuszne i takie, gdzie racje są podzielone spory, a więc będą tracić pieniądze, własność pozycje, oraz podmiotowość. W tym przypadku jednak nadzór państwa nad korporacjami jest nieskuteczny w praktyce, gdyż de facto jest on prowadzony przez osoby lub środowiska, które czerpią korzyści z złego funkcjonowania systemu. Tak jest właśnie w przypadku polskiej nauki. Ona jest właśnie łatwa do kupienia i była w pierwszym rzędzie mocno korumpowana. Lepiej więc już mieć do czynienia z egoizmami i korzyściami osób wykonujących zwody zaufania publicznego, pod warunkiem, wszakże, iż owe egoizmy i dążenie do osiągniecia korzyści są rozgrywane w samych korporacjach na zasadzie równości. Czego w Polsce właśnie nie ma. W Polsce mamy właśnie dyktaty w korporacjach niewielkich grup interesu. I osoby, które za tym stoją nie boją się wcale nadzoru administracji publicznej lub sądownictwa, oraz ustawodawstwa, gdyż nad tymi instytucjami mają taką władzę, że efektywnie są wyjęci spod prawa i niekontrolowani. W mojej korporacji źródłem tej władzy niewielkiej koterii jest prawo wewnętrzne napisane jednostronnie właśnie pod władzę. Jeśli więc chcemy zreformować korporacje, to pierwszym krokiem powinna być zmiana ustaw i prawa wewnętrznego na podstawie którego korporacje działają. Zmiana w kierunku wewnętrznej demokratyzacji tych korporacji.
pielnia11
4 LUTEGO 2022
10:05
„Bardzo podobną opinię o starym KRS wygłasza Z.Ziobro (…) Piszą,że stara KRS,to było jedno wielkie szambo cwaniacko–złodziejskie ,które trzeba wyleczyć i że robi to właśnie pan Z. Z, stąd takie wściekłe ataki ze strony korporacji prawniczych i skorumpowanych prawników w TSUE i Trybunale Praw Człowieka”.
Trudno się z tym nie zgodzić. Trafiłeś w punkt.
Dla szeregowego lekarza izba lekarska, to jedynie obowiązkowa do niej przynależność i comiesięczne składki (dotyczy również emerytowanych lekarzy )i nic ponadto. Setki tysięcy płacących powoduje, że izby dysponują niebagatelnymi kwotami.
Mauro,
związku z „uzasadnionym podejrzeniem”, że przenosząc naszą polemikę tutaj nie spojrzałeś pod poprzedni wpis, to proponuję żebyś zajrzał TUTAJ.
Dodam tylko w kwestii podsłuchów, że potwierdzenie ataków na kontrolerów NIK na tak niewiarygodnie pokaźną skalę o jakiej słyszymy w mediach może skończyć się tak jak prowokacja wymierzona w Leppera. Mówią, że historia uczy, że niczego nie uczy. To się potwierdza, stąd recydywa skazańców ułaskawieńców dudnych i tego cymbała Wielkiego Stratega, Twojego idola który inaczej w polityce, czyli w miarę uczciwie, funkcjonować nie potrafi. Prawie dwa miesiące temu napisałem, że od tego Pegasusa pisowski reżim „zakołysze się jak okręt”. I tak się może stać.
Pinokio już się powyprzedawał z nieruchomości nabyte w sposób nie koniecznie uczciwy. A Ty Mauro masz już przygotowaną platformę ratunkową? Po starej znajomości blogowej proponuję abyś o tym pomyślał. To ja tak z dobrego serca do Ciebie.
Panie profesorze; sprawa jest poważna.Mauro Rossi (absolutny wróg całej opozycji)napisał,że trafiłem w punkt. Czyli pan swoim nieszczęsnym (wg mnie ) felietonem o mafiach w świecie medyków wykonał wspaniałą przysługę Z.Ziobrze. Bo Ziobro ma w tej sytuacji prawo zekstrapolować mafijność na całą służbę prawników. Jeszcze raz wzywam pana,żeby się pan opowiedział,czy o to panu chodziło?
@ kaesjot;
” Należy odebrać NIL prawo nadawania i odbierania uprawnień wykonywania zawodu. Państwo szkoli, państwo nadaje i państwo odbiera stosowne uprawnienia.”
Moim zdaniem to niewiele zmieni. Nie jest ważne KTO nadaje uprawnienia tylko WEDLE JAKICH KRYTERIÓW. I te kryteria powinno określić państwo (albo zatwierdzić lub nie, zaproponowane przez korporację zasady, z prawem do wprowadzenia własnych poprawek). Natomiast ani korporacja, ani urząd państwowy nie powinien mieć prawa do odbierania uprawnień a jedynie prawo wnioskowania w tej sprawie do sądu, do którego powinna należeć taka decyzja.
Mauro Rossi 4 LUTEGO 2022 16:17
Stary KRS był także upartyjniony. Stary KRS był właśnie egzemplifikacją choroby toczącej polskie państwo w postaci władzy koterii nad środowiskami zawodowymi.
Słownikowo: koteria (fr. coterie) – grupa ludzi wzajemnie się popierających i dążących do pewnych partykularnych, często osobistych celów, bez należytego uwzględnienia dobra publicznego[1].
Cechy funkcjonowania koterii:
– ukierunkowanie na własne, egoistyczne cele, często wbrew interesowi ogółu społeczeństwa;
– wywieranie pozaprawnego wpływu na działanie struktur publicznych;
– nadużywanie stanowisk;
– intrygi;
– nepotyzm;
– niedopuszczanie i eliminowanie z życia publicznego osób niewygodnych
Inne określenia: sitwa, „układ”, „grupa trzymająca władzę”.
Jak z powyższego widać koteria najlepiej czuje się w strukturach biurokratycznych i jej cechą funkcjonowania jest właśnie biurokratyzm. Należy więc postawić pytanie, czy organy administracji publicznej pod władzą PiS są tego kryterium pozbawione. Kto miał styczność z administracją PiS doskonale wie, że ma ona charakter biurokratyczny, a koterie mają na nią taki wpływ jak poprzednio. System niemiecki z kolei, który PiS deklaratywnie chce konstruować opiera się na innych zasadach niż system polski. Najogólniej ujmując on polega na wyważeniu różnych interesów i konsensusie, oraz na solidaryzmie, zarówno narodowym jaki społecznym. Bardzo dobrze widać to w niemieckich mediach, które reprezentują niemiecki punkt widzenia i które nie dopuszczają wejścia na rynek massmediów zagranicznych podmiotów i kształtowania przez nie opinii publicznej. Tak też i dzieje się przy wykorzystaniu innego instrumentarium instytucjonalnego w poszczególnych władzach państwach niemieckiego tj. administracji, sądownictwie i ustawodawstwie. Niemieckie państwo jest więc państwem suwerennym i właśnie o to chodzi, aby korporacje zawodów zaufania publicznego były elementem tego systemu instytucjonalnego, który gwarantuje suwerenność i wewnętrzną spoistość państwa, co pociąga za sobą zarówno spełnienie kryterium praworządności, jak i demokratyzmu. Oczywiście w pewnych rozsądnych ramach wyznaczonych najważniejszymi interesami państwa niemieckiego. Polskie prawo jest recypowane z prawa niemieckiego. Polscy cywiliści naukowcy najczęściej posiadają biegłą znajomość języka niemieckiego i z mniejszym stopniu francuskiego. Po 1989 r. zaczęli jednak uczyć się intensywnie angielskiego, chociaż prawo anglosaskie nie ma dużego związku z prawem polskim i zaczęli iść w kierunku organizacji państwa i rynku na zasadach anglosaskich. Generalnie to nie jest zły kierunek, jeśli nie idzie się w nim tylko dla swojej prywatnej korzyści. No, a tak niestety nie jest. Co z tego wynika! Ano, to że świat nie jest czarno biały, że jedni są w nim dobrzy a inni źli, jedni patriotami a inni zdrajcami. Oczywiście PiS nie jest autorem takiej narracji. PiS się jedynie do niej zaadoptował. Jako że jest to narracja wspólna wszystkim partiom politycznym w Polsce w ramach swoich celów i interesów, powiedzieć można, że jest ona wyrazem polskiego zacofania i anachronizmu. Taka narracja zawsze niszczyła państwo, praworządność, demokrację i w końcu uderzała w naszą suwerenność i interesy narodowe w sensie politycznym, a nie etnicznym (małe zastrzeżenie :).
Pielnia11,
mam pytanie: – Czy profesorowi etyki wypada aby ze względu na potrzebę odsunięcia od władzy pisowskiego reżimu, który już schodzi na pozycję zorganizowanej grupy przestępczej wypada zamykać oczy na fakty i zjawiska na które z punktu widzenia etyka nie powinno się tego robić?
Proszę rozważyć czy przypadkiem nie jest tak, że PiS wygrywa wybory dlatego, że rzeczywistość skrzeczy i istotną przyczyną takiej sytuacji było np. niedostrzeganie tej skrzeczącej rzeczywistości przez poprzedników reżimu i nie „kiwanie palcem w bucie” m.in w kwestii tego jakimi ośmiornicami stały się korporacje zawodowe mieniące się eufemistycznie samorządami?
Z hasłem – „Chcemy, żeby było tak jak było” (znaczy przed 2015) – to żadnych wyborów się nie wygra. Pogląd, że prymitywne i pazerne prymitywy widząc „pincentplusa” dają zwycięstwo PiSowi to trywializowanie sprawy, szkodliwe z punktu widzenia potrzeby postawienia diagnozy pełnej. Bez niej PiS będzie wygrywać a w zasadzie opozycja będzie przegrywać a nie PiS wygrywać wybory tak długo jak będzie działać WOŚP.
Rozwiązanie Izb Lekarskich i np. zmniejszenie ich ustawowej roli do stowarzyszeń nie jest wcale jakimś szalonym pomysłem. Pierwsze elitarne zawody miały wszak status stowarzyszeń, a nie zawodów zaufania publicznego. Dlaczego o tym napisałem! Chodzi o to, że medycyna jest coraz bardziej skomplikowana, ale i droższa. Wydatki w USA na służbę zdrowia w ciągu paru dekad wzrosły 17 krotnie. Jeśli Polska ma ambicje finansowania służby zdrowia z budżetu, to to po prostu jest to zadanie niewykonalne. Dlatego też opozycja powinna pomyśleć nie tylko o zlikwidowaniu Izb Lekarskich, ale także publicznej służby zdrowia i wszelkich form publicznego finansowania jej. Mało tego należy zaprzęgnąć takie osoby jak np. Janusz Palikot do propagowania ryzykownych zachowań w grupie wiekowej 40+. Zachęcać ich do seksu bez gumki z wieloma partnerami tej samej płci. Do tytoniu i alkoholu oraz innych używek niszczących zdrowie. Promować życie w smogowych miastach i nieszczepienia się, zwłaszcza na Covid-19 i inne podobne choroby. Redukcja ilości zbędnych osób po 40-stce, sama z siebie spowoduje eksplozje demograficzną w Polsce. A jaka jest alternatywa. Implantologia i nowoczesna medycyna finansowana z budżetu pozwoli na długie życie osobom zupełnie nic nie wnoszącym do życia społecznego i gospodarczego, pożerających jak stonka ziemniaczana kartofle, zasoby naszej planety. Już dzisiaj widać masę owych dziadków i babć widm z sztucznymi implantami trzymającymi ich w stanie wegetatywnego życia, którzy ledwo co chwytają powietrze, ale uparcie chodzą do kościoła i głosują na PiS! Żadne 500 albo 1000 plus, nie zmieni upadku demograficznego Polski, jeśli ludzie w Polsce będą długo żyli i nie czego w sensie produkcyjnym czy intelektualnym nie wnosili do życia społecznego i gospodarczego. Taka jest smutna prawda, ale i wyzwanie dla etyka, aby właśnie to wytłumaczyć, że dobro jednostki stoi w sprzeczności z dobrem ogółu i tego dylematu nie da się rozwiązać inaczej, jak radykalnie. Jeśli my tego nie zrobimy. Zrobią to za nas sąsiedzi w państwach, gdzie dzisiaj nie dożywa się 40 setki. A jak nie oni, bo z maczetami trudno walczyć przeciwko żołnierzom robotom i autnomicznym dronom, to załatwi to za nich sama nasza planeta.
Wiadomo kim sa Uigurzy- islamscy terrorasci, ktorzy chetnie widziani sa w USA, Australji i oczywiscie w anarchistycznej EU- glownie w Rejchu !!!
Zdemaskowalem tez Mr Hyde- nim jest nie mniejszy niz sam redaktor naczelny Daniel Passent !!!!!!!!!!!!
Bog zaplac !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
0statni Prorok
Bardzo mocny i mądry głos potwierdzający , że KORPORACJA = MAFIA !.
Wielka szkoda, ze słyszany poza parlamentem
0wCZAREK- Cezary S. nie ma rumu, a ja mam beczke- mercedesa.
Dokäd wsiakaja moje wpisy ?
0statni Prorok
Twój komentarz czeka na moderację.
Ostatni Prorok
5 LUTEGO 2022
9:49
Wiadomo kim sa Uigurzy- islamscy terrorasci, ktorzy chetnie widziani sa w USA, Australji i oczywiscie w anarchistycznej EU- glownie w Rejchu !!!
Zdemaskowalem tez Mr Hyde- nim jest nie mniejszy niz sam redaktor naczelny Daniel Passent !!!!!!!!!!!!
Bog zaplac !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
0statni Prorok
Twój komentarz czeka na moderację.
Twój komentarz czeka na moderację.
pielnia11
„Jeszcze raz wzywam pana,żeby się pan opowiedział,czy o to panu chodziło”?
Pan J. Hartman pokazał na przykładzie Izb Lekarskich jak działa korporacja. A korporacji w PL jest trochę i nie ma powodów przypuszczać, że inne są lepsze. A jeśli korporacja (prawnicza, medyczna) działa w szerszym wymiarze niż krajowy to problem jest europejski lub nawet globalny.
Saldo mortale
4 LUTEGO 2022
14:07
„A organizacje chroniace pacjentki i pacjentow”?
One są biedne, nieliczne i amatorskie. Ich możliwości w stosunku do biznesu medycznego są takie jak konfrontacja grupy harcerzy z dywizją pancerną.
legat
4 LUTEGO 2022
18:48
„Dodam tylko w kwestii podsłuchów, że potwierdzenie ataków na kontrolerów NIK na tak niewiarygodnie pokaźną skalę o jakiej słyszymy w mediach może skończyć się tak jak prowokacja wymierzona w Leppera”.
Trzeba odróżnić „fakty medialne” od faktów jako takich. A jak już poruszamy się w „faktach medialnych” musimy przypomnieć sobie, co opozycja mówiła o bagnie w NIK kiedy nastał tam Banaś. I co o samym Banasiu, który dopiero miał kandydować? Była to prawda albo opozycja wówczas kłamała? A może teraz kłamie? W końcu stan na dzis jest taki, że opozycja przejęła Banasia z jego hipoteką na własność, otoczyła opieką i teraz jest już ich.
„Prawie dwa miesiące temu napisałem, że od tego Pegasusa pisowski reżim „zakołysze się jak okręt”. I tak się może stać”.
Ileż było takich „wielkich afer”, które miały, tym razem naprawdę ostatecznie i nieodwołalnie, pogrążyć Kaczyńskiego? Trudno zliczyć. Nawet te najbardziej obiecujące operacje opozycji, wspomagane z zagranicy, jak afera Birgfellnera, okazały się kapiszonem, choć dla niektórych kosztownym. Przy tej aferze jacyś dobrzy ludzie stracili 1,3 miliona euro, bo Birgfellner nie pozwał do sądu spółki „Srebrna” o zwrot kosztów przygotowania założenia projektu dwóch wież. Birgfellner chciał tej kasy pod stołem, ale Kaczyński bezczelnie się nie zgodził, a może z góry wiedział o co chodzi, wskazując Austriakowi drogę do sądu, gdzie przedstawi faktury i wtedy spółka zapłaci. Birgfellner nie poszedł do sądu, bo nie mógł przedstawić żadnych faktur (więc ciekawe jak powstał ten projekt) i w efekcie ktoś stracił 1,3 miliona euro, ale nie upomina się, więc pewnie nawet tego nie poczuł. No kto to mógł być? Masz jakieś sugestie? Jakie organizacje lub instytucje w ten sposób rozliczają koszty?
„A Ty Mauro masz już przygotowaną platformę ratunkową”?
Myślisz, że będzie wojna i schron by się przydał? 🙂
No pomyślę o tym.
Drogi Gospodarzu
Wśród szeregowych lekarzy poparcie dla likwidacji Izb sięga 100%. To drogi, nieefektywny i sztuczny twór, który w stosunkach z władzą państwową jest ustawiony ustawowo w roli klienta. Może organizować turnieje tenisa, brydża czy nalewek, konkursy literackie i plastyczne, ale najlepiej wychodzi mu trzymanie lekarskiego proletariatu za twarz. Do tego ostatniego został wyposażony liczne uprawnienia, z karą śmierci zawodowej (czyli pozbawienia prawa wykonywania zawodu) na czele.
Całkiem przypadkiem tytuł profesorski lub funkcja posła albo dyrektora szpitala daje całkowity immunitet w postępowaniu przed Sądem Lekarskim.