Andrzej Duda – to się nie uda!
Andrzej Duda za chwilę skończy 50 lat. Czas by było nieco spoważnieć i wreszcie zrobić coś dla siebie, a nie tylko dla Partii i Prezesa. Tym bardziej że Prezes tak już naurągał, tak „naponiżał” biednego Adriana, że nawet organiczny służbista i pochlebca musi się choćby pro forma obrazić i zbuntować. Zresztą Prezes już odchodzi, a „były prezydent” będzie musiał z czegoś żyć. Z czego? Kto takiemu i za co będzie chciał płacić? Może Orbán zleci wykład „Wkład wielkiego Polaka Lecha Kaczyńskiego do światowej myśli politycznej”? Ale to nie wystarczy.
I tak to w ramach wielkiego „poważnienia”i „usamodzielniania” Andrzej Duda podejmuje znaczące inicjatywy. A to nie podpisze aktu wojny z USA, jakimi byłoby lex TVN (łaskawca!), a to wyrazi nie całkowite zadowolenie z doszczętnej klerykalizacji szkolnictwa poprzez lex Czarnek, a to łaskawie pochwali boostery, choć dotychczas nie lubił, jak mu pani robi koło ramienia. Ba, pojechał do samego Pekinu prosić, aby Wielki Przywódca Xi zechciał wpłynąć na Putina, żeby ten nie najeżdżał Ukrainy. A już największy hit to propozycja, aby przemianować nieszczęsną Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego na Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, do której on sam dobierze sobie 11 posłusznych Partii neosędziów spośród wylosowanych 36.
Jakże naiwny musi być Duda i jego doradcy, jeśli myślą, że taka „ściema” przejdzie. Chcą zrobić idiotów z opozycji i z Europy, a robią idiotów z samych siebie. A przecież nie muszą już z siebie ROBIĆ idiotów! Sprawa została już definitywnie załatwiona przed laty.
Drogie służby prasowe Pałacu Prezydenckiego, oto dlaczego kalkulacje pana Dudy i nadzieje na poprawienie swego wizerunku są nieziszczalne:
1. Duda jest sformatowanym ideologicznie katolikiem nacjonalistą, nierozumiejącym demokracji liberalnej i Unii Europejskiej; żadne niuanse i pozorne spory z PiS nie mają znaczenia; jest i będzie ze szczętem „pisowcem”. To jest nieuleczalna kondycja, wykluczająca jakiekolwiek stosunki ze światem ludzi przyzwoitych, a tym bardziej z przywódcami demokratycznych państw Zachodu.
2. Duda został wybrany z rażącym pogwałceniem prawa, nie mówiąc już o dobrych obyczajach. W jego kampanii nielegalnie wzięli udział liczni członkowie rządu oraz media „publiczne”, a koszty tych akcji nie zostały rozliczone. Komitet Dudy nie zapłacił za wiele godzin reklam w TVP czy też „kampanijne” podróże premiera. Tak naprawdę Duda nie jest żadnym prezydentem.
3. Duda był dotąd pokornym wykonawcą woli swojego pryncypała Jarosława Kaczyńskiego i ponosi osobistą odpowiedzialność za dewastację porządku konstytucyjnego. Jego miejsce jest przed Trybunałem Stanu, a nie w pałacu prezydenckim. Popełnionych przez niego przestępstw przeciwko konstytucji nie da się przykryć ani wetami, ani „inicjatywami”. Nic mu nie zostanie zapomniane!
4. Duda przez całe lata błaznował i kompromitował siebie i kraj „Leśnymi Ruchadłami”, „Jolkami”, „ostrymi cieniami mgły”, tańcami i swawolami, wygadywaniem żenujących bzdur i skrajnym infantylizmem. Tego też się nie da ani zapomnieć, ani naprawić.
5. Mrzonki o uzyskaniu jakiejś samodzielności w polityce międzynarodowej są dziecinne. Duda może co najwyżej aspirować do tego, że Biden poklepie go po plecach. Ktoś, kto ma reputację sługusa zdziwaczałego i głupiego dyktatora, nie może liczyć na nic więcej. Dobrego imienia nie odzyskuje się w rok ani dwa – zwłaszcza jak się go nigdy nie miało.
Wszyscy bardzo współczujemy Pierwszemu Narciarzowi RP. Niestety, jest już za późno. Trzeba było myśleć o przyzwoitości i samodzielności przed laty – cokolwiek zrobi teraz, będzie już tylko rozpaczliwym ratowaniem resztek reputacji. Panie Duda! Nie ma żadnych resztek. Nie warto się spinać. Proszę wystawiać koguta i lecieć na nartki. To jest zajęcie w sam raz dla pięćdziesięcioletniego męża stanu w powstałym z kolan „dużym europejskim kraju”. Szusu, szusu!