Matura z filozofii 2022 to bzdura!

Drogie władze oświatowe! Drodzy maturzyści!

Minął rok i minęła kolejna matura z filozofii. Tak jak była żenująco niekompetentnie przygotowana przed rokiem (pisałem o tym tutaj), taką też i była w tym roku. Wtedy pytałem retorycznie: „Może w przyszłym roku zadania ułoży jakiś filozof? Bo w tym roku robiła to chyba tzw. osoba po filozofii?”. No i dziś muszę to sarkastyczne niby-pytanie, bez żadnej nadziei na odniesienie jakiegoś skutku swojej interwencji, zadać jeszcze raz.

A przecież Wysoka Komisja od układania pytań mogła zwrócić się do mnie albo innej kompetentnej (i mniej niż ja wrednej) osoby z prośbą o opinię w sprawie proponowanych pytań maturalnych. No ale tam, w ministerstwie, same doktóry i pedagodzy ze stażem, co to wiedzą lepiej. Tak czy inaczej, na przyszłość oferuję ze swej strony całkiem honorowe (znaczy darmowe) konsultacje. A ta dzisiejsza (tak jak rok temu – ex post) niechaj posłuży przede wszystkim Wam, maturzystom – tegorocznym i przyszłym. Bo nie śmiem nawet marzyć, że Jego albo Jej wysokość Układacz/Układaczka tegorocznych matur zechce przeczytać z uwagą i tzw. intelektualną pokorą mój komentarz do tegorocznych pytań maturalnych z filozofii. Wszak zdolność do uznania własnego błędu jest rzadkim przymiotem. Ale kto wie? Może?

Filozofia, po prawdzie, pasuje do szkoły jak pięść do nosa. I chociaż bardzo popieram jej nauczanie (sam o to walczyłem), to nie w oportunistycznej kulturze szkolarskiej, gdzie cała nauka sprowadza się do mniej czy bardziej bałamutnych formułek, które zapewniają nauczycielom i uczniom bezpieczne przetrwanie w systemie. Nauka filozofii to przede wszystkim nauka krytycyzmu, autonomii intelektualnej oraz intelektualnej uczciwości. Dopiero w dalszej kolejności powinna to być nauka analizy pojęciowej oraz przyswojenie elementów tradycji myślowych, czyli historii filozofii.

W zwykłej szkole nie ma takiej możliwości i chyba przerasta to również organizatorów egzaminów maturalnych, którzy gdzieś tam, w kręgach swoich znajomych i współpracowników, muszą znaleźć osoby, którym powierzą ułożenie pytań i „klucza”.

W 2021 r. wyszło to fatalnie, a w tym roku jeszcze gorzej. Cały tegoroczny egzamin podporządkowany jest radykalnemu zaprzeczeniu ducha filozofii, czyli bardzo świadomego, bardzo inteligentnego i giętkiego myślenia. Jego zaprzeczeniem jest oddawanie się bowiem złudzeniu, że rozumowania filozoficzne to jakieś „tryby sylogistyczne” bądź inne „reguły wnioskowania”, w których za „zmienne zdaniowe” można podstawić pewne „tezy”, które są emblematyczne dla poszczególnych „kierunków”, „stanowisk” czy „teorii”. Myślenie filozoficzne ani dyskusje filozofów bynajmniej tak nie wyglądają, trzymając się jak najdalej od wszelkiego schematyzmu, formalizmu i tępego obracania formułkami. Nikt nie mówi „dzień dobry, jestem idealistą obiektywnym, w związku z czym uważam, że realną przyczyną mojego zmoknięcia była idea deszczu zmaterializowana w postaci wody lecącej z nieba”. Filozofia nie jest idiotyczna, lecz wielu nieudolnych i niesamodzielnych myślowo nauczycieli (i układaczy egzaminów) tak sobie ją wyobraża. A potem wychodzą z tego takie potworki jak egzamin z filozofii 2022.

Jeśli to kogoś interesuje, to służę szczegółami. Odniosę się do najgłupszych (co nie znaczy, że pozostałe nie są głupie!) pytań tegorocznej matury z filozofii, a siłą rzeczy trochę dziś powykładam filozofię. Mam nadzieję, że młodzież, która wybrała napisanie egzaminu z filozofii, przyjmie to jako symboliczną rekompensatę za krzywdę, jakiej doznali, pisząc 9 maja durny i urągający rozumowi egzamin.

Zadanie 7 (0-1): Uzupełnij przesłankę 2. w poniższym rozumowaniu, aby otrzymać formalnie poprawne rozumowanie dedukcyjne:

  1. Jeśli idee są wieczne, to nieprawda, że dusze są śmiertelne
  2. ???

Wniosek: nieprawda, że dusze są wieczne.

Ratunku! Ja się boję pomyśleć, co tu wedle „klucza” jest poprawną odpowiedzią… W nocnym koszmarze przemknęło mi: „Idee nie są wieczne” oraz „Wieczne idee nie istnieją”. Pal sześć, jeśli komuś się wydało, że brak wiecznych idei jakoś szkodzi nieśmiertelności duszy (mojej, zapewniam Was, nie szkodzi), lecz znacznie gorzej, gdy sądzi, że zachodzi coś w rodzaju: jeśli prawdą jest, że jeśli p to q, oraz prawdą jest, że p jest fałszem, to prawdą jest, że i q jest fałszem. Takiej tautologii nie ma, bo z fałszywego zdania można wnioskować prawdziwie, ale za to brzmi bardzo dostojnie i logicznie. Uczyłem się filozofii i teraz stosuję prawa logiki. Aha. Na całe szczęście zawsze w miejsce drugiej, brakującej przesłanki można podstawić upragniony wniosek, bo z każdego zdania jest niewątpliwie uprzejme wynikać ono samo. Uff. Tylko ile dają za to punktów?

Zadanie 8 (8-02) Zaznacz „TAK”, jeśli dany termin oznacza „źródłowo prezentującą naoczność” w rozumieniu Edmunda Husserla, albo „NIE”, jeśli nie oznacza. A oto te terminy: indukcja, spostrzeżenie, wnioskowanie, hipoteza, dyskurs.

To pytanie jest absurdalne, bo o tym, czy w danym akcie poznawczym dochodzi do źródłowego i naocznego prezentowania się jakiejś treści, nie decyduje to, jakiego rodzaju jest to akt bądź proces poznawczy, lecz wyłącznie to, czy jakaś treść ujawnia się w nim w sposób samooczywisty, czyli „we własnej osobie” – jako taka, a nie inna. Jak widzę coś czerwonego, to „nikt mi nie powie”, że nie wiedzę tego, co widzę, czyli że widzę zielone albo mi się tylko wydaje, że coś widzę. Widzę, że widzę. A jak policzę, że dwa i dwa jest cztery, to wprost ujmuję treść tego działania i jego konieczność, tak że nikt mnie nie przekona, że dwa i dwa to pięć.

To samo dotyczy zrozumienia, że całość jest większa od każdej ze swych części oraz tego, że nic nie może być jednocześnie całe czerwone i całe zielone. Husserlowi marzyło się sprowadzenie całej nauki do szeregu takich nieodpartych oczywistości. Jeśli p.t. Układacz myślał, że do źródłowej naoczności treści poznawczej nie może dojść na tle wnioskowania, indukcji (która też jest wnioskowaniem) czy „dyskursu” (cokolwiek to słowo znaczy), a jedynie w ramach spostrzeżenia albo intuicji, to się grubo pomylił. Można w długim dyskursie przygotowywać „wgląd ejdetyczny” w istotę kobiecości, dochodząc do źródłowej naoczności czystej idei „piersiastości”, a można też gapić się na coś tak bezmyślnie i tępo, że do żadnej naocznej prezentacji nie dojdzie. Można też rozpuścić sto kostek cukru w wodzie i zdając sobie sprawę z tego, że nie dowodzi to wcale, iż sto pierwsza też się rozpuści (bo indukcja jest zawodna), a mimo to z całą apodyktycznością orzec (na podstawie źródłowo prezentującego „wglądu ejdetycznego”), że do istoty cukru należy jego rozpuszczalność.

Terminy „spostrzeżenie” i „intuicja” nie nazywają żadnych rodzajów źródłowo prezentującej naoczności, lecz akty poznawcze (a tak naprawdę procesy poznawcze), w których o taką naoczność jest łatwiej (z racji ich silnie intencjonalnego charakteru). Ale najłatwiej jest o nie w aktach refleksji skierowanej na własne przebiegi świadomościowe. Jak ktoś „zaobserwuje siebie” i powie „widzę czerwone”, to nikt mu tego nie odbierze. A jak tylko popatrzy na coś bezmyślnie, to następnego dnia ktoś będzie mógł mu powiedzieć „oj tam, oj tam – wydawało ci się, że ona miała czerwoną sukienkę, ale zapewniam cię, że była koloru ceglastego” – i zostanie to przyjęte za dobrą monetę. Sztuka fenomenologii na tym właśnie polega, że można poszukiwać oczywistości i pewności w bardzo różnych przebiegach świadomościowych, łącznie z abstrakcyjnymi spekulacjami, a nawet we wspomnieniach.

Zadanie 15 (0-2) Wyobraź sobie następującą sytuację. W naszym świcie istnieje osoba, która czerpie wielką przyjemność z bezinteresownego rozpowszechniania złośliwych plotek, ale czyni to w taki sposób, że obmawiane przez nią osoby nigdy się tego nie dowiadują i nie cierpią z tego powodu. Sformułuj ocenę moralną postępowania takiej osoby z punktu widzenia hedonizmu etycznego oraz z punktu widzenia etyki Immanuela Kanta.

To jest czysta dziecinada. Ktoś tu wyobraża sobie, że filozofia to jest jakiś teatr marionetek, w którym filozofowie zajmują swoje „stanowiska”, jak owe marionetki mające swoje bajkowe role, wobec czego wygłaszają oświadczenia w duchu „swoich filozofii”. „Dzień dobry, nazywam się Kant i jestem kantystą. Moją filozofią jest deontologizm. Uważam, że każdy musi bezwzględnie wykonywać swoje obowiązki moralne. Gdy ma wątpliwości, to powinien zapytać samego siebie, jak chciałby, żeby wszyscy postępowali w danej sytuacji. No i wychodzi mi, że chciałbym, aby ludzie co do zasady powstrzymywali się od rozpowszechniania złośliwych plotek. Nie ma przy tym znaczenia, czy akurat komuś zaszkodzimy tym, czy nie”.

A potem odzywa się druga marionetka: „Dzień dobry. Nazywam się Mill. John Steward Mill. Jestem hedonistą etycznym i uważam, że wszystkim ludziom wolno czynić to, co sprawia im przyjemność, jeśli tylko nie krzywdzą tym innych”.

Nie, nie, nie! Tak nie wygląda filozofia! Filozof, nawet jeśli ma skłonność ku pewnemu stanowisku, przede wszystkim umie analizować zagadnienie. W danym przypadku każdy dobry filozof, bez względu na swój hedonizm czy inny tam kantyzm, „na dzień dobry” zakwestionuje zwrot „złośliwa plotka”. Dla oceny takiego czynu decydujące znaczenie ma to, czy owa plotka jest prawdziwa i jaki jest stopień jej wiarygodności. Druga sprawa to sztuczność i kontrfaktyczność warunku mówiącego o braku krzywdy. Rozsiewający plotki nigdy nie może tego wiedzieć, a właściwie prawie zawsze może zakładać, że krzywdzi, bo degraduje dobre imię obmawianej osoby i nawet jeśli ona się o tym nie dowie, jej strata będzie realna. Doprawdy analiza takiego zagadnienia nie ma wiele wspólnego z jakimiś sentencjonalnymi, szklarskimi tezami „hedonizmu” czy „deontologizmu”. Filozofia to nie jest zabawa słówkami!

Zadanie 16. Napisz wypracowanie na jeden z poniższych tematów:

1. „Bycie prawdziwym jest czymś innym niż bycie uważanym za prawdziwe. Nie ma żadnej sprzeczności w tym, że coś, co wszyscy uważają za fałszywe, jest prawdziwe” (G. Frege). Czy zgadzasz się z tezą, że bycie prawdziwym jest czymś innym niż bycie uważanym za prawdziwe? Rozważ problem, odwołując się do znanych ci stanowisk filozoficznych.

Dobry Boże! To trzeba aż cytować Fregego?! Każdy dureń rozumie, że „prawda” ma za swoje przeciwieństwo „fałsz” i po to mówimy o prawdziwości i fałszywości przekonań, aby jedne od drugich oddzielić i błędy korygować. Nikt nie uważa, że żywić jakieś przeświadczenie i mieć słuszność (twierdzić prawdziwie) to to samo. Sugerowanie uczniowi, że może on na maturze bronić tezy, że nie ma prawdy i fałszu, a jedynie przekonania jako takie, bądź że są one zawsze prawdziwe, fałszywych zaś nie ma, to robienie z niego idioty. Podobnie jak wmawianie mu, że istnieje stanowisko filozoficzne zaprzeczające, aby istniała jakaś prawda i fałsz poza samym faktem, że pewna grupa ludzi uznaje pewne tezy. Uznaje je, bo sądzi, że są prawdziwe, czyli ich obowiązywanie zasadza się na czymś innym niż czystym upodobaniu do nich.

Owszem, są sceptycy oraz inni relatywiści, którzy twierdzą, że uznawanie zdań (za prawdziwe) to proces społeczny, i to w dużej mierze arbitralny, lecz nie ma to nic wspólnego z tezą, iż przekonania nie mają żadnych podstaw ani uzasadnień, opierając się wyłącznie na woluntarystycznym „tak uważam!”. Antycypując rojenia Układaczy, zapewniam, że Nietzsche nic podobnego nie twierdził. Bo też nie był idiotą. Najwyraźniej jednak ktoś chce zrobić idiotów z naszych uczniów.

2. „W życiu nie chodzi szczęście, lecz o dobre życie” (B. Skarga). Czy dobre życie może być nieszczęśliwe, a złe – szczęśliwe? Rozważ problem, odwołując się do znanych ci stanowisk filozoficznych.

Cóż, rozważania o szczęściu, o cierpieniu, o życiu szlachetnym i pełnym poświęceń, a także o tym łatwym i beztroskim, to nie jest chyba zadanie dla dziewiętnastolatków. A jeśli nawet, to tu akurat nie ma żadnych istotnych różnic między filozofami. Każdy wie, że można przeżyć pięknie i mądrze swoje życie, doświadczając przy tym wielu cierpień i przeciwności losu. I każdy rozumie, że język polski dopuszcza powiedzenie w takim przypadku, że dobrze przeżył życie, a stąd już tylko krok do powiedzenia, że miał dobre życie. Jednakże te kwestie werbalne, a w tym rozróżnianie znaczeń wyrażeń „życie szczęśliwe” i „życie dobre”, są zupełnie drugorzędne.

Zwykle w filozofii takich rozróżnień potrzebujemy i przeprowadzamy je na użytek pewnego konkretnego rozważania czy tekstu. Nie wolno wmawiać uczniom, że filozofia to spory o słowa, w których stawką jest uznanie tez w rodzaju „można żyć dobrze, lecz nieszczęśliwie”. Nie o definicje i warunki semantyczne nakładane na słowa w filozofii chodzi, lecz o prawdę. A prawda jest taka, że łajdak bywa szczęśliwy, a święty idzie przez życie od jednej tragedii do drugiej. Tyle że takie prawdy to nie jest żadna filozofia.