Dekalog uczciwego wierzącego

Mamy dziesięć palców i dlatego wiele dokumentów redagowanych jest w taki sposób, aby ich treść łatwo było zapamiętać, odliczając kolejne jej fragmenty na palcach – od jednego do dziesięciu. Między innymi żydowski Dekalog, inaczej Dziesięcioro Przykazań, czyli legendarne prawo wyryte na Kamiennych Tablicach złożonych przez Stwórcę w ręce Mojżesza. To zbiór najważniejszych zakazów i nakazów religii żydowskiej, a pierwszym z nich jest zakaz czczenia innego bóstwa niż Jahwe (Elohim, Adonai, Haszem).

Jahwe jest bowiem Stwórcą i jedynym Panem świata, jedyną świętością, której oddaje się cześć, poprzez jego Słowo, czyli Torę właśnie. O to chodzi w przykazaniu „Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną”. Kto wyznaje bóstwo, które nie jest jedno w jednej osobie, lecz w dwóch (jak wierzyli pierwsi chrześcijanie) albo trzech, a tym bardziej ten, kto uznaje świętość niektórych ludzi, sprzeniewierza się najważniejszemu przykazaniu. Po prostu nie wyznaje tej wiary, którą wyznawać nakazuje Autor Dziesięciorga Przykazań. Tym bardziej nie można mówić o posłuszeństwu dekalogowi, gdy oddaje się boską cześć człowiekowi. W religii żydowskiej i w świetle samego Dekalogu to największy grzech – grzech bałwochwalstwa.

Chrześcijanie niby to uważają Torę i zawarty w niej Dekalog za świętą księgę, lecz jednocześnie w oczywisty sposób sprzeniewierzają się licznym nakazom Biblii, a przede wszystkim samego Dekalogu. Czczą inne bóstwo (Trójcę Świętą, która stanowczo nie jest tym, kim Jahwe), a nawet posuwają się do tak jawnej manipulacji jak fałszowanie w przekładach nakazu świętowania soboty (szabatu) i korygowania słowa świętej księgi poprzez zamianę „soboty” na „dzień święty”. Ciekawe, co powiedziałby Jezus z Nazaretu, gdyby się dowiedział, że jego wyznawcy utożsamiają go z Jahwe, pracują w sobotę i jedzą wieprzowinę.

Chrześcijanom jednakże wcale nie przeszkadza, że w swej wierze radykalnie odstępują od pryncypiów wiary Mojżesza i samego Jezusa. Na wszystko mają odpowiedź „teologiczną”, lecz przecież wystarczy odrobina zwykłej uczciwości i zdrowego rozsądku, aby stwierdzić, że kto nie świętuje w sobotę, ten nie słucha Dekalogu i nie zachowuje się jak ktoś, kto Torę na poważnie uważa za księgę objawioną.

Chrześcijaństwo jest bardzo nieuczciwą religią, w dodatku na swój szczególny sposób kpiącą sobie z tradycji, z której samo wyrasta i na której z dumą się opiera. To zawłaszczenie, a jednocześnie kompletne wywrócenie na nice wiary żydowskiej (tak radykalnie przeciwnej deifikacji człowieka i tak bardzo przywiązanej do szabatu!) jest jednym z najdziwniejszych zjawisk w kulturze i w dziejach religii, a jednocześnie świadectwem zdumiewającej wręcz nieracjonalności archaicznych formacji kulturowych.

Dziś jednakże pewna doza uczciwości intelektualnej jest wymogiem moralnym, któremu muszą sprostać wszyscy ludzie. Nikt nie może wyprzeć się minimum racjonalności, zasłaniając się wiarą i wolnością religijną. Nikomu nie wolno mówić, że czci i wykonuje prawo Tory, skoro odrzuca szabat i modli się do Jezusa. Tu nawet nie ma pola do dyskusji. To jak mówić na czarne białe bądź odwrotnie.

Dekalog, wbrew temu, co głoszą wyznawcy judaizmu i chrześcijaństwa, bynajmniej nie jest zwięzłym ujęciem wszystkich najważniejszych a uniwersalnych obowiązków moralnych człowieka. Nic w nim nie ma o dotrzymywaniu umów, o prawie do sprawiedliwego procesu (jedynie zakaz krzywoprzysięstwa), nie mówiąc już o nieznanych starożytnym Izraelitom prawach, jak nietykalność fizyczna, wolność (wykluczająca niewolnictwo), równość wobec prawa czy równość płci. Uznawanie tego dość przypadkowego spisu za jakiś cud etycznej mądrości jest dość żenujące, bo po prostu głupie. Świadomość etyczna wyrażająca się w Dekalogu i innych fragmentach Tory, a także w Ewangeliach, jest czasami godna uwagi, czasami nieco zawstydzająca, lecz w żadnym razie nieporównywalna z etycznymi pracami Arystotelesa, starszymi od wielu fragmentów, nie mówiąc o Ewangeliach. Zresztą i Arystoteles wzbudza w nas czasami zażenowanie, na przykład swą obroną niewolnictwa, które bywało już w jego czasach kwestionowane.

Ze smutkiem myślę, że do dziś są ludzie tak bezmyślni i tak pozbawieni wszelkiego wykształcenia etycznego, iż z namaszczonymi minami powtarzają to głupstwo, jakoby Dekalog był uniwersalnym i wieczystym źródłem i fundamentem moralności albo wręcz czymś na kształt aksjomatyki, z której wywieść można wszystkie normy i nakazy moralne. Jest to twierdzenie tak idiotyczne, że można się tylko zadumać, jak to się dzieje, że takie głupstwa utrzymują się w życiu publicznym przez stulecia.

Nie wszyscy ludzie wierzący w – jak to ostrożnie nazywają – siłę wyższą oraz wyznawcy rozmaitych religii odznaczają się deficytami moralnymi. Jest im jednak trudniej niż niewierzącym zachować kręgosłup etyczny. Na przeszkodzie ich moralnego rozwoju stają potężne demony pychy, wmawiające im poczucie wyższości w stosunku do niewierzących bądź wierzących w co innego niż oni sami, a także osobliwy nihilizm, sprowadzający obowiązki moralne do jednego – posłuszeństwa woli Prawodawcy, tak jak gdyby nic nie było dobre samo z siebie, lecz przez to, że jest nakazane przez bóstwo bądź przez bóstwo uznane za dobro.

Niełatwo być uczciwym wierzącym i dlatego, jeśli ktoś już tak ma, że wyznaje jakąś religię, to powinien się pilnować. Proponuję tym, którzy wierząc, chcieliby zachować pełnię władz moralnych i zachowywać się uczciwie w stosunku do swoich bliźnich, a zwłaszcza tych, którzy ich wiary nie podzielają, aby przyswoili sobie taki oto dekalog – zbiór zasad uczciwego wierzącego. Postarałem się tak go ułożyć, aby znalazło się tu pewne ogólnoludzkie minimum moralne (przykazania 1-3) oraz napomnienia związane z konkretnymi zagrożeniami moralnymi, którym w szczególny sposób podlegają ludzie wierzący (4-10).

Nietrudno zauważyć, że zakazane tu niegodziwości są pośród wierzących różnych wyznań nader pospolite i niejako wpisane w genotyp ich wyznań, przez co trudno sobie wyobrazić, aby powrót wierzącego na drogę cnoty obył się bez zmiany wyznania. Jeśli jednak ktoś twierdzi inaczej, a więc chciałby podważyć słuszność moralną któregokolwiek z punktów tego dekalogu uczciwej wiary, niech znajdzie w sobie odwagę, aby powiedzieć to głośno. Byleby tylko pamiętał o zasadach logiki – jeśli odrzuci któryś z zakazów, to tym samym dopuści to, co przez nie zakazywane. Czy ktoś się odważy? A może jeszcze zechce to uzasadnić?

  1. Będziesz czynił, co w twojej mocy, aby dopomóc tym, których życie jest zagrożone bądź znajdą się w wielkiej opresji.
  2. Będziesz kierował się w swym postępowaniu dobrem innych ludzi, szacunkiem dla ich praw oraz współczuciem dla ich cierpień – nawet wtedy, gdy będą ci obcy.
  3. Będziesz starał się wykonać to, do czego się zobowiązałeś bądź do czego zobowiązały cię prawa, obyczaje i zadzierzgnięte z innymi stosunki, jednocześnie wystrzegając się wszelkiej nielojalności i nieuczciwości.
  4. Nie śmiesz nikogo poniżać, karać, stawiać w gorszym położeniu dlatego, że nie podziela twoich wierzeń bądź różni się od ciebie z racji urodzenia, żywionych przekonań, skłonności i zamiłowań.
  5. Nie będziesz się wywyższał, uważając cudze wierzenia za głupstwo, legendę, wypaczenie lub zaledwie drogę prowadzącą do tego, w co ty sam wierzysz.
  6. Nie będziesz się chełpił, że ty i twoi współwyznawcy kochają bliźnich bardziej, niż potrafią kochać inni, ani że posiadacie od nich większe i doskonalsze cnoty. Albowiem jest to pycha zaprzeczająca i miłości, i cnocie.
  7. Nie będziesz domagał się, aby inni przyjmowali twoje przekonania i byli im posłuszni, nawet gdy sam jesteś przeświadczony, że jako nakazane przez bóstwo obowiązują one wszystkich ludzi.
  8. Nie będziesz nawracał innych na swoją wiarę, grożąc im pośmiertną karą w razie odmowy przyjęcia twoich wierzeń.
  9. Nie będziesz domagał się od niepodzielających twojej wiary specjalnych praw, dóbr materialnych, pieniędzy ani posłuszeństwa twoim przekonaniom.
  10. Będziesz szanował wierzących w stwórczego Ducha i nie będziesz im urągał, modląc się do rzeczy lub człowieka, który miałby być tożsamy ze Stwórcą.