Mądrość Leszka Kołakowskiego

Równo dwadzieścia lat temu najwybitniejszy polski filozof ostatnich dekad XX w. udzielił Jackowi Żakowskiemu wywiadu na temat najważniejszych spraw w życiu człowieka, a zwłaszcza na temat przyjaźni. Dziś „Polityka” przypomina go na swoich stronach, a przede wszystkim w specjalnym wydaniu zatytułowanym „Przyjaźń”, gdzie zebrano różne wcześniej publikowane w „Polityce” teksty na ten temat.

Wywiad o życiu i przyjaźni uzupełniają „Przykazania Kołakowskiego”, z którym się zgadzam i który chciałbym dziś dla Was skomentować. Leszkowi Kołakowskiemu nie bardzo się to podobało (bo źle czuł się w roli mentora, a już zwłaszcza jako autor dogmatów), lecz faktem jest, że „przykazania” zaczęły żyć własnym życiem i stały się popularną kliszą, a także wizytówką filozofii życiowej naszego wielkiego rodaka. A z faktami się nie dyskutuje. Można je natomiast komentować, interpretować i tym samym uzupełniać o nowe fakty. Bo „fakt” znaczy „to, co się wydarzyło”.

Tak więc najsamprzód napomina nam Leszek Kołakowski:

PO PIERWSZE PRZYJACIELE. A to znaczy, że nasze szczęście i wartość naszego życia zależy w największym stopniu o tego, czy towarzyszą nam bratnie dusze i czy my sami komuś wiernie w życiu towarzyszymy. Nie jest w dobrym położeniu nikt, kto nie może nikomu ufać, z nikim nie czuje się w pełni bezpiecznie i brak mu kogoś, przed kim nie musi niczego udawać. Zdolność do przyjaźni i jej pozyskanie to najpewniejszy miernik udanego życia.

A poza tym:

CHCIEĆ NIEZBYT WIELE. To prastare, greckie przykazanie, aby umieć cieszyć się tym, co jest i co jest osiągalne, przede wszystkim wskazuje na niebezpieczeństwo, jakie stanowi dla człowieka frustracja, rozczarowanie i zgorzknienie. A także zawiść i resentyment, czyli pogarda dla tych, którym się powiodło. Owszem, warto i trzeba być ambitnym, lecz na swoją miarę. Kto zaś jest ciągle nienasycony, ten nigdy nie zatrzyma się w życiu, by rozkoszować się swoim szczęściem – takim, jakie osiągnął w życiu wewnętrznym i życiu osobistym, które nawet gdy jest najskromniejsze, to może być bezpieczne i ciepłe. Kto niewiele oczekuje, ma w sobie pokorę wobec życia, posiada zdolność do wdzięczności i łagodny charakter – temu na świecie jest dobrze. Bo dla takiego człowieka cały świat jest jego domem, niezależnie od tego, w jak skromnym jego kąciku przebywa.

WYZWOLIĆ SIĘ Z KULTU MŁODOŚCI. Zawsze lepiej mieć młode i sprawne ciało, lecz chyba lepiej sercem i umysłem być dojrzałym. Zamiast sztucznie się odmładzać i negować upływ czasu, lepiej poddać się mu, nie rezygnując z życia, lecz dostosowując do zmian. Inaczej mówiąc, warto dbać o siebie, cieszyć się towarzystwem rówieśników i nie rywalizować z młodymi o ich młodość. W tej rywalizacji można tylko przegrać. Do „wygrania” jest w niej tylko frustracja i niepogodzenie z sobą, a może być i tak, że nabierze się do siebie wstrętu. A to już poważne nieszczęście.

CIESZYĆ SIĘ PIĘKNEM. A pięknem najbardziej cieszy się ten, kto umie je dostrzegać wszędzie wokół siebie – w rzeczach zwyczajnych, w ludziach zwyczajnych, w przyrodzie, w prostych piosenkach, w uśmiechu, chmurce, w byle czym. Warto wyrobić sobie prostą wrażliwość na piękno, rezonować ze światem tak, aby wzbudzał w nas afirmację, doświadczaną właśnie jako piękno. Kto mówi światu „tak”, ten mówi, że „jest dobrze, tak jak jest”. I właśnie wtedy jest „pięknie”.

NIE DBAĆ O SŁAWĘ. O dobre imię zadbać warto – zwłaszcza czyniąc dobrze, ale o sławę? Sławny to ten, przy którym ludzie czują się ważniejsi, bo wydaje im się, że obcują z kimś ważnym i wpływowym. To tylko próżność i nie ma w tym żadnej trwałej wartości. Ten, kto cię podziwia nie dlatego, że jesteś kimś wyjątkowym, lecz dlatego, że jesteś sławny, szuka nie ciebie, lecz potwierdzenia swego własnego znaczenia. Chętnie wymieni cię na kogokolwiek innego, jeśli nadarzy się okazja.

WYZBYĆ SIĘ POŻĄDLIWOŚCI. Kto się ugania za wspomnieniem rozkoszy i pożądaniu ich powtórzenia podporządkowuje swoje życie, ten łatwo się przekona, jak marny będzie jego bilans szczęśliwości. Już nic prócz rozkoszy nie będzie dla niego ważne, a ona sam – choć tak krótka – będzie okupiona wieloma upokorzeniami i stratami. Cena rozkoszy stanie się całkiem nieproporcjonalna i nie do zniesienia, a zdolność jej przeżywania (czy będzie to rozkosz posiadania rzeczy czy drugiego człowieka albo rozkosz cielesna) z czasem będzie słabnąć. Nie znaczy to, że będzie słabnąć również jej pożądanie. Uzależnienie od czegokolwiek jest najbardziej destrukcyjną rzeczą, która się nam w życiu przytrafia.

NIE MIEĆ PRETENSJI DO ŚWIATA. Żal do innych za swoje niepowodzenia zawsze ma częściowe uzasadnienie i dlatego łatwo mu się poddajemy. Wtedy jednakże skazujemy się na to, że w swoich własnych oczach stajemy się ofiarami losu. Nie warto się tak umniejszać, bo to dodawać do swych zewnętrznych niepowodzeń klęskę w życiu wewnętrznym.

MIERZYĆ SIEBIE SWOJĄ WŁASNĄ MIARĄ. Kto ocenia siebie wedle wygórowanych kryteriów i wzorców, ten dopuszcza się pychy. Nawet nadmierne ambicje moralne są przejawem pychy. Trzeba siebie rozumieć, znać swoje słabości i ograniczenia, aby móc ocenić się sprawiedliwie, lecz z przyjaźnią wobec samego siebie. Nie można nie być własnym stronnikiem, lecz z drugiej strony nie wolno przecież folgować sobie we wszystkim, w imię zdrowej miłości własnej. „Mierzyć” to oceniać wyrozumiale, intymnie, lecz jednak oceniać.

ZROZUMIEĆ SWÓJ ŚWIAT. Każdy żyje w grajdołku – na malutkim skrawku wielkiego świata. Żeby świat zrozumieć, trzeba najpierw zrozumieć ten swój – swoje małe życie, ludzi wokół siebie, swoją ojczyznę. Małe to jest okienko, lecz trzeba chcieć przez nie wyglądać na świat – bo mimo że każdy jest w jakimś małym miejscu, ten świat jest mimo wszystko wspólny i wszędzie trochę podobny.

NIE POUCZAĆ. Gdy nas proszą, możemy radzić. Gdy powierzają nam kogoś na wychowanie, czasami trzeba może i skarcić. Lecz co do zasady trzeba pozwolić ludziom żyć swoim życiem i szanować ich wolność. Kto chce wywrzeć wpływ na innych, a zwłaszcza obcych – nawet słuszny i dobry – rozpycha się w życiu i wchodzi na tereny, gdzie go nie proszono. Za to się płaci cenę wysoką i zbędną. Po co się wtrącać w cudze sprawy, jeśli nie jest to absolutnie konieczne? Nie całe zło tego świata to nasza sprawa.

IŚĆ NA KOMPROMISY ZE SOBĄ I ŚWIATEM. Nie da się tak urządzić się w świecie, żeby wszystko było dokładnie tak, jak tego chcemy. A zresztą czy my do końca wiemy, jak chcemy, żeby było? Warto czasami ustąpić, warto się dostosować – oczywiście do pewnych granic. Ludzie o zgodliwym i łagodnym charakterze są bardziej lubiani i szanowani. A już droczenie się z głupimi to zupełna i bezsensowna udręka. Jeśli to tylko możliwe, trzeba głupim ustępować.

GODZIĆ SIĘ NA MIERNOTĘ ŻYCIA. Co z daleka jawi się pełnym chwały i splendoru, oglądane z bliska staje się bardziej zwyczajne i prozaiczne. Życie jest raczej mierne – najczęściej ani jego radości, ani jego smutki nie są wielkie, a ludzie, których spotykamy dalecy są od doskonałości. To dobrze, bo my też jesteśmy dalecy od doskonałości.

NIE SZUKAĆ SZCZĘŚCIA. Kto się za szczęściem ugania, ten staje się prędko tych starań niewolnikiem. Staje się też egoistą, bo wszystko przymierza do swoich planów. A to szpetna cecha, którą ludzie w nas widzą i z pewnością jej nie nagrodzą. Poszukiwania szczęścia są przeciwskuteczne. Nie znaczy to jednak, że szczęście przychodzi samo. Najczęściej trzeba mu pomóc. A pomagamy szczęściu szukając równowagi ducha i dbając o bliskich.

NIE WIERZYĆ W SPRAWIEDLIWOŚĆ ŚWIATA. Nie ma tak i nigdy nie będzie, że na szczytach powodzenia i chwały znajdziemy najlepszych i najmądrzejszych. Byłoby to nawet dziwne. Nigdy też dobra tego świata nie trafią do każdego wedle jego cnót, zasług, potrzeb, wkładu pracy itd. Jakże miałoby się to wydarzyć? Trzeba się cieszyć z każdej sytuacji, gdy uda się nam do sprawiedliwości przybliżyć, lecz oczekiwać, że wiele się od życia dostanie w zamian albo w nagrodę za to, kim się jest, to naiwność i dziecinada.

Z ZASADY UFAĆ LUDZIOM. Lepiej stracić pieniądze niż zaufanie do ludzi. Nieufność ocina nas od innych i czyni nas samotnymi pośród nieprzyjaznego świata. A zresztą oszustów i podstępnych wrogów nigdy nie jest tak znowu wielu. Człowiek o szczerym sercu, aczkolwiek zachowujący pewne minimum ostrożności w kontaktach z ludźmi i szanujący swoją prywatność, ma się lepiej i jest lubiany bardziej niż człowiek nieufny. Ufność nie musi od razu znaczyć naiwność!

NIE SKARŻYĆ SIĘ NA ŻYCIE. Kto się innym skarży, ten zraża ich i do siebie i zanudza, a przede wszystkim sam zatruwa swoje dni goryczą. Za to ten, kto przyjmuje swój los z pogodą ducha, ciesząc się, że w ogóle żyje i może ten świat oglądać, to już jak gdyby był w połowie drogi do szczęścia. Zamiast wołać o sprawiedliwość dla siebie, lepiej domagać się jej dla bardziej od nas pokrzywdzonych przez los.

UNIKAĆ RYGORYZMU I FUNDAMENTALIZMU. Za maską pryncypialności najczęściej kryje się ktoś sztywny ze strachu i wstydzący się tego, kim jest. Surowość i brak elastyczności w relacjach z innymi nie oznacza cnoty, lecz nieczułość i lęk przed odpowiedzialnością, którą chce się przerzucić na fatum obowiązujących norm. Wrażliwość moralna i dobra wola nieraz nakazują odstępować od rygorystycznego przestrzegania zasad, które skrojone są przecież pod przypadki typowe. Zresztą i we własnym życiu trzeba czasami pozwolić sobie na jakiś kaprys, bo bezwzględna surowość odbiera życiu smak.

Ze swej strony dodałbym jeszcze dwa przykazania:

NIE POZWALAĆ SOBIE NA NIENAWIŚĆ. Nienawiść jest cierpieniem. Kto nienawidzi, ten sam wbija sobie igły pod paznokcie. A w dodatku nienawiść zaślepia i uniemożliwia rozumny i sprawiedliwy osąd. Staje się obsesją, prowadzi do gwałtu, a gwałt się gwałtem odciska. Mądry człowiek zapala się moralnym gniewem, lecz powściąga go na progu bezrozumnej nienawiści.

ZACHOWAĆ SPÓJNOŚĆ. Życie biegnie i trzeba się mu poddać, nie próbując daremnie zatrzymać upływu czasu. Zamiast tego należy zadbać o to, żeby nasze życie stało się spójną całością, w której jedne jego etapy wynikają z poprzednich, a nowe okoliczności nie unieważniają i nie odsyłają w nicość całej naszej przeszłości. Bo jeśli tak się dzieje, to tracimy siebie, tracimy swoją tożsamość, a nawet zdradzamy ją. Trzeba wiedzieć, kim się jest. Dlatego warto wspominać i rozmyślać o przeszłości oraz podtrzymywać stare znajomości i naprawiać je, gdy się nadwerężą. Pamięć i zgoda z własną przeszłością dają naszemu życiu substancję.

A więc żyjmy!