Tragiczny ostrzał konwoju w Gazie i satysfakcja antysemitów

Przecież to oczywiste, że skoro jesteś izraelskim żołnierzem, to chcesz zamordować najwięcej Palestyńczyków, jak się da, a tak samo ludzi, którzy im pomagają!

W zeszły poniedziałek w gazańskim Deir Balah oddział armii izraelskiej, mający za zadanie osłaniać konwoje z pomocą humanitarną, ostrzelał trzy samochody zasłużonej organizacji World Central Kitchen (WCK), zabijając siedem osób, w tym Polaka. Nie wiemy jeszcze, dlaczego doszło do tragedii. Armia przyznała się do winy, a władze zapowiedziały szybkie i transparentne śledztwo. Musimy czekać na dalsze informacje.

A jednak wydarzyło się coś jeszcze, mianowicie budząca grozę reakcja opinii publicznej poza Izraelem. Rzecz jasna, reakcja musi być gniewna. Trudno, żeby była inna. Żal zmieszany z oburzeniem to naturalne emocje każdego wrażliwego człowieka, gdy słyszy takie wiadomości. A przecież za falą słusznego gniewu na armię, która zabiła niewinnych ludzi, i to ludzi niosących pomoc głodującym, przez świat, a w dojmujący sposób również przez polski internet przelała się fala nienawiści do „syjonizmu” i Izraela, ukazując złowrogą potęgę antysemityzmu. Nienawiści i satysfakcji – satysfakcji, że oto potwierdza się znana prawda o bandyckim Izraelu, kraju przewrotnych Żydów, którzy odgrywają się za Holokaust, „robiąc to samo” innym.

Sumiennie przeglądałem polskie media. Nikt nie pyta, co się stało i dlaczego. Dlaczego żołnierze zabili tych, których mieli chronić. Jaki był ich motyw i cel? Polski internet nie zadaje pytań. On już wie z góry i wydaje wyrok, nie czekając na śledztwo. Ba! Nie tylko wydaje wyrok, ale w ogóle się nie zastanawia, bo zbrodnicze intencje Izraelczyków są wszak czymś oczywistym. Tysiące komentatorów w internecie zachowują się tak, jak gdyby rozumiało się samo przez się, że armia izraelska to zbiry podobne tym hitlerowskim, które tylko czekają, kogo by tu zamordować. A ich nienawiść do Palestyńczyków jest tak wielka, że rozciągają ją na każdego, kto chciałby choćby podać szklankę wody palestyńskiemu dziecku.

A więc to jasne, dlaczego Żydzi zabili tych siedmioro! Z nienawiści za pomaganie Palestyńczykom! I właśnie w tym absurdalnym fantomie zbrodniczego Izraelczyka, który z nożem w zębach i obłędem w oczach szuka ofiary, by zemścić się za jakże zrozumiały przecież Holokaust, ujawnia się głęboko schowana i zaprzeczana nienawiść do odwiecznego „Żyda”. Gdy tylko może znaleźć ona ujście, natychmiast się z tego korzysta. Zagłada nie jest już winą świata wobec Żydów. Teraz to Żydzi są sprawcami. Kiedyś oni oskarżali – nadszedł czas, aby oskarżyć ich. Owszem, nie bezpośrednio (po wojnie żaden antysemita nie chce już być antysemitą nazywany ani samego siebie tak postrzegać), lecz pod płaszczykiem słusznej krytyki Izraela i jego ideologii państwowej, czyli syjonizmu.

Co to jest ten cały syjonizm, tego antysemita zwykle nawet nie wie i wiedzieć nie chce. Co się działo i dzieje w Izraelu – nie ma pojęcia albo pojęcie wyrobione na podstawie nagłaśnianej z zatrważającą skutecznością przez Zachód propagandy palestyńskiej, doprawdy nieprzebierającej w środkach. Skala bredni i łgarstw na temat Izraela i konfliktu izraelsko-palestyńskiego, które niemal w całości wypełniają media i umysły ich chłonnych odbiorców, świadczy o bezwzględnej podatności współczesnego mieszkańca Zachodu na nienawistną wobec Żydów propagandę. Wywodzi się ona z organizacji terrorystycznych, takich jak Hamas, z Iranu, a częściowo także z państw arabskich, lecz jej nagłaśnianiem i zwielokrotnianiem zajmują się lewicowe i prawicowe ośrodki na Zachodzie. Idzie im to jak po maśle, bo grunt jest nader podatny. Ludzie bardzo chcą słuchać o złych Żydach mordujących dzieci. Chcieli o tym słuchać tysiąc lat temu, chcieli i sto lat temu, chcą i dziś. O mordowanych żydowskich dzieciach nie chcieli zaś słuchać ani kiedyś, ani dzisiaj.

Sprawa zabójstwa siedmiu uczestników konwoju z pomocą humanitarną doskonale pokazuje, jak działa antysemicki umysł. Generalnie wszyscy potępiają dżihadystyczne organizacje terrorystyczne i solidaryzują się z Amerykanami i innymi, którzy je zwalczają. Al-Kaida, ISIS – wszyscy znają przynajmniej te dwie nazwy i wszyscy pragną, aby te złowrogie maszyny do zabijania zniknęły raz na zawsze z powierzchni ziemi.

Jednak jest wyjątek. Jeśli islamscy terroryści specjalizują się w zabijaniu Żydów (w przypadku Hamasu jest to rdzeń jego oficjalnej ideologii: wymordować Żydów), to nagle wektor sympatii się odwraca. Nikt nie powie, że popiera Hamas, ale już przedstawianie Hamasu jako obrońców wolności Palestyny, bezkrytyczne powielanie dostarczanych przez Hamas informacji na temat sytuacji w Gazie i liczby ofiar – to proszę bardzo. Hamas nie jest taki zły, a jego zbrodnie są w jakiejś mierze zrozumiałe. To „bojownicy”, a nie „terroryści”. A ofiarom cywilnym w Gazie winni są przecież wyłącznie ci, którzy strzelają. Bo mogliby przecież nie strzelać, prawda? Zakończenie wojny może być jedno: Izrael się poddaje. Nikt na Zachodzie nie wzywa do poddania się Hamasu. No bo jakże to? Bojowników o wolność wzywać do złożenia broni?!

W sprawie rozstrzelanego konwoju sprawa ma się podobnie. Winny jest oczywisty – ten, kto strzelał. Skoro Izraelczycy zabili, to są winni. Rzecz to bezsporna i niewymagająca dyskusji. Ale dla antysemity oczywistość ta rozciąga się na jedno jeszcze słówko: wyłącznie. Izraelczycy (Żydzi) są wyłącznie winni śmierci tysięcy Palestyńczyków i tak samo są wyłącznie winni śmierci zachodnich wolontariuszy – nie ma co się dalej zastanawiać. Bo przecież wiadomo, że Żydzi to źli ludzie są.

Otóż trzeba być bez reszty zaślepionym nienawiścią do Żydów, żeby uważać choćby za dość prawdopodobne, że żołnierze izraelscy świadomie i z rozmysłem dokonali egzekucji na ludziach, co do których byli przekonani, że są prawdziwymi działaczami organizacji humanitarnej, którzy dostarczają żywność głodującym, a nie wiozą broń i zaopatrzenie terrorystom. Wystarczy odrobina rozsądku i minimalna wiedza, aby uznać taki zbrodniczy scenariusz za bardzo mało prawdopodobny. Nawet gdyby prawdą było, że w siłach obronnych Izraela są zastępy żądnych krwi zwyrodnialców, gotowych mordować każdego, kto pomaga Palestyńczykom, to zabójstwo zachodnich działaczy organizacji humanitarnych byłoby przecież kompletną katastrofą dla Izraela, przynoszącą mu nieobliczalne straty polityczne. Nawet najbardziej cyniczny komentator, jeśli ma choć trochę zdrowego rozsądku, uzna za bardzo mało prawdopodobne, że izraelscy żołnierze popełnili z zimną krwią mord na wolontariuszach organizacji humanitarnych.

Izrael twierdzi, że do ostrzału doszło przez pomyłkę. Dla antysemity taka ewentualność nie wchodzi w grę, bo nie zgadza się z obrazem zbrodniczego Żyda. O jakiej „pomyłce” może być mowa, skoro trzy samochody zostały zaatakowane umyślnie i celowo? Oczywiście, trzeba być głupim, żeby utożsamiać pomyłkowy ostrzał z przypadkową, zbłąkaną kulą. Ale antysemita chętnie tę cenę zapłaci, udając (także przed sobą), że nie wie, o co chodzi.

A chodzi o bardzo prawdopodobny i tragiczny w konsekwencjach błąd polegający na tym, że żołnierze na podstawie fałszywych i niesprawdzonych przesłanek uznali, że konwój jest przykrywką dla transportu zaopatrzenia dla terrorystów albo po prostu wiezie terrorystów. Bardzo możliwe, że sami wywiadowcy izraelscy albo nawet wróg (żywotnie zainteresowany we wrobieniu Izraelczyków w zbrodnię wojenną i doświadczony w urządzaniu wszelkich prowokacji) dostarczyli oddziałowi odpowiedzialnemu za osłonę konwoju fałszywą informację, że w samochodach są terroryści.

Żołnierze w warunkach wojennych, znajdując się na terytorium wroga, otoczeni ludźmi pragnącymi ich zabić, działają w wielkim stresie i – nie bójmy się tego słowa – strachu. A w warunkach stresu popełnia się błędy. Czasami przyczyny tragedii, ale i przyczyny zbrodni są banalne. Ktoś zobaczył coś, co wygląda na broń albo zamaskowaną twarz, przestraszył się, uruchomił nie tę procedurę, co trzeba…

Miejmy nadzieję, że winni zostaną za błędy i przestępstwa ukarani. Bo nawet jeśli żołnierze myśleli, że strzelają do terrorystów, i mieli jakieś przesłanki, by tak sądzić, to dokonali zbrodni. I muszą za nią odpowiedzieć. Nie zatrzymali tych samochodów, nie sprawdzili dokładnie, tylko od razu wzięli się do zabijania. Tego nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. Ale wymiar kary należy do sądu, a nie do antysemitów. Na szczęście, bo dla nich kara „na Żyda” jest jedna i uniwersalna.