Kaczyński gloryfikuje zbrodniarza!
23 kwietnia rada miasta Białegostoku – wbrew opinii prezydenta i magistratu, bez konsultacji społecznych (całkiem zbędnych w danym wypadku) – przegłosowała, dzięki PiS, nazwanie nowej ulicy imieniem majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Decyzja rady miasta (15:10), a właściwie lokalnego PiS zapadła mimo apeli i ostrzeżeń – z pełną wiedzą o tym, że uczczony w ten sposób dowódca AK jest odpowiedzialny za brutalne mordy na ludności cywilnej narodowości litewskiej i innych.
Najbardziej znany jest zbrodniczy rajd 5. Wileńskiej Brygady AK, dowodzonej przez Łupaszkę, na wieś Dubinki w czerwcu 1944 roku. W morderczym szale nasłani przez Szendzielarza bandyci zabili ponad 60 osób, głównie kobiety i dzieci. Zbrodnia wojenna Szendzielarza została wielokrotnie zbadana i opisana przez historyków. A nie jest to bynajmniej jedyna zbrodnia dokonana przez zdegenerowanego oficera. Każdy, niezależnie od poglądów, może o tym poczytać – zarówno w publikacjach niezależnych, jak i w oficjalnych wydawnictwach organu władzy PiS, a mianowicie w książce Pawła Rokickiego „Glinciszki i Dubinki”.
Czczą Szendzielarza
Gloryfikacja i heroizacja Szendzielarza (podobnie jak Józefa Kurasia „Ognia” i innych) trwa już od wielu lat, a jej promotorami są (obok faszystów) głównie politycy PiS, prowadzący osobliwą „politykę historyczną” wokół tzw. żołnierzy wyklętych. Szendzielarzowi skrajna prawica poświęciła uchwałę sejmową już w 2006 roku, Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, a odnalezione szczątki bandyty z pompą pochowano na Powązkach.
A wszystko to dlatego, że oprócz wymordowania ponad 70 bezbronnych cywilów ludziom Łupaszki udało się zabić podobną liczbę polskich milicjantów i sowieckich żołnierzy. Owszem, Łupaszka ma obrońców – lecz i oni nie próbują dowodzić, że nie był zbrodniarzem wojennym. Spór toczy się o to, czy rozkazywał zabijać mężczyzn czy również kobiety i dzieci. Być może w kręgach PiS egzekucje na cywilnych mężczyznach są tytułem do chwały, jakąś „zbrodnią usprawiedliwioną”, i być może są to ludzie tak głupi, aby nie wiedzieć, że zabijania kobiet i dzieci nie umieszcza się w pisemnych rozkazach (a nawet w ustnych) – jednakowoż stany mentalne działaczy PiS i ich akolitów nie mają tu znaczenia.
Kult tzw. żołnierzy wyklętych
Znaczenie mają fakty i ich moralny sens. A fakty są takie, że PiS uparcie i perwersyjnie, z całą cyniczną premedytacją i pełną świadomością swych czynów, gloryfikuje zbrodniarzy wojennych. A czyni to z uwagi na wulgarną kalkulację osiąganych w ten sposób korzyści propagandowych. Jako że PiS jest organizacją zarządzaną autorytarnie przez swojego prezesa, odpowiedzialność za gloryfikowanie zbrodni, a tym samym wyszydzanie ich ofiar ponosi osobiście Jarosław Kaczyński.
W całej jego odrażającej działalności znęcanie się nad niewinnymi ofiarami i wykorzystywanie ich do celów polityczno-propagandowych jest bodaj najohydniejsze. Dotyczy to zarówno pogardy dla ofiar Łupaszki oraz innych „żołnierzy wyklętych” mających niewinną krew na rękach, jak i zmarłych w wyniku katastrofy smoleńskiej, której ofiary z poduszczenia Kaczyńskiego uczyniono aktorami odrażającego spektaklu paranoi i oszczerstw, zmierzających do udowodnienia, iż w Smoleńsku miał miejsce nie wypadek, lecz zamach. Do dziś nie dano spokoju ani ciałom, ani rodzinom ofiar, gdyż nekrofilny spektakl ekshumacyjny trwa.
Biorąc na siebie odpowiedzialność za bezprzykładny w swej pogardzie dla prawdy kult tzw. żołnierzy wyklętych, których liczne zbrodnie traktowane są jako nic nieznaczący wyjątek czy „wypadek przy pracy”, nieujmujący niczego ich niepokalanej chwale, Jarosław Kaczyński i PiS stawiają Polskę w pożałowania godnym towarzystwie państw niezdolnych do uczciwego mierzenia się z własną historią, nie mówiąc już o tym, że odbierają jakąkolwiek wiarygodność w stosunkach z innymi państwami, takimi jak Ukraina czy Litwa, w kwestiach uznania przez nie win za zbrodnie dokonywane na Polakach.
Polityka historyczna według PiS
W Polsce PiS kłamstwo, manipulacja faktami, przemilczanie zbrodni, lekceważenie ofiar i wybielanie, a nawet wysławianie zbrodniarzy, a także umniejszanie zasług postaci historycznych o poglądach innych niż nacjonalistyczne są oficjalną i z dumą ogłaszaną strategią. Nazywa się ją polityką historyczną – określeniem tyleż głupim, co cynicznym. „Polityką historyczną” można osiągnąć tylko dwa cele – zdemoralizować społeczeństwo, które nauczy się, że obstawanie za „swoimi”, bez względu na to, jakich dopuściliby się zbrodni na „obcych”, jest ważniejsze od prawdy. A także obrzydzić Polaków innym narodom – bo nikt nie lubi i nie szanuje buńczucznych i cynicznych szowinistów. Zresztą ten drugi cel już osiągnięto – na nacjonalistyczną Polskę sąsiedzi patrzą z tym samym uczuciem, z jakim my patrzymy na nacjonalizmy litewski, ukraiński czy niemiecki. A jakie to uczucie, to Kaczyński sam już wie najlepiej.
Oby Ci się śniły noc za nocą, Jarosławie Kaczyński, rozprute przez ludzi Łupaszki brzuchy kobiet i wypływające z rozbitych czaszek mózgi ich dzieci. Może wtedy dojdzie do Ciebie, że kto posługuje się ludzką tragedią w celu umocnienia swej władzy i gębę sobie wyciera męką niewinnych ofiar, ten nie tylko jest podlecem, lecz również sprzymierzeńcem zbrodni.