Kaczyński kaputt!

Stawiam tezę, że Kaczyński się kończy. W dawnych, dobrych czasach nie zwlekałby z wylaniem Hofmana. Dziś najwidoczniej nie może. Stał się zakładnikiem knajackiego towarzycha oraz smoleńskiego szaleństwa, którego twarzą jest Macierewicz. To początek agonii.

 

Został sam. Wykosił wszystkich, którzy cokolwiek sobą reprezentowali. Degradacja osobowościowa i moralna tego środowiska jest totalna. Nie ma tam już nikogo, kto do pięt dorastałby Kowalowi czy Dornowi (tylko proszę nie brać tego za przejaw sympatii politycznej). Dziś Kaczyński ma wokół siebie garstkę błaznów i klakierów, za którymi stoją cwaniaczki bez zasad. Upokorzony, patrzy na dzikie harce smoleńszczyków. Wstydzi się, że grał Smoleńskiem i z bezradnym przerażeniem ogląda hucpę, której patronował, której jest sprawcą i nad którą stracił dziś kontrolę. Ten który myślał, że jest najtwardszy i najbardziej bezwzględny, został na stare lata zakładnikiem paranoików i kozaczków wychowanych na gangsterskiej polityce. Może się poskarżyć kolegom z „zakonu”, ale oni nie mogą już dać mu niczego więcej, niż pocieszenie. Ojciec chrzestny jest już zużyty i słaby, bo wciąż wydaje mu się, że „ma zasady” (do jakich to zwidów zdolna jest próżność!). Młodzi już takich złudzeń nie mają i dlatego przejęli kontrolę nad firmą. Dziś Kaczyński tańczy, jak mu Hofmany zagrają. Lew z obciętymi pazurami i wyleniałą grzywą będzie ryczał, gdy go za ogon pociągną. Nie jest w stanie ich zniszczyć, tak jak zrobił to z tyloma innymi. Został sam, bezradny, pozbawiony partnerów, z którymi mógłby przejąć władzę. I właśnie dlatego władzy nie przejmie. A jego menażeria, ci wszyscy agenci Tomkowie, Błaszczaki i Macierewicze, są może trochę śmieszni i trochę groźni, lecz daleko im do tego, by okiwać Tuska, Millera i Palikota, nie mówiąc już o tym, żeby mieli uwieść naród. Dlatego twierdzę, że wbrew sondażom PiS nie wygra wyborów. Nie ma kim.

 

Zagubiony starszy pan może jeszcze posłużyć za manekin. Kukła Przywódcy. Nic więcej. Nawet jego toruński koalicjant przestał się już z nim liczyć i wyłączył mu radyjko. Biskupom nawaliła centralka, w związku z czym mają dziś ważniejsze problemy, niż iść po władzę z Kaczyńskim. Ziobro, Gowin, Kukiz, Winnicki i tabun „dziennikarzy” czekają już, by zaatakować. Rozszarpią PiS, wydzierając mu z podbrzusza kilka procent. Jest więc wielka samotność prezesa. I zero następcy. Jedyna jego, acz złudna nadzieja w PSL, w Piechocińskim i zadekowanych PSL-owskich pisowcach. Ale Pan Waldek czuwa. Jak przyjdzie co do czego pójdzie do Tuska po więcej, a Piechocińskiego utrąci. Koalicja PiS-PSL jest tylko zwidem poobiedniej drzemki starego prezesa. Więc róbmy swoje. Nie musimy już bać się PiSu. Z dwojga złego, lepiej już bać się Pawlaka niż Kaczyńskiego. Jak zwykle w Polsce, klucz do przyszłości jest w chłopskich rękach.