Nie dajmy PiS ukraść naszych dzieci! Odezwa do nauczycieli

Nauczyciele, nie dajcie się przekupić Kaczyńskiemu! Nie dajcie sobie przylepić na czole brudnego banknotu! Wasz opór wobec recydywy PRL jest sprawą Waszej godności, której nie wolno Wam sprzedać za dwieście złotych!

Od 27 lat polskie dzieci poddawane są w szkole narodowo-katolickiemu praniu mózgów. Była to część kontraktu, który odradzające się do demokracji polskie państwo zawarło z Watykanem. Zawarto tu iście faustowski pakt.

Zgoda na formalny rozdział Kościoła od państwa, a dalej na wstąpienie do Unii Europejskiej, opłacona została gotówką i duszami naszych dzieci. Szkoła w ciągu kilku lat stała się łupem Kościoła i jego ideologii. I nie chodzi tylko o dwie lekcje religii (a w istocie seanse demoralizowania dzieci łgarstwami i oszczerstwami na temat całego niekatolickiego świata) opłacane przez rząd, nie tylko o te wszystkie niekończące się bigoteryjne i wiernopoddańcze uroczystości religijne w szkole i wokół niej, lecz przede wszystkim o stałą, baczną obecność kleru w strukturach szkolnych i gęstniejącą z biegiem lat aurę ideologiczną, wymuszającą nauczanie języka polskiego i historii wedle propagandowych wzorców nacjonalistycznej prawicy.

Nauczyciele pragnący uczyć prawdy bądź przynajmniej zachować neutralny, świecki charakter nauczania byli coraz bardziej zalęknieni i osamotnieni. Endecja, zblatowana z Kościołem rzymskim, zaimpregnowała szczelnie szkoły i otaczające je instytucje, na czele z kuratoriami. Wszystkie rządy przyczyniły się do przehandlowania naszych dzieci w zamian za powstrzymanie się Kościoła od antyeuropejskiej i antydemokratycznej retoryki.

Dzieci plus kilka miliardów rocznie, plus wiernopoddańczy konkordat (zapisany w konstytucji), plus nieustające hołdy składane biskupom, plus państwowy kult Jana Pawła II – starczyło na tyle, że jesteśmy w Unii i mamy (formalnie przynajmniej) ustrój świecki i demokratyczny. Kto by jednak myślał, że Kościół odpuści bądź cofnie się choć o krok, ten byłby bezmiernie naiwny. Przez ćwierć wieku przejęta przez endecję „narodowo-patriotyczna” szkoła wychowała „nowego obywatela”, znającego tylko pyszałkowato-sentymentalny nacjonalizm i nauczonego pogardy i nienawiści dla wszystkiego, co nim nie jest. Ów „nowy obywatel”, zupełnie jak w PRL, jest wewnętrznie przekonany, że życie społeczne jest sceną retorycznych rytuałów, za którymi kryje się odwieczna walka o byt.

Młodzież przemaglowana przez ten system nie jest cyniczna – nie zna wszak niczego innego niż świat obłudy. W swej masie myśli, że to jest po prostu świat – taki, jaki jest i być musi. Egoizm i nacjonalistyczne samolubstwo są wszystkim, co zna i czym się chełpi. Nie poznała innej wolności i innej inteligencji niż szydzenie i obrażanie tych, którzy nie chcą brać udziału w rytuałach wyższości i pogardy dla innych. Umie się buntować tylko na jeden sposób – powtarzać wyuczone kłamstwa jeszcze bardziej agresywnie i prostacko niż w tej postaci, w jakiej dorośli im je wpoili.

Wydawało się, że gorzej już być nie może. Że w demokratycznej Polsce kołtuństwo i zastraszenie klerykalną ideologią nie mogą już sięgnąć dalej. Że oportunizm i upodlenie nauczycieli w służbie nacjonalistycznej propagandy nie mogą już postąpić na krok.

A jednak nie! Nowa władza widzi jeszcze w szkole ukryte złogi liberalizmu, kosmopolityzmu, europeizmu i innych niebezpiecznych odchyleń. Widzi w kuratoriach i dyrektorskich gabinetach przyczółki wroga, lewacko-liberalnych kretów i dekowników. Musi się z nimi rozprawić. PiS nie pozwoli, aby choć jeden dyrektor, choć jeden kurator, ba, choć jeden nauczyciel, był politycznie niepewny bądź niesubordynowany. Aby zapanować w pełni nad szkołami, wymyślił reformę-deformę, której celem jest usunięcie z systemu wszystkich niepokornych pracowników i zastąpienie ich „pewnymi”, a najlepiej partyjnymi.

Nie ma żadnego znaczenia, czy dzieci uczą się w systemie trzystopniowym, czy dwustopniowym. Jest zwycięstwem propagandy rządowej, że dyskusja wokół „reformy” skupia się na argumentach za i przeciw gimnazjom, a także na sprawach finansowych. Nie dajmy się wpuścić w maliny – nie pozwólmy, aby sprawa polskiej edukacji utonęła w małostkowych sporach o pieniądze. Tego właśnie chce rząd, licząc na to, że nauczyciele okażą się małymi liczykrupami, niezdolnymi odwoływać się do wyższych idei. Rzeczywisty cel działań rządu nie jest nawet publicznie artykułowany, choć wszyscy doskonale wiedzą, o co toczy się gra! Śmieszne jest również to nieustające ostrzeganie rządu przed „bałaganem”.

PiS nie boi się żadnego bałaganu ani braku pieniędzy na reorganizację szkół. Wręcz przeciwnie – oskarży samorządy o nieudolność w przeprowadzaniu „reformy”, dzięki czemu zdobędzie dodatkowe punkty w wyborach samorządowych, które zarządzi dokładnie wtedy, gdy chaos będzie największy. Chaos sprzyja władzy, bo w systemie autorytarnym lekarstwem na chaos są „dojścia” do centrali. W samorządach wygrywać będą kandydaci PiS, bo naród rozumie, że aby coś załatwić, wójt czy burmistrz muszą być partyjni. Bez tego ani rusz. Proste. I niestety – tak to działa. I znów – wszyscy wiedzą, w co się tu gra, ale nie wiedzą, jak to powiedzieć głośno. A przecież to takie proste – mówisz i już. Więc mówię. A Wy, drodzy nauczyciele, takoż nie bójcie się mówić.

Jakość szkolnictwa zależy nie od tego, czy są gimnazja, czy nie. To mydlenie oczu. Ludzie pamiętają przyzwoite (choć mocno zideologizowane) szkoły z czasów PRL. Wydaje im się, że warto powrócić do starego systemu, bo przecież kiedyś było lepiej. Zresztą cała działalność PiS opiera się na sentymencie do PRL i partyjnych rządów twardej ręki. PiS jest wielkim zbiorowym marzeniem o powrocie do pięknych czasów młodości, kiedy władza była silna, wydawała polecenia, a człowiek po prostu robił, co mu kazali i miał święty spokój. Marzenie o rządzie autorytarnym jest silniejsze niż marzenie o wolności i demokracji. Niestety.

Dlatego Kaczyńscy i Trumpy wygrywają wybory. Czy polska inteligencja, w tym nauczyciele, mają godzić się na ten świat, w którym demokracja staje się drabiną, po której wstępują na szczyty władzy jej wrogowie – po to, by potem ze wzgardą i szyderczym śmiechem „suwerena” odrzucić drabinę na głowy oszukanych obywateli?

Jakość szkolnictwa zależy od tego, kto i czego uczy. Dziś wystarczy sala z dostępem do sieci i ekranem, aby prowadzić wspaniałe lekcje. Lekcje, podczas których nauczyciel uczy się razem z uczniami, będąc przewodnikiem tego interaktywnego i demokratycznego procesu. Bez puszenia się, bez besserwisserstwa, a za to z otwartą głową, pokonując sztuczne bariery pomiędzy przedmiotami szkolnymi oraz mury dogmatów i przesądów. Szkoła to miejsce, w którym młodzież ma spotykać się z wykształconymi, kulturalnymi i krytycznie myślącymi nauczycielami. Kontakt z mądrymi ludźmi uczy młodzież myślenia, krytycyzmu (również w stosunku do samej siebie), otwartości na świat, ciekawości, a przede wszystkim zachęca do naśladownictwa. Gra toczy się o to, aby młody człowiek pomyślał sobie, że może warto zostać kimś wykształconym i kulturalnym, jak nauczycielka i nauczyciel. Taki i tylko taki niewymuszony autorytet nauczyciela wart jest starań i tylko taka szkoła warta jest chodzenia do niej.

Reforma PiS, z jej anachronicznymi „podstawami programowymi”, głupią, zideologizowaną listą lektur, a przede wszystkim z jej ideologicznym orężem, które wytacza przeciwko wolnej myśli i wszystkiemu, co mogłoby być krytyczne w stosunku do katolicko-narodowego monolitu, jest dla polskiej edukacji jak ciężka zima. Trzeba ją przetrwać. Wolna szkoła powróci, gdy wróci wolna, demokratyczna Polska.

Ale jaką szkołę zastanie wyzwolona z łap Kaczyńskiego Polska, to zależy od Was. Nie dajcie się zastraszyć, nie dajcie się upodlić, nie dajcie się kupić! Każdy światły nauczyciel niechaj zdobędzie się na odrobinę autonomii i odwagi, nie zapominając przy tym o własnym bezpieczeństwie, a jakoś przez to przejdziemy. Tak jak w PRL młodzież doceniała drobne, czasami ledwie zauważalne akty niezgody i samodzielności w słowach nauczyciela, tak będzie i teraz. Niechaj tylko przez tę długą zimę żarzy się w szkolnej klasie węgielek wolności, a naród nie przepadnie. Nie lękajcie się! Nie bójcie się być sobą, nie bójcie się prawdy, nie bójcie się wolności. Każde wolne słowo będzie Waszym małym zwycięstwem. Niechaj starczy Wam odwagi, by nie wychować nowego pokolenia posłusznych i bezmyślnych wyborców PiS. Ten plan tumanienia narodu nie może się Kaczyńskiemu powieść!

Warto być nauczycielem – zwłaszcza w trudnych czasach – jeśli tylko ma się odwagę nim być.