Izba pychy

Naczelna Izba Lekarska i Okręgowa Izba Lekarska w Częstochowie poparły zbiorowe odejście z pracy ok. 150 lekarzy w częstochowskim szpitalu! I w dodatku powołują się na standardy etyczne! Ignorancja z hipokryzją pod rękę. Jestem załamany. Najwyższy czas zreformować chorą korporację medyczną, opartą na wszechmocnym i aroganckim monopolu.

Rzecz dzieje się w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie. Zadłużonym, jak wiele innych, mającym swoje problemy, jak wiele innych placówek. A jednak to tu stała się ta rzecz bez precedensu, zdarzenie, którego nie można zignorować – ani na poziomie etycznym, ani na poziomie politycznym. Rzecz zdumiewająca i skandaliczna. Oto lekarze skrzyknęli się i z pełnym poparciem Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie oraz Okręgowej Izby Lekarskiej w Częstochowie masowo złożyli wypowiedzenia, narażając swój szpital na kompletny paraliż. Z końcem roku odejdą od łóżek pacjentów. Chyba że dyrektor ugnie się przed ich żądaniami – wtedy łaskawie wycofają oświadczenia. Ma na to jeszcze parę tygodni. Dziki choć zorganizowany protest, poza wszelkimi regułami, przewidzianymi dla sporów zbiorowych. Po prostu szantaż – i to z błogosławieństwem najwyższych władz samorządu lekarskiego. Co więcej, ta druga (niecała) połowa lekarzy, która postanowiła nadal pracować, została przez samorząd lekarski postawiona w nader niekorzystnym świetle. Oto dwa cytaty z oficjalnych oświadczeń na dowód, że mówię prawdę.

 

„Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej w Częstochowie docenia i popiera fakt wystąpienia lekarzy w celu poprawy warunków wykonywania zawodu i bezpieczeństwa pacjentów. Taka zdeterminowana postawa lekarzy zasługuje na szacunek i wsparcie ze strony środowiska. […] Prezydium uważa, że podejmowanie pracy w miejsce zwalniających się pracowników Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przez innych lekarzy będzie zasługiwało na dezaprobatę i zostanie uznane za nieetyczne”. (Dodam, że konsekwentnie Izby odmawiają szpitalowi publikowania ofert pracy.)

 

A tu stanowisko Naczelnej Izby Lekarskiej: „Lekarze, którzy zdecydowali się na podjęcie pracy w tym szpitalu, powinni sobie zdawać sprawę, że podejmują poważne ryzyko pracy w warunkach, przeciwko którym protestowali ich Koleżanki i Koledzy”.

 

Jeśli zatrudnianie się na miejsce lekarzy składających wypowiedzenia jest nieetyczne, to nieetyczne jest również pozostawanie w pracy przez tych lekarzy, którzy wypowiedzenia nie złożyli. Czy też może popełniam jakiś błąd w rozumowaniu? Nie widzę. Jeszcze nigdy nie słyszałem o tym, żeby samorząd lekarski stosował szantaż moralny w stosunku do legalnie zatrudnionych lekarzy publicznego ZOZ, piętnując ich za to, że przyszli na miejsce lekarzy, którzy zwolnili się z pracy! Może jeszcze pójdą za to pod sąd lekarski, co? A może pozwiecie i tych, którzy ośmielili się z pracy nie zwolnić? Już teraz rzuciliście cień na ich dobre imię!

Arogancja medycznego sułtanatu, opływającego w dostatki i kontrolującego tysiące krzyżujących się interesów i interesików, jest rzeczą znaną powszechnie i od dawna. Tym razem jednak przekroczone zostały wszelkie granice. Widocznie rozbisurmanienie działaczy po prostu nie zna granic. Chyba kompletnie tracą już samokontrolę. Wydaje im się, że etyczne i słuszne z definicji jest to i tylko to, co sami postanowią i uczynią. Wszak ustawa o izbach lekarskich wyraźnie mówi, że etyka lekarska to sprawa wewnętrzna izb. Więc niechaj się nikt nie wtrąca! A jednak się wtrąca. I zaprawdę powiadam wam: etyczna ochrona zdrowia zaczyna się tam, gdzie kończy się wszechwładza korporacji. Nigdy i nigdzie żadna korporacja medyczna nie ustrzegła środowiska przed upartym trwaniem złych praktyk. Poprawa wszędzie i zawsze następowała wtedy, gdy społeczeństwo, za pośrednictwem fachowców zrzeszonych w instytucjach bioetycznych, obejmowało kontrolę nad tym, co dzieje się w medycynie, łącznie z funkcjonowaniem korporacji. Ta rewolucja bioetyczna odbyła się już wszędzie na Zachodzie. Musi się zacząć również w Polsce!

System, w którym państwo kształci lekarzy, lecz nie ma prawa samodzielnie dopuszczać ich do zawodu, bo prawo to ceduje na samorząd lekarski, jest systemem chorym. System, w którym konstytucyjnie gwarantowana wolność zrzeszania się (a więc i niezrzeszania się) gwałcona jest poprzez przymus wstępowania do jednej jedynej, obligatoryjnej korporacji lekarskiej wywierany na absolwentach medycyny, jest z definicji patologiczny i niekonstytucyjny. System, w którym wolno działać tylko jednej jedynej, obowiązkowej korporacji zawodowej, wykluczający wszelką konkurencję w samorządności lekarskiej, jest patologią, prowadzącą do zdominowania środowiska przez grupy działaczy, spod których władzy nie ma żadnej ucieczki. Ale taki system jest wygodny dla władzy. Establishment medyczny ma wszystko pod kontrolą, a rząd ma spokój, bo monopolista korporacyjny jest słabym partnerem, nastawionym na realizowanie interesu tegoż establishmentu, a za to trzymającym krótko masy lekarzy, znacznie bardziej dla rządu niebezpieczne niż grupka prezesów. Zwykły lekarz jest tu tylko pionkiem, zastraszonym i posłusznym. Ma płacić cztery dychy miesięcznie i siedzieć cicho. Nie podskoczy, nie wychyli się. Oj, lepiej nie wpaść w łapy działaczy z izby. Lepiej z nimi dobrze żyć. Oj, lepiej, lepiej. A co, może nie?

Zanim znowu zaczniecie zbierać podpisy na rzecz wystrzelenia mnie na księżyc, wysłuchajcie darmowej lekcji etyki medycznej. Złe warunki pracy nie stanowią żadnego powodu do opuszczania chorych, a niczym innym jak opuszczaniem chorych jest zorganizowane działanie prowadzące do paraliżu szpitala, na przykład masowe zwalnianie się z pracy. Lekarz leczy tym, co ma do dyspozycji, niezależnie od warunków. Nawet w czasie wojny. Lekarze mają prawo protestować, mają prawo nawet strajkować, ale nie mają prawa rozwalać szpitala. A jeśli jednak to czynią i tłumaczą swoje działanie dobrem pacjenta, to są nie tylko nieodpowiedzialni, lecz w dodatku są hipokrytami. Zapytajcie pacjentów, dla dobra których podobno zwolniliście się z pracy, co sądzą o tym, co wyprawiacie.

Życzę dyrektorowi szpitala i marszałkowi województwa wiele determinacji. Po czymś takim, jak złożenie wypowiedzenia w ramach anarchicznej i masowej akcji, lekarz nie zasługuje na to, by prosić go, aby zmienił zdanie i łaskawie wycofał dokument. Te osoby muszą dostać nauczkę. A nauczka jest jedna. 1 stycznia 2014 roku mają dostać, to czego chcieli – mają znaleźć się poza szpitalem, z którego sami wszak odeszli. Władze zrobiłyby wielki błąd kapitulując przez szantażem i sankcjonując zorganizowane działanie na szkodę szpitala. Pokazałyby swoją ogromną słabość, a samorząd lekarski raz jeszcze uzyskałby potwierdzenie, że wszystko mu wolno i z niczym nie musi się liczyć. A na chorą ustawę o izbach jeszcze przyjdzie czas…

 

ps. Gdyby jakiś dureń nie wiedział, w czyim imieniu napisałem powyższe, to uprzejmie wyjaśniam, że we własnym, korzystając z wolności słowa, której mimo usilnych prób jak na razie nie udało się jeszcze w Polsce znieść.