Kant – 210 lat w raju

Immanuel Kant (1724-1804)

Całą duszą gorącą
Ukochałem tę niewidzialną
Kochankę, która jedna
Przystoi pruskiemu
Głosicielowi nauki i wiary,
Profesorowi Uniwersytetu,
Choćby na kresowym to było
Posterunku: Filozofię!
Nim tknę jej miejsca najczulsze –
Niewidzialnego mądrość
Która jest ta meta ta physica
I więcej czuciu i prawości
Sumień poruczona być winna
Niż obojętnemu intelektowi –
Wpierw oczyścić się muszę
Ze zwidów i niegodnej pychy:
Co wiedzieć mogę, niechaj wiem
To rzecz filozofa – z niewiedzy
Zdać sprawę, a i z wiedzy
– Dlaczego jest w ogóle możebna?
Wiem to! – ten świat marny i piękny
Sam sobie umysł swą mocą uwidział,
Organ myślący, w zmysły spowity,
I to z koniecznością!
Rozumu poi się świat prawdą
A rozum prawdą świata
I jego świat jest rzeczywistością
Najprawdziwszą, bo na zewnątrz niego.
Konieczność tu rządzi, nie wolność
Lecz nam większy Świat został obiecany!
Jak głupio w Boga nie wierzyć!
Stamtąd zew wolności nas wzywa:
Obowiązek swój wypełnić!
Cóż może być piękniejszego
Niż czynić z własnej woli
Co dobre i jako dobre
Nie do odtrącenia?
Kto działa, ten z bytem samym
Obcuje i nadzieją się nasyca
Z wolna, że jest w tym cel
Ostateczny i Ten, który
Wszystko nam wynagrodzi
Krótka jest droga do raju
Z miasta Królewca.