Ofiarom Franciszka

Ile dzieci zapłaci dzisiaj za głupkowatą wypowiedź papieża Franciszka o szlachetnym ojcu, który bijąc dziecko, powstrzymuje się od uderzeń w twarz, aby chronić jego godność?

Widok rozanielonego papieża, wzruszonego pięknem ojcowskiej miłości, która nawet w chwilach słusznego gniewu ma na uwadze niezbywalną godność dziecka, wywołał we mnie niemalże fizyczny ból. W ułamku sekundy zobaczyłem furgające w powietrzu ojcowskie pasy – od Patagonii po Wileńszczyznę – z papieskim błogosławieństwem.

Papież potwierdził, że można bić dzieci – byle nie po twarzy! No to masz – w siedzenie! Oj, niejednemu tysiączkowi chłopaczków i dzieweczek jak świat długi i szeroki dostanie się ekstra w tych dniach. I niejedno pacholę ucierpi na tym całkiem poważnie… Może jakaś modlitwa za nie?

Już widzę usłużnych egzegetów, tłumaczących, że papież wcale nie miał na myśli tego, co powiedział, a nawet tego, co miał na myśli. I że Kościół już od tysięcy lat jest przeciwny biciu dzieci.

No nie, tak daleko chyba się nie posuną. Co powiedział Bergoglio, to powiedział. Jak sądzę, odniósł się do zwyczaju bicia dzieci w twarz, który upowszechniony jest w wielu krajach, z Francją na czele. Ale przy okazji odsłonił się ze swoim nieskomplikowanym, typowym dla moralności ludzi Kościoła stosunkiem do bicia. To przecież normalna rzecz, że czasem dziecku trzeba dać klapsa, prawda?

Taki pogląd można usłyszeć z ust księży nader często, a – jak widać – mają w tym potężne wsparcie. A ile lat temu można było z ust księży usłyszeć, że i babie czasem trzeba przywalić. OK, nie jestem pewien, ale to byłoby gdzieś w okolicach mojego dzieciństwa. Wystarczyło parę dekad deprawacji „dżenderem”, dehumanizacji i upadku wszystkich wartości, by nawet najciemniejszy klecha z najbardziej zapyziałej dziury nie śmiał powiedzieć na głos czegoś takiego. I zapewne potrzeba będzie jeszcze paru dekad neomarksistowskiej dżenderowej zarazy, aby żaden ciemniak nie śmiał powiedzieć, że trzeba bić dzieci, byle nie w pysk.

Jakaż to znamienna koincydencja. W dniu, w którym Polska wybija się po raz pierwszy na niepodległość w stosunku do Watykanu, którego biskupi wyją w bezsilnej wściekłości z powodu przyjęcia przez Polskę zobowiązań w kwestii przeciwdziałania biciu kobiet, ich przełożony i monarcha wyraża aprobatę dla bicia dzieci. Czy trzeba czegoś więcej, by pokazać, na jakim poziomie moralnym kto tu się znajduje?

Świat nie stoi w miejscu. Ewangelia równości, wolności, tolerancji i szacunku dla każdego człowieka idzie przez świat. Kto nie chce podążać drogą postępu moralnego, kto nie chce wyrzec się przemocy, dyskryminacji i nietolerancji, tego społeczeństwo powlecze tą drogą za kudły. (To taka metafora – nie mamy na myśli stosów…).

A wy, bite dzieci, których buzie wziął dziś w obronę sam papież (chwała obrońcy buź waszych!), odpłaćcie się w przyszłości swoim dobrodziejom. Znam nawet dobry sposób. Możecie ubogacić swój Kościół duchowo. Wyłącznie duchowo…